Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.960.831 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 403 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nauka jest wielką republiką z wieczystem liberum veto, wedle którego głos jednego uczonego, gdy słuszny, zmusza do posłuchu wszystkich, naturalnie nie zaraz, ale ostatecznie zawsze. Więc w imię tych praw owej wielkiej republiki naukowej, stojącej ponad narodami, państwami, autorytetami, trzeba być cierpliwym. To nie oświata, to nauka. To nie popularyzacja lecz badanie. Jeśli ktoś mniema, że nie ma..
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Zbawiciel [1]
Autor tekstu:

Pewnego razu archanioł Gabriel wpada do nieba jak bomba i potrącając po drodze zdziwionych aniołów, pędzi pośpiesznie do miejsca, gdzie na alabastrowym tronie siedzi zamyślony Syn Boży. Pada mu do nóg w wiernopoddańczym powitaniu, a potem mówi przerywanym od nadmiernej emocji głosem:

— „Panie!… na ziemi dzieje się coś dziwnego!… Twój Ojciec — a mój Bóg — zachowuje się dość…" — Przez chwilę szuka właściwego słowa. — „Zastanawiająco… i to na tyle, iż uznałem, że powinieneś o tym wiedzieć, Panie!" — kończy na przydechu swą chaotyczną wypowiedź.

Syn Boży przygląda mu się z uwagą, następnie pyta spokojnym tonem — „A cóż takiego cię zdziwiło w zachowaniu mego Ojca?… możesz mi to jaśniej wytłumaczyć, Gabrielu?"

Archanioł kiwa głową, robi jeszcze dwa głębokie wdechy i zaczyna mówić:

— „Otóż kiedy w końcu ubiegłego tygodnia opuszczałeś Panie ziemię, sytuacja była następująca: został stworzony nowy świat a na nim wszelkie rośliny i zwierzęta zamieszkujące go. Na samym końcu para istot rozumnych — ludzi…"

— „A Bóg widząc, że wszystko co dotąd stworzył było bardzo dobre, pobłogosławił swemu dziełu i udał się na zasłużony odpoczynek." — wpadł mu w słowo Syn Boży. Uśmiechając się nieznacznie, powiedział: — „Po co mi to mówisz Gabrielu?… czyż nie byłem razem z Ojcem podczas stwarzania ziemi i wszystkiego co na niej istnieje?" — archanioł zamachał gwałtownie rękoma i rzekł z przejęciem:

— „Ale później!… Później dopiero zaczęły dziać się dziwne rzeczy!… Ty Panie zostałeś w niebie, a twój Ojciec po dniu odpoczynku powrócił na ziemię… i właśnie wtedy spotkał się z Szatanem i o czymś długo rozmawiali…"

Na dźwięk tego imienia Syn Boży ściągnął brwi, a przez jego oblicze przesunął się jakby cień jakiś. Pochylił się ku archaniołowi i rzekł z wyraźną niecierpliwością:

— „Opowiadaj!… Tylko jasno i wyraźnie!… Co widziałeś i słyszałeś?" — Jego wzrok skupiony był na ustach archanioła, a mina świadczyła o najwyższym zainteresowaniu. Ten przez chwilę milczał, jakby zastanawiając się od czego zacząć, a potem zaczął opowiadać, pomagając sobie czasem jakimś gestem:

— „Słyszeć, to za wiele nie słyszałem z ich rozmowy,… bo bałem się podchodzić bliżej… widziałem tylko z daleka, iż rozmawiali o czymś długo. Szatan przekonywał do czegoś twego Ojca, to było wyraźnie widać po jego minie i gestach… a potem twój Ojciec, Panie jakby zdecydował się na coś...wstał… i zaczął sadzić ogród…"

— „Ogród?" — spytał Syn Boży z niedowierzaniem.

— „Tak Panie… ogród!" — potwierdził archanioł skinieniem głowy, a jego mina mówiła:

— „Ale to jeszcze nie wszystko…"

Przełknął głośno ślinę, a potem rozglądając się na boki jakby chciał się upewnić, czy nikt inny ich nie słyszy, powiedział ciszej:

— „A potem z prochu ziemi ulepił człowieka… mężczyznę…"

Syn Boży, aż uniósł się ze swego tronu. Jego mina świadczyła o niebotycznym zdumieniu.

— „Co takiego?! … czy jesteś pewien Gabrielu?" — Ten położył rękę na piersi, zarzekając się:

— „Jak tu stoję, Panie!… Sam widziałem!… A ponieważ działo się to wszystko w tym ogrodzie, mogłem niepostrzeżenie podejść już bliżej."

— „Ale z prochu ziemi?!… i jak mówisz, mężczyznę?... Po co?… Przecież ludzie już zostali wcześniej stworzeni!… Może to była jakaś inna kreatura boża?"

— "Ależ skąd! … Wykapany człowiek! … wyglądem niczym nie różnił się od tych pierwszych!… Możesz mi Panie wierzyć! … A poza tym, gdyby tak miało być jak mówisz,… to dlaczego Bóg dał mu ten zakaz w ludzkim języku?"

Syn Boży poruszył się niespokojnie. — „Jaki zakaz?… Mówże jaśniej!"

— „No, przecież mówię!… kiedy twój Ojciec, Panie umieścił tego mężczyznę w tym ogrodzie, aby go uprawiał i doglądał, dał mu taki rozkaz, cytuję:…" — Tu archanioł przymknął oczy i ze skupioną miną wyrecytował:

— „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz."

Syn Boży wpatrywał się w niego z miną wyrażającą najwyższe zdumienie, przemieszane z powątpiewaniem:

— „Co takiego?" — spytał z niedowierzaniem. - „Czy, aby nie przesłyszałeś się, Gabrielu?"

— „Nie Panie!… Zapamiętałem to dokładnie, bo mnie to też bardzo zdziwiło i zaintrygowało… Powtórzyłem ci ten zakaz słowo w słowo.." — Syn Boży zastanawiał się nad czymś przez dłuższą chwilę, mrucząc pod nosem:

— „Po co ten dziwny zakaz… Dlaczego człowiek nie miałby wiedzieć czym jest dobro i zło?… Co to za drzewo w ogóle?... Nie?… To chyba jakieś przewidzenie, bo cóż innego?"

Tymczasem archanioł przestępował niecierpliwie z nogi na nogę, w końcu nie wytrzymał i rzekł zagadkowym tonem:

— „Ale to jeszcze nie wszystko, Panie.…"

Syn Boży spojrzał na niego takim wzrokiem, jakby chciał powiedzieć: — „No więc na co jeszcze czekasz?"

Więc archanioł zbliżył się bardziej ku niemu i drżącym z emocji głosem, powiedział:

— "Potem Twój Ojciec, Panie — a mój Bóg, powiedział:

— "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc… " — przerwał dla większego efektu, a potem dodaj jednym tchem:

— „A później Stwórca uśpił mężczyznę, wyjął z jego boku żebro, miejsce po nim zastąpił ciałem,… a z tego żebra zbudował: niewiastę!"

Syn Boży, aż odchylił się do tyłu na swym alabastrowym tronie. Nie panując nad sobą, zawołał impulsywnie:

— „Co takiego?!… niewiastę z żebra?!… nie wierzę!...po prostu nie wierzę!" — Po jego poprzednim spokoju nie pozostał nawet najmniejszy ślad.

— „Ależ tak Panie!… zaręczam ci, że tak było!" — zapewniaj go archanioł, bijąc się w piersi.

— „Co tam się wyrabia do wszystkich diabłów?!... jakieś dziwne sposoby stwarzania?!.. jakieś nie mniej dziwne drzewa?!.. jakieś głupie i niezrozumiale zakazy?!.. co to wszystko ma znaczyć?!" — zawołał Syn Boży, wstając gwaltownie i przechodząc obok archanioła, rzucił przez ramię, władczym tonem:

— „Lecimy na ziemię Gabrielu… Natychmiast!"

I tak też się stało. Bez zbytniej zwłoki wyruszyli obaj na ziemię, kierując się niezawodnym instynktem, a dokładnie biorąc - nadprzyrodzoną mocą. Sam lot nie trwał długo /nie był to lot w ścisłym tego słowa znaczeniu, a raczej przenikanie przestrzeni/. Przybyli akurat w momencie, kiedy Bóg wyganiał ludzi z raju. Stali przed nim drżąc i tuląc się do siebie, a on wyniosły i groźny grzmiał na nich gromkim głosem, aż wszystko co było żywe w ogrodzie, zamilkło ze strachu.

W pewnym oddaleniu od nich stal Szatan przyglądał się tej scenie z zagadkową miną i dziwnym uśmieszkiem na swym anielskim obliczu. Syn Boży ogarnął ten widok jednym spojrzeniem i jakieś dziwne podejrzenie przyszło mu na myśl. Ale zaraz je odrzucił nim na dobre nie zagościło w jego umyśle.

Podszedł energicznym krokiem do swego Ojca i nie witając się nawet, spytał:

— „Co tu się dzieje, Ojcze?… O co tu chodzi?"

Ten odwrócił się, a widząc przed sobą swego Syna, jakby speszył się nieco. Ale zaraz szeroki uśmiech wypłynął na jego oblicze.

— „Ty tutaj, mój Synu?" — spytał, starając się ukryć zakłopotanie. — „Nie jesteś w niebie?" — dodał bez sensu, bo na pierwszy rzut oka widać było, że jego Syn jest na ziemi.

— „Co tu się dzieje, Ojcze?… Możesz mi to wyjaśnić?" — powtórzył pytanie Syn Boży, nie spuszczając uważnego spojrzenia z oblicza Stwórcy. Ten wykonał niedbały gest ręką w kierunku ludzi i rzekł:

— „Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło. Niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki…" — wyjaśnił enigmatycznie, a potem zwrócił się do ludzi:

— „Zabierajcie się stąd już!… I nie pokazujcie mi się więcej na oczy!" — odwrócił się do nich tyłem i ujmując pod ramię swego Syna, dodał:

— „Chodź mój Synu… porozmawiamy na osobności." — Lecz ten delikatnie, ale stanowczo wyswobodził swe ramię z jego uścisku i patrząc mu prosto w oczy, powiedział:

— „Porozmawiajmy tutaj, Ojcze!"

— „Oszalałeś?!… przy ludziach?!" - zaprotestował gwałtownie Stwórca. — „Nie ma mowy!"

Syn Boży przez chwilę przyglądał mu się z uwagą i zastanawiał nad czymś. A potem wolno skinął głową i powiedział:

— „Dobrze Ojcze… Porozmawiajmy na osobności… ale ludzie niech się stąd nie oddalają, póki nie skończymy rozmowy."

Stwórca przez chwilę wahał się, a na jego obliczu pojawia się grymas niezadowolenia. Lecz w końcu machnął ręką i mrucząc coś gniewnie pod nosem, odwrócił się i począł iść przed siebie.

Syn Boży uśmiechnął się do siebie, potem zbliżył do ludzi i powiedział ciepłym tonem

— „Pozostańcie tu aż do mego powrotu, … a potem zobaczymy…" — Położył im dłonie na głowach, dodając tym gestem otuchy, bo żal mu się zrobiło tych biednych i bezbronnych istot, drżących teraz ze strachu. Nie wiedział jeszcze, czego się dopuścili, narażając się na gniew Stwórcy, ale miał zamiar to wyjaśnić.

A oni patrzyli na niego z nadzieją i oddaniem, lecz w ich oczach była przede wszystkim rozpacz i nieokreślony lęk:

Syn Boży czując jak litość ściska go za gardło, przełknął z trudnością ślinę, odchrząknął i dodał:

— „Nie martwcie się!… wszystko będzie dobrze!" — potem uniósł głowę, a jego spojrzenie nabrało dziwnej twardości. Poszukał wzrokiem Szatana, lecz ten opuścił chyłkiem ich towarzystwo, nie wiadomo nawet w której chwili. Zwrócił się więc do archanioła Gabriela, nakazując mu spojrzeniem i gestem, aby przypilnował ludzi, a sam skierował się w stronę dokąd poszedł Stwórca.

Bóg — Ojciec czekał na niego z chmurną miną, jakby niezbyt zadowolony faktem, iż Syn śmie ingerować w jego dzieło.

Ale ten nie zważając na jego odpychającą minę, spytał bez ogródek:

— „Cóż takiego się wydarzyło, Ojcze?… Czym sobie zawiniły te nieszczęsne istoty, iż ukarałeś je tak surowo i bezlitośnie?... Czy możesz mi o tym opowiedzieć?" — przyglądał się Ojcu swym jasnym, rozbrajającym spojrzeniem, aż ten odwrócił w bok głowę i odparł opryskliwie


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Zbłąkane dzieci
Upadły Anioł

 Zobacz komentarze (4)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 18-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 237 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365