Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.546.068 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 243 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Gdyby Bóg istotnie liczył się dla swych kapłanów wielokroć więcej od wartości doczesnych, nie zabiegaliby o nie aż tak łapczywie.
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Zbawiciel [1]
Autor tekstu:

Pewnego razu archanioł Gabriel wpada do nieba jak bomba i potrącając po drodze zdziwionych aniołów, pędzi pośpiesznie do miejsca, gdzie na alabastrowym tronie siedzi zamyślony Syn Boży. Pada mu do nóg w wiernopoddańczym powitaniu, a potem mówi przerywanym od nadmiernej emocji głosem:

— „Panie!… na ziemi dzieje się coś dziwnego!… Twój Ojciec — a mój Bóg — zachowuje się dość…" — Przez chwilę szuka właściwego słowa. — „Zastanawiająco… i to na tyle, iż uznałem, że powinieneś o tym wiedzieć, Panie!" — kończy na przydechu swą chaotyczną wypowiedź.

Syn Boży przygląda mu się z uwagą, następnie pyta spokojnym tonem — „A cóż takiego cię zdziwiło w zachowaniu mego Ojca?… możesz mi to jaśniej wytłumaczyć, Gabrielu?"

Archanioł kiwa głową, robi jeszcze dwa głębokie wdechy i zaczyna mówić:

— „Otóż kiedy w końcu ubiegłego tygodnia opuszczałeś Panie ziemię, sytuacja była następująca: został stworzony nowy świat a na nim wszelkie rośliny i zwierzęta zamieszkujące go. Na samym końcu para istot rozumnych — ludzi…"

— „A Bóg widząc, że wszystko co dotąd stworzył było bardzo dobre, pobłogosławił swemu dziełu i udał się na zasłużony odpoczynek." — wpadł mu w słowo Syn Boży. Uśmiechając się nieznacznie, powiedział: — „Po co mi to mówisz Gabrielu?… czyż nie byłem razem z Ojcem podczas stwarzania ziemi i wszystkiego co na niej istnieje?" — archanioł zamachał gwałtownie rękoma i rzekł z przejęciem:

— „Ale później!… Później dopiero zaczęły dziać się dziwne rzeczy!… Ty Panie zostałeś w niebie, a twój Ojciec po dniu odpoczynku powrócił na ziemię… i właśnie wtedy spotkał się z Szatanem i o czymś długo rozmawiali…"

Na dźwięk tego imienia Syn Boży ściągnął brwi, a przez jego oblicze przesunął się jakby cień jakiś. Pochylił się ku archaniołowi i rzekł z wyraźną niecierpliwością:

— „Opowiadaj!… Tylko jasno i wyraźnie!… Co widziałeś i słyszałeś?" — Jego wzrok skupiony był na ustach archanioła, a mina świadczyła o najwyższym zainteresowaniu. Ten przez chwilę milczał, jakby zastanawiając się od czego zacząć, a potem zaczął opowiadać, pomagając sobie czasem jakimś gestem:

— „Słyszeć, to za wiele nie słyszałem z ich rozmowy,… bo bałem się podchodzić bliżej… widziałem tylko z daleka, iż rozmawiali o czymś długo. Szatan przekonywał do czegoś twego Ojca, to było wyraźnie widać po jego minie i gestach… a potem twój Ojciec, Panie jakby zdecydował się na coś...wstał… i zaczął sadzić ogród…"

— „Ogród?" — spytał Syn Boży z niedowierzaniem.

— „Tak Panie… ogród!" — potwierdził archanioł skinieniem głowy, a jego mina mówiła:

— „Ale to jeszcze nie wszystko…"

Przełknął głośno ślinę, a potem rozglądając się na boki jakby chciał się upewnić, czy nikt inny ich nie słyszy, powiedział ciszej:

— „A potem z prochu ziemi ulepił człowieka… mężczyznę…"

Syn Boży, aż uniósł się ze swego tronu. Jego mina świadczyła o niebotycznym zdumieniu.

— „Co takiego?! … czy jesteś pewien Gabrielu?" — Ten położył rękę na piersi, zarzekając się:

— „Jak tu stoję, Panie!… Sam widziałem!… A ponieważ działo się to wszystko w tym ogrodzie, mogłem niepostrzeżenie podejść już bliżej."

— „Ale z prochu ziemi?!… i jak mówisz, mężczyznę?... Po co?… Przecież ludzie już zostali wcześniej stworzeni!… Może to była jakaś inna kreatura boża?"

— "Ależ skąd! … Wykapany człowiek! … wyglądem niczym nie różnił się od tych pierwszych!… Możesz mi Panie wierzyć! … A poza tym, gdyby tak miało być jak mówisz,… to dlaczego Bóg dał mu ten zakaz w ludzkim języku?"

Syn Boży poruszył się niespokojnie. — „Jaki zakaz?… Mówże jaśniej!"

— „No, przecież mówię!… kiedy twój Ojciec, Panie umieścił tego mężczyznę w tym ogrodzie, aby go uprawiał i doglądał, dał mu taki rozkaz, cytuję:…" — Tu archanioł przymknął oczy i ze skupioną miną wyrecytował:

— „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz."

Syn Boży wpatrywał się w niego z miną wyrażającą najwyższe zdumienie, przemieszane z powątpiewaniem:

— „Co takiego?" — spytał z niedowierzaniem. - „Czy, aby nie przesłyszałeś się, Gabrielu?"

— „Nie Panie!… Zapamiętałem to dokładnie, bo mnie to też bardzo zdziwiło i zaintrygowało… Powtórzyłem ci ten zakaz słowo w słowo.." — Syn Boży zastanawiał się nad czymś przez dłuższą chwilę, mrucząc pod nosem:

— „Po co ten dziwny zakaz… Dlaczego człowiek nie miałby wiedzieć czym jest dobro i zło?… Co to za drzewo w ogóle?... Nie?… To chyba jakieś przewidzenie, bo cóż innego?"

Tymczasem archanioł przestępował niecierpliwie z nogi na nogę, w końcu nie wytrzymał i rzekł zagadkowym tonem:

— „Ale to jeszcze nie wszystko, Panie.…"

Syn Boży spojrzał na niego takim wzrokiem, jakby chciał powiedzieć: — „No więc na co jeszcze czekasz?"

Więc archanioł zbliżył się bardziej ku niemu i drżącym z emocji głosem, powiedział:

— "Potem Twój Ojciec, Panie — a mój Bóg, powiedział:

— "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc… " — przerwał dla większego efektu, a potem dodaj jednym tchem:

— „A później Stwórca uśpił mężczyznę, wyjął z jego boku żebro, miejsce po nim zastąpił ciałem,… a z tego żebra zbudował: niewiastę!"

Syn Boży, aż odchylił się do tyłu na swym alabastrowym tronie. Nie panując nad sobą, zawołał impulsywnie:

— „Co takiego?!… niewiastę z żebra?!… nie wierzę!...po prostu nie wierzę!" — Po jego poprzednim spokoju nie pozostał nawet najmniejszy ślad.

— „Ależ tak Panie!… zaręczam ci, że tak było!" — zapewniaj go archanioł, bijąc się w piersi.

— „Co tam się wyrabia do wszystkich diabłów?!... jakieś dziwne sposoby stwarzania?!.. jakieś nie mniej dziwne drzewa?!.. jakieś głupie i niezrozumiale zakazy?!.. co to wszystko ma znaczyć?!" — zawołał Syn Boży, wstając gwaltownie i przechodząc obok archanioła, rzucił przez ramię, władczym tonem:

— „Lecimy na ziemię Gabrielu… Natychmiast!"

I tak też się stało. Bez zbytniej zwłoki wyruszyli obaj na ziemię, kierując się niezawodnym instynktem, a dokładnie biorąc - nadprzyrodzoną mocą. Sam lot nie trwał długo /nie był to lot w ścisłym tego słowa znaczeniu, a raczej przenikanie przestrzeni/. Przybyli akurat w momencie, kiedy Bóg wyganiał ludzi z raju. Stali przed nim drżąc i tuląc się do siebie, a on wyniosły i groźny grzmiał na nich gromkim głosem, aż wszystko co było żywe w ogrodzie, zamilkło ze strachu.

W pewnym oddaleniu od nich stal Szatan przyglądał się tej scenie z zagadkową miną i dziwnym uśmieszkiem na swym anielskim obliczu. Syn Boży ogarnął ten widok jednym spojrzeniem i jakieś dziwne podejrzenie przyszło mu na myśl. Ale zaraz je odrzucił nim na dobre nie zagościło w jego umyśle.

Podszedł energicznym krokiem do swego Ojca i nie witając się nawet, spytał:

— „Co tu się dzieje, Ojcze?… O co tu chodzi?"

Ten odwrócił się, a widząc przed sobą swego Syna, jakby speszył się nieco. Ale zaraz szeroki uśmiech wypłynął na jego oblicze.

— „Ty tutaj, mój Synu?" — spytał, starając się ukryć zakłopotanie. — „Nie jesteś w niebie?" — dodał bez sensu, bo na pierwszy rzut oka widać było, że jego Syn jest na ziemi.

— „Co tu się dzieje, Ojcze?… Możesz mi to wyjaśnić?" — powtórzył pytanie Syn Boży, nie spuszczając uważnego spojrzenia z oblicza Stwórcy. Ten wykonał niedbały gest ręką w kierunku ludzi i rzekł:

— „Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło. Niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki…" — wyjaśnił enigmatycznie, a potem zwrócił się do ludzi:

— „Zabierajcie się stąd już!… I nie pokazujcie mi się więcej na oczy!" — odwrócił się do nich tyłem i ujmując pod ramię swego Syna, dodał:

— „Chodź mój Synu… porozmawiamy na osobności." — Lecz ten delikatnie, ale stanowczo wyswobodził swe ramię z jego uścisku i patrząc mu prosto w oczy, powiedział:

— „Porozmawiajmy tutaj, Ojcze!"

— „Oszalałeś?!… przy ludziach?!" - zaprotestował gwałtownie Stwórca. — „Nie ma mowy!"

Syn Boży przez chwilę przyglądał mu się z uwagą i zastanawiał nad czymś. A potem wolno skinął głową i powiedział:

— „Dobrze Ojcze… Porozmawiajmy na osobności… ale ludzie niech się stąd nie oddalają, póki nie skończymy rozmowy."

Stwórca przez chwilę wahał się, a na jego obliczu pojawia się grymas niezadowolenia. Lecz w końcu machnął ręką i mrucząc coś gniewnie pod nosem, odwrócił się i począł iść przed siebie.

Syn Boży uśmiechnął się do siebie, potem zbliżył do ludzi i powiedział ciepłym tonem

— „Pozostańcie tu aż do mego powrotu, … a potem zobaczymy…" — Położył im dłonie na głowach, dodając tym gestem otuchy, bo żal mu się zrobiło tych biednych i bezbronnych istot, drżących teraz ze strachu. Nie wiedział jeszcze, czego się dopuścili, narażając się na gniew Stwórcy, ale miał zamiar to wyjaśnić.

A oni patrzyli na niego z nadzieją i oddaniem, lecz w ich oczach była przede wszystkim rozpacz i nieokreślony lęk:

Syn Boży czując jak litość ściska go za gardło, przełknął z trudnością ślinę, odchrząknął i dodał:

— „Nie martwcie się!… wszystko będzie dobrze!" — potem uniósł głowę, a jego spojrzenie nabrało dziwnej twardości. Poszukał wzrokiem Szatana, lecz ten opuścił chyłkiem ich towarzystwo, nie wiadomo nawet w której chwili. Zwrócił się więc do archanioła Gabriela, nakazując mu spojrzeniem i gestem, aby przypilnował ludzi, a sam skierował się w stronę dokąd poszedł Stwórca.

Bóg — Ojciec czekał na niego z chmurną miną, jakby niezbyt zadowolony faktem, iż Syn śmie ingerować w jego dzieło.

Ale ten nie zważając na jego odpychającą minę, spytał bez ogródek:

— „Cóż takiego się wydarzyło, Ojcze?… Czym sobie zawiniły te nieszczęsne istoty, iż ukarałeś je tak surowo i bezlitośnie?... Czy możesz mi o tym opowiedzieć?" — przyglądał się Ojcu swym jasnym, rozbrajającym spojrzeniem, aż ten odwrócił w bok głowę i odparł opryskliwie


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Zbłąkane dzieci
Upadły Anioł

 Zobacz komentarze (4)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 18-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 237 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365