Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.770.688 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 374 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Jeszcze Polska, jeszcze raz Polska. Co zrobimy z odzyskaną wolnością? Chwilowo przykościelni spierają się, czy nadal prosić Boga, żeby zwrócił ojczyznę wolną, czy żeby ją już teraz wolną zachował. Pan Bóg czeka na dalsze instrukcje. Zatroskani chcą, żebyśmy byli podobni do największej demokracji świata, czyli do Indii, Kaliszan nie widać, ci, którzy wczoraj handlowali dolarami pod kinem, budują..
 Kultura » Historia

Koła historii. Kilka kartek z "Głosu Polskiego". II [2]
Autor tekstu:

W pogodzeniu się z Polską, w urządzeniu samodzielnie się rządzących władz cerkiewnych z własnym metropolitą na czele — upatrywali ci ortodoksyjni bojownicy straconej sprawy — wprost zgubę i zatratę prawosławia.

Obok nich istniał jednak inny odłam duchowieństwa z biskupami Jerzym i Djonizym na czele, który widział konieczność podpisania t. zw. „konkordatu cerkwi prawosławnej z rządem polskim", przedłożonego i opracowanego przez ministerstwo wyznań religijnych.

W rezultacie podpisanego konkordatu stworzono uroczyście autokefaliczną cerkiew prawosławną w Polsce z arcybiskupem Jerzym, jako zwierzchnikiem naczelnym w charakterze metropolity warszawskiego.

Metropolita objął rządy w całkowitem porozumieniu z władzami państwowemi i od tej chwili rozgorzała już walka naprawdę „bez pardonu" między zwolennikami jego z jednej strony, a biskupów Włodzimierza i Eleuterjusza z drugiej.

Adherenci tych ostatnich ze Smaragdem i samym zeznającym właśnie senatorem Bogdanowiczem na czele — bruździli jak i gdzie mogli. W rezultacie metropolita Jerzy, nie mogąc poradzić sobie w inny sposób rozkazał przy czynnej pomocy władz administracyjnych polskich (komisarza rządu w Wilnie) internować opornych i nieprzejednanych biskupów w klasztorach, jednego pod Krakowem, a drugiego pod Warszawą. Archimandrytę zaś Smaragda — zawiesił w wykonywaniu swych obowiązków kapłańskich.

To już, zdaniem świadka Bogdanowicza, było „ostatnią kroplą w czarze goryczy prawosławnego ludu". Biskupów internowano w końcu stycznia — w dniu zaś 8 lutego Smaragd zastrzelił metropolitę...

Do rozgoryczenia fanatyków prawosławnych w niemałym stopniu przyczyniła się też i rzecz inna. — Otóż wiadomo przecież wszystkim o gwałtownym zamienianiu przez rząd rosyjski kościołów katolickich i unickich (specjalnie w Chełmszczyźnie) na cerkwie prawosławne. Szczególnie po powstaniu 1863 roku i rewolucji 1905-1906-tym czyniono to wręcz hurtem.

Obecnie rząd polski zezwala duchowieństwu katolickiemu na odbieranie tych cerkwi i zamianę ich na kościoły. Zamiana taka byłaby gwałtem, gdyby nie było na nią każdorazowego zezwolenia władz cerkiewnych — otóż właśnie zamordowany metropolita Jerzy — takie zezwolenia władzom polskim dawał i to wzmagało wściekłość na niego u „tutti quanti" Smaragdów i Bogdanowiczów do zenitu...

W takich warunkach i na takiem tle nastąpiło morderstwo. [ 3 ]

Po przesłuchaniu pozostałych świadków oraz wysłuchaniu ekspertyz psychiatrów, uznających oskarżonego za będącego w pełni władz umysłowych, zabrał głos prokurator Kazimierz Rudnicki. Sprawozdawca tak ocenia przemówienie prokuratora [ 4 ]:

Wspaniale skonstruowane jego przemówienie, nie pozwalające opaść napięciu słuchających przez całe dwie godziny, musiało wzbudzić zachwyt i uznanie zarówno u laika jak i specjalisty.

Mowy oskarżycielskie prokuratora Rudnickiego mają już swą sławę ustaloną — konstruowane po mistrzowsku, wnikające z rzadko spotykaną przenikliwością, a jednocześnie nieskończenie delikatnie w psyche oskarżonego, nie schodzą ani na moment z dróg rozumowania prawniczego, a nie mijające się nigdy z wymogami życia — mogą przez wszystkich adeptów prawa być słusznie uważane za godny naśladowania wzór mów oskarżycielskich.

Taką też była mowa wczorajsza. Rozpoczął prokurator Rudnicki od zobrazowania położenia cerkwi prawosławnej w Polsce. Na tle zeznań senatora Bogdanowicza przedstawiliśmy obszernie te stosunki onegdaj — nie będziemy się więc powtarzali — nadmienimy jednak, że pan prokurator w sposób godny zawodowego historyka powiązał losy kościoła katolickiego w Rosji i cerkwi prawosławnej w Polsce. Zaznaczył, że daleki jest od propagowania idei zemsty i takiego traktowania wyznawców prawosławia w demokratycznej Rzeczypospolitej, jak traktowani byli katolicy i unici w Rosji carskiej — pragnie jeno uwypuklić jak nieskończenie trudno było pogodzić się dawnemu dostojnikowi, archimandrycie Smaragdowi, z tem, że kościół jego zejść musi do dość podrzędnej roli jednego z licznych wyznań w Polsce. Człowiek, który rządził przez wiarę nietylko duszami, ale i ciałami i całem państwem — stać się musiał poddanym bądź co bądź dyrektywom polskiego ministerstwa wyznań religijnych i oświecenia publicznego. Stąd żal, poniżenie i wściekłość na tych, którzy w tym „traceniu roli" w państwie pomagali — na arcybiskupa Jerzego.

Jako ciekawy przyczynek do charakterystyki oskarżonego dodaje prokurator stwierdzoną wiadomość, że Smaragd był przed wojną głównym doradcą i prawą ręką osławionego biskupa Eulogjusza, kata unitów i katolików rzymskich ziemi chełmskiej. Tem łatwiej więc wyobrazić sobie można uczucia, jakie miotały fanatycznym zwolennikiem kościoła, zepchniętego do podrzędnej roli.

Nienawiść Smaragda do zamordowanego przezeń dostojnika kościelnego miała zdaniem prokuratora i podkład osobisty. Otóż fikcją jest twierdzenie, że Smaragd został przez metropolitę zasuspendowany ze względów politycznych — przyczyną suspensy było zupełnie co innego. Po przyjeździe do Polski zażądał metropolita od Smaragda przedstawienia mu rachunków z prowadzenia seminarjum duchownego w Chełmie, którego Smaragd był czasowym rektorem.

Oskarżony przez czas dłuższy rachunków nie przedstawiał i za to został zawieszony w wykonywaniu swych czynności. Suspensa ta wzmogła jego nienawiść ku arcybiskupowi — tem nie mniej jednak nabożeństw w swem probostwie odprawiać nie przestał. Zakaz metropolity jakgdyby nie istniał...

Smaragd widząc, że metropolita nie prowadzi polityki takiej, jaką on by widzieć chciał — przestał go wogóle uznawać, mimo, iż z tytułu praw państwowych i kanonów cerkiewnych był on jego najwyższym zwierzchnikiem. Jednocześnie jednak był metropolita Jerzy zdaniem prokuratora, urzędnikiem państwowym, gdyż sprawował czynności swe za zgodą rządu polskiego i pobierał pensję. Smaragd zamordował więc przełożonego swego i funkcjonariusza państwowego z powodu i czasie wykonywania przez tegoż czynności urzędowych.'

Jako pierwszy obrońca przemawiał adwokat Aleksander Babiański, którego mowa 

'była ściśle tylko mową polityczną, nie pozbawioną bynajmniej poważnej dozy słuszności, jednak akcenty silnej przesady — sprawiły, iż w całości swej nie wywarła pożądanego wrażenia. Krytyka metod rządzenia, stosowanych przez rząd polski na kresach zarówno wobec ludności jak i wobec kościoła — była rzeczową i słuszną, jednak zagalopowanie się pana mecenasa w opowieści o straszliwym ucisku i męczeństwie biskupów, którzy nie szli na rękę polityce polonofilskiej zamordowanego — uważać musimy za jeden z gatunków porównań bardziej… retorycznych. Sądzimy, iż mamy prawo odnosić się z pewnem, powiedzmy… powątpiewaniem do oceniania popów kresowych jako niewinnych baranków.'

Inny natomiast charakter miała mowa 'znakomitego politycznego obrońcy wileńskiego — mec. T. Wróblewskiego.'

W części początkowej swego przemówienia mecenas Wróblewski starał się zmienić kwalifikację prawniczą czynu. Dowodził on, że w myśl konstytucji oraz w odczuciu osób wierzących, żaden kapłan nie może być uznany za urzędnika.

Dalsza część mowy dotyczyła sytuacji cerkwi prawosławnej. Obrońca, posługując się argumentami religijnymi, dowodził, że:  

ugodowe względem rządu polskiego stanowisko arcybiskupa Jerzego było może godne pochwały z punktu widzenia obywatela Rzeczypospolitej — jednak bezwzględnie niezgodne było z kanonami cerkwi prawosławnej. W oczach pobożnego Smaragda — Jerzy był niczem innem, jak gwałcicielem prawa bożego… „W chorej, zbolałej duszy Smaragda — mówił mec. Wróblewski — duszy dla nas obcej i niezrozumiałej — wszystko urastało do rozmiarów potwornych, dla których można, a nawet trzeba było "duszę zatracić" — byle cerkiew ocalić, a słowa Smaragda: „prędzej-bym zwątpił o istnieniu Boga, niż o słuszności swojej sprawy" — są tego najlepszym dowodem.'

W konkluzji obrońca wskazywał, że Smaragd działał w podnieceniu, w afekcie i powinien być sądzony na podstawie innych artykułów kodeksu karnego.

Sąd, po wielogodzinnej naradzie wydał wyrok skazujący Smaragda, czyli Pawła Łatuszenkę, na 12 lat ciężkiego więzienia za 'zamordowanie dostojnika państwowego z powodu pełnienia przezeń obowiązków służbowych.'

Smaragd odbył całą zasądzoną karę, a po wyjściu z więzienia wyemigrował do Czechosłowacji. Jego sprawa była jednak tylko fragmentem całej złożonej sytuacji narodowościowej, jak panowała w odradzającej się Polsce. Komentator gazety tak pisał o niej, tuż po wyroku:

Po trzeciej rozprawie sądowej zapadł w ubiegłą sobotę, 27 września, wyrok sądowy w procesie Łatyszenki-Smaragda, mordercy metropolity prawosławnego Jerzego. Wyrok czyni zadość wymaganiom sprawiedliwości: morderca ma przed sobą dwanaście lat ciężkiego więzienia. Ale ten wyrok sądowy nie załatwia przecież kwestji, która stworzyła podłoże morderstwa i powinien natchnąć odpowiednie czynniki rządowe i społeczne do zastanowienia się nad samą kwestją.

Polska ma oczywiście na swoim porządku dziennym wiele spraw ważniejszych i pilniejszych, niż kwestja cerkwi prawosławnej w granicach Rzeczypospolitej, nie należy jednak omijać i odkładać żadnej sprawy, nie należy też żadnej zabagniać, bo wyrosnąć z niej mogą ciężkie kłopoty i groźne przykrości.

Z przebiegu procesu, pozostawiając na stronie wartość moralną Smaragda i jego ideologję, wynika niezbicie jedno, że to, co dotychczas w sprawie cerkwi prawosławnej w Polsce polityka polska stworzyła nietylko jest dalekiem od ideału, ale nawet prowadzi nas na drogi nowych i nieprzewidzianych konfliktów.

W roku 1922 za rządów gabinetu p. Ponikowskiego uważano za wielki sukces utworzenia autokefalji prawosławnej w Polsce, chlubiono się tem, jako owocem mądrej i przewidującej polityki. Z zewnątrz, powierzchownie tak było. Bo czy to nie sukces, jeżeli udało się obywateli prawosławnych Polski wyeliminować z pod wpływu Moskwy, zapewnić im jednocześnie swobodę kultu i organizacji kościelnej i zyskać przeto serca ich dla państwa polskiego?


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (2)..   


 Przypisy:
[ 3 ] "Głos Polski", 1924-09-26 R.7 Nr 264, cyt. wg: http://bc.wimbp.lodz.pl/Content/34964/Glos_Polski1924_nr264a.pdf
[ 4 ] "Głos Polski", 1924-09-27 R.7 Nr 266, cyt. wg: http://bc.wimbp.lodz.pl/Content/34965/Glos_Polski1924_nr266a.pdf

« Historia   (Publikacja: 11-06-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9020 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365