Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.164.498 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Ironia jest ostatnią fazą rozczarowania.
 Kultura » Historia

Koła historii. Kilka kartek z "Głosu Polskiego". II [2]
Autor tekstu:

W pogodzeniu się z Polską, w urządzeniu samodzielnie się rządzących władz cerkiewnych z własnym metropolitą na czele — upatrywali ci ortodoksyjni bojownicy straconej sprawy — wprost zgubę i zatratę prawosławia.

Obok nich istniał jednak inny odłam duchowieństwa z biskupami Jerzym i Djonizym na czele, który widział konieczność podpisania t. zw. „konkordatu cerkwi prawosławnej z rządem polskim", przedłożonego i opracowanego przez ministerstwo wyznań religijnych.

W rezultacie podpisanego konkordatu stworzono uroczyście autokefaliczną cerkiew prawosławną w Polsce z arcybiskupem Jerzym, jako zwierzchnikiem naczelnym w charakterze metropolity warszawskiego.

Metropolita objął rządy w całkowitem porozumieniu z władzami państwowemi i od tej chwili rozgorzała już walka naprawdę „bez pardonu" między zwolennikami jego z jednej strony, a biskupów Włodzimierza i Eleuterjusza z drugiej.

Adherenci tych ostatnich ze Smaragdem i samym zeznającym właśnie senatorem Bogdanowiczem na czele — bruździli jak i gdzie mogli. W rezultacie metropolita Jerzy, nie mogąc poradzić sobie w inny sposób rozkazał przy czynnej pomocy władz administracyjnych polskich (komisarza rządu w Wilnie) internować opornych i nieprzejednanych biskupów w klasztorach, jednego pod Krakowem, a drugiego pod Warszawą. Archimandrytę zaś Smaragda — zawiesił w wykonywaniu swych obowiązków kapłańskich.

To już, zdaniem świadka Bogdanowicza, było „ostatnią kroplą w czarze goryczy prawosławnego ludu". Biskupów internowano w końcu stycznia — w dniu zaś 8 lutego Smaragd zastrzelił metropolitę...

Do rozgoryczenia fanatyków prawosławnych w niemałym stopniu przyczyniła się też i rzecz inna. — Otóż wiadomo przecież wszystkim o gwałtownym zamienianiu przez rząd rosyjski kościołów katolickich i unickich (specjalnie w Chełmszczyźnie) na cerkwie prawosławne. Szczególnie po powstaniu 1863 roku i rewolucji 1905-1906-tym czyniono to wręcz hurtem.

Obecnie rząd polski zezwala duchowieństwu katolickiemu na odbieranie tych cerkwi i zamianę ich na kościoły. Zamiana taka byłaby gwałtem, gdyby nie było na nią każdorazowego zezwolenia władz cerkiewnych — otóż właśnie zamordowany metropolita Jerzy — takie zezwolenia władzom polskim dawał i to wzmagało wściekłość na niego u „tutti quanti" Smaragdów i Bogdanowiczów do zenitu...

W takich warunkach i na takiem tle nastąpiło morderstwo. [ 3 ]

Po przesłuchaniu pozostałych świadków oraz wysłuchaniu ekspertyz psychiatrów, uznających oskarżonego za będącego w pełni władz umysłowych, zabrał głos prokurator Kazimierz Rudnicki. Sprawozdawca tak ocenia przemówienie prokuratora [ 4 ]:

Wspaniale skonstruowane jego przemówienie, nie pozwalające opaść napięciu słuchających przez całe dwie godziny, musiało wzbudzić zachwyt i uznanie zarówno u laika jak i specjalisty.

Mowy oskarżycielskie prokuratora Rudnickiego mają już swą sławę ustaloną — konstruowane po mistrzowsku, wnikające z rzadko spotykaną przenikliwością, a jednocześnie nieskończenie delikatnie w psyche oskarżonego, nie schodzą ani na moment z dróg rozumowania prawniczego, a nie mijające się nigdy z wymogami życia — mogą przez wszystkich adeptów prawa być słusznie uważane za godny naśladowania wzór mów oskarżycielskich.

Taką też była mowa wczorajsza. Rozpoczął prokurator Rudnicki od zobrazowania położenia cerkwi prawosławnej w Polsce. Na tle zeznań senatora Bogdanowicza przedstawiliśmy obszernie te stosunki onegdaj — nie będziemy się więc powtarzali — nadmienimy jednak, że pan prokurator w sposób godny zawodowego historyka powiązał losy kościoła katolickiego w Rosji i cerkwi prawosławnej w Polsce. Zaznaczył, że daleki jest od propagowania idei zemsty i takiego traktowania wyznawców prawosławia w demokratycznej Rzeczypospolitej, jak traktowani byli katolicy i unici w Rosji carskiej — pragnie jeno uwypuklić jak nieskończenie trudno było pogodzić się dawnemu dostojnikowi, archimandrycie Smaragdowi, z tem, że kościół jego zejść musi do dość podrzędnej roli jednego z licznych wyznań w Polsce. Człowiek, który rządził przez wiarę nietylko duszami, ale i ciałami i całem państwem — stać się musiał poddanym bądź co bądź dyrektywom polskiego ministerstwa wyznań religijnych i oświecenia publicznego. Stąd żal, poniżenie i wściekłość na tych, którzy w tym „traceniu roli" w państwie pomagali — na arcybiskupa Jerzego.

Jako ciekawy przyczynek do charakterystyki oskarżonego dodaje prokurator stwierdzoną wiadomość, że Smaragd był przed wojną głównym doradcą i prawą ręką osławionego biskupa Eulogjusza, kata unitów i katolików rzymskich ziemi chełmskiej. Tem łatwiej więc wyobrazić sobie można uczucia, jakie miotały fanatycznym zwolennikiem kościoła, zepchniętego do podrzędnej roli.

Nienawiść Smaragda do zamordowanego przezeń dostojnika kościelnego miała zdaniem prokuratora i podkład osobisty. Otóż fikcją jest twierdzenie, że Smaragd został przez metropolitę zasuspendowany ze względów politycznych — przyczyną suspensy było zupełnie co innego. Po przyjeździe do Polski zażądał metropolita od Smaragda przedstawienia mu rachunków z prowadzenia seminarjum duchownego w Chełmie, którego Smaragd był czasowym rektorem.

Oskarżony przez czas dłuższy rachunków nie przedstawiał i za to został zawieszony w wykonywaniu swych czynności. Suspensa ta wzmogła jego nienawiść ku arcybiskupowi — tem nie mniej jednak nabożeństw w swem probostwie odprawiać nie przestał. Zakaz metropolity jakgdyby nie istniał...

Smaragd widząc, że metropolita nie prowadzi polityki takiej, jaką on by widzieć chciał — przestał go wogóle uznawać, mimo, iż z tytułu praw państwowych i kanonów cerkiewnych był on jego najwyższym zwierzchnikiem. Jednocześnie jednak był metropolita Jerzy zdaniem prokuratora, urzędnikiem państwowym, gdyż sprawował czynności swe za zgodą rządu polskiego i pobierał pensję. Smaragd zamordował więc przełożonego swego i funkcjonariusza państwowego z powodu i czasie wykonywania przez tegoż czynności urzędowych.'

Jako pierwszy obrońca przemawiał adwokat Aleksander Babiański, którego mowa 

'była ściśle tylko mową polityczną, nie pozbawioną bynajmniej poważnej dozy słuszności, jednak akcenty silnej przesady — sprawiły, iż w całości swej nie wywarła pożądanego wrażenia. Krytyka metod rządzenia, stosowanych przez rząd polski na kresach zarówno wobec ludności jak i wobec kościoła — była rzeczową i słuszną, jednak zagalopowanie się pana mecenasa w opowieści o straszliwym ucisku i męczeństwie biskupów, którzy nie szli na rękę polityce polonofilskiej zamordowanego — uważać musimy za jeden z gatunków porównań bardziej… retorycznych. Sądzimy, iż mamy prawo odnosić się z pewnem, powiedzmy… powątpiewaniem do oceniania popów kresowych jako niewinnych baranków.'

Inny natomiast charakter miała mowa 'znakomitego politycznego obrońcy wileńskiego — mec. T. Wróblewskiego.'

W części początkowej swego przemówienia mecenas Wróblewski starał się zmienić kwalifikację prawniczą czynu. Dowodził on, że w myśl konstytucji oraz w odczuciu osób wierzących, żaden kapłan nie może być uznany za urzędnika.

Dalsza część mowy dotyczyła sytuacji cerkwi prawosławnej. Obrońca, posługując się argumentami religijnymi, dowodził, że:  

ugodowe względem rządu polskiego stanowisko arcybiskupa Jerzego było może godne pochwały z punktu widzenia obywatela Rzeczypospolitej — jednak bezwzględnie niezgodne było z kanonami cerkwi prawosławnej. W oczach pobożnego Smaragda — Jerzy był niczem innem, jak gwałcicielem prawa bożego… „W chorej, zbolałej duszy Smaragda — mówił mec. Wróblewski — duszy dla nas obcej i niezrozumiałej — wszystko urastało do rozmiarów potwornych, dla których można, a nawet trzeba było "duszę zatracić" — byle cerkiew ocalić, a słowa Smaragda: „prędzej-bym zwątpił o istnieniu Boga, niż o słuszności swojej sprawy" — są tego najlepszym dowodem.'

W konkluzji obrońca wskazywał, że Smaragd działał w podnieceniu, w afekcie i powinien być sądzony na podstawie innych artykułów kodeksu karnego.

Sąd, po wielogodzinnej naradzie wydał wyrok skazujący Smaragda, czyli Pawła Łatuszenkę, na 12 lat ciężkiego więzienia za 'zamordowanie dostojnika państwowego z powodu pełnienia przezeń obowiązków służbowych.'

Smaragd odbył całą zasądzoną karę, a po wyjściu z więzienia wyemigrował do Czechosłowacji. Jego sprawa była jednak tylko fragmentem całej złożonej sytuacji narodowościowej, jak panowała w odradzającej się Polsce. Komentator gazety tak pisał o niej, tuż po wyroku:

Po trzeciej rozprawie sądowej zapadł w ubiegłą sobotę, 27 września, wyrok sądowy w procesie Łatyszenki-Smaragda, mordercy metropolity prawosławnego Jerzego. Wyrok czyni zadość wymaganiom sprawiedliwości: morderca ma przed sobą dwanaście lat ciężkiego więzienia. Ale ten wyrok sądowy nie załatwia przecież kwestji, która stworzyła podłoże morderstwa i powinien natchnąć odpowiednie czynniki rządowe i społeczne do zastanowienia się nad samą kwestją.

Polska ma oczywiście na swoim porządku dziennym wiele spraw ważniejszych i pilniejszych, niż kwestja cerkwi prawosławnej w granicach Rzeczypospolitej, nie należy jednak omijać i odkładać żadnej sprawy, nie należy też żadnej zabagniać, bo wyrosnąć z niej mogą ciężkie kłopoty i groźne przykrości.

Z przebiegu procesu, pozostawiając na stronie wartość moralną Smaragda i jego ideologję, wynika niezbicie jedno, że to, co dotychczas w sprawie cerkwi prawosławnej w Polsce polityka polska stworzyła nietylko jest dalekiem od ideału, ale nawet prowadzi nas na drogi nowych i nieprzewidzianych konfliktów.

W roku 1922 za rządów gabinetu p. Ponikowskiego uważano za wielki sukces utworzenia autokefalji prawosławnej w Polsce, chlubiono się tem, jako owocem mądrej i przewidującej polityki. Z zewnątrz, powierzchownie tak było. Bo czy to nie sukces, jeżeli udało się obywateli prawosławnych Polski wyeliminować z pod wpływu Moskwy, zapewnić im jednocześnie swobodę kultu i organizacji kościelnej i zyskać przeto serca ich dla państwa polskiego?


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (2)..   


 Przypisy:
[ 3 ] "Głos Polski", 1924-09-26 R.7 Nr 264, cyt. wg: http://bc.wimbp.lodz.pl/Content/34964/Glos_Polski1924_nr264a.pdf
[ 4 ] "Głos Polski", 1924-09-27 R.7 Nr 266, cyt. wg: http://bc.wimbp.lodz.pl/Content/34965/Glos_Polski1924_nr266a.pdf

« Historia   (Publikacja: 11-06-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9020 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365