Wielokrotnie przy omawianiu jednego z kluczowych problemów społecznych współczesnej Polski — głębokiej zapaści demograficznej — podnoszony jest jak mantra zupełnie irracjonalny argument „A bo świat i tak jest przeludniony!". Abstrahując już od tego, że Europę dotyka problem starzenia i wymierania, że różnimy się jedynie tempem tego wymierania a dla Polski dlatego jest to kluczowy problem społeczny, gdyż nawet na tle wymierającej Europy, polskie wymieranie jest szczególnie duże [ 1 ], to przede wszystkim powiedzieć trzeba, że cała koncepcja przeludnienia świata jest mitem. Jest mitem wyjątkowo uporczywym, zrodzonym jeszcze u schyłku XVIII w. i od tego czasu regularnie mutującym. Można rzec, że koncepcja przeludnienia to jest najbardziej flagowy mit całej tzw. nowoczesności. Światu daleko jest do jakiegokolwiek przeludnienia nawet w oparciu o nasze aktualne wyobrażenia pojemności demograficznej krajów. Nim zbliżymy się do tych barier, w sposób skokowy możemy powiększyć dzisiejsze horyzonty pojemności świata — wraz z rozwojem naszej wiedzy. Dziś na świecie jest tyle ludzi, że gdyby podzielić między nich wszystkie dostępne ziemie to każdy mężczyzna, każda kobieta i każde dziecko mogłoby dostać dla siebie po 2 ha. Gdyby w ten sam sposób podzielić ziemię orną to każdy człowiek na ziemi otrzymałby po 20 arów. Dziś znakomita część ludzkości nie dysponuje nawet 20 arami zwykłej ziemi. Nasza planeta nie jest dziś przeludniona lecz zazwyczaj świeci pustkami:
Generalnie nasza planeta jest zasiedlona nadzwyczaj nieefektywnie. Ludzkość dysponuje olbrzymim potencjałem zwiększenia pojemności demograficznej ziemi. Mit przeludnienia krzewiony w najlepiej rozwiniętych społeczeństwach, które teoretycznie posiadają najlepszy potencjał technologiczny do rozwijania wydajnego i efektywnego zasiedlania ziemi, powoduje (przyczynia się), że to właśnie one dotknięte są wymieraniem. Dziś ok. 48% ludzkości mieszka w krajach o ujemnym współczynniku dzietności. Ok. 2050 Nigeria będzie miała większą populację aniżeli Stany Zjednoczone. Na czerwonym fragmencie globu żyje więcej ludności niż na całej pozostałej części globu, pomimo że największy potencjał glebowy posiada Europa Środkowa Obecny stan wiedzy technologicznej w zakresie produkcji żywności wystarczy nam na najbliższe pół wieku swobodnego rozwoju. Dziś na świecie żyje 7 mld ludzi. Dzisiejsze rolnictwo byłoby w stanie wykarmić 12 mld ludzi. Ukryty potencjał rozwoju żywnościowego mieści się właśnie w naszym regionie, dokładnie na Ukrainie, gdzie są słabo zagospodarowane najlepsze gleby świata; lepiej zarządzana Europa Środkowa może spokojnie pretendować do roli spichlerza świata.
Maksimum wydajności technologicznej dzisiejszego rolnictwa osiągniemy populacyjnie dopiero za kilka dekad. Znacznie wcześniej, pewnie w najbliższej dekadzie, rozwój wiedzy rolniczej znacznie przekroczy ów limit 12 mld ludzi. Wystarczy zresztą sięgnąć do tego, co już wymyślono ponad 2,5 tys. lat temu w Babilonie, tzw. Wiszące Ogrody Semiramidy, jeden z siedmiu cudów świata starożytnego, oparty był o to, co dziś uznaje się rolnictwem przyszłości - rolnictwo wertykalne. Gdy i ono przestanie wystarczać, kolejnym krokiem są uprawy hydroponiczne, czyli bezglebowa uprawa roślin na odpowiednio zbilansowanych pożywkach wodnych. To tylko dwa kroki technologiczne, które mogą zmienić wiele, o których już dziś wiemy, że mogą zwiększyć potencjał technologiczny. Takich kroków jest bardzo wiele, znacznie więcej takich, o których dopiero się dowiemy w najbliższych latach czy dekadach. Generalnie można rzec, że potencjał technologiczny rolnictwa nie stanowi dla nas bariery w rozwoju życia na ziemi. Znacznie większe bariery kryją się gdzie indziej. Mimo że dziś nie istnieje żaden obiektywny problem z dostępnością zasobów, by wykarmić wszystkich ludzi żyjących na ziemi, to aktualnie głoduje blisko 1 mld ludzi. O czym to świadczy? Że tzw. nowoczesność położyła błędny nacisk na postęp technologiczny zamiast na postęp społeczny, który pozostał ogromnie w tyle za postępem technologicznym. Nie potrafimy zbudować sensownego globalnie systemu podziału dóbr i zarządzania potencjałem. Pseudonaukowe (lub często ideologiczne) dziamgolenie o przeludnieniu jest właśnie przejawem naszego prymitywizmu rozwoju nauk społecznych [ 2 ]. Mitu przeludnienia nie oceniam jednoznacznie negatywnie jedynie dlatego, że może on stanowić pewną stymulację w kierowaniu wzroku ludzkości nie tylko ku ekspansji ziemskiej, ale i ku innym planetom. Problemem jest jedynie to, że ów mit jest wykorzystywany niemal wyłącznie do uzasadniania takiej polityki społecznej, która prowadzi do wymierania najbardziej rozwiniętych fragmentów kultur ludzkich. Dlatego jest on par excellence przejawem cywilizacji śmierci. Więcej czytaj: Debunking the Myth of Overpopulation Przypisy: [ 1 ] Współczynnik dzietności zapewniający zastępowalność
pokoleń wynosi 2,13; współczynnik globalny: 2,53, współczynnik w Irlandii: 1,94,
średnia w UE: 1,58, dla Polski: 1,32 - czwarte miejsce od końca wśród krajów
wymierającej UE; wszystkie kraje Europy Środkowej mają wyższą dzietność aniżeli
Polska; gęstość zaludnienia Polski: 121,9 os/km2, Niemiec: 229,9 os./km2. [ 2 ] Jedną z istotnych przyczyn zanikania nauk społecznych jest fakt ich całkowitego zdominowania przez jedną opcję polityczną. W świetnej analizie akademii w USA - Political diversity will improve social psychological science (Behavioral and Brain Sciences, 2015) - badacze wykazują jak fakt, że dziś 90-99% naukowców w naukach społecznych to lewicowi albo bardzo lewicowi liberałowie, odbija się na jakości prowadzonych badań. W efekcie nauki społeczne nie stawiają dziś prawidzwych pytań, lecz jedynie ugruntowują polityczne status quo. | ||
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10052) (Ostatnia zmiana: 06-11-2016) |