W odpowiedzi na te głosy krytyki orzeczenia TK ukazały się dwa artykuły polemiczne (mowa tylko o łamach Państwa i Prawa). Pierwszy w nr 7/91, autorstwa Hanny Gronkiewicz-Waltz i Krystyny Pawłowicz. Sądzę, że nie ma sensu przytaczać tutaj tych wypowiedzi ze względu na ich ułomność argumentacyjną (zainteresowanych odsyłam do owego numeru — str. 90-99). Powtarzają się żałosne odniesienia przesłanek wprowadzenia religii do szkół wynikających z ...prawa natury (o prawie natury: patrz artykuł w Klerokratii — Kościół i prawa człowieka), bagatelizowanie strony formalnej wprowadzenia religii przez instrukcje (praworządność rozumiana jako składowa przesłanek formalnych i materialnych, z tym że przesłanki materialne, w wydaniu obu pań, równoznaczne są z ideologizowaniem państwa, chodzi przecież o tak ważne kwestie jak znajomość katechizmu oraz wynikających z niego nauk moralnych, których efekty ukazała nam historia naszego kraju ostatniego tysiąclecia). Okazuje się, że RPO "W imię wartości mniejszej walczył przeciwko wartości oczywiście większej". W odpowiedzi na definicję świeckości M.Pietrzaka panie rozmywają owo pojęcie, sugerując, że właściwie to nie wiadomo o co w nim dokładnie chodzi, czy może o osobę "nie będącą zakonnikiem", czy o wydźwięk ateistyczny lub jeszcze inny. W związku z tym zaleca się zaprzestanie posługiwania się tym terminem, który wszak, według autorek, nie jest tożsamy z neutralnością, lecz oznacza oczywiście postawę zwalczającą tak Kościół jak i samego Boga. Według nich M. Pietrzak dąży właśnie do interpretacji znaczenia "konkurującego z poglądami religijnymi". Na argument o prywatnym charakterze przekonań religijnych, panie rzucają uczenie: "Wiara z istoty swej nie podlega ukrywaniu". Nie wiadomo w imieniu jakiej wiary przemawiają autorki, jeśli chodzi im o coś co dotyczy osoby niejakiego Jezusa, to wyraźnie im się coś pomieszało, gdyż ten wydał taką oto dyspozycję swoim wyznawcom: "Baczcie też, byście pobożności swojej nie uprawiali na oczach ludzi, aby was widziano; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie." (Mt 6,1n). Jezus wyraźnie stanąłby po stronie M. Pietrzaka. O wypowiedzi T. Jeffersona dotyczącej niedopuszczalności zmuszania obywatela do współfinansowania działalności religii, której zasad nie podziela, a który to zakaz jest elementarnym warunkiem neutralności religijnej państwa, twierdzi się, że jest to "opinia archaiczna", od której dzięki Bogu odżegnały się "nowoczesne koncepcje państwa"! W końcu możemy się dowiedzieć, że "nauczanie religii nie jest „sprawą wewnętrzną" Kościoła, ale cząstką procesu wychowawczego" Podobną wartość ma drugi artykuł polemiczny, który nawet zdaje się być mniej rzeczowy od argumentacji poprzedniczek. Autorem drugiej polemiki jest Zbigniew Straus, artykuł ukazał się w nr 11/91 (s. 88-94). Powtarzają się generalne argumenty zawarte w orzeczeniu TK jak i pierwszej polemiki (w tym i absurdalne nawiązania do prawa natury). Pisze autor: "Błędem byłoby przypuszczać, że wykładnia prawa może pominąć wątek aksjologiczny. Uznanie obowiązywania normy dokonuje się nie tylko na podstawie przesłanek tekstowych, ale i pozatekstowych, wśród których istotne znaczenie mają akty wartościowania". Jest to zupełnie błędne założenie, które może jedynie prowadzić do przejmowania kompetencji prawotwórczych Sejmu i Senatu przez organy stosujące prawo. Autor dopuszcza sytuację nieograniczonej wykładni rozszerzającej (czyli posiłkowania się m.in. wykładnią o charakterze aksjologicznym względem literalnego rozumienia tekstu prawnego), która jak wiadomo jest dopuszczalna tylko wyjątkowo, jeśli przemawiają za tym "ważne racje pozalingwistyczne" (Wstęp do prawoznawstwa, S. Kaźmierczyk, Z. Pulka, s.109), zwłaszcza wtedy, gdy prawodawca powiedział mniej niż zamierzał. Wiemy, że prawodawca nie powiedział tutaj mniej, lecz TK dokonał swojego wartościowania o charakterze prawotwórczym, czego czynić nie powinien. Oba artykuły, jak również uzasadnienie TK, powołują się niejednokrotnie na wolność wyboru religii przez rodziców, szermują hasłami — „jeśli rodzice chcą religii, nie można im odmawiać tego prawa", „nie pozbawiajmy młodzieży prawa do nauki religii", itp. To są jednak nieprawdziwe i nieszczere wypowiedzi. Czy ktokolwiek pytał się rodziców, czy życzą sobie religii w szkole i opłacania z publicznej kasy nauczycieli religii? Nie, a deklaracje imienne składane są niejednokrotnie pod presją otoczenia. Miarodajne byłoby referendum w którym zainteresowani mogli by się wypowiedzieć w sposób tajny. Czegoś takiego nie było, więc głoszenie bzdur o wolnym wyborze wprowadzenia religii jest po prostu śmieszne. Rzeczywiste „pragnienie" narodu wyraziło dostatecznie badanie Demoskopu przeprowadzone w 1990. Za religią w szkole opowiedziało się jedynie ...26,7% uczniów liceów państwowych (jak zwykle politycy wiedzą lepiej co jest dobre dla głupiego motłochu, który oczywiście jak niczego innego pragnął religii w szkole, tyle, że nie do końca zdawał sobie z tego faktu sprawę). Wśród nauczycieli popierających tę ideę odsetek wyniósł 24-31 (w zależności od typu szkoły), wśród rodziców: od 34-51%. [ 1 ]. Znów interes Kościoła przeważył nad interesem i wolą narodu. Przypisy: [ 1 ] źródło: Multimedialna Encyklopedia Powszechna PWN 2000, hasło: Religia w szkole | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1348) (Ostatnia zmiana: 09-08-2003) |