"Biada tym,
którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem,
którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności" Iz 5,20a
Na początku muszę przyznać, że jeszcze nigdy po obejrzeniu filmu nie odczuwałem tak silnych stanów emocjonalnych jak właśnie po Adwokacie Diabła. Później oglądałem go jeszcze parokrotnie. Jeśli chodzi o grę aktorską to największe pochwały należą się oczywiście dla Kenu Reeves'a (Lomax), ale głównie dla Ala Pacino (Milton). On jest naprawdę mistrzem! Przejdźmy jednak do tego, co nas interesuje najbardziej, czyli do przesłania filmu (przeżyć estetycznych opisywać niepodobna). Nie będziemy mówić o tym, co film miał ukazać w zamierzeniu jego amerykańskich twórców (to możesz przeczytać na stronie Stopklatki), lecz to co ukazuje w wymiarze uniwersalnym, wyabstrahowanym od amerykańskiego ducha. Mamy oto Diabła (znów ukłon dla Pacino) oraz Człowieka (Reeves). Człowiek to taka istota, która nie jest ani ucywilizowanym zwierzęciem ani bożym dziecięciem. Człowiek to istota, którą tworzą pierwiastki zwane „zwierzęcymi" (nazwijmy je profanum — dynamizm, współzawodnictwo i egoizm to główne cechy tej postawy) oraz pierwiastki zwane „boskimi" (nazwijmy je sacrum — statyczność, współczucie i wspólnotowość to wyznaczniki tej postawy). Jeśli amputujemy którąś z tych symbiotycznych sfer — zabijamy Człowieka, uczynimy go istotą niepełnosprawną. Ten Człowiek nauczony został jednak, że sfera „boska" jest tą, która winna podbić sferę „zwierzęcą". Człowiek widząc jednak ułomność takiej nauki, zwątpił w niedoszłego hegemona, który kiedy tylko zaczął podbijać profanum wydał się Człowiekowi mało atrakcyjny, odpychający wręcz. Stanął więc Człowiek po stronie swej „zwierzęcości", która jako dynamiczna skuteczniej staje się hegemonem względem „przeciwnika". Człowiek mniema, że jest już homogeniczny. Sfera sacrum przygniatana wyje z rozpaczy. Bezładny pogłos tego wycia dochodzi do triumfatorskich uszu Człowieka jako bełkot, który ten obezwładnia kaftanem z rękawami wiązanymi u tyłu. To się jednak nie udaje, niemożliwym jest zabić nieśmiertelnego. Człowiek powziął jednak ten niebezpieczny krok. Nikt go nie ostrzegł, że metodą chałupniczą próbuje rozszczepić atom. Eksplozja. Katastrofa. Mozolnie układane puzzle rozsypują się. Człowiek obwinia więc jakąś nieziemską siłę, która musi niechybnie sterować jego poczynaniami — przecież wszystko zdawało się być tak dobrze poukładane. To nie on jest winien, że poszło źle. Ta ekstraordynaryjna siła zjawia się na żądanie, upersonalizowana w tzw. Diabła. Udzieli on Człowiekowi paru wyjaśnień, skomentuje jego błędy myślowe. Tragedia, która Człowiekowi pozwoliła ujrzeć, że jego sacrum, z którym nie przestał się utożsamiać, ledwie dycha, kazała mu profanum nazwać największym wrogiem istoty człowieczej. Owa tragedia kazała ponadto Człowiekowi uznać profanum za coś nad czym nie ma on kontroli, coś od niego niezależne, podległe właśnie Diabłowi. Elegancki Diabeł wyjawia jednak Człowiekowi, że nie ma on niestety mocy sterowania jego poczynaniami, gdyż ten ma „wolną wolę" — sam podejmuje decyzje co i jak czynić. Skłócone sacrum i profanum zabiegają jednak o niego, każde na swój sposób. Oczywiście, że Diabeł jest zły, gdyż jest projekcją brutalnej strony człowieczeństwa, nieokiełznanej przez statyczną siłę rozwagi. Diabeł musi być „zły", gdyż jest „zezłoszczony" dokonaniem dychotomizacji jednej istoty na część „złą" i „dobrą". Część „zła" ma posiadać mniej wartościowe przymioty niż część „dobra". Najgorsze jednak, że on — dynamiczny twórca — nazwany został „częścią złą", podczas gdy równie dobrze można było sacrum nazwać „częścią złą" — jako marazm i słabość Człowieka. Diabeł pokaże, że jest lepszy, sprawniejszy i że nie tak łatwo go pokonać i zniszczyć. Cóż z tego, że jego nieposkromiony dynamizm pozbawiony oparcia w statycznej roztropności powodować będzie cierpienia Człowieka? Jego to nie obchodzi, bo on nie zamierza zniknąć w niebycie. Diabeł jest bardzo zły i niebezpieczny, ale to nie on zaczynał tę wojnę. On jedynie nie zgadzał się na podporządkowanie względem sacrum. Postanowił przestać być niewolnikiem. Co więcej pokazał, że „zło" jest lepsze od „dobra". Diabeł pokazał, że Bóg nie może kochać Człowieka, gdyż stara się pozbawić go części jego tożsamości. Diabeł jest lepszy od Boga, on kocha człowieka prawdziwie, daje mu to co ten zapragnie, nie mami go Rajami, nie osądza jego pomyłek. „Zło" to bez wątpienia dynamizm, siła nieodpartej twórczości, która będzie kreowała nową rzeczywistość, nawet jeśli „dobro" nie zechce dać mu inspiracji twórczej, gdyż „zło" to czysta wola twórcza, natomiast „dobro" to statyczna rozwaga. „Dobro" postanowiło wyprzeć się „zła", to jednak pokaże bezradność „dobra". Co więcej, ukaże Człowiekowi, że ono również może być piękne, co więcej jest to urok pewny, który nie jest mirażem podhalucynacyjnym. „Zło" ukaże Człowiekowi, że jest uprawnione by nazywać się „ojcem" istoty człowieczej. Skłóceni rodzice chcą jednak przekabacić dziecko — każde na swą stronę. Człowiek okazał się wyrodnym synem obojga rodziców — strzela sobie w głowę... Zawsze jest tak, że kłótnie rodziców niszczą dziecko i niczego nie rozwiązują — dramat rozpoczyna się na nowo... Na koniec uwaga o Bogu i Diable. Tylko Diabeł towarzyszy Człowiekowi na co dzień, Bóg to "wiecznie nieobecny gospodarz". Tylko Diabeł może nazywać się humanistą, gdyż on, w przeciwieństwie do Boga, nie bawi się Człowiekiem, nie pozostaje głuchy na jego prośby i w końcu nie sądzi go za wrodzoną niedoskonałość. Bóg w ogóle nie zabiera w filmie głosu, milczy w swej dumnej wyniosłości. Tak samo jak w życiu codziennym. Jednak pomimo, że sacrum nawało się „dobrem", a profanum nazwało „złem", to Człowiek - obdarzony wolną wolą — statystycznie w 9 na 10 przypadkach wybiera profanum. Co jest złem a co dobrem? „Dobro" przegrało w tym głosowaniu, vox populi — vox Dei. Miłość własna — naturalny narkotyk - jest czymś tak przyrodzonym Człowiekowi, że naiwnością jest sądzić, że może ona kiedykolwiek zostać wyrugowana. Trafnie ujął to Wolter: "Nikt nie bierze do ręki pióra, aby dowieść ludziom, że mają twarz. Podobnie, nie ma potrzeby dowodzić im, że tkwi w nich egoizm. Uczucie to jest narzędziem naszej samoobrony i stanowi czynnikzachowania gatunku. Jest nam konieczne, jest nam drogie, daje nam przyjemności, ale trzeba je ukrywać." Czy to jest złe? Nie, to po prostu jest. Słońce też po prostu jest. Ani dobre ani złe. Szkodliwe tylko w nadmiernych ilościach, ale niezbędne do życia...
Dialog finałowy filmu: Al
Pacino vel Szatan: Miałeś rację co do jednego. Obserwowałem cię. Nic nie
mogłem na to poradzić. Obserwowałem. Czekałem. Wstrzymywałem oddech. Ale
nie traktowałem cię jak marionetki. Nikim nie rządzę. To nie tak
(...) Ja tylko przygotowuję scenę. Działasz sam (...) | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1551) (Ostatnia zmiana: 08-02-2003) |