Szczęśliwie dobrnęliśmy do ostatniej i decydującej fazy kampanii wyborczej, w której główni aktorzy potwierdzają zajmowane pozycje, głoszone programy i prezentują te same zgrane postacie, chwilowo przybierające wymyślne pozy w nowych ubraniach. Dla rządzącej koalicji PO-PSL jedynie trwanie przy władzy jest najwyższą i samodzielną wartością determinującą wszelkie działania podejmowane w kampanii wyborczej jak i propozycje umieszczone w przyjętym programie, o którym pisałem w tekście „Przed wyborami. Zrobimy więcej, ale czy na pewno razem?" Program PO to w istocie prezentacja znanej już, nieco leciwej i mocno upudrowanej panny, lecz ciągle będącej w pretensjach dzięki uporczywemu lansowaniu przez zaprzyjaźnionych dziennikarzy, publicystów i celebrytów. Z panną chciałby znów zatańczyć lubieżny rolnik, który jednakże na okoliczność wyborczą skierował lakoniczne słowa zachęty również do konkurencji. Wynika z nich („ Przed wyborami. Jaki jest cel programu PSL?") przesłanie następujące: Bierzcie mnie, bom chłop prosty i nie młody, ale mam swoje układy i niemałe chody. Swoje wdzięki roztacza także SLD i chociaż w niespójnym, przegadanym tekście trudno doszukać się głębszego sensu, to jego wszechstronność pozwala liczyć na zainteresowanie panny. ( „Przed wyborami. Sens programu SLD.") Do stawki konkurentów dołączył właśnie Ruch Palikota i też łobuziak chciałby z panną pofiglować, a nawet nieco ją zdeprawować, co może skończyć się niezłą awanturą, a nawet niechcianą ciążą. Strach się bać co na to powie bogoojczyźniana prawica i sam ojciec dyrektor. Nie mogą przecież dopuścić do takiego zgorszenia. Postęp postępem, nowoczesność wprowadzać trzeba, ale bez przesady — prędzej będą nowe wybory niż przyzwolenie na takie poróbstwo. Tym bardziej, że jak pokusimy się o ewentualne przewidywanie wyników wyborów mogą one przynieść spore zaskoczenie i sytuację patową dla głównych partii postsolidarnościowego układu. PO, PIS, PSL i SLD tworzące „bandę czworga" mogą znaleźć się przez Palikota w sytuacji uniemożliwiającej stworzenie jakiejkolwiek koalicji większościowej gwarantującej stabilne rządy. W wypadku utrzymywania się obecnych tendencji wynikających z dostępnych sondaży tj. spadku frekwencji wyborczej poniżej 45% uprawnionych do głosowania, wzrostu poparcie dla PIS uwzględniającego niedoszacowanie tego ugrupowania i lekko rosnącą liczbę zwolenników Palikota, to można zasadnie spodziewać się, że dla PO przypadnie 32% (+/-2%) proporcjonalnie do wzrostu lub zmniejszenia się frekwencji wyborczej i oddanych głosów nieważnych, dla PIS byłoby to 34% (+/-2%), a dla PSL, SLD i RP 7% (+/-1,5%). W tej sytuacji tylko trójprzymierze złożone z PO, PSL i SLD mogłoby pokusić się o stworzenie koalicji jednakże tylko wtedy, gdy w SLD zostanie utrzymane dotychczasowe kierownictwo, co jest raczej nieprawdopodobne. Po wyborach czeka nas zatem chocholi taniec, chyba że ryzykując rozłamem PO wciągnie Palikota i SLD pogrążone w wewnętrznych konfliktach. Taka możliwość byłaby już wyrazem zupełnej desperacji liderów PO, bo porozumienie z Palikotem, to ryzyko nie tylko rozłamu, ale i konfrontacji nad zupełnie nieznanym żywiołem, który rozsiądzie się w fotelach na Wiejskiej. Będzie on z konieczności zmuszony ślepo wykonywać instrukcje lidera, aż do czasu kiedy przejrzy na oczy, nabędzie sejmowego obycia i albo pierzchnie do konkurencji, albo będzie budował niezależną pozycję. W zgodnej opinii publicystów i dziennikarzy niezależnie od politycznych sympatii jak również kandydatów do Sejmu z partii tworzących dotychczasowy układ parlamentarny, kandydaci Ruchu Palikota nie są znani z wcześniejszej działalności politycznej lub społecznej. Pojawiające się w środkach masowego przekazu nazwiska — dziennikarza muzycznego Roberta Leszczyńskiego, R. Biedronia, Anny Grodzkiej, Red. Naczelnego „Faktów i Mitów" Romana Kotlińskiego, czy wice naczelnego "NIE" Andrzeja Rozenka również niewiele poszerzają wiedzę o obliczu RP i raczej ze względu na kojarzenie tych konkretnych osób ze znanymi lecz fragmentarycznymi aktywnościami nie pozwalają na nadmierny optymizm co do ich predyspozycji do wykonywania mandatu poselskiego. Jednocześnie w wielu publikacjach prasowych przywoływane są kontrowersyjne postacie, kompletnie nieznane szerszej opinii publicznej jak Wojciech Penkalski, czy samorządowiec z okręgu koszalińskiego Andrzej Lewandowski. Ich obraz medialny kształtuje się na podstawie powiązania wspomnianych postaci z jakimś niekorzystnym faktem z ich życiorysów. Takie zestawienie ma za zadanie wywołać negatywny odbiór wizerunku takiej osoby przez czytelnika czy telewidza zniechęcając go do oddania na nią głosu w nadchodzących wyborach. Niezależnie od tego czy jest to przywołanie uprzedniej karalności czy fakt współpracy z mordercą księdza Grzegorzem Piotrowskim jest to praktyka obrzydliwa, bo deprecjonująca kandydata w sposób nie merytoryczny, mająca stworzyć aurę pogardliwej niechęci wobec kandydatów RP tak jakby nie było całego szeregu tez i zastrzeżeń do nowego ugrupowania, które mogą być przedmiotem krytyki. Liderowi ruchu, który z samozaparciem godnym lepszej sprawy budował swój negatywny wizerunek zarówno jako poseł PO jak i organizator ruchu swojego poparcia wydaje się to jednak nie przeszkadzać. Jego jedyną troską jest stworzenie jak największego zgiełku medialnego, z którego nic nie wynika lecz stale wzrasta rozpoznawalność, niestety jedynie samego Palikota. Dla tego celu próbuje wykorzystywać sądy warszawskie organizując konferencje z zupełnie banalnych powodów jak domaganie się zapłaty długów przez wierzycieli, czy naiwne wypowiedzi dawnych wyznawców pozbawionych członkostwa bądź funkcji. Poza gronem kilku bardziej znanych osób, oficjalnie nie pełniących żadnych funkcji w strukturach ruchu i osobą samego przywódcy nie prowadzi się ani promocji ani nie udziela informacji o istotnych działaczach, osobach pełniących funkcje w zarządzie partii, czy kierujących regionami głównie dlatego, aby nie tworzyć w przyszłości alternatywy czy przeciwwagi dla woluntarystycznych poczynań lidera. W mojej ocenie jest to błąd kosztujący nawet utratę kilkuprocentowego poparcia w wyborach tak jak błędem była rezygnacja z nawiązaniem współdziałania ze środowiskami starszych wyborców, jak też tymi którzy podzielając cele ruchu nie akceptują pewnych form, metod i prezentacji czy raczej sposobów wypowiedzi lidera RP. Palikot próbujący w praktyce zrealizować swoją koncepcję tzw. „miękkiej" czy „lekkiej" partii politycznej tj. partii pozbawionej struktur, aparatu, biurokracji — wykorzystującej z jednej strony entuzjazm i zaangażowanie ludzi młodych, z drugiej zaś możliwości finansowe i chęć funkcjonowania w sferze publicznej osób szukających swojej szansy po różnych dotychczas działających formacjach politycznych, ma szansę na względny sukces jedynie w nadchodzących wyborach. Taki bowiem zamysł przyświecał liderowi skupiającemu wokół swojej osoby grono zwolenników często zniechęcających się i łatwo rozstających z ruchem, aby za wszelką cenę wjechać poprzez te wybory do rządzącej koalicji i wtedy ewentualnie rozstrzygnąć, czy bardziej opłacalna jest budowa nowych struktur partyjnych, czy może konwergencja z koalicjantem i oparcie się na jego istniejących strukturach. W takiej sytuacji zwolennicy, członkowie i wszyscy inni stanowiący tło lidera nie będą mu potrzebni poza tymi którzy i tak z konieczności zostaną w połączonej koalicji. Takie rozwiązanie ma również tę zaletę ,że zwolni Palikota od konieczności wypełniania celów nakreślonych w przyjętym programie bądź pozwoli na odłożenie ich realizacji w bliżej nieokreśloną przyszłość jednocześnie umożliwiając mu skoncentrowanie się na walce o główne urzędy w państwie w przyszłych wyborach. Jedynym więc pozytywnym osiągnięciem na jakie możemy liczyć w związku z wejściem Ruchu Palikota do Sejmu RP jest realne postawienie problemu sekularyzacji i być może forsowanie postulatów pozaekonomicznych, a przede wszystkim laicyzacyjnych nawet w „chocholim tańcu" bo one są sztandarem, pod którym zgromadził pospolite ruszenie. W mojej ocenie ruch nie stał się jednak populistycznym protestem miejskiej klasy średniej i młodzieży przeciwko „bandzie czworga" tak z uwagi na mierny przekaz intelektualny jak i brak wrażliwości na problemy ekonomiczne ubożejącej części społeczeństwa oraz niechęć do zmiany swojego wizerunku. Co będzie po wyborach, gdy przyjdzie realizować program? Niedługo się dowiemy. | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2284) (Ostatnia zmiana: 01-10-2011) |