Sacro-dulszczyzna
Autor tekstu:

Na Zachodzie powiało nową schizmą-Kościół Anglikański zagrożony jest rozłamem z powodu...jednego geja który kilka lat swojego kapłańskiego życia spędził w homo związku i nikomu to — niczym w przypadku żyjącego w tych skłonnościach sPaetza — nie przeszkadzało… do czasu, aż wiedza o jego „inności" stała się nie tyle publiczna — ta jako taka była w obydwu przypadkach znana od dawna — co oficjalna.

Proszę Państwa, proszę mi pokazać choć jeden przykład takiego zagrożenia spoistości instytucji Krk! Czy ktoś słyszał o schizmie z powodu s-Paetza, któremu nikt na drodze jego kapłańskiej posługi nigdy niczego nie zarzucił i pewnie dotrwałby na swoim świątobliwym stanowisku do święceń kardynalskich, a kto wie, może nawet do pomyślnego konklawe, gdyby nie kilku niedyskretnych, szczekających kundelków w sutannach, nie umiejących zrozumieć, że „jeśli o czymś — o kimś — się w Kościele nie mówi(szczeka) to tego czegoś — kogoś nie ma"? Ale szkopuł jest w czym innym — w oficjalności, największym zagrożeniu świętej i apostolskiej spoistości Krk, największej Pani Dulskiej wszechczasów!

Nieoficjalnie Kościoły stoją ludźmi kochającymi swego bliźniego inaczej — zawsze według zasady: "miłuj bliźniego, nie spadnij z niego" — i wszystko jest w porządku. Z chwilą, gdy ukryta aberracja zostaje wyartykułowana publicznie, zaczyna żyć życiem oficjalnym (czytaj: odartym z obłudy, hipokryzji, omerty i zakłamania), wtedy kontestacja nabiera wszystkich cech świętego oburzenia, a wiadomo że czym jak czym, ale świętością Kościoły stały, stoją i basta... Czy stać będą — trudno powiedzieć. Jeśli przyjmiemy optymistyczny wariant ich rozwoju, gdy „wszyscy dla wszystkich we wszystkim" przestaną być kamieniami o-fic-jal-nej obrazy to i okazji do świętego oburzenia nie będzie, a wtedy biada, gdy upadną te ostatnie powody i podpory ich świętości…

Więc cała nadzieja w hierarchii — ujawniajcie jak najszybciej i nie wszyscy na raz, po kolei, swoje „preferencje" a na długie stulecia zapewnicie swoim Kościołom życie w nieustannej świętości… oburzenia. Słaba to pociecha, ale zawsze „lepszy rydz niż nic"… Bo nurt przymykania oczu na oficjalne i nieoficjalne zakłamanie, fałsz, obłudę, zgniliznę i moralny nihilizm jak na razie jest nurtem głównym, obowiązującym i od milleniów wypełnia koryto Kościołów po brzegi… Chyba dlatego ci, którzy kurczowo się koryta uchwycili długoletnią wprawą i rutyną posiedli mistrzowskie umiejętności w żeglowaniu po tych ściekach i w dodatku wmówili pijącym je masom, że jest to jedyna godna, sprawiedliwa, słuszna i zbawienna „woda życia". Ludzie z natury mogą się do wszystkiego przyzwyczaić według przysłowia, że „człowiek nie świnia, wszystko zje", inaczej powiedzenie, iż „kłamstwo dostatecznie często i długo powtarzane staje się prawdą" nie miałoby sensu a przecież powiedzenia te wyimkiem z „przysłów będących mądrością narodów"...Szkoda, że jak dotychczas nie stać było narodów na dorobienie się innych mądrości, wywiedzionych z górnych półek poznania dobra w odmienności od zła jako doświadczalnego tworzywa „chleba przysłów naszych codziennych"…


Leon Bod Bielski
Działacz polityczny; felietonista Racjonalisty.

 Liczba tekstów na portalu: 31  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2626)
 (Ostatnia zmiana: 06-09-2003)