Religijno-infantylna tęsknota
Autor tekstu:

Fragment powieści M. Psyka "Operacja "Palach""

— Dzieci przychodzą na świat metodą Balcerowicza. — Pomyślał Marek. — Opatulone w wody płodowe ssą kciuki nie wiedząc co je do tego pcha i mają nadzieję, że tak po prostu ma być. Statyczność, całkowity bezruch. Oto czego pragną. Zupełnie jak kościoły. Poród ma się do płodów tak jak teoria ewolucji do kościołów. Bo te przecież nienawidzą jej głównie dlatego, że za stan normalny uznaje zmianę a nie bezruch. Czy może być bardziej bezlitosna terapia szokowa niż przeniesienie z nieważkości w ciepłym worku macicy do dwudziestu stopni oślepiającej przestrzeni wypełnionej azotem i tlenem? Tlenem, który trzeba połykać w każdej sekundzie albo powrócić w niebyt śmierci, bo tlenociąg do brzucha ktoś właśnie w tej chwili urwał? Jedynie sutek, ta namiastka na zawsze utraconego raju, powstrzymuje noworodki przed obłędem i samobójstwem z rozryczenia się na śmierć. Nagle zrozumiał dlaczego komputery nigdy nie zrozumieją idei Boga. Ponieważ stają się ex nihilo, bez tęsknoty za utraconym rajem życiodajnego łożyska. Poród jest wygnaniem z raju do przeklętej ziemi. Pragnienie raju to pragnienie powrotu pod serce matki — do jedynych chwil całkowitej nieporadności i opieki jednocześnie. Adam i Ewa byli bliźniakami a potem hormony porodu z mieczem ognistym wygnały ich na zawsze do walki o tlen, o mleko matki, o wszystko!!! „Mamo" — to pierwsze słowo większości ludzi. Często także ostatnie, gdy życie ulatujące z rozerwanych powłok brzusznych, z tryskających fontannami krwi kikutów kończyn nie może dłużej walczyć, gdy czuje, że opuszcza ciało i chce wrócić do raju. Dlatego każda szanująca się religia musi mieć boginię-matkę, do której uciekną się ludzie po śmierci swoich matek i w chwili śmierci własnej. Maryja — to więcej niż Królowa Nieba. To po prostu sama istota raju. W niebie czas stoi w miejscu — w każdej chwili jest 26 maja. Jezus przegrał. Nie sprawdził się jako Bóg i jako syn Boga. Nie sprawdzi się też jako wnuk, brat, zięć, szwagier i bratanek. Logiczną konsekwencją mariażu życia płodowego i jego nieświadomego pragnienia — religii — jest całkowicie aseksualna bogini żeńska. Maryja. Królowa, ale nie z berłem i gronostajami. Przeciwieństwo królowej ludzkiej — władczyni, wybierającej kochanków spośród ministrów, dworu i pułkowników. Całkowite przeciwieństwo dostojeństwa i respektu, jaki w skansenach średniowiecza żywi się nawet przed byle klechą, jakby nie było — reprezentantem Boga. Maryja, królowa fauny. Dziewczynka o rysach twarzy sierotki przed menarche. Królowa mrówek, królowa Obcych — przytłoczona gigantycznym odwłokiem wypełnionym jej wyznawcami. Aby zachować swoje walory musi być ideałem płodów, nie ich kreatorów. Chrześcijaństwo opowiadając się po stronie płodów, co najwyżej osesków, zawłaszczyło całą kobietę dla siebie, nie zostawiając niczego mężczyznom. Fachowo nazywa się to mitem Madonny. Ta identyfikacja na matkę będzie trwać u dzieci aż do dojrzewania, kiedy przestaną jej potrzebować i rozpoczną kojarzenie. Dlatego chrześcijaństwo zwalcza seksualność z tego samego powodu dla którego chroni się przed nią dzieci. A aborcję w odruchu solidarności. Psychicznie chrześcijanin nie wychodzi z dzieciństwa czyli ósmego, góra dziesiątego roku życia. Zadaniem kościołów jest o to zabiegać. Wśród żyjących z naturą Słowian tą cezurą był obrzęd postrzyżyn. Symboliczne przejście od świata matki i baśni religii do świata ojca i znoju istnienia. Dla mężczyzn wyznawanie chrześcijaństwa powinno być równie wstydliwym problemem co impotencja zaś mariologię wypada wreszcie rozszyfrować jako symptom upośledzenia emocjonalnego. Powinno się to leczyć tak jak stulejkę gdyby nie to, że prawo cieszenia się tą chorobą dowolnego typu jest jednym z większych osiągnięć cywilizacji Zachodu.

Płody, fanatycy religijni i chorzy psychicznie — to triada trzech kategorii osób żyjących w zawieszeniu między życiem a nicością. Te pierwsze nie są jeszcze gotowe do przyjęcia okrucieństwa życia. "To przecież jeszcze dziecko". Więc nie będzie wcielone do armii. Nie będzie pracować. Nie będzie oglądać seksu. W kraju cywilizowanym oczywiście. "Wypuśćcie kobiety i dzieci to będziemy z wami rozmawiać" — wołają do porywaczy policyjni negocjatorzy na całym świecie a ratownicy w tej samej kolejności uwalniają ludzi z wind i płonących domów. Nic dziwnego, że przy takim traktowaniu kobiety żyją o pięć lat dłużej. Cóż dopiero, gdy bez matki dziecko nie przeżyje jednej doby. Cóż dopiero, gdy w jej wnętrzu właśnie się przygotowuje, aby nawet na to się poważyć. Jest to jednak rozbrajająca niewinność, bo przecież niewinność właśnie. Nadzieja i radość raczej. Co innego drudzy i trzeci, choć różnice są tu żadne, przynajmniej dla neurologów. Obłąkani to ludzie niesprostający rzeczywistości z niczyjej najczęściej winy — defekty mózgu po prostu. Nie chodzi tu o zestresowanie czy depresję nawet lecz o życie w innych światach. Fanatycy religijni to ludzie sami precz od tej rzeczywistości uciekający w te same światy.

Do diabła z leninowskim chciejstwem ekonomizacji! Nie tłumaczy ani wrogości do seksualności, ani fenomenu bogini-dziewicy, ani siły religii w komunizmie, ani quasi-religijności jego samego. W ogóle niewiele tłumaczy, bo religia to nie spisek rządzących cwaniaków tylko tęsknota. Tak jak system ptolemejski nie wyjaśniał czemu planety są to większe to mniejsze a czasem znikają całkiem i zastąpił go kopernikański, który z kolei nie wyjaśniał pór roku dlatego Kepler z okręgów Kopernika zrobił elipsy i wyjaśnił pory roku.

Ta wizja przez swoją oczywistość i komplementarność uderzyła Marka jak obuchem w głowę. Po chwili wyobraźnia podsunęła mu myśl magicznego domu publicznego dla chrześcijan: klienci po przekroczeniu progu zamieniają się w noworodki albo nawet embriony za dodatkową opłatą a prostytutki za sowitą należnością karmią ich piersią, tulą, śpiewają kołysanki, czochrają za włoski, gaworzą, mówią, że są śliczni i kochani a tych z usługą inkubacji karmią aż przez dwa sznury pępowinowe — tradycyjny i dodatkowy do głowy, żeby olej wlatywał. W całym burdelu ani jednego miligrama seksu ani nawet gwałtownego ruchu za to wszędzie aniołki, gumowe zwierzątka, smoczki a z głośników dyskretna muzyka z pieśniami maryjnymi. Było to tak śmieszne, że aż się roześmiał.


Maciej Psyk
Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society.

 Liczba tekstów na portalu: 91  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 2  Pokaż tłumaczenia autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2642)
 (Ostatnia zmiana: 06-09-2003)