Jeśli się dobrze zastanowić nad tymi pytaniami, a także nad wieloma innymi które pojawiają się w tym tekście, jak i nad wymową całości, której te pytania dotyczą — czy nie narzuca się nieodparty wniosek, iż prawda o naszym Bogu musi być zupełnie inna ? Ale jaka ona jest, ta prawda ? Kiedy Piłat zadaje Jezusowi to znamienne pytanie, ten pomija je milczeniem. Jednak w ewangeliach apokryficznych, mówi: -"Prawda jest z nieba", na to Piłat: — „Czyż nie ma prawdy na ziemi ?" Otóż to! Prawda z nieba — czyli objawiona i prawda ziemska - czyli człowieka; dlaczego one nie są ze sobą spójne, skoro wszystko jest dziełem Boga ? Ponieważ wszystko co pisałem dotąd dotyczyło tej „prawdy z nieba", wypada również przedstawić tę prawdę człowieka o naszym Bogu. Czy jest ona tak samo pogmatwana i niezrozumiała jak ta „boska"? Otóż wręcz przeciwnie wystarczy przyjąć, iż re1igia jest lustrem, w którym odbija się prawdziwa natura człowieka /jak to pięknie ujął L. Kołakowski: -"W całym Wszechświecie nie ma studni tak głębokiej, aby człowiek zaglądając do niej, nie zobaczył odbicia swojej własnej twarzy"/. Wystarczy więc uważnie spojrzeć w to lustro, aby przy minimalnym wysiłku umysłowym, zdać sobie sprawę, że wszystko to, co myślimy, iż wiemy o Bogu — wiemy jedynie o idei Boga /a właściwie Bogów. W tym miejscu dobrze jest przyswoić sobie treść hasła „mit" ze „Słownika mitów i tradycji kultury" W. Kopalińskiego/. Idei, której początki sięgają paleolitu /może koniec kultury mustierskiej i okres kultury szatel — perońskiej, a już na pewno kultury oryniackiej/, a jej „ołtarze" i „miejsca święte" możemy oglądać dziś w galeriach jaskini Lascaux, Altamiry, Les Trois Freres, Isturitz, Markam, Les Combarelles… i wielu innych, będących żywą kroniką tamtych odległych czasów. Idei, która powstała ze strachu człowieka przed niepojętymi siłami Natury /"Primom in orbi, deo facit timor" - "Pierwszego w świecie Boga stworzył strach"/, ze strachu przed nieznanym. Idei, która, jest prawie tak samo stara jak ludzkość i tak samo niedoskonała jak jej twórca człowiek. Dlatego jest w niej tyle sprzeczności, niekonsekwencji i braku spójności. Była bowiem tworzona w procesie historycznym, na doraźne potrzeby człowieka, a one zmieniają się nieustannie, więc wraz z człowiekiem zmienia się wizerunek jego bogów. /Cmentarz religii wymarłych jest ogromny, jak już wspomniałem/. Idei, poprzez którą człowiek „poznawał" obcy sobie świat i „wyjaśniał" niepojęte i budzące strach działania przyrody, jednocześnie próbując „oswoić" jej tajemnicze i groźne siły. Idei, która z czasem stała się narzędziem władzy i dominacji człowieka nad człowiekiem /"Każda władza pochodzi od Boga" — to niewątpliwie jedno z najwcześniejszych „odkryć" jeśli chodzi o tę ideę. Dlatego też po1ityka i religia to dwie twarze tego samego: władzy człowieka nad człowiekiem/. Ideę, w której świadomość początków zaistniała o wiele później, niż sam początek dziejów człowieka. Dlatego „mityczne początki" ludzkości i jej świata /opisane między innymi w mitach biblijnych/, tak bardzo różnią się od tych prawdziwych, z których wynika, że to nie Bóg stworzył ludzi na swój obraz — ale to człowiek stworzył Bogów na swoje podobieństwo i obraz swój. I to nie człowiek służy Bogu, ale idea Boga od zawsze służyła człowiekowi /i służy nadal; tyle, że jedni jej służą, a innym ona służy i to jest jej największą zaletą/, a także nie jest tak, iż „każda władza pochodzi od Boga", ale każda władza /prócz komunistycznej/ starała się — i stara nadal — wykorzystać ideę Boga, która ma najsilniejszy wpływ na zachowanie ludzi, aby osiągnąć własne cele i korzyści /aby to uzasadnić nie trzeba znać całej historii religii: wystarczy ostatnie 10 lat i nasz kraj, jako przykład wręcz podręcznikowy na potwierdzenie powyższej teorii/. Idei, bez której człowiek nie byłby tym czym jest:.. istotą poszukującą swego miejsca na ziemi, szukającą głębszego uzasadnienia swego przypadkowego i krótkiego pobytu na tym „najlepszym ze światów", poszukującą sensu istnienia; -"Człowiek nie wie jakie miejsce ma zająć; wyraźnie jest zbłąkany i strącony ze swego prawdziwego miejsca, bez możności odszukania go. Szuka go wszędzie z niepokojem i bez skutku, w nieprzeniknionych mrokach" — tak właśnie widział ten problem B. Pascal. Ideę, która powstawała i ewoluowała przez długie tysiąclecia, osiągając przeróżne formy; dzięki ludziom, którzy na podstawie obserwacji świata i samego człowieka, osobistych przemyśleń i przypuszczeń, a także przesłanek i wniosków, aposterioryzmów i hipotez — tak wyobrażali sobie wizerunek swego Boga /bogów/: jako ułomnego jak sam człowiek — a więc godnego litości, współczucia i miłości /przeciwieństwem tego wizerunku jest apodyktyczny i okrutny Bóg Jahwe/, a zarazem, idealnego jak pragnienie doskonałości tkwiące głęboko w umyśle człowieka i w jego naturze, która jest przeciwieństwem i zaprzeczeniem owej doskonałości bożej. Ideę, poprzez którą
człowiek — jako jedyna istota świadoma swej śmiertelności /a więc
ograniczoności w czasie/ — mógł zamknąć w swej świadomości pętlę sprzężenia
zwrotnego /także udowodniona psychiczna potrzeba, a nawet konieczność/,
tzn., odpowiedzieć swoją prawdą religijną na bezlitosną i okrutną prawdę
natury. Innymi słowy: człowiek po to stworzył tę piękną iluzję /albo
„bajkę złotą" jak pisali poeci, albo „opium ludu" jak
pisali marksiści/, aby łatwiej było mu znieść świadomość swej
nieuchronnej śmierci. Widać to najlepiej w rozumowaniu M. Lutra, który tak pisał:< Zatem jest tak: strach przed śmiercią jest ceną jaką płacimy za świadomość istnienia. Aby jej nie płacić /albo ją zminimalizować/, stworzyliśmy tę piękną iluzję życia wiecznego po śmierci. Ponieważ jednak w życiu nie ma nic za darmo, za tę iluzję także płacimy; płacimy utratą wolności odnośnie decydowania co jest dla nas dobre, a co złe /robią to za nas kapłani/. Czy to pierwsze jest warte tego drugiego ? Widocznie tak, skoro religie mają taką władzę nad ludźmi. Więc jeśli przyjmie się za prawdę, że religia jest tylko lustrem w którym odbija się prawdziwa natura człowieka /a zatem jest wytworem jego wyobraźni/, znajdziemy w niej wszystkie nasze wady i zalety, które składają się na pojęcie „człowieczeństwa"; nietolerancję dla odmiennie myślących, obskurantyzm i oportunizm, nacjonalizm i ksenofobię, a także mizoginizm i megalomanię, pychę i pazerność na dobra doczesne i przywileje, potrzebę władzy i dominacji, kabotynizm i zwykłą głupotę, a także wiele innych naszych przywar. I to wszystko niestety „udziela" się naszemu Bogu. Ale też w religiach odbija się ta lepsza strona naszej natury: wrażliwość na ból i ludzkie cierpienie, niedolę i ubóstwo bliźnich, strach przed śmiercią i nieznanym losem, postrzeganie zła w otaczającym nas świecie, bunt na niesprawiedliwość społeczną, potrzeba otwarcia się przed drugim człowiekiem, a także potrzeba poszukiwania głębszego sensu życia i wiele innych cech ludzkiej natury. Stąd to mądre powiedzenie: -"Religia jest duszą bezdusznych stosunków, sercem nieczułego świata, westchnieniem uciśnionego stworzenia, religia jest opium ludu" /fałszuje nam obraz rzeczywistości, ale przez to czyni ją bardziej znośną — przynajmniej dla tych, którzy tego potrzebują/. Jeśli przyjmie się tę opcję /iż religia jest lustrem w którym odbija się prawdziwa natura człowieka/ — wszystko w religiach staje się zrozumiale, logiczne i spójne. Wszystko składa się w jeden wyraźny obraz, którego wszystkie elementy /jak. puzzle/ pasują do siebie z zadziwiającą dokładnością. Aby nie być gołosłownym: np. ten grzech pierworodny, którego istnienia w żaden sposób nie można wytłumaczyć w kontekście Boga-Absolutu /co ja mówię!: każdego innego również, bo przecież nie sposób sobie wyobrazić Boga, który się obraża na swoje własne stworzenie, aby uzasadnić potrzebę ukarania go grzeszną naturą, z powodu której jest taki ogrom zła na ziemi. Na taki pomysł to by chyba nie wpadł nawet sam Szatan!/. | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,302) (Ostatnia zmiana: 16-08-2006) |