n. Deklaracja agnostyczna
Autor tekstu:

Jeżeli jednak uda się komuś przekonać mnie, iż się mylę w swych poglądach i stosownymi argumentami udowodnić mi, że nie mam racji — bardzo chętnie je zmienię, jako że nie jestem niewolnikiem żadnego światopoglądu, a moje przywiązanie do agnostycyzmu i sceptycyzmu /nie mogę niestety uważać się za ateistę, gdyż nie znam dowodu na nieistnienie Boga/, bierze się tylko z tej przyczyny, iż tych przekonań które wyznaję, nie potrafię podważyć /albo zastąpić/ innymi, bardziej wiarygodnymi.

Jeśli więc uda się komuś udowodnić mi, że: albo nasz Bóg nie posiada tych atrybutów, które pospisywałem z apologetycznych książek, jak i z Biblii,… albo, że należy je inaczej rozumieć niż ja zrozumiałem,... albo, że inne konsekwencje z nich wynikają, niż te które ja wywiodłem, albo, że św. Sobory myliły się w swoich orzeczeniach dotyczących naszego Boga,… albo, że nie wziąłem pod uwagę czegoś, co mogłoby w istotny sposób zmienić mój punkt widzenia na te sprawy,… albo, że popełniłem jeszcze inne błędy o których nie mam zielonego pojęcia — może być on pewien, że nie zachowam się tak, jak św. Tomasz z Akwinu, który pod koniec życia zwątpił w prawdziwość tego, w co wierzył, co głosił i do czego doszedł własnym umysłem; dlatego zamilkł do końca życia, a na łożu śmierci — oceniając swój dorobek intelektualny — powiedział podobno: „Wszystko to słoma tylko…”.

A więc wiecie już na podstawie jakiej wiedzy i jakiego rozumowania doszedłem do przekonania, iż to wszystko co myślimy, że wiemy o Bogu ­ wiemy jedynie o idei Boga, której autorem jest sam człowiek. Wiecie też skąd się wziął u mnie taki wizerunek Boga, jakiego opisałem w powyższym tekście /co prawda mógłbym przy nim pozostać, gdyż nie jest on wcale gorszy od bogów aktualnie wyznawanych przez szerokie rzesze wierzących, a nadto ma potwierdzenie w doktrynie Kościoła kat. i jego największych myślicieli — ale nie pozwoliłaby mi na to świadomość wiedzy na ten temat, logika rozumowania i zwykła uczciwość wobec siebie/.

Wiecie także, dlaczego łatwiej mi przyszło uwierzyć, że to człowiek jest twórcą swego Boga /bogów/, niż odwrotnie; po prostu Bogu nie mógłbym wybaczyć, iż mając nieskończone możliwości /a w innego jakoś nie mógłbym uwierzyć/, stworzył tak niedoskonale i ograniczone istoty: ludzi, obciążając ich na dodatek winą za swą miernotę. Natomiast człowiekowi potrafię wybaczyć, iż stworzył sobie bogów na swoje ograniczone możliwości rozumowe, gdyż sam jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce /a przynajmniej nie powinno być/. Co nie znaczy, iż nie wstydzę się czasem faktu bycia człowiekiem – a to dlatego, że znam aż za dobrze historię religii, a w szczególności katolicyzmu, jak i papiestwa.

Przedstawiłem Wam świadectwo o swojej prawdzie, bynajmniej nie po to, aby ktoś w nią uwierzył /chyba, że uznają za wiarygodną, w co bardzo wątpię/, ale po to, abyście pomogli odpowiedzieć mi na dręczące mnie pytania:
-"Czy do Boga jakiego głosi nasza religia i nasz Kościół, można dojść drogą rozumu, czy też — jak to ma miejsce w moim przypadku — drogą rozumu dochodzi się jedynie do przekonania, iż to wszystko co myślimy, iż wiemy o Bogu - wiemy o idei Boga, której twórcą jest sam człowiek /a więc w rezultacie dochodzi się do apostazji, a nie głębokiej wiary religijnej/".

-"Gzy istnieje inna droga poznawania Boga, którą można określić jako rozumową, a która wiedzie do bogów jakich głoszą religie i Kościoły — a więc w przeciwną stronę ? Jeśli tak — jak w ogólnym zarysie wygląda jej rozumowanie ?"

-"Czy fakt, że nie potrafię swoim — naturalnym jak najbardziej ­ rozumem dojść do Boga jakiego głosi religia i Kościół kat., świadczy źle o mojej kondycji umysłowej — czy też o idei, którą przedstawia mi się do wierzenia, jako prawdę absolutnie wiarygodną i udowodnioną"

-"Jakie błędy popełniam /jeśli popełniam/, iż na końcu tej rozumowej drogi poznawania naszego Boga, zawsze postrzegam człowieka jako przyczynę tej idei ? /jako, że człowiek jest miarą wszystkich rzeczy; istniejących, że istnieją, i nie istniejących, że nie istnieją"/,… że wszystkie Kościoły postrzegam jako instytucje na wskroś ziemskie o zapędach totalitarnych, pasożytujące na naiwności ludzkiej („czczone pasożyty” – jak to z właściwą sobie przenikliwością ujął Boy), a religię – jako system władzy i dominacji człowieka nad człowiekiem, który kieruje się zawsze i wyłącznie doczesnym interesem ludzi /kapłanów/, którzy go stworzyli i doprowadzili do perfekcji ?

W ogóle byłoby najlepiej, aby ktoś „znający się na rzeczy” odpowiedział mi na wszystkie pytania zawarte w tym tekście, a zarazem ocenił wartość intelektualną tego mojego rozumowania. Jednym słowem: czy to jest „stoma tylko", czy też coś więcej… Swojego czasu B. Pascal wyraził taki oto pogląd:
-„Źródłem wszelkiej herezji jest niezrozumienie zgodności dwóch sprzecznych prawd i wiara, że są nie do pogodzenia”. Zawsze uważałem, iż jeśli dwie prawdy są sprzeczne, to i zgodność jest wykluczona; więc wiara, że są one nie do pogodzenia jest jak najbardziej zasadna. Być może jednak nie dotyczy to prawd religijnych, bo jest w nich mnóstwo sprzeczności i jakoś nikomu to nie przeszkadza /kiedyś próbowałem je zliczyć, ale kiedy doszedłem do trzystu dałem sobie spokój ! Czymże zresztą one wszystkie są podług tej jednej wielkiej sprzeczności, którą jest jedna prawda mówiąca, iż nasz Bóg jest wszechmocny, wszechwiedzący, wszechobecny i doskonały pod każdym względem – do wszystkich pozostałych prawd jakie głosi nasza religia odnośnie Boga i Jego dzieła ?!/.

Tak mniej więcej wygląda mała część tej mojej rozumowej drogi poznawania naszego Boga. Jej znakomita większość wiodła poprzez setki przeczytanych książek i publikacji, poświęconych religiom, religioznawstwu, filozofii i fantastyce, oraz wszystkiemu co tłumaczy fenomen naszego człowieczeństwa.

Dlatego raczej jestem pewien poglądów do jakich doszedłem podążając tą drogą. Chętnie więc skonfrontuję swoje przemyślenia z odmiennym punktem widzenia i innym światopoglądem. Jeśli ktoś potrafi wykazać mi, że się mylę (liczy się argumentacja, a nie inwektywy), potrafię przyznać mu rację – a tego już absolutnie jestem pewien. Natomiast jeśli nikt nie potrafi udowodnić mi, że się mylę pozostanę z przekonaniem, iż racja jest po mojej stronie — a więc i prawda także- ze wszystkimi konsekwencjami jakie z tego wynikają. Przedstawiam ją wszystkim zainteresowanym, a każdy już sam najlepiej będzie wiedział, jaką ma ona dla niego wartość.

I na koniec już chcę przypomnieć pewien epizod z Ewangelii: kiedy Jezus podczas przesłuchania odpowiedział arcykapłanowi pytaniem na pytanie, i został za to uderzony w twarz przez jego sługę ­ bynajmniej nie nadstawił drugiego policzka, lecz rzekł:
-"Jeśli źle powiedziałem udowodnij co było źle, a jeśli dobrze, to dlaczego mnie bijesz ?!".

Te słowa kieruję pod rozwagę wszystkim tym, którym łatwiej jest rzucić kamieniem i potępić, niż pomyśleć.


Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,305)
 (Ostatnia zmiana: 06-09-2003)