Lustro umysłu
Autor tekstu:

Motto:
"Sztuką godną tej nazwy, nie jest przedstawianie widzialnego
lecz otwarcie oczu na niewidzialne."

Pewnego razu Wielki Czarodziej Marius Agnos stworzył magiczne lustro, odzwierciedlające stan umysłu oglądającego i umieścił je w wirtualnej Komnacie Odwiedzin. Dołączył do niego Księgę Wpisów, aby mieć rozeznanie czy magiczne właściwości lustra działają w przewidziany sposób, zgodny z zamysłem jego twórcy. Trzeba przyznać, że było ono nie lada majstersztykiem czarodziejskiego rzemiosła, takim co to tylko najwięksi z największych czarodzieje potrafią wykonać; W swojej przepastnej jak toń jeziora tafli, zawierało niewyobrażalną wręcz ilość informacji, potrzebnych do realizacji zadań, do jakich zostało przeznaczone.

A miało ono — w zamierzeniu jego pomysłodawcy i twórcy - nie tylko odbijać aktualny stan umysłu oglądającego, ale też — co najważniejsze — poprawiać wizerunek tego stanu; Wznosić jego jakość na wyższy poziom, poszerzając jego horyzonty poznawcze. Wzmacniać jego przekonania logiczną argumentacją i powiększać ilość jego wiedzy. Jednym słowem, czynić go lepszym człowiekiem; mądrzejszym, tolerancyjnym i otwartym na nowe, lecz co najbardziej istotne — wolnym od przesądów i zabobonów religijnych.

Kiedy więc rozeszła się wieść o magicznym lustrze umysłu, do wirtualnej Komnaty Odwiedzin zaczęli przybywać tłumnie zaciekawieni ludzie, chcąc zobaczyć na własne oczy owo cudo. Były ich setki, później tysiące. Zachowywali się bardzo różnie; jedni tylko rzucali na nie okiem i przerażeni tym co zobaczyli, uciekali w popłochu. Inni wpatrywali się z niedowierzaniem w obraz jaki wyłaniał się z Lustra, jakby chcieli powiedzieć:

— To naprawdę jestem ja? Nie! To niemożliwe! Dlaczego nikt mi wcześniej o tym nie powiedział?! — I odchodzili zawstydzeni sromotnie.

Jeszcze inni obrażeni do żywego tym co zobaczyli /to ci, co dotąd mieli wielkie mniemanie o swojej nieprzeciętnej erudycji/, miotali obraźliwe epitety pod adresem autora tego „diabelskiego wynalazku", starając się wmówić mu, że jego Lustro jest li tylko kuglarską sztuczką, nie odzwierciedlającą rzeczywistości. Jedynie jej zdeformowaną i nieprawdziwą karykaturą, a on sam jest bezwstydnym szarlatanem zwodzącym nieświadomych oszustwa, porządnych ludzi o słusznych i jedynie prawdziwych poglądach.

Wpisywali więc te słowa pełne jadu i nienawiści do leżącej obok Księgi Wpisów, nie kryjąc satysfakcji, że chociaż w ten sposób mogą „dołożyć" temu odszczepieńcowi, mającemu czelność powiedzieć wszystkim: „Król jest nagi!", podczas gdy oni wyraźnie widzą jego wspaniałe, bogate i porażające przepychem szaty. Polemik raczej unikali, bo do tego trzeba mieć wiedzę, a dziwnym trafem tejże akurat nie posiadali. Zaś ci, którym wydawało się, że ją mają, musieli z pokorą przyznawać, iż mylili się bardzo.

A ten „odszczepieniec" czytając potem te ich wpisy, kręcił zapewne głową nie mogąc się nadziwić, że mimo swojej wielkiej czarodziejskiej potęgi — dla nich niestety nic więcej już nie może uczynić. Bowiem on wiedział dobrze, że człowiek za głupotę uważa w jednakowym stopniu to, co nie dorasta do stanu jego umysłu, jak i to co go znacznie przerasta, czego nie jest on w stanie pojąć i zaakceptować. Bo taką mamy naturę, niestety!

Ta smutna konstatacja czasami psuła mu humor, lecz wtedy jego myśli skłaniały się ku innym ludziom, odwiedzającym jego Komnatę z Lustrem. A byli wśród nich też i tacy, którzy nie mogli się wręcz oderwać od niego i nacieszyć tym co w nim zobaczyli. Ich radość była tym większa, kiedy przekonywali się, że podobnych do nich jest bardzo wielu, którzy dotąd także nie uświadamiali sobie tego faktu. Budziło się w nich wtedy poczucie wspólnoty ludzi myślących, która w porównaniu z wielką wspólnotą ludzi wierzących jedynie, jest na razie bardzo mała i nic nie znacząca w masie zwanej ludzkością, ale za to powiększająca się stale i rokująca wielkie nadzieje na przyszłość.

Ci ludzie, po każdych odwiedzinach wirtualnej Komnaty z Lustrem, wyraźnie zauważali jak zmienia się obraz w nim przedstawiany; jak subtelne różnice zachodzą w wizerunku ich umysłu. Jak miejsce niewiedzy i niezrozumienia siebie i świata, zajmuje wiedza tak wielka i tak dobrze uzasadniona, że nie sposób ją odrzucić, obalić ani podważyć. Także zrozumienie mechanizmów przyczynowo-skutkowych, dotąd będących poza możliwościami ich postrzegania /według zasady: "Głupcy zajmują się tylko sprawami małymi, wielkich w ogóle nie dostrzegając"/. Jak miejsce nietolerancji i zapiekłej nienawiści do każdej odmiennej myśli, zajmuje tolerancja oraz pokora płynąca z uświadomienia sobie własnej ignorancji w porównaniu z oceanem wiedzy jaką powinniśmy poznać, aby mieć to niezbędne minimum do poczucia przynależności do gatunku istot rozumnych. Jak miejsce jedynej filozofii, która dotąd wyznawali — filozofii Kalego /uczenie zwanej relatywizmem moralnym/, zajmuje prawdziwe umiłowanie wiedzy i prawdy, nie koniecznie tej, która jest jedynie dla nas korzyścią.

Jak miejsce ślepej i bezmyślnej wiary w „prawdy" wpajane nam od dziecka, które nie może się przed nimi bronić, zajmują doskonale uzasadnione i przemyślane argumenty, poparte wielostronną i obiektywną wiedzą. Jak miejsce potrzeby brania ze świata materialnego wszystkiego w jak największych ilościach, zajmuje potrzeba dawania, lecz nie przedmiotów ale imponderabiliów; spokoju ducha, zadowolenia z życia, dystansu do egzystencji, zrozumienia praw rządzących nami i światem. Lecz nie tych wymyślonych przez kapłanów wszechczasów, by panować nad nami — lecz tych prawdziwych, tych które dopiero zaczynamy odkrywać. Ku ich wielkiemu przerażeniu i zgorszeniu, że człowiek ośmiela się samemu poznawać istotę dobra i zła swej natury — bez ich pośrednictwa — i samemu decydować co dla niego dobre a co złe, nie pytając ich o „światłą" radę i łaskawe pozwolenie na samostanowienie o swym losie. Bez ich odwiecznego udziału i „przewodnictwa".

Taak,… wielu ludzi nie mogąc pozwolić sobie na tak radykalną i obrazoburczą w ich mniemaniu zmianę wizerunku swojego umysłu /dysonans poznawczy Festingera/,odskakiwało od magicznego Lustra w popłochu, bojąc się „jak diabeł święconej wody" krzywdy jaka by mogła zostać wyrządzona ich „pięknemu umysłowi", wyznającemu jedynie słuszne poglądy i jedynie właściwy wizerunek rzeczywistości, w której ich Bóg żąda tylko ślepego posłuszeństwa, całkowitego podporządkowania się swym „pasterzom", oraz utrzymywania ich w dostatku i luksusie. Także całkowitej atrofii umysłu na rzecz bezmyślnej wiary, bezustannego korzenia się za swą grzeszną naturę, oraz błagania o przebaczenie i litościwy wgląd w swój niepewny los.

Ale za to inni ludzie /a są ich całe rzesze/, usatysfakcjonowani pięknem jakie dostrzegali w Lustrze, potrafiący je zrozumieć i docenić nie mogli nachwalić. Tym którzy jeszcze tego nie wiedzieli, pozwoliło ono pojąć - dzięki swojemu cudownemu wynalazkowi — starą, odwieczną prawdę, wyrażoną przez Konfucjusza w „Wielkim Nauczaniu":

"Starożytni /.../ aby udoskonalić siebie, musieli wpierw wypełnić prostotą swe serca. Aby prostotą wypełnić swe serca, musieli z nieprawości oczyścić swoje myśli. Aby ich myśli stały się prawe, musieli najpierw posiąść najwyższą możliwą wiedzę. I to poszerzanie wiedzy jest zaledwie początkiem poznania."

Pozwól więc Wielki Magu i Doktorze od uzdrawiania wypaczonych sumień i chorych umysłów ludzi, iż ja także po odwiedzeniu Twojego Czarodziejskiego Lustra, wpiszę się do Twojej Księgi Odwiedzin tym opowiadaniem, a zakończę je słowami naszego wielkiego rodaka, który wypowiedział kiedyś bardzo mądrą sentencję — choć zapewne jak wszystko w swoim Kościele — opacznie rozumianą. Oto ona: "Zachłystujemy się różnymi wolnościami, nie zdając sobie sprawy, że prawdziwa wolność istnieje tylko w połączeniu z prawdą" (Papież Jan Paweł II)

Innymi słowy: tylko czytając Racjonalistę człowieku, uzyskasz prawdziwą wolność, bo w przeciwieństwie do fałszu i zakłamania jakich pełno w religiach — w nim znajdziesz wyłącznie prawdę i to nie tę abstrakcyjną i symboliczną na którą powołują się kapłani, ale tę konkretną. Bo jak mawiał towarzysz Lenin: „Prawda jest tylko konkretna — nigdy abstrakcyjna".

Panu Mariuszowi Agnosiewiczowi, twórcy Racjonalisty, w rocznicę jego powstania, wszystkiego najlepszego jak i Jego Dziełu, które oby odwiedzało jak najwięcej „łaknących" prawdy i oby swoje pragnienie zaspokajali tak jak zaspokaja się je przez picie słonej wody — życzy jeden z wielu autorów piszących dla Racjonalisty, i który w miarę swoich skromnych możliwości stara się do tego oceanu wiedzy dolać parę jej łyżeczek, przetworzonych swoją wyobraźnią w nadziei, iż nie rozpłyną się one niezauważalnie w jego bezmiarze. Także miliona czytelników do półrocza i drugiego do końca roku, a potem niech ta liczba podwaja się co roku, aż obejmie wszystkich ludzi myślących,… i dopiero wtedy dopełni się misja Racjonalisty.

Serdecznie pozdrawiam. Lucjan Ferus.


Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3285)
 (Ostatnia zmiana: 17-03-2004)