Ksiądz katecheta — Drogie dziatki, na dzisiejszej pogadance chciałbym was wdrożyć do właściwej moralności chrześcijańskiej, gdyż przypuszczam, że nie znacie jej, poza ogólnym zarysem. Prostaczek — Proszę księdza, ja z dumą mogę przyznać, że znam dobrze moralność chrześcijańską. Jestem stałym czytelnikiem Biblii, którą zgłębiam każdego dnia przed snem. Kk. — Chłopcze, czytając jedynie Biblię nie poznasz całej pełni właściwej moralności. Na dodatek czytając ją bez duchowego kierownictwa, na dobrą sprawę możesz się zgoła niczego nie dowiedzieć. P. — Jakże to, ojcze, to nie w Biblii szukać mamy wskazówek moralnych ? Kk. — No mamy, ale nie tak dosłownie. Biblia zawiera jedynie ogólny zarys tego co dobre, reszta, w całej swej bujności, znajduje się w nauczaniu kościelnym. Mówiąc inaczej, Biblia ma nas jedynie zachęcić do dalszych poszukiwań tego co dobre i słuszne, czyli tego co zawiedzie nas do bram raju. Dział wiedzy objawionej, trudniący się systematyką i wyjaśnianiem dylematów natury moralnej nazywa się teologią moralną. Dzięki niej wiemy wszystko czego Bóg sobie życzył w kwestii moralności, jakiej przestrzegać mają wszyscy ludzie na świecie. Wiemy co to grzech, znamy jego strukturę i przejawy, znamy wreszcie ciężar poszczególnych grzechów, a także formy współsprawstwa w tym bożym przestępstwie. Wiemy, że są trzy formy grzechu myśli, dziewięć grzechów cudzych, siedem oznak połowicznej samowiedzy grzechu, pięć oznak zgody niedoskonałej na grzech, cztery wypadki, gdy grzech śmiertelny zmienia się w powszedni, a osiem wypadków odwrotnych, że jest sześć grzechów przeciwko Duchowi Świętemu, czy też siedem wad głównych, cztery cnoty kardynalne i trzy cnoty teologiczne. A ponadto dużo, dużo więcej informacji do życia niezbędnych. P. — Bardzo mnie ksiądz zainteresował tymi informacjami, tylko ani trochę tego nie mogę zrozumieć, czy mógłby ksiądz nam to przybliżyć nieco jaśniej, na przykładach, np. po czym poznać, że jeszcze nie grzeszę, ale mam już w tym wspólnictwo ? Kk. — Specjalnie na dzisiejszą katechezę przyniosłem ze sobą podręcznik do przedmiotu, pt. Teologia moralna, ks. Antoniego Borowskiego (1960). Polecam wam tę pasjonującą lekturę. Biblia jest za trudna do samodzielnego czytania, ale takie podręcznikowe opracowania mogą być przez was samodzielnie zrozumiane, jeśli tylko żyć chcecie cnotliwie i po bożemu. Odpowiadając na twoje pytanie, wspomogę się więc tym opracowaniem. Otóż przykładowo, jak pisze ks. Borowski, jeśli pomagasz złodziejowi w dokonaniu rabunku, wówczas nie grzeszysz bezpośrednio, lecz pośrednio. Z tym że "podtrzymać drabinę złodziejowi po niej wstępującemu — to bliskie współdziałanie pośrednie, podać drabinę — to współdziałanie pośrednie dalekie." P. — Czyli, jak już zdarzyłoby mi się pomagać jakiemuś złodziejowi, to lepiej bym mu drabinę podał, niż ją przytrzymywał ? Kk. — Nie inaczej, nie inaczej. Tak nam mówi ekonomia boża. P. — Jak widzę, nauka ta jest znakomita i niezwykle precyzyjna, dając nam taką istotną wiedzę i na dodatek z boską dokładnością. Czy więc może mi ksiądz zdiagnozować mój dzisiejszy grzech, który na nieszczęście przytrafił mi się na moją zgubę dziś rano? Idąc do szkoły powiedziałem niedobre rzeczy o naszej klasie, a w szczególności powiedziałem, że są to nieuki i obiboki. Ja tak nie myślę, tylko miałem zły humor, gdy musiałem iść na lekcje. Jak wielki jest mój grzech, proszę księdza? Kk. — O, to jest sytuacja skomplikowana i jego ciężar zależy od tego czy ujmiemy to jako jeden grzech, czy też jako więcej grzechów. Albowiem, jeśli mówiąc źle o klasie myślałeś o niej jako o "jedności moralnej", jak powiada ks. Borowski, wówczas możesz być spokojny, gdyż popełniłeś tylko jeden grzech. Jeśli jednak obmawiając klasę, myślałeś o każdym z osobna, to wówczas masz tyle grzechów na koncie, ile osób obmówionych miałeś na myśli. Należy też pamiętać, że złorzeczyć wolno nam w pewnych wypadkach, ale ściśle określonych. Na przykład "wolno życzyć choroby, nędzy czy innej przykrości młodzieńcowi rozpustnemu czy w ogóle człowiekowi występnemu, by się opamiętał; wolno ojcu życzyć śmierci dziecka, o którym ma przeświadczenie, że w razie życia dłuższego, dopuści się ciężkich występków." A kiedy nie masz tych powodów wyłączających grzeszność złego czynu, to warto przynajmniej nie mówić o pojedynczych osobach, lecz o całych grupach osób, wówczas ilość grzechów spada ci nawet kilkunastokrotnie ! P. — Moje szczęście, tak tylko palnąłem, nie myśląc o nikim szczególnym. Będę się na przyszłość wyrzekał takich pokus do grzechu, jeśli tylko Bóg pozwoli. Kk. — To nie od Boga zależy, lecz od ciebie. Musisz znać naturę pokusy do grzechu, wiedzieć, że jest ona różna, że może przybierać charakter ciągły lub też przerywany. Jak pięknie wyjaśnia to ks. Borowski na stronicy 388: "W zasadzie okazja ciągła czy jakby ciągła jest bardziej niebezpieczna niż przerywana, ze względu na nieustanne oddziaływanie na człowieka... Przykłady ciągłej okazji — książki pornograficzne w domu, dziennik przeciwreligijny, obrazy o treści niemoralnej w mieszkaniu itp. Przykłady okazji przerywanej - dom nierządu, widowisko niemoralne w teatrze, źli przyjaciele, klub, itp". P. — Tak sobie rachuję, że lepiej mi wychodzi odwiedzić burdel od czasu do czasu (okazja przerywana), niż posiadać w domu jakieś pismo przeciwreligijne (okazja ciągła). Kk. — Dlaczego ciągle musisz psuć mi wykład, ciągle czegoś nie rozumiesz. Jestem pewien, że ks. Borowskiemu nie o to w istocie chodziło. Wyjaśnienie tego znaleźć możemy innego specjalisty w tej dziedzinie, wybitnego jezuity, o. Barry’ego — "Każdy mężczyzna może pójść do domu publicznego, aby nawracać upadłe kobiety, nawet jeśli jest bardzo prawdopodobne, że dopuści się tam grzechu". Jak widzisz, wizyta w domu publicznym, stwarza okazję przerywaną do grzechu, ale nie wówczas kiedy udajesz się tam już z zamiarem grzechu, lecz przy okazji niesienia ewangelii upadłym córkom P. — Czy duchowni podejmują się takich niebezpiecznych przedsięwzięć, jak wystawienie się na okazję (choć przerywaną) do grzechu? Kk. — Kapłan to bojownik boży, nie cofa się przed żadnym wyzwaniem. Kościół trwa nadal właśnie dzięki naszej odwadze i gotowości do poświęceń. P. — W burdelu ? Kk. — Co ty pleciesz! Dzięki naszej odwadze w ogólności, że stale gotowi jesteśmy walczyć z diabłem i nieść dobrą nowinę na cały świat, jak nam nakazał Jezus. P. — Pięknie! A co myśleć o onanizmie? Kk. — Pamiętajcie wszyscy, że masturbacja, czyli onanizm, jest grzechem niezwykle ciężkim, jest nienaturalna i swym ciężarem zbliżona jest do grzechu kazirodztwa. P. — Dlaczego jest nienaturalna, proszę księdza? Wczoraj był program w telewizji dla młodzieży i tam znany seksuolog, prof. Starowicz, mówił, że jest w zgodzie z naturą. Kk. — Ewidentny grzesznik i bezbożnik! Nie słuchajcie go, jeśli wam Niebo miłe! O tym co jest zgodne z autentyczną naturą mówi teologia moralna. Mam tutaj inny podręcznik katolicki, autorstwa papieskich teologów Aertnysa i Damena, wydany w 1944 roku w Rzymie, gdzie pisze wyraźnie, że jest to akt przeciwny naturze: "Spółkowanie przeciwne naturze zachodzi, gdy korzysta się z niewłaściwego otworu albo gdy otwór odpowiedni jest wykorzystywany w sposób przeciwny naturze, dla zapobieżeniu poczęciu. Pierwszy przypadek to niepełna sodomia, drugi to onanizm. Niepełną sodomię stanowi wykorzystanie podczas kopulacji tylnego otworu kobiety, bez względu na to, czy mężczyzna wyrzuca z siebie nasienie poza tym otworem, czy też nie." P. — Ależ proszę księdza, to już prawie pornografia, czy duchownym to przystoi ? Kk. — Oczywiście, że tak, gdyby chodziło o jakąś drobnostkę to inna sprawa, ale tu ważą się losy waszego zbawienia. Należy więc uregulować to dokładnie, aby katolicy wiedzieli co wolno, a czego już nie. A poza tym, jeśli będziesz to robił, zostaniesz w przyszłości impotentem. Jak zapewne wiecie, każde urządzenie, jeśli się tak mogę wyrazić, wraz z używaniem marnieje i w końcu się psuje. Ze wszystkim tak jest! Lepiej więc trzymajcie rączki grzecznie na kołderce, jeśli chcecie mieć szczęśliwe małżeństwo, obfite w potomstwo, co daj boże. Choć i tam nie można mówić o samowoli. Należy pamiętać, że małżeństwo służy tylko do prokreacji, do mnożenia dzieci bożych. Im mniej seksu, tym lepiej. Jeśli para nalega, by odbyć stosunek, musi on uwzględniać prawidłowe połączenie organów płciowych obojga partnerów, zwanych turpia, części wstydliwych, itd., itd. — ale to już temat na inną lekcje - lekcję przedmałżeńską, która was czeka przy innej okazji. Słuchajcie pilnie tego co naucza teologia moralna kościoła, wówczas pokonacie każdy grzech, nawet ten największy — grzech lubieżności. A jakże pięknie punktuje ks. Borowski okazje, które stanowią wyjątkowe zagrożenia. Ot choćby na stronie 345: "Bliskie niebezpieczeństwo ciężkiego grzechu, tj. gdy ktoś bez dostatecznej ostrożności albo potrzeby naraża się na niebezpieczeństwo grzechu wielkiego; np. rozmowa z kobietą piękną dla mężczyzny namiętnego". P. — No dobrze, ale jak poznać czy jest się namiętnym czy oschłym ? Kk. — A czy często wzbudzają się w tobie nieczyste myśli, kiedy widzisz kobietę piękną ?P. — Stale, proszę księdza. Kk. — To niedobrze. Masz w sobie wielką skłonność do grzechu i naturę masz nim zmąconą. Pamiętaj, że zawsze kiedy to czujesz, szatan do ucha ci szepcze. P. — Przyznam, że mnie to aż tak mocno nie martwi. Wprost przeciwnie — cieszę się, że on szepcze i lepiej aby nie przestawał, bo kiedy to się stanie, bałbym się, że coś ze mną nie w porządku. Kk. — Milcz głupcze! Czy niczego ci nie dała nasza lekcja moralności ? P. — Proszę księdza, ja chyba jednak będę niemoralny, bo od tych nauk głowa mi tylko napęczniała, wszystko mi się poplątało i w sumie wiem mniej o moralności niż przed katechezą. Ja chyba mam zbyt grzeszną naturę aby poznać i zrozumieć całą moralność której naucza Kościół. Gdy poznałem nauki Jezusa, postanowiłem zostać gorliwym chrześcijaninem, gdyż wydawały mi się one proste i piękne — kochaj ludzi, kochaj Boga. Jezus nie mówiłby w jaki sposób podawać drabinę złodziejowi, aby mniej zgrzeszyć, powiedziałby krótko — zgrzeszyłeś. Tak mi się wydawało. Teraz mi jednak ksiądz uświadomił, że Jezus nie mówił nam wszystkiego, i że nie jest to już takie piękne, a już na pewno nie proste. Ale wiem przynajmniej dlaczego katolicy praktykują obrzędy i ceremonie, a nie praktykują moralności — jest ona po prostu zbyt skomplikowana i zbyt szczegółowa w wydaniu kościelnym; żąda tego, czego nie powinna. Nauczając prostoty, trafia się do serca, chcąc uregulować wszystko — od najskrytszych myśli po sposób i techniki aktu miłosnego — jedynie się zniechęca. Taka moralność to już niemoralność... | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,337) (Ostatnia zmiana: 22-06-2003) |