List z piekła
Autor tekstu:

Doprawdy nie wiem jak list się znalazł między powiastkami...?

Drodzy Świętoszkowie!

Jako że wypadł mi akurat dzień wolny od pracy, gdyż dziś wodzi was na pokuszenie sam Belial, postanowiłem skreślić do was parę słów w przedmiocie waszego lekceważenia naszej profesji, tudzież naszego organu publikacyjnego, za pomocą którego możemy wypełniać swoje zadania, zlecone nam przez Przedwiecznego. 

Tak, macie rację, mości świętoszkowie, Klerokratia miała spełniać funkcje wodzenia was na pokuszenie. Ale czyż jest w tym coś złego, do stu aniołów?! Przecież jakoś pracować musimy, a Bóg mi świadkiem, żem wybrał najbardziej utalentowane diabły na te stanowiska! Niemal wszystkie one rekrutują się z byłych jezuitów, którzy niegdyś zadziwiali świat traktatami teologicznymi. 

Tedy apelują o więcej respektu, jaki się nam niewątpliwie należy. Przecież znacie chyba teodyceę, tj. uzasadnienie niezbędności naszego zakładu pracy i naszych stanowisk. Nie wątpicie chyba, iż działamy legalnie, na mocy boskich postanowień? O proszę! Oto boski mandat powołania na stanowisko dyrektora departamentu ds. krzewienia niedowiarstwa i public relations, proszę, oto licencja diabelska. Widzicie podpis?! Określone jasno — zakres zadań, kompetencje i przywileje (rozum). Niczego mu nie ukradłem, sam mi wszystko dał!

Wiec doprawdy nie wiem, skąd ten brak szacunku. W boskim planie mamy przecież jasno wytyczone miejsce. Gdyby nie nasz team skąd u diaska Stwórca miałby wiedzieć, kto ma być zbawiony, a kto odesłany do ośrodka readaptacyjnego? A może zrodziły się u was jakieś niezdrowe myśli, że skoro Przedwieczny wyznaczył nam funkcje, które niekoniecznie działają w waszym płytko pojętym i krótkookresowym interesie, to zarazem musi nie lubić naszej załogi? A więc to taaak!? O nędzne robaki, któż wam te banialuki do głów powciskał? No tak, podejrzewałem, że to oni. Zazdroszczą nam wysokich funkcji, gdyż Szef na najwyższe stanowiska wybrał samych najlepszych - czarne anioły. Przeciętniaki — to te z białymi skrzydłami — upstrokacił w celach dekoracyjno-muzycznych, jakie mają pełnić w jego pałacach. Funkcje te wprawdzie wymagają dużo pracy, ale nie trzeba tam myślenia, ani tym bardziej sprytu. Największe miernoty odsyła ponownie na ziemie — mają zadania tłoczyć wam do głów przesądy i uczyć mamrotania modlitw. Można się było domyślić, że poczną nas obsmarowywać.

Mniejsza o nich, skoro Stwórca na to pozwala, widać patrzy na tych błaznów z przymrużeniem oka wieczności. Ale proszę bardzo, poznajcie kilku naszych. Satanael, którego wy nazywacie Szatanem, to pierworodny syn Boga, mówi się też, że jest pierwszym aniołem Boga. To mój bezpośredni zwierzchnik. Lucyfer, czyli niosący światło, jest uosobieniem erudycji i głębokiej wiedzy. Belial — niezależność, bo sam sobie jest panem nowych przedsięwzięć. Asmodeusz — od rozkoszy, wie jak dogodzić najbardziej wyszukanym gustom, znaczy też istotę osądzającą. Lilit — przeurocza mistrzyni magii, małżonka Asmodeusza (mówiąc między nami — także moja kochanka, ale o tym sza!). No i w końcu ja - najbardziej z nich wymowny, mówili na mnie 'jad Boga', stąd Stary nazwał mnie Sammael i powierzył funkcje propagandowe. 

Powiedzieli wam, że myśmy się przeciw Przedwiecznemu zbuntowali? Szaleństwo! A czy nie dany był wam ten przebłysk wątpliwości, że Stwórca jest wszechmocny? Że zbuntować się przeciw niemu niepodobna? Czy ktoś z was odmawia Ojcze nasz...? Pięknie! A więc czy w waszych pobożnych rozumkach nie wzbudziły ni razu uwagi, słowa które tam wypowiadacie? Przypomnę je wam, dla pamięci: "Ojcze nasz, któryś jest w niebie, ble, ble ble… i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw…" Czy żaden z was nie wpadł przypadkiem na to, że dzień w dzień klepiecie, że to sam Stwórca wodzi was na pokuszenie? Dla nas to jasne, że bierzemy udział w jego planie. Nie ma co, pocieszne są te pomysły waszych klechów! Co jeszcze?! Że gad was zwiódł aby zjeść jabłko i Stwórca tak się tym wszystkim przejął, że aż was z raju wygonił? Haa haa haa!!! Pewnie wszyscy na górze będą zrywać boki ze śmiechu, choć Stary to się pewnie wkurzy, że takie brednie o nim krążą na ziemi. Czy oni wam to na pocieszenie czy na rozrywkę wymyślili? 

Dobra, powiem wam jak to jest, bo trochę was nakłamałem z tymi funkcjami i kompetencjami, co zabrzmiało strasznie poważnie, a to co wam robimy wcale poważnym nie jest. 

Sprawa jest prosta, czcigodni śmiertelnicy — nigdy nie było żadnego raju, zawsze żyliście w tej podłej kondycji. Kiedy was jeszcze nie było wiedliśmy sobie spokojne i nudne życie w chmurach, latając tu i ówdzie, aż wreszcie Satanael się zbuntował: 

— Mam tego dość! Chcę się bawić, chcę czuć, że żyję, mieć jakieś zajęcie, sens i cel. Ojcze, daj nam coś, aby chciało mi się każdego ranka rozkładać skrzydła. Niech wszystko nie będzie takie monotonne i bezemocjonalne. Tatko, jeśli kochasz mnie jako swego pierworodnego syna, daj nam teatr, bo inaczej nie tylko nie wytrzymam tej wieczności, ale i rychło zbzikuję i będziesz mnie widział na planecie dla obłąkanych aniołów. 

Stary  uznał, że to niegłupi pomysł, bo sam większość dnia spędzał na ziewaniu. Rzekł tedy do nas:

— Dobra, dam wam co chcecie, bo i mnie smucą wasze znudzone twarzuchny. Lucyferusie, zajmiesz się tym. Tylko musi być coś z jajem, aby i mnie nieco rozerwać. 

Lucyfer napisał scenariusz, czytaliśmy go wszyscy. Trochę to przedobrzył i zamotał, ale było z jajem jak cholera! Tym niemniej nie przypominam sobie żadnego węża… Zostawmy jednak  gada. Dzięki pomysłowi Lucka stworzył nam Przedwieczny śmieszne istotki pełne paradoksów i naiwności — was, kochani świętoszkowie. Z naszych też posłał trochę błaznów ubranych w długie sukienki, którzy mieli mącić wam w głowach, byście postępowali jeszcze bardziej nierozumnie niż to z natury czynicie. Prawda jest prosta, kochani, choć dość dla Was nieprzyjemna. 

Jako że ja działam dość blisko was, zdarza mi się chwila słabości, jak ta teraz, kiedy naprawdę mi was żal i chciałbym pozrywać wam te sznureczki na rączkach, które zadzierzgnięte zostały przez naszych. Jak jakiś cholerny Prometeusz!! Tylko nic nie mówicie innym. Nie chciałbym, aby moi bracia się na mnie pogniewali, że zabawę im psuję. 

Tak więc kończę, pora wracać.

Jeszcze raz dopraszając się o umożliwienie nam godnego sprawowania "urzędu", pozostaję z sympatią.

Sammael

ps. Nie wierzcie tak we wszystkim tym komediantom.


Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,358)
 (Ostatnia zmiana: 21-05-2002)