Słowo prawdosławnego przesłania
Autor tekstu:

Tak jak w każdym rodzaju naszych zajęć życiowych, by skutkowały one potrzebnymi nam dobrymi efektami, pożądanymi są nasza właściwa o to przedmiotowa troska, rozwaga, staranność, dbałość — tak jest i w kultowej sferze naszego życia, w spełnianiu naszych potrzeb kultowych, naszej pobożności. By mogło zaistnieć prawdziwe królestwo boże — stan powszechnego zdrowia kultowego — by nasza pobożność owocowała jedynie pożądanymi nam dobrymi, zdrowymi i słusznie zadowalającymi nas efektami, potrzebnymi są do tego jej odpowiednie cechy, które winniśmy spełniać i zachowywać w kościele człowieczym. Wiedząc na czym faktycznie polega istota i prawidła spełniania naszych potrzeb kultowych, możemy na podstawie tej wiedzy określić poprawnie ogólne wnioski o tym, jakie ich spełnianie jest słuszne, po to, aby mieć jasną wizję do ich skutecznego, owocnego upraktyczniania. — Podejmując to, dojdziemy do tych wniosków pod poniższym tytułem.

Co i dlaczego jest w ludzkiej pobożności dobre i dlatego zawsze pożądane

Jest nią wiedza o rzeczywistej istocie naszych potrzeb kultowych: o naszych duchowych potrzebach estymowania tego co jest nam dobrem, a negowania tego co jest nam złem, czyli o tego rzeczywistych i uprawnionych sacrum i profanum; o prawidłowościach czynienia tego (właściwościach, słuszności, celowości, stosowności). — Spełnianie tych potrzeb według wiedzy prawdziwej o nich, ze zwróceniem się w tym tylko do sacrum i profanum rzeczywiście istniejących i uprawnionych — skutkuje owocowaniem podejmowanego w to wysiłku pełną i zdrową satysfakcją kultową. Podejmowanie poczynań tym skutkujących: przekazywania kultowej prawdy, należytego, obiektywnego zaangażowania w poznawanie tych spraw, w wyciąganie odpowiednich wniosków, w zdawanie się na pobożność stosowną, racjonalną, zdrową i tylko taką. — Pozostawanie w kultowym zdrowiu, zadowoleniu, moralności — w duchowych predyspozycjach do kontynuowania tego pobożnościowego dobra, w ciągłym w nim trwaniu i czynieniu. — Sprzyjanie pobożności dobrej jej znajomością, przekonanym zwracaniem się na nią, jej promowaniem, popieraniem, okazywaniem, estymowaniem, międzyludzką kulturową mądrością i spolegliwością — z jednoczesną wstrzemięźliwością w kultowym kłopotactwie, zarzucaniem i niepodejmowaniem tego, co jest czy byłoby w niej złe.

Jaką jest obecnie ludzka pobożność:
Co i dlaczego jest w niej złe lub niedostatnie i dlatego
potrzebuje polepszenia. — Jak jest to możliwe, a jak nie

Złym jest w niej brak powszechnej wiedzy o rzeczywistej istocie naszych potrzeb kultowych: o naszych duchowych potrzebach estymowania tego co jest nam dobrem, a negowania tego co jest nam złem, czyli o tego rzeczywistych i uprawnionych sacrum i profanum; o prawidłowościach czynienia tego (właściwościach, słuszności, celowości, stosowności). — Spełnianie tych potrzeb według wiedzy imaginacyjnej, z odnoszeniem tego w dużej a niekiedy podstawowej mierze do sacrum i profanum nieistniejących bądź nieuprawnionych — marnotrawienie angażowanego w to wysiłku, z odwróceniem się, niedbałością i niedocenianiem sacrum i profanum nam rzeczywistych i uprawnionych; zaprzepaszczanie tym zdrowego i potrzebnego nam dobra duchowego, jakie czynilibyśmy i doznawali traktując je należycie. — Nieosiąganie potrzebnej nam pełnej i zdrowej satysfakcji kultowej, z powodu poczynań temu szkodzących: upowszechnianiem kultowej nieprawdy, jałową estymonegacją, szkodzeniem innym z powodu kultowych odmienności, a pod wpływem przykazaniowych powinności, z kłopotackiej nietolerancji naszych odmian osobowych, nacyjnych i kulturowych. Pozostawanie więc w kultowym niezdrowiu, dolegliwościach, niezadowoleniu, rozterkach, demoralizacji — czyli w duchowych predyspozycjach do kontynuowania tego pobożnościowego zła, w ciągłym w nim trwaniu i czynieniu. — Brak należytego, obiektywnego zaangażowania w poznawanie tych spraw, w wyciąganie odpowiednich wniosków, w zarzucanie tego zła, w zdawanie się na pobożność dobrą: stosowną, racjonalną, zdrową i tylko taką — jej szkodzenie tym wszystkim: przesłanianie, negowanie, hamowanie, blokowanie, utrudnianie.

W pobożności naszej brakuje bądź jest za mało tego wszystkiego, co jest dla niej dobre (jak ww.), a jest w niej w niedostatnim wymiarze, jakości i powszechności. — Można to skutecznie polepszyć dobrym poznaniem tego, na czym ona faktycznie polega i jak ją owocnie spełniać właściwym zwróceniem się do Boga Rzeczywistego, i takim, właściwym jej praktykowaniem. Nie kontynuowaniem tego, co jest tu nieprawdziwe, niewłaściwe i złe.

Wszyscy stykamy się z różnymi przekazami o tym, kim i jacy są bogowie określeni podczas naszej człowieczej historii… o bogach: dobrych i złych, stwórcach, śmierci, miłości, płodności, plonów, wojen, pokoju, Ziemi, morza, Słońca, i o wielu innych, rzekomo zawiadujących różnymi sferami rzeczywistości i także naszym życiem... Bywa, iż pradawnie egzotyczny koloryt podań o nich, wzbudza nasze niemałe zainteresowanie nimi, chęć jaśniejszego poznania tego, co ponoć jest ich tajemnością, tego, co rzekomo miało i ma jakiś przemożny i podstawowy wpływ na ogólnie ludzki i w tym nasz osobisty los; chcąc także stosownie posługiwać się wiedzą o nich, dla prawidłowości i dobra swojego życia… Lecz jest tak, że pomimo już istniejącej i wręcz powszechnie dostępnej prawdy w tym względzie, jednak w dalszym ciągu i w znacznej mierze poddawani jesteśmy i wielu z nas poddaje się tu naukowym i kultowym fałszom. — Bowiem ilu z nas wyraźnie zdaje sobie sprawę z tego, że są to jedynie wymyślone atrapy bogów… Jak zdajemy sobie sprawę z tego, iż nie znając naszego faktycznego pochodzenia, prawdziwego obrazu naszego życia i jego właściwych prawideł, przyczyniamy się tym do podtrzymywania i powodowania zła kłopotackiego... także praktykując kłopotackie kulty (kłopotackich wyznań, kościołów, sekt). Ilu z nas wyraźnie wie, jak i ile popełniono i popełnia się krzywd, przyjmując fałszywe wyobrażenia o owych bogach i spełniając ich rzekome wobec nas wymagania: ile posiano mistycznej nieprawdy, jak pielęgnuje się kołtuństwo, jak wykorzystuje ludzi kultową nieuczciwością i zniewoleniem, ile powoduje się wrogości, szykan i poniżeń, ile nienawiści, wojen, grabieży, zniszczeń i innych okrucieństw kaleczących i mordujących ludzi dla rzekomej „obrony wiary prawdziwej", czy dla miłego bogu jej szerzenia. — To wszystko, bliźni wobec siebie na całym świecie, we własnych narodach, rodzinach — sprawiając taką pobożnością, sobie i innym, chorującą duchowość naszego ludzkiego życia.

Tak jak w odniesieniu do boga, tak i w ustaleniach istoty i obrazu szatana wniesiono wiele mistycznej nieprawdy, którą obecnie mało kto przejmuje się praktycznie, instynktownie i egzystencjalnie wyczuwając jej fałsz. Ale, że są też tacy, którzy nieprawdą tą przejmują się poważnie i w znacznej mierze wnoszą ją do praktyki życia, sprawia to, że nasze przeciwstawianie się złu jest mniej skuteczne, bowiem źle skierowywane… a także przyczynia się do podtrzymywania jego różnych człowieczych osobliwości (czyli tego zła, którego sprawcami jesteśmy my ludzie). — Ileż to wyrządziliśmy i wyrządzamy sobie różnego a krzywdzącego zła, uzasadniając to… sprzeciwianiem się złu, walką z nim, z szatanem — lecz faktycznie samemu postępując tu w sposób, niestety, ale jakże ułomnie szatański...:

— bezsensownie mordując ludzi jako miłe bogom ofiary, wierząc, iż uzyskuje się za to ich nadprzyrodzone łaski;

— szkodzeniem ludzkim losom propagując fałszywe nauki kultowe, wymagając spełniania ich złem skutkujących ustaleń; marnotrawiąc tym ludzki czas, zdolności i zasoby intelektualne, materialne, finansowe — utrudniając tym czy wręcz uniemożliwiając spełnianie naszego życia w sposób właściwy, dobry, należnie szczęśliwy;

— wymuszaniem przemocą zmiany czyichś wyznań: zastraszaniem, torturami, presją polityczną, siłą militarną — aby spełniać poglądy kultowe tych, którzy mają przewagę w swych zdolnościach do ich narzucenia i różnego korzystania z tego;

— karaniem osób, które odkrywały i objawiały prawdę o świecie i naszym życiu, i jednocześnie do ówczesnego czasu, a i w dalszym ciągu trwającego posługiwania się „świętą" nieprawdą o danych sprawach (czyli ich naukową i apologetyczną fabularystyką, tzw. „jak podaje kościelna tradycja", lub „mocą autorytetu kościoła świętego"); także osób sprzeciwiających się złemu postępowaniu różnych ludzi (rządzących, duchowieństwa);

— karaniem „czarownic" - czyli zwyczajnie normalnych kobiet, lecz w sposób jakże niedorzecznie tragiczny osądzanych, męczonych i mordowanych, jako „podległe diabłowi"… i rzekomo, antybosko posługujące się udzieloną im przez niego mocą — po to, by wykazać swą gorliwość w pilnowaniu czyjejś pobożności, religijnym terrorem wzmagać kultowe zniewolenie podległych sobie społeczności;

— arbitralnie rozgrzeszając ludzi z popełnionych grzechów, bez ich należytej naprawy, bez ponoszenia za to należytych konsekwencji; zbyt łatwo uwalniając ich od brzemienia winy, od poczuwania się do ich naprawy właściwej;

— wskazywaniem jako złe, grzeszne takie nasze postępowanie, które faktycznie takim nie jest… domaganie się jego zaniechania, wyrabianie w nas fałszywego poczucia grzeszności, bycia niedobrym, złym, powodując niepotrzebne a niekiedy znaczne i dotkliwe rozterki duchowe i wypaczenia w spełnianiu naszego życia;

— kapłańskim wodzeniem ludzi po manowcach życia, manipulując nimi dla utrzymywania lub powiększania swych wpływów na życie społeczne, swych idei kultowych, swego miru, utrzymania i dobrobytu — nieodpowiedzialnie wywołując lub popierając społeczne konflikty; tłumacząc ludzką biedę, choroby, głód, przestępczość, niemoralność, wojny jako mające być pokornie znoszonymi karami bożymi za ludzką grzeszność; przesłaniając tym prawdziwe tego powody i hamując zapobieganie im, a przyczyniając się do ich istnienia; jawiąc się przy tym uprawnionymi do duchowego zwierzchnictwa nad innymi, do posiadania dyktatorskiego zdania w większości spraw ludzkich, posiadającymi udzielone im do tego przez boga licencje kapłańskie;

— ułomnie odnosząc się wobec naturalnie zachodzących i istniejących różnic między nami: w naszym wyglądzie, zachowaniach, postępowaniu, poglądach, dążeniach, wiedzy, umiejętnościach, zamożności, pochodzeniu narodowym, rasowym — polegającym na szydzeniu z tego, wyrabianiu w sobie i utrzymywaniu niechęci do nich, ich znieważaniu, zwalczaniu;

— dezaprobując i sprzeciwiając się temu, co postrzegane jest jako złe w naszej pobożności, naiwnym i smutnym ogłupianiem się satanizmem;

— manifestując swoje racje, dochodząc swoich spraw, negując czyjeś wartości niejakoby propobożnościowym chamstwem, chuligaństwem, bandytyzmem — aprobatą, chwaleniem i nakłanianiem do tego przez kłopotackich przewodników i trybunów kulturowych.

Wszystkie potrzeby istniejące w ludzkiej pobożności, można zawsze skutecznie i zdrowo spełniać posługując się użytecznością jaką posiada prawdosławnie-mądrystyczny sposób ich spełniania, czyli kościół prawdosławny. Posługując się nim należycie, możliwym jest osiągnięcie pożądanego stanu ludzkiej pobożności, a przynajmniej jej istotne polepszenie i tego trwałość.

Można to osiągnąć światłym nieuleganiem temu, co w pobożności ludzkiej jest nieprawdziwe, niesłuszne, nieracjonalne, jałowe czy złe, nie podejmując tego — oczywistym zdawaniem się w tym na kultową prawdę, dobro i mądrość, na pełny, zdrowy tego duchowy pożytek.

Powszechnie lepszym poznaniem tego, na czym polega istota naszych potrzeb kultowych i prawideł ich właściwego spełniania, oraz praktycznym obieraniem i czynieniem jej sposobami właściwymi, czyli właściwym traktowaniem estymonegacyjnym rzeczywistych i uprawnionych tego obiektów.

Systematycznym przedstawianiem, wyjaśnianiem, nauczaniem prawdy kultowej w szkołach i publikacjach, rzetelnymi metodami czynienia tego — powszechnie i dostatecznie dobitnie. Zaniechaniem posługiwania się w objaśnianiu rzeczywistości mistyką, imaginacjami, spekulacjami, i dobrą wolą do efektywniejszego korzystania z dorobku prawdziwej wiedzy człowieczej.

Zaprzestaniem praktykowania pobożności jałowej i złoczynnej, na rzecz właściwej, bardziej pożytecznej, bardziej stosownej i przydatnej do osiągania pełnej i zdrowej satysfakcji kultowej - tak, by zapewniać nią potrzebne nam właściwe, zdrowe spełnianie osobistych i społecznych potrzeb kultowych.

Najlepiej można to uczynić odpowiednią rzeczową wrażliwością, obiektywnością, rzetelnością, zadowalając się rzeczywistym dobrem z właściwej estymonegacji kultowej, a nie dobrem fałszywym i płochym.

Rozwój wiedzy i kultury ludzkiej umożliwia coraz właściwsze i powszechniejsze kierowanie się kultową prawdą, mądrością, dobrem, a odchodzenie od kultowego kłopotactwa; czyni przeto nasze życie kościelne coraz zdrowszym.

Wszystko to jest cały czas czynione, lecz jeszcze w niedostatecznym wymiarze.

Nie jest możliwym osiągnięcie pożądanego nam stanu ludzkiej pobożności, a nawet jego poważnego polepszenia, przedsiębraną w tym celu nietrafną, nieracjonalną, ograniczoną działalnością kościołów imaginacyjnych — ponieważ ma ona postać z góry wykluczającą osiąganie celów tu pożądanych, skutkuje kontynuowaniem efektów niedobrych.

Po okresach wielusetletniego często monopolistycznego i totalitarnego wcielania swych podań, pomysłów kultowych i pobożności, z ogromnym nakładem intelektualnym, materialnym, politycznym, militarnym, policyjnym (przymusu religijnego) czynionym przez wiele kościołów i przez ogół społeczny na ich rzecz, widzimy, iż pomimo tego, wcielanie to nie było i nie jest zadowalające, a nawet doznające regresu i trwa w stałej demoralizacji. — Posługując się w dalszym ciągu tymi samymi — pomimo, iż w znacznej mierze ulepszonymi — nieskutecznymi bo wadliwymi postulatami i sposobami misyjnymi, nie są one w stanie z tego powodu osiągnąć zamierzonego tu celu. — Nie jest także w stanie ich spełnić, czy znacząco przyczynić się do tego, niedostatecznie krytyczny, jasny i użyteczny liberalizm kultowy.

Choć istnieje powszechne deklarowanie posługiwania się prawdą i rzetelnością postępowania, ale, ponieważ pojmuje się to także według opacznych kryteriów, z przywiązaniem i uwzględnianiem w tym mistycznego dorobku i tradycji, to jest ono mało efektywne, podtrzymujące podania i poglądy nieprawdziwe o zajmujących nas sprawach.

W tym celu, przez istniejące kościoły (czyli przez tych, którzy są przekonani o ich słuszności) prowadzone jest stałe misjonarstwo, pouczenia, kształcenie, wychowywanie, krytyka, osądzanie, oczyszczanie z grzechów; modyfikowane są dotychczasowe i tworzone nowe doktryny kultowe i kościoły, bądź ich odmiany czy dodatkowe formy kościelne w ramach danych kościołów (np. zakony, sekty, ruchy misyjne). A ponieważ nalega się nimi na kontynuowanie błędnych założeń teologicznych i pobożnościowych — w skupieniu się na sacrum i profanum nieistniejących lub nieuprawnionych, a odwróceniu i niedbałości wobec istniejących i uprawnionych — dlatego nie likwiduje to przyczyn istniejących wad, braków, zafałszowań, wypaczeń, niemoralności, a w dalszym ciągu podtrzymuje je. — Zatem są one w tym nie zawsze trafne a często dalej błędne, ograniczone, nieskuteczne, i dlatego niewarte posłuchu i angażowania się w ich spełnianie. Oczywistym więc jest, że nie powinniśmy dochodzić do zdrowej pobożności kolejnym powtarzaniem spektakularnych imprez i akcji religijnych, misjami propagującymi kultowy fałsz i złoczynienie, bo skutkiem tego jest dalsze utwierdzanie się w pobożności wypaczonej, przeszkadzanie tym pobożności zdrowej, czynienie naszego życia duchowo chorowitym. Nigdy nie osiągniemy dobrego stanu, a dalej trwać będziemy w kultowym kłopotactwie, polegając w tym na kultowych imaginacjach, dogmatach, tradycji, posługując się nimi, kontynuując je w swej pobożności.

Kościoły imaginacyjno-religijne postulują większe zaangażowanie i moralność w spełnianiu ich przykazań pobożnościowych — co z góry wyklucza osiągnięcie pożądanych tu faktycznie dobrych skutków kultowo-duchowych, jako że nakłania do czynienia tego w sposób racjonalnie opaczny, blokujący to, i dalej skutkujący efektami złymi. Kościoły świeckie postulują większą humanizację życia, kształcenia, kultury, postępowania międzyludzkiego i wobec zwierząt — jest to dość słuszne i pożyteczne, lecz przez to, że nie dość jasno uzasadniane i pozbawione w tym pełnych racji teologicznych, to postulaty te postrzegane są w sposób nie dość poważny i z pewnym nierozumieniem ani ich intencji, ani dobroczynności, jako podstępne poczynania dla pomniejszania należnej roli religii w życiu ludzkim; u wielu wypacza to ich słuszne rozumienie i hamuje ich skuteczność, ale też u wielu znajduje zrozumienie właściwe i dużą a nawet pełną aprobatę.

W tym celu wielu chce większego upowszechnienia istniejących już kościołów własnych, czy to z pobudek honorowych, czy z jakichś głębszych racji kulturowych, i bez istotnej zmiany ich doktryn, a przez wypieranie kościołów innych — bowiem żaden z kościołów praktycznie nie chce pozbawiać się swych kultowych racji, ulegać innym, przez siebie nieaprobowanym; nadto kościoły mocniejsze (liczniejsze, bardziej ogólnospołecznie wpływowe) zdecydowanie chciałyby pozostać przy swoich wpływach i racjach w całości, a inne żeby zechciały je przyjąć, poddać się im. Każdy kościół postuluje i zachęca do tego, aby kościoły inne (czyli my, ludzie) przeszły na jego w tym względzie założenia, jako najsłuszniejsze, najlepsze, w pełni właściwe; obstają tu przy swoich racjach faktycznie ich nie mając — nie są zatem w stanie powodować dobrych tu rezultatów a nadal zdecydowane są kontynuować niedobre. — Tak np. postulowany jest rzymskokatolicki chrześcijański ekumenizm: dążenie do zjednoczenia chrześcijan wszystkich wyznań w jednym kościele, przy zachowaniu teologicznego pluralizmu, lecz pod przewodem Kościoła rzymskokatolickiego, jako jedynie prowadzącego do zbawienia (poprzez teologicznie karne, odpowiednio i niezbędnie cierpiętnicze życie ziemskie, dla nadania mu tak pojmowanego sensu), pod zwierzchnictwem i kierownictwem papieskim. — Natomiast podejmowana w tym celu działalność zdrowa, z tej racji, że zaleca postępowanie odmienne od religijnego, to traktowana jest często jako niedobra, niewłaściwa, bezbożna, spotyka się z nieufnością, niechęcią, podejrzliwością, ślepą krytyką, negacją, a więc w sumie: z jej ograniczaniem, blokowaniem jej postępu i dobroczynności.

Podejmowane jest też pewne międzykościelne porozumiewanie się dla zapobiegania międzykultowym konfliktom, także w postaciach czynnie agresywnych, w sytuacjach napięć społecznych, zagrożeń pokoju, dla zaprzestania międzyludzkiego złoczynienia — choć bywa z dobrymi, ale kruchymi i nietrwałymi tego skutkami.

Niektórzy przejawiają postawy i wyrażają postulaty liberalizmu kultowego, uznające jego nieograniczoną dowolność, bez wskazywania jakichś konkretniejszych jego obrazów teologicznych i doktrynalnych — co jest niejakim pozostawianiem problemu bez wskazywania jego rozwiązań, są więc tu postulatami raczej bezpożytecznymi w rozwiązywaniu kultowych problemów.

Głoszone postulaty doskonalenia naszej pobożności są różne, z powodu różnego pojmowania sackrum i profanum przez głoszących je (z reguły w różnym stopniu błędnego, nieprawdziwego), według ustalonych na tej podstawie doktryn kultowych, i według historycznego, moralnego, sentymentalnego i tradycyjnego przywiązania do tego.

Tak więc podejmowana i prowadzona jest systematyczna działalność misyjna, wychowawcza, liturgiczna religijna, i przez to nieefektywna, niemogąca doprowadzić do zamierzonego celu, a często wnosząc nowe pobożnościowe zło, jałowość, marnotrawstwo; często zalecana jest wierność czynienia tego według norm (przykazań, prawa), które nie tylko że nie są należycie w pełni właściwe, to są wskazaniami niesłusznymi, jałowymi i złoczynnymi, marnotrawnymi.

— Zatem, pełny, pożądany tu efekt ekumeniczny powszechnego zdrowia kultowego, może być spełniony należytym uefektywnieniem spełniania naszych potrzeb kultowych sposobem kościoła prawdosławnego — czyli przez skuteczne zaniechanie ich spełniania sposobami imaginacyjnymi i kłopotackimi, a zdanie się tylko na dobre, mądre, właściwe. Istnieje zatem możliwość uzdrowienia wszystkich złych cech kościoła człowieczego, czyli ludzkiej pobożności. — Pożąda to naszego odpowiedniego do tego zaangażowania, zrozumienia, czasu, woli i przedsięwzięć (przede wszystkim misyjnych i edukacyjnych, a także organizacyjnych i wyposażeniowych, pracy polityczno-prawdosławnej).

Jakiej pobożności ludzkiej
można spodziewać się w przyszłości; o co winniśmy w niej zadbać

Możemy spodziewać się takiej, do jakiej będziemy zdolni — zależnie od tego, czy spełniając ją będziemy w tym patriotami prawdy, dobra i mądrości, czy niewolnikami uległymi i wiernymi imaginacjom i kłopotactwu...

W dochodzeniu do pożądanego nam stanu ludzkiej pobożności i jej trwałości, sprzyja i sprzyjać nam będzie:

— prawdosławna teologia i cała prawdosławnie-mądrystyczna doktryna kultowa;

— mądrystyczna, zdrowa pobożność estymonegacyjna, czyniona przez wszystkich praktyka tego;

— mądrystyczna, racjonalna twórczość i pożytkowanie zdrowych dzieł kultowych;

— świadomi i przekonani wyznawcy dobra i mądrości;

— osoby i grona zajmujące się rzetelną, prawdosławną informacją, edukacją i kształceniem kultowym (różni przewodnicy kulturowi, szkoły, nauczyciele i wychowawcy, kadry domów i instytucji kultury, wydawnictwa do potrzeb kościelnych, prasa, R i TV);

— osoby, grona, ośrodki zajmujące się indywidualnymi i ogólnospołecznymi (publicznymi) posługami tudzież pracą kultową estymonegacyjną w sposób racjonalny, prawdosławnie-mądrystyczny (publicyści; twórcy sztuk, artyści, satyrycy, krytycy; celebranci nabożeństw, świąt, imprez, zabaw, ślubów itp.; politycy; organizatorzy mądrze dobrych imprez, ich sponsorzy; USC, wydawnictwa estymonegacyjne, prasa, R i TV, teatry, opery, kina, orkiestry, chóry, zespoły itp.; świątynie, domy kultury, stadiony; wojsko, policja i organy wymiaru sprawiedliwości.

— W znacznej mierze a nawet w całości i względnie szybko, stan ten może osiągnąć ta część ludzi, która wyraźnie dostrzega wady w kościołach dotychczasowych, nie chce poddawać się im, i jednocześnie aktywnie potrzebuje i potrafi spełniać je w sposób tylko właściwy, dobry. — Według mojej tego oceny, najefektywniej może to być czynione postulowanym przeze mnie sposobem kościoła prawdosławnego.

Kształtowanie pożądanego nam stanu ludzkiej pobożności hamują i jego dobru nie sprzyjają i sprzyjać nie będą:

— imaginacyjno-infantylne teologie i doktryny kultowe;

— kłopotacząca pobożność estymonegacyjna, czyniona przez wszystkich praktyka tego;

— kłopotacząca, płocha twórczość i pożytkowanie płochych dzieł kultowych;

— nieświadomi i kłopotaczący wyznawcy dobra i mądrości;

— osoby i grona zajmujące się błędną, kłopotaczącą informacją, edukacją, kształceniem i wychowywaniem kultowym;

— osoby, grona, ośrodki zajmujące się indywidualnymi i ogólnospołecznymi (publicznymi) posługami tudzież pracą kultową estymonegacyjną w sposób niewłaściwy, imaginacyjno-kłopotaczący.

Ta część ludzi, którzy bezkrytycznie, mało krytycznie, bezwolnie czy konformistycznie przywiązani są czy poddają się dotychczasowym błędnym obrazom i kryteriom pojmowania sacrum i profanum, i do ustalonych według tego kłopotackich doktryn kultowych (także z powodu obwarowania ich zachowywania przymusem, karami, tradycją, dla wierności kulturze własnej wcześniej nabytej) — będzie w dalszym ciągu przy nich trwać, czy zmieniać je wolniej. — Wynika to ze światopoglądowych i moralnych zahamowań dla pozostawania w kulturze oswojonej (czyli z konformistyczno-konserwatywnych ograniczeń duchowych); z awersyjnych czy z tak odczuwanych sposobów postulowania lepszej, właściwej pobożności; z niewiedzy i nieumiejętności uczynienia tego, z niepewności jego słuszności, z odczuwania niepokoju przed poglądami nowymi a sprzecznymi z już istniejącymi, przed tym, czy nie są one jakimś złem ukrytym, podstępnym, nie wiadomo czym mogącym skutkować naprawdę; z obawy przed wciągnięciem do kolejnej postaci kłopotaczących gron kościelnych, z bojaźni przed tego dokuczliwą środowiskową krytyką, przed bożymi karami a nawet wiecznym potępieniem. Natomiast przestrzeganie zachowań i powinności religijnych uważane jest tu za właściwy obowiązek, ponieważ ustanowiony przez stworzyciela i władcę świata, oraz jego proroków, namiestników i funkcjonariuszy kościelnych, no i rzekomo w sposób niezawodnie prawdziwie prowadzący do życia wiecznego, wiecznie przyjemnego, radosnego i szczęśliwego tych, którzy w to wierzą i są temu posłuszni. Jednocześnie bywa przez nich odczuwana szczera dezaprobata wobec tych, którzy — dezaprobując i unikając religijnego kłopotaczenia — postępują inaczej; postrzeganie ich jakoby chcących dufnie deprecjonować Boga, jego walory i przykazania, prawdę przez niego objawioną, lekceważyć to co święte... złośliwie cynicznie podważać autorytet jego, jego głosicieli i sług, wywyższająco się szydzić z oddanych mu wyznawców. — Warto tutaj wiedzieć i mieć na uwadze to, iż dotychczasowe pojmowanie Boga, kościoła, ludzkiej pobożności, choć często uważane za stałe, prawdziwe i jedynie słuszne… było jednak wielokrotnie modyfikowane w ramach tych samych religii, a dla udoskonalenia kultowego pożytku z nich (dla dostosowania tego pojmowania do bieżących i przewidywanych potrzeb religijnych, i innych z ich wpływem realizowanych: głównie politycznych i przede wszystkich tych ludzi, którzy o zmianach tych decydowali i je wprowadzali, a także tych, którzy pozostawali z nimi w różnym interesownym powiązaniu) — czemu towarzyszyły te same czy podobne obawy i sądy jak wyżej wymienione, a jednak je dokonywano i z czasem były one aprobowane i funkcjonują wśród nas dotychczas; już nie tylko bez ich obawiania się, niechęci a nawet wrogości wobec nich, a jako cenione składniki kultury całych rzesz ludzkich… Niech więc nie niepokoi i nie irytuje kogokolwiek przedstawiany tu obraz Boga Rzeczywistego i jego kościoła, bowiem ich istnienie jest faktem niepodlegającym stanowieniu o tym, czy jego zaniechaniu… i jest to fakt obiektywnie i dla wszystkich dobry.

W zbożnym tu celu, proimaginacyjni animatorzy kościelni, wszystkich istniejących kościołów na świecie, powinni solidniej rozważyć popełniane w ten sposób kłopotaczenie kultowe, jego istotę i przyczyny, i podejmować rzetelniejsze wyzbywanie się tego zła ze swoich poglądów i postępowania kultowego, nie propagować je wśród ludzi, nie szkodzić im tym kłopotaczeniem — zwrócić się ku Bogowi Rzeczywistemu i podejmować rzetelne i sensowne posługi kultowe.

Nie należy spodziewać się tu szybkich, radykalnie pozytywnych zmian, z istotnie przeszkadzających temu przyczyn:

— zdrowiu naszej pobożności przeszkadza wykształtowane przez ludzkość i dość popularne poczucie mistycznej istoty spełniania naszych potrzeb kultowych, i oparta na nim kultura kultowych imaginacji i kłopotaczenia; przywiązanie znacznej części ludzi do kościelnych tradycji, zarówno dobrych jak i złych, nie potrafiąc samodzielnie, z własnej woli należycie ich rozgraniczać, czy też i niepodejmowanie tego;

— zdrowiu naszej pobożności przeszkadza kultura pasożytnicza: posiadanie przez ludzkość wrodzonych, a przejawianych machinalnie i rozmyślnie kłopotackich skłonności do osiągania korzyści własnych kosztem innych ludzi, nie licząc się z wyrządzanymi im tym krzywdami, czy pobłażając sobie w tym złoczynieniu; ich przejawy najwyraźniej znamy w postaci człowieczej przestępczości, ale też w życiu ogólnie, jako aspołeczne wykroczenia poza normy, poza ludzką przyzwoitość (kradzieże, zabory, przywłaszczenia, wykorzystywanie, korupcja, wymuszanie);

— zdrowiu naszej pobożności przeszkadza kultura szkodnicka: głupiego, nikczemnego dokuczania innym, dla sprawienia im przykrości, a dla swego, chorego zadowolenia z tego (chuligaństwem, jełopstwem, wulgarnością, pomawianiem, ośmieszaniem, oczernianiem, podeptaniem czyjegoś dobra, godności);

— zdrowiu naszej pobożności przeszkadza brak należytego poczucia potrzeby moralnego respektowania międzyludzkiej uczciwości, własnej solidności, jasnego poczucia krzywdzenia innych; hipokryzyjna negacja wad i zła czynionego przez innych, zwłaszcza wobec nas, a jednoczesne jego aprobowanie czyniąc to samemu; tolerowanie czy tuszowanie wad własnych, a nadkrytycyzm wobec cudzych.

— Sprzyja temu wszystkiemu brak należytego wychowania, kultury, przykładów, mądrego i prawego środowiska, otoczenia, i ogólne czynienie zła przez ludzi na świecie.

Przyczyny te, będąc przeciwnymi i szkodzącymi naszemu dobru i mądrości, czyli naszym sacrum, tworzą sobą człowieczą kulturę profanalną. Ich funkcjonowanie istnieje pomimo dostrzegania ich zła, jako oczywistych ludzkich wad, ułomności duchowych, negowanych i potępianych, i pomimo kulturowych (zwyczajowych, kościelnych i prawnych) postanowień ich nieczynienia i starań o to, aby ich nie czyniono. Podtrzymuje je dość powszechne i mocno utrwalone poczucie i przekonanie o ich niewykluczalności z ludzkiego życia; poczucie nieporadności i niemożliwości osiągnięcia tego wykluczenia; także fakty tego, iż ich skuteczność czyni nas bardziej skutecznymi w swym życiu, by nie być w nim stratnymi powstrzymując się od posługiwania się tą skutecznością, w sytuacji czynienia tego przez innych; niejakie diaboliczne zadowalanie się ich skutecznością, czynionymi nią efektami. — Z kulturą profanalną, z jej nieuleganiem i nieuprawianiem, lepiej radzą sobie ludzie z mocniejszą mądrością i moralnością w niej — lecz słabsi duchem, czy będący w kultowych błędach, za nadto ulegają jej przejawom. W nieporadności rozumienia słuszności powstrzymywania się z uprawianiem jej przejawów, w poczuciu ich niewykluczalności, łatwiejszych z tego korzyści: bez skrępowania czy z obłudą sprzeniewierzają się kultowym prawidłowościom i powinnościom. A są jeszcze ludzie ducha ostrożnie, zachowawczo czy niepewnie roztropnego: ostrożnie poszukujący czy oczekujący i pragnący prawdy o naszej pobożności; radzić sobie z tym będą wolniej. Wolniej dostrzegać, pojmować, rozumieć funkcjonujące wśród ludzi kultowe zło, a dobro z jego zaniechania i uzdrowienia go tym co jest kultowo poprawne, właściwie dobre: pobożność prawdosławnie-mądrystyczna — biorąc dopiero przykład z innych, z tych, którzy dokonają tego wcześniej, doświadczając i przekonując się o tego słuszności. — Zatem, niech to, co przeszkadza zdrowiu naszej pobożności, nie będzie powodem do jej zaniedbywania, do niepotrzebnego, zrezygnowanego pesymizmu, fatalizmu, a nawet apokaliptyzmu - jednak prawda i dobro zawsze zwyciężają, bo mają taką moc i jest im to należne, posługując się skutecznością w tym naszej mądrości, dążąc do nich z prawdosławnie-mądrystycznym optymizmem, systematycznością, moralnością. — A potrafi to każdy z nas, trzeba tylko to poznać i odpowiednio, rzetelnie i mądrze do tego podchodzić — czyli w oczywisty niezłomny, stały i prosty sposób dbać o naszą ludzką kulturę dobra i mądrości.

Pobożni prawdosławnie, osiągają najlepsze efekty spełniania swych potrzeb kultowych; a obierający ten sposób, dochodzą szybko do kultowej poprawności, zdrowia i zasadnego z tego zadowolenia.

Będąc, bądź stając się prawdosławnie-mądrystycznymi wyznawcami Boga Rzeczywistego, przyczyniamy się tym do zachowywania dobrej jakości życia własnego i międzyludzkiego.

Nie ulegajmy własnym duchowym słabościom, błądzeniu, wadom oraz złym środowiskowym, edukacyjnym, politycznym i duchowym wpływom na nas osób i kościołów błądzących i kłopotaczących. — Poznajmy istotę i cechy kościoła prawdosławnego dobra i mądrości, szanujmy życie swoje i innych, przyjmując go do własnej, świadomej praktyki kultowej.

Dla życia należytego potrzeba nam kierować się stosowną wiedzą, umiejętnościami, mądrością i dobrą wolą takiego życia — tam gdzie tego brakuje, jest życiowe kłopotaczenie, ból i narzekanie, i dlatego potrzeba dobrych misji, pobożności, wychowywania, a i przymusu wobec życiu temu szkodzących.

Tam gdzie jest to chciane i sensowne, słusznym jest tworzenie środowiskowych, gminnych, miejskich, dzielnicowych prawdosławnych gron kościelnych, dla możliwości wspólnotowego spełniania dobrych dla siebie dzieł kultowych, dla możliwości korzystania z potrzebnych danym społecznościom zdrowych posług kultowych, dla poczucia mnogiej współobecności w kulturze życiowej racjonalnie dbalszej z ludźmi w tym podobnymi.

Już nie musimy i nie powinniśmy bezradnie tkwić w egzystencjalnym i wyznaniowym zagubieniu, niejakim „zdrowym rozsądku", czy biernym bałwochwalstwie; być kultowo otumanianymi, wykorzystywanymi i frustrowanymi w różnych kłopotackich gronach kościelnych; bezkrytycznie, w swej kultowej bezsilności, czy interesownie podporządkowywać się takim gronom — wiedza o Bogu Rzeczywistym i praktyka kultowa według jego kościoła, skutecznie wyzwala nas od tego, wyposaża w zdolność jego właściwego pojmowania i traktowania, i sprawia nam należyte spełnienie i zadowolenie kultowe, doskonali całe nasze życie.

Wiedzmy, że pomyślność naszego życia zależy od pobożności treściwej i zdrowej, nie od jałowych modlitw i kłopotackiego postępowania.

Przyszłość kościoła człowieczego, naszej kultowej kultury duchowej, jest nie w dalszej złości ludzi wobec siebie, niechęci, nierozumieniu się, nietolerancji, utrudnianiu sobie życia, wykorzystywaniu się, okradaniu, zabijaniu, niszczeniu swych dóbr i modleniu się do kultowych atrap o to, by nie tylko zawsze nam to litościwie wybaczyły, ale też wspaniałomyślnie miłościwie przyjęły w poczet wiecznie nieśmiertelnych i bezwzględnie szczęśliwych mieszkańców raju (nie liczmy na to chociażby dlatego, że przeliczono się z tym już niejednym terminem). Nie polepszymy swej pobożności wiernym trwaniem w kultowych imaginacjach, oglądając się na bogów nieistniejących, złorzecząc i złoczyniąc sobie nawzajem w ich imieniu — polepszymy ją, bardziej zwracając się w sposób prawdosławny i mądrystyczny do Boga nam Rzeczywistego, urządzając swój los rzeczowym, prawym i zdrowym wysiłkiem. — Liczmy na to, że: takie będziemy mieć i zawsze królestwo życiowe, jakie my ludzie sami sobie urządzimy.

Bogiem Rzeczywistym wszystkich ludzi, zawsze i wszędzie,
jest dobro i mądrość.
W nich jest nasza siła i pomyślność losu
— niech zawsze będą z nami,
a chronią przed kłopotactwem i wszelkim złem.

W naszej pobożności posługujmy się prawdą i mądrością,
czyńmy tym nasze dusze zdrowymi,
a życie właściwym i owocnym.


Edward Piszczałka
Badacz racjonalnej kultowości, twórca koncepcji kościoła prawdosławnego   Więcej informacji o autorze

 Liczba tekstów na portalu: 10  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3593)
 (Ostatnia zmiana: 02-09-2004)