Zamęt
Autor tekstu:

OSOBY:
MĘŻCZYZNA
KSIĄDZ I
KSIĄDZ II
MATKA
OJCIEC
JACEK — lat 8
JACEK — ta sama osoba, tyle, że w wieku lat 18
GRUPA KAPŁANÓW I KAPŁANEK

Gdy publiczność wchodzi na widownię, słychać coraz głośniej dźwięk deszczu uderzającego o dach teatru. Gdy wszyscy już siedzą, zaczynają uderzać pioruny, „psuje się" oświetlenie, w świetle jednego z piorunów na scenie pojawia się MĘŻCZYZNA. Dookoła niego panuje ciemność. Efekty piorunów mogą być realizowane w sposób jak najbardziej realistyczny lub karykaturalnie.

MĘŻCZYZNA Witaj! Witaj człowieku! Jestem szalenie zaszczycony tym, że zechciałeś odwiedzić moją skromną krainę. Trochę pogoda nam nie dopisała, ale mam nadzieję, że to nie przeszkodzi w sprawie, którą mam do ciebie. Cóż to za sprawa? O tym za chwilę. Może najpierw się przedstawię… tyle, że będą z tym problemy bo… bo mnie… właściwie… nie ma. Jestem tylko tymi marnymi słowami, które nieudolnie staram się wypowiadać. Jestem tzw. fikcją literacką, a nazwać mnie możesz jak ci się podoba. No, przynajmniej jedno mamy już za sobą. Na początek mam dla ciebie przykrą wiadomość: będę piekielnie nudny! Bowiem będę mówił o rzeczach, o których najprawdopodobniej już słyszałeś, może nawet o oczywistościach. Mam jednak powód tego mojego ględzenia: rzeczy o których chcę opowiedzieć wydają mi się niestety nadal aktualne, bo wiedzieć to chyba nie zawsze znaczy rozumieć. Umysł — znowu niestety — często przegrywa z emocjami. Zaczynam bredzić? Dobrze, już przechodzę do meritum sprawy. Chodzi mi o twoją… wolność. (Pauza) Być może wydaje ci się, że jesteś w dużej mierze wolnym człowiekiem, zwłaszcza dzisiaj. Z pewnością tak jest. Ale w jednej sferze życia, chyba najważniejszej, twoja wolność bywa niepotrzebnie ograniczana. Wolność ta teoretycznie panuje teraz w wielu miejscach tego świata, ale praktycznie… no, różnie z nią bywa. Dlatego też mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia, taka okazja już się nie powtórzy. Myślę, że znam sposób na to, aby wolność w sferze, (śmieje się) o której jeszcze nic nie powiedziałem, (surowo) przestała być tak bezwzględnie dotychczas okaleczana. Nadal chyba nie za bardzo wiesz, o czym mówię. Zapraszam cię więc na podróż do przeszłości, tam wszystko się wyjaśni. Tak, tak, nie przesłyszałeś się — do przeszłości, w niej bowiem kryje się źródło być może i twojej niewoli. Jeżeli nie — tym lepiej dla ciebie.

MĘŻCZYZNA klaszcze w dłonie, uderza piorun, w jego świetle ukazują się: MATKA z niemowlęciem na rękach i OJCIEC.

MĘŻCZYZNA Zabawne te grzmoty, nieprawdaż? (Pauza) Poznajesz? To małe dziecko na rękach tej kobiety — twojej matki zresztą — to właśnie ty. Urodziłeś się niemal przed chwilą. Fenomen narodzin! Nowe życie! Ile w tym jest piękna! (Pauza) Jesteś teraz niemalże czystą kartą. W twojej główce nie ma chyba nic oprócz tego, co odziedziczyłeś po swoich rodzicach, przodkach. Jakiż cudowny jest ten twój stan! Wszystko przed tobą, tyle możliwości...

Wypowiedź MĘŻCZYZNY zostaje przerwana uderzeniem pioruna, w świetle którego pojawia się KSIĄDZ. MĘŻCZYZNA ze zdziwieniem spogląda na swoje dłonie — to nie on klasnął, to nie on ten piorun wywołał.

MĘŻCZYZNA Zaraz, zaraz, przecież to nie ja...

KSIĄDZ Jacku, ja Ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna...

MĘŻCZYZNA (przerywa KSIĘDZU) O co tutaj chodzi!?

OJCIEC Proszę nie przeszkadzać w ceremonii.

MĘŻCZYZNA Kto komu tutaj przeszkadza...

MATKA (do OJCA) To jakiś pijak...

OJCIEC Proszę pana! A co pan tutaj w ogóle robi, czy ktoś pana zaprosił na chrzciny? Nie wydaje mi się, w takim razie proszę o opuszczenie… (OJCIEC zbliża się do MĘŻCZYZNY)

MĘŻCZYZNA Spokojnie, spokojnie, ja tu tylko występuję w charakterze obrońcy Jacka. (śmieje się)

OJCIEC Obrońcy Jacka?

MĘŻCZYZNA Tak. Ta tutaj ceremonia narusza gwarantowane konstytucją prawo Jacka do swobody wyboru wyznania.

MATKA (po chwili) Proszę, proszę stąd wyjść! Bardzo kochamy nasze dziecko i pragniemy je wychować zgodnie z naszymi przekonaniami, w duchu chrześcijańskich wartości...

MĘŻCZYZNA Tłumaczcie się, tłumaczcie. Co, teściowa już nie dawała wam spokoju z tymi chrzcinami? Sąsiedzi zaczęli krzywo patrzeć na wasze pogańskie dzieciątko?! Wartości?! Czy człowiek, aby porozumieć się z drugim człowiekiem, potrzebuje aż władców z zaświatów?

OJCIEC (rzucając się na MĘŻCZYZNĘ) Chyba nie będziemy teraz dyskutować z jakimś pijanym wariatem!

MĘŻCZYZNA Pani wspominała o miłości do syna. Czy kochacie go na tyle, aby dać mu wolność wyboru? Pozwólcie Jackowi samemu znaleźć swoją drogę. Ja wiem, że to bardzo trudne, ale...

MATKA Oczywiście! Jak chłopak podrośnie to będzie mógł sam… kształtować… swój światopogląd...

MĘŻCZYZNA No, to nie chrzcijcie go jeszcze. Jeśli zechce, to w przyszłości sam to uczyni, gdy będzie świadomym i dojrzałym człowiekiem...

OJCIEC (wzburzony, cały czas szamoce się z MĘŻCZYZNĄ) Sam?!

MĘŻCZYZNA Widzę, że moje argumenty nie znaczą wiele wobec potęgi tradycji...

Wypowiedź MĘŻCZYZNY ponownie zostaje przerwana uderzeniem pioruna, w świetle którego pojawiają się: KSIĄDZ II i ośmioletni JACEK, który klęczy przed KSIĘDZEM II. MĘŻCZYZNA jest wzburzony, piorun znowu uderzył nie z jego woli.

MĘŻCZYZNA Do cholery, co tutaj się dzieje?!

KSIĄDZ II Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata...

MĘŻCZYZNA (podbiegając do JACKA) Stop! Stop! To ty, Jacek?

JACEK Tak...

KSIĄDZ II Proszę nie przeszkadzać.

MĘŻCZYZNA No, to pięknie… Witaj Jacku! Jak ten czas leci...

OJCIEC (podbiegając) Coś się stało? (zauważając MĘŻCZYZNĘ) Ten facet… ten facet przeszkadzał nam też w chrzcinach Jacka!

MĘŻCZYZNA I udało mi się; spójrz — tam maleńki Jacuś nadal czeka na swój chrzest.

OJCIEC (zauważa MATKĘ z niemowlęciem) Marysia?

MĘŻCZYZNA Zawiedliście mnie. (wskazując na Jacka) To ma być świadomy i dojrzały człowiek?

KSIĄDZ II Proszę wyprowadzić tego człowieka!

KSIĄDZ I Proszę o ciszę!

MĘŻCZYZNA Przecież on w ogóle nie wie, o co w tym wszystkim chodzi; nauczył się tylko na pamięć kilku zdanek. Pewnie nawet już jego umysł nasączył się: dźwiękami dzwonów i chórów, dymem kadzideł, blaskiem złota, witraży i świec, ogromem świątyń, marmurów, malowideł, całym tym rytuałem.… (OJCIEC rzuca się na MĘŻCZYZNĘ) To wszystko na dziecku robi potężne wrażenie. I on ma mieć w przyszłości własne poglądy? (wyrywa się OJCU) Cóż, będę musiał działać wbrew Waszej woli, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. (klaszcze w dłonie, uderza piorun. Wszyscy, oprócz niego znikają w ciemnościach) Teraz sam zajmę się Jackiem. (przez chwilę milczy, skupia się nad czymś) Może wróćmy do teraźniejszości, ale do… nowej teraźniejszości.

MĘŻCZYZNA znów klaszcze w dłonie — uderza piorun, w jego świetle na środku sceny pojawia się osiemnastoletni Jacek, który siedzi na fotelu (krześle) przodem do widowni. Fotel powinien być taki sam, na jakich siedzi publiczność.

JACEK (męczy się z otwarciem paczki chipsów bądź dławi się chipsem, gdy nagle zauważa siebie na scenie) To ja! To ja! (pauza) To ja? (rozgląda się) O cholera! Jak ja się tu znalazłem?

MĘŻCZYZNA (śmieje się) To się nazywa potęga sztuki! Witaj ponownie Jacku!

JACEK (oglądając ze wszystkich stron fotel) Ale w jaki sposób? Przecież przez chwilą siedziałem tam... Niezłe jaja, spoko sztuczka… Dobrze dobraliście aktorów, tamci dwoje bardzo przypominali moich starych ze starych zdjęć, (śmieje się) starych ze starych… A ten dzieciak — wykapany ja. Musieliście porządnie się nakombinować. I udało się wam usadzić mnie we właściwym miejscu, aha, to przy sprzedaży biletów… Ale przecież na moim miejscu mogła usiąść moja żona — jest tu ze mną — i co wtedy? Ona by tu się pojawiła?

MĘŻCZYZNA Jesteś żonaty?

JACEK Właśnie niedawno się pobraliśmy...

MĘŻCZYZNA (śmieje się) To gratulacje! Może już macie dzieci?

JACEK (niewyraźnie) Pierwsze w drodze...

MĘŻCZYZNA (mocno klepiąc Jacka po plecach) Chłopie! Dobra, ale mów jak ci się u mnie podoba.

JACEK Nie, no fajnie nawet… Jestem strasznie zaskoczony… Czy mogę już wracać na miejsce?

MĘŻCZYZNA Poczekaj chwilę, gdzie ci się tak śpieszy… (pauza) Nie czujesz tego?

JACEK Czego? Czy to jest pytanie konkursowe? To jest jakaś gra… teatralna?

MĘŻCZYZNA Nie, nie… Nie czujesz żadnej odmiany w sobie?

JACEK Proszę?

MĘŻCZYZNA Nie odczuwasz pewnej pustki w swoim umyśle?

JACEK (z oburzeniem) Co takiego?!

MĘŻCZYZNA Nie, nie, nie to miałem na myśli. Jakby to powiedzieć… teraz tego nie zrozumiesz, ale… w przeszłości bardzo oddziaływano na ciebie, przede wszystkim na twoje emocje w pewnych, bardzo ważnych kwestiach — niestety w dosyć jednostronny sposób. Tym samym odebrano ci możliwość wyboru, którą powinieneś posiadać. Te ważne kwestie to fundamenty twojego jestestwa, fundamenty, które wybudowano za ciebie. (Pauza) Ja je wyburzyłem. Teraz możesz sam je odbudować. Teraz ty zadecydujesz o sobie. (do siebie) Ale trzasnąłem mowę. (do Jacka) Zwróciłem ci niezbędny do tego dystans. Daję ci tak potężną możliwość wyboru, jakiej nikt przed Tobą nie miał...

JACEK (przerywa MĘŻCZYŹNIE, a sam w trakcie powyższej wypowiedzi MĘŻCZYZNY uświadamia sobie swoją przemianę, może nawet wpada w rodzaj pewnego trans) Zainteresowały mnie tamte postacie w długich szatach, które jakiś czas temu widziałem...

MĘŻCZYZNA O, widzę, że chwytasz w lot, o co mi chodzi! (do siebie) Eksperyment powiódł się wyśmienicie. (do Jacka) Chyba instynktownie wyczułeś istotę mojego (śmieje się) przemówienia. Jednak tkwi w tobie żądza budowania!

JACEK Tak , tamte osoby wydały mi się przekonywujące, chyba je wybiorę...

MĘŻCZYZNA Powiadasz, że wybierasz tamte osoby w długich strojach, które niedawno widziałeś, tak?

JACEK Tak.

MĘŻCZYZNA Wydały ci się przekonywujące, tak?

JACEK Tak.

MĘŻCZYZNA (zastanawiając się nad czymś) Tak...tak, tak, tak… Ale ty jeszcze nie masz w czym wybierać!

MĘŻCZYZNA (klaszcze w dłonie — uderza piorun, na scenie pojawiają się kapłani i kapłanki reprezentujący wszystkie wierzenia: te z najdalszej przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości. Do siebie) Te pioruny zaczynają mnie już nudzić. (do Jacka) Jesteś obywatelem świata! Urodziłeś się jednocześnie we wszystkich miejscach na Ziemi i we wszystkich jej czasach! Teraz możesz dokonać wyboru!

Na ruch ręki MĘŻCZYZNY kapłani i kapłanki rozpoczynają „walkę o duszę" Jacka. Każdy z nich pragnie, aby Jacek uwierzył właśnie w jego bóstwo (bóstwa). Mogą go łapać za ręce, nogi, wzajemnie go sobie wyszarpywać, mogą też walczyć między sobą o Jacka. Mogą mówić, krzyczeć, recytować modlitwy, śpiewać, odprawiać całe rytuały, przekupywać, uwodzić itp. Scena „walki" powinna być bardzo widowiskowa. Może być wykorzystany w niej taniec; muzyka może zagłuszać wypowiedzi kapłanów. W końcu Jacek wyrywa się kapłanom.

MĘŻCZYZNA (ruchem ręki wstrzymuje kapłanów) A kogo tym razem wybrałeś?

JACEK (zmęczony, „bije się z myślami") Nie wiem, nie wiem… jest ich tylu… Dlaczego jest ich aż tak wielu? W sumie, każdemu z nich można uwierzyć...

MĘŻCZYZNA (ironicznie) Co takiego? To ja tak się tu staram, kombinuję, ażeby takiemu dogodzić, załatwiam najszerszą gamę wyboru, a ten marudzi… No, męska decyzja! Którego wybierasz? Tego? Tego? A może (wskazując na bardzo atrakcyjną kapłankę) Tę?

JACEK Zaraz, zaraz… A dlaczego ja mam w ogóle wybierać jednego z nich?

MĘŻCZYZNA (nadal ironicznie) Ten dalej swoje. A cóż to za pytania? Nie grymaś! Czyż oni wszyscy nie mają nader atrakcyjnych ofert? Wybierz najlepszą i już. Ile kłopotów z głowy! A jaki komfort psychiczny, ha! Ja wiem, wiem, teraz to oni wydają ci się... niepotrzebni, niemodni, nie na czasie, nieaktualni i stanowią tylko zbędne, niepraktyczne obciążenie. Teraz trzeba się wyszaleć ile się da — i przy okazji przedłużyć gatunek — często przez przypadek. Ale z czasem docenisz ich wartość. O, tak! Jeszcze będziesz błagał któregoś z nich o życie, o opiekę, o pocieszenie...

JACEK (Przerywa MĘŻCZYŹNIE, jest jeszcze bardziej zmęczony, siada na swój fotel) Dobrze, dobrze… jestem zmęczony, muszę odpocząć i powoli, spokojnie nad tym wszystkim się zastanowić...

MĘŻCZYZNA Ogromnie się cieszę, że tak rozważnie do tego podchodzisz, bo jak to mówią? Jak się człowiek śpieszy...

JACEK ...to się diabeł cieszy. (JACEK zaczyna uważnie przyglądać się MĘŻCZYŹNIE, wstaje z fotela)

MĘŻCZYZNA (śmiejąc się) Właśnie! (po chwili) Co mi się tak przyglądasz?

JACEK (jest przerażony, powoli cofa się w stronę kapłanów) Ty, ty, ty… To ty! Ty jesteś...

MĘŻCZYZNA (zbliżając się do JACKA) Och, przepraszam, przez to wszystko nie przedstawiłem się tobie, ale wiesz ja właściwie nie mam imienia i...

JACEK (ucieka od MĘŻCZYZNY, chowa się za jednego z kapłanów) No tak!

MĘŻCZYZNA Jacek, o co chodzi? Że z tym imieniem....?

JACEK Precz, precz!

MĘŻCZYZNA Co cię naszło?

JACEK Zgiń, przepadnij!

MĘŻCZYZNA No, nie wygłupiaj się, daj spokój...

Po chwili Jacek zaczyna nad czymś się zastanawiać, powoli wychodzi z ukrycia, zbliża się do MĘŻCZYZNY i znów mu się przypatruje.

JACEK Zaraz, zaraz… tak...

MĘŻCZYZNA Co cię przed chwilą napadło?

JACEK Tak… Gdzie masz cyrograf?!

MĘŻCZYZNA (z niedowierzaniem) Proszę?

JACEK Cyrograf! Chcę go podpisać.

MĘŻCZYZNA Co takiego?

JACEK Wiem, wiem — własną krwią; trochę to niehigieniczne (macha ręką), ale co tam… Masz może nóż? Coś ostrego...

MĘŻCZYZNA (przerywa mu) Chwileczkę...

JACEK Tylko w zamian chcę kupę szmalu, willę z basenami...

MĘŻCZYZNA (przerywa JACKOWI) Chwileczkę...

JACEK No i najważniejsze: ekstra laski, masa seksownych babek z takimi cy....

MĘŻCZYZNA (przerywa JACKOWI) Zamknij się! (bardzo łagodnie, wskazując ręką w stronę widowni) Żona patrzy… Musiałeś mnie z kimś pomylić. Ja nie jestem żadnym diabłem, który czyha na twoja duszyczkę...

JACEK Diabeł zawsze twierdzi, że go nie ma. Diabeł zawsze kłamie!

MĘŻCZYZNA Ależ nie wierz mi! Ja (wskazując na kapłanów) — w przeciwieństwie do tamtych — nie chcę żebyś mi wierzył. Nie wierz mi. W ogóle mnie nie słuchaj, zatkaj sobie uszy. Aha, (śmiejąc się) i lepiej wracaj do swojego kapłana, bo ja ci niczego nie obiecuję, niczego nie gwarantuję, żadnych pieniędzy, żadnych kobiet, sukcesów czy sławy, niczego. Nic! Ty oczywiście pragnąłbyś, aby gdzieś nad tobą wojowały o ciebie: diabełek z jednej strony, a z drugiej - aniołek. Ty chciałbyś być elementem, może nawet mało znaczącym, ale jednak elementem jakiegoś wielkiego, mistycznego planu. Planu, z którego nic prawie nie rozumiesz, pełnego sprzeczności, tajemnic, tragiczności… O, teraz czujesz się wyśmienicie, nieprawdaż? Chciałbyś, aby twoje życie, twoje czyny, twoje cierpienia posiadały...wymiar… wymiar… ponad… ponad... Zresztą, po co ja tak się produkuję… Cały eksperyment szlag trafił...

JACEK (kierując się w stronę widowni) Ja mam już serdecznie dosyć. Wracam na widownię. (pauza) Mam taki zamęt we łbie...

MĘŻCZYZNA No, dobre i to. (pauza) Ale dokąd? Którędy? Siadaj na swoim foteliku, odeślę cię na miejsce w ten sam sposób, w jaki cię tu sprowadziłem.

JACEK siada na fotel. MĘŻCZYZNA klaszcze w dłonie - uderza piorun, ale ciszej; Jacek i kapłani znikają w ciemnościach.

MĘŻCZYZNA (zwraca się już, tak jak na początku, w stronę publiczności) I co? Zanudziłem cię? Wybacz, jeśli tak. Za dużo gadałem, prawda? To był może oczywisty, ale i chyba niezbędny początek. Na dzisiaj wystarczy. Ten ostatni piorun był jakiś taki mizerny — chyba już się przejaśnia, więc też będę znikał. (szykując się do klaśnięcia) Aha, jeszcze jedno, wspominałeś o żonie w ciąży… To kiedy wreszcie zaprosisz mnie na… chrzciny?!

MĘŻCZYZNA śmieje się, klaszcze w dłonie — uderza piorun, jeszcze ciszej. Mężczyzna znika w ciemności, jego śmiech przez chwilę jeszcze słychać. Deszcz ustaje, światło nagle „naprawia się".

KONIEC


Wojciech Hawryluk
Urodzony 1977 r., mieszka i pracuje w Lublinie, wykształcenie prawnicze, dramaturg (wyróżniony w 2007 r. główną nagrodą w ogólnopolskim konkursie na sztukę o tematyce współczesnej WINDOWISKO w Gdańsku - za dramat pt. Ateiści), autor tekstów i recytator w słowno-muzycznym projekcie ateiści pójdą do nieba, na koncie kilka małych, lokalnych koncertów.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 5  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3696)
 (Ostatnia zmiana: 05-03-2006)