Refleksje koreańskie
Autor tekstu:

Kiedy w 1961 roku, generał koreański Park Chung Hee dokonał przewrotu wojskowego i przejął dyktatorską władzę w Republice Korei, tworząc zręby przyszłej potęgi przemysłowej kraju, dochód narodowy na głowę mieszkańca tego kraju stanowił 1/6 dochodu ówczesnej Polski.

Korea Pd. pod względem gospodarczym plasowała się wówczas „gdzieś między Mali a Haiti". Jeśli nawet jest w tym stwierdzeniu nieco przesady, był to niewątpliwie jeden z najuboższych krajów świata. Nie miał przemysłu, bogactw naturalnych, ponad 60 proc. ludności nie potrafiła czytać i pisać. Polska początków lat 1960. była pod każdym względem krajem nowocześniejszym i zasobniejszym.

40 lat później role się odwróciły. Zarobki są w Korei Pd. czterokrotnie, a PKB na głowę mieszkańca trzykrotnie, wyższe niż w Polsce. Nawet w latach 1989-1994 z trudem dotrzymywaliśmy Koreańczykom kroku pod względem tempa rozwoju, które od lat nie spada tam poniżej 6 proc. rocznie. Jeszcze gorzej wypadamy w konfrontacji osiągnięć przemysłowych. Koreańczycy są bowiem potęgą w dziedzinie elektroniki, a w produkcji sprzętu audio czy agd wyprzedzili tradycyjnych liderów tej branży, Japończyków i Niemców. Produkuje się tam mikroprocesory, zaawansowany sprzęt telekomunikacyjny, satelity i wszystko to, co uchodzi za krzyk światowej mody technologicznej. Korea Pd. to potęga światowa w dziedzinach, w których my raczkujemy, albo nas nie ma. A przecież kiedyś bywało inaczej.

Pierwsze koreańskie radio wyprodukowane zostało w niewielkiej wówczas firmie, Goldstar (dzisiaj LG) w 1958 roku, pierwszy telewizor osiem lat później. W tym czasie byliśmy europejską potęgą w dziedzinie tranzystorów, a czarno-białe Neptuny czy Wisły produkowano w Polsce już w 1960 roku. Niewiele później powstał pierwszy czysto polski komputer ZAM. Mimo porównywalnych z Koreańczykami zniszczeń wojennych, byliśmy państwem zamożniejszym, nowocześniejszym i mieliśmy znacznie lepiej wykształconą kadrę. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie daliśmy się im tak znacząco wyprzedzić?

Odpowiedź jest prosta, wręcz banalna — Korea Pd. od początku swojego skoku w nowoczesność oparła swój rozwój na kapitalizmie. Wprawdzie ten ich kapitalizm nie był wolnorynkowym rajem — panowała dyktatura, a z wolnościami obywatelskimi były w Seulu nie mniejsze problemy niż w Warszawie, mieli nad nami tę przewagę, że zamiast hołdować nędzy i wspierać najbiedniejszych, postawili na bogatych.

Gen. Park, od którego rządów zaczęto mówić o Korei Pd., jako o „azjatyckim tygrysie", ryzykując życiem (został skrytobójczo zamordowany) nie uległ modnej wówczas wśród mas propagandzie z komunistycznej Północy i poparł przedsiębiorców prywatnych. I choć, jak każdy dyktator, miał ambicje wielkopaństwowe, z kasy publicznej czerpał niechętnie. Poza drogami, których możemy Korei Południowej pozazdrościć, i jednym projektem „narodowym", rozwój oparto na grupce niewielkich firm, które zamiast nacjonalizować — jak to uczyniono na Północy — otrzymały nieograniczoną swobodę działania. Tak powstały osławione czebole, konglomeraty przemysłowo-handlowe: Hyundai, KIA, Samsung, Daewoo, LG i ponad setka innych. Gen. Park, a potem jego następcy rozumieli, że żadne, nawet najpotężniejsze państwo nie jest w stanie zbudować potęgi gospodarczej, że muszą tego dokonać prywatni ludzie.

I chociaż Korea Południowa nie uchroniła się przed kryzysami czy spektakularnymi upadłościami, jak choćby bankructwo Daewoo, dzięki solidnej bazie, a przede wszystkim zakorzenionej w społeczeństwie mentalności przedsiębiorców, nie trwały one długo. Mimo nacisków ze strony związków zawodowych a zwłaszcza przykładów płynących z etatystycznej Europy, wpływ państwa na gospodarkę jest tam wciąż niewielki. Koreańczycy — w przeciwieństwie do Polaków - wierzą w siłę swoich rąk i umysłów, rynek, a nie wierzą w państwo. I to wyjaśnia, dlaczego nasze role i miejsca się odwróciły.


Jan M. Fijor
Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży".

 Liczba tekstów na portalu: 36  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3749)
 (Ostatnia zmiana: 07-11-2004)