W Wielkiej Brytanii trwa publiczna debata nad celowością istnienia szkół wyznaniowych, prowadzonych głównie przez religię katolicką, anglikańską i muzułmańską. Broni ich raport Centrum Studiów Politycznych napisany przez dziennikarkę katolicką Christine Odone, byłego wydawcę „The Catholic Herald". Przy takich poglądach autorki nie dziwi, że raport wynosi je wręcz pod niebiosa i głosi konieczność utrzymania sieci szkół wszystkich wyznań. Odone broni np. szkół muzułmańskich twierdząc, że rodzice będą bardziej skorzy do wysłania swoich dzieci do wyznaniowego liceum muzułmańskiego dzięki czemu dzieci emigrantów mogą ukończyć szkołę średnią. Brytyjskie Towarzystwo Humanistyczne, które najchętniej widziałoby włączenie szkół wyznaniowych do sieci publicznych określiło raport jako „wprowadzający w błąd" i „zupełnie błędny". W odpowiedzi podkreślono, że szkoły wyznaniowe działają na innych zasadach niż państwowe: mają prawo do dyskryminacji w przyjmowaniu uczniów oraz zatrudnianiu nauczycieli (także homoseksualistów) a także mają odmienne programy nauczania w których pojawiają się informacje sprzeczne z wiedzą naukową, zwłaszcza w przypadku seksualności człowieka i ewolucji. Niektóre szkoły prowadzone przez fundamentalistów stawiają w swym nauczaniu znak równości między teorią ewolucji a kreacjonizmem, co zdaniem obrońców nauki równa się stawianiu znaku równości między „teorią zapłodnienia" a „teorią bociana". Zdaniem ewolucjonisty profesora Roba Brooksa, wierzący w kreacjonizm studenci przedostali się już na studia z medycyny, biologii i nauk o Ziemi. Nazywa to największym sukcesem kreacjonizmu od jego powstania. Humaniści nieprzychylnym okiem patrzą także na dzielenie społeczeństwa według kryterium wyznania, jakie za tym idzie. Wicepremier Julia Gillard ostrzegła w lutym, że rozwój szkół wyznaniowych zagraża spoistości narodowej i może spowodować nieodwracalne podziały. Odrzucają także argument, że szkoły te prezentują wyższy poziom przytaczając badania wskazujące, że jest to efekt prawa tych szkół do wyboru uczniów. Mając je, szkoły wyznaniowe odrzucają dzieci z rodzin klasy niższej przyjmując te z klasy średniej, którym zapewniono lepsze warunki życia a tym samym — lepszy start. Rząd we wcześniejszym raporcie, na który raport Odone jest odpowiedzią ujawnił, że w 15 na 80 zbadanych szkół dochodziło do nieprawidłowości przy przyjmowaniu uczniów, m.in. oczekiwano od rodziców „opłat" za przyjęcie lub podania danych osobowych, które potem sprzedawano. Niektóre miały także odmawiać przyjmowania dzieci niepełnosprawnych. W badaniu z 2001 roku 80% ankietowanych uważało, że szkoły powinny być otwarte na dzieci ze wszystkich środowisk i wyznań. W 2005 roku 64% powiedziało „nie" państwowym dotacjom dla tych szkół. W tym samym roku w innym badaniu stwierdzono, że tylko 50% muzułmańskich ojców i 43% muzułmańskich matek posłało swoje dzieci do szkół muzułmańskich. Debata i wytoczone argumenty raczej nie doprowadzą do nacjonalizacji szkół prywatnych, ale mogą zwiększyć nad nimi nadzór państwa. Pojawiły się już pomysły: podawanie do wiadomości kryteriów przyjęcia, przejrzystość finansowa co do wszystkich dochodów w tym od darczyńców, 20% uczniów przyjmowanych z innych środowisk, podjęcie działań zapobiegających podziałom społecznym, zakaz dyskryminacji na podstawie orientacji seksualnej. W żyjącej w błogiej nieświadomości Polsce nadal obowiązują wytyczne Jana Pawła II: "Cieszy mnie fakt, że w Polsce powstaje coraz więcej szkół katolickich. Szkoły te należy popierać i stwarzać takie wartości, aby we wspólnocie z całym szkolnictwem w Polsce mogły przysłużyć się wspólnemu dobru społeczeństwa". Skoro należy, to dyskusji nie ma... | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5957) (Ostatnia zmiana: 06-07-2008) |