Ratzinger czyta Orwella
Autor tekstu:

Zmiana znaczenia słów dla korzyści ideologicznych nie jest pomysłem nowym. Opisał ją jako „nowomowę” George Orwell w antyutopijnym „Roku 1984”. W opisanym totalitarnym państwie urzędnicy zastępowali stare słowa nowymi przy których niemożliwy był już opór przeciwko władzy, ponieważ nie istniały słowa na oddanie sprzeciwu i nieprawomyślnego myślenia czyli „myślozbrodni”.

W III RP zgodnie z zaleceniami Orwella zastąpiono neutralne terminy, zwłaszcza medyczne, nacechowanymi ideologicznie. I tak zamiast aborcji mamy „zabijanie dzieci nienarodzonych”, zamiast walki o prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego – „walkę o prawo do zabicia swojego dziecka”, zamiast eutanazji – „zabijanie emerytów”, zamiast świeckiej demokracji – „cywilizację śmierci” a zamiast „Jego Świątobliwości” – „Ojca Świętego”.

Okazuje się, że zmiana języka to łakomy kąsek także dla Watykanu. Podczas wizyty apostolskiej we Francji (notabene, w Polsce niesłusznie nazywanych pielgrzymkami!) Benedykt XVI osiągnął wielki sukces skłaniając prezydenta Sarkozy’ego do żonglerki słowem „laïcité” (świeckość). Stojąc przy ewidentnie ukontentowanym papieżu wymienił korzyści jakie „pozytywna świeckość” może odnieść z „szerszego otwarcia na religie”. Termin ten ukuł sam Ratzinger w 2005 roku jeszcze jako kardynał. Od tego czasu termin ten wszedł do publicznej debaty jako koń trojański Watykanu. Kościół wie, że zniesienie francuskiej ustawy o rozdziale kościołów od państwa z 1905 roku jest niemożliwe. Od kilku lat mówi się więc o „adaptacji”. „Pozytywna świeckość” Ratzingera jest sposobem na ominięcie zapisów ustawy bez jej zmiany. 

Po raz pierwszy francuski prezydent użył tego sformułowania w grudniu 2007 roku podczas wizyty w Watykanie. Podczas wizyty papieża finansowanej ze środków publicznych słowa te padły z ust prezydenta w Paryżu. Francuska lewica obawia się, że przechodząc „od słów do czynów” prezydent dokona demontażu tego kamienia węgielnego ustroju państwa. Obrońcy ustawy wskazują, że skoro – zdaniem papieża i prezydenta – istnieje świeckość „pozytywna” (dobra) musi istnieć „negatywna” (zła) od której Francja musiałaby odejść. To zaś, co musiałoby kryć się pod terminem „pozytywna świeckość” jest po prostu jej brakiem. Tym bardziej, że uczynienie wyłomu od prostej zasady przeniosłoby relacje państwa z Kościołem na długą i trudną do zdefiniowania płaszczyznę na której możliwe byłyby daleko idące ustępstwa państwa a którą polska konstytucja określa mętnym określeniem „wzajemnej autonomii”.

Francuski prezydent wykonuje więc rolę wymyśloną i powierzoną mu przez papieża. Z okazji wizyty jego osobisty sekretarz w wywiadzie dla katolickiej gazety „La Croix” powiedział: "Papież oczekuje od Sarkozy’ego przeniesienia tej idei na grunt ustaw". Machiavelli byłby pod wrażeniem.

Na podstawie: The Pope's plot


Maciej Psyk
Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society.

 Liczba tekstów na portalu: 91  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 2  Pokaż tłumaczenia autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6089)
 (Ostatnia zmiana: 22-09-2008)