Nietzsche - biografia myśli
Autor tekstu:

Czy Nietzsche jest wciąż jeszcze aktualny? Wydaje mi się, że próba odpowiedzi na to pytanie była jednym z motywów, które skłoniły Ruedigera Safranskiego do napisania recenzowanej przeze mnie książki – oczywiście pomijając chęć nowego odczytania filozofii autora Ludzkiego, arcyludzkiego w zupełnie nowej perspektywie. Już sam fakt, iż wciąż czyta się jego pisma i przygotowuje naukowe rozprawy na temat jego dzieł, wymownie świadczy o tym, że wszedł on na dobre do kanonu klasyków filozofii Zachodu.

Książka Safranskiego jest zdecydowanie odmienna od typowej biografii wielkiego filozofa. W dziele tym to droga myślowa Nietzschego, historia jego wysiłków twórczych i idei, z których czerpał natchnienie jest wątkiem głównym, do którego osobiste życie filozofa jest jedynie dodatkiem, którego użycza nam Safranski tam tylko, gdzie jest to niezbędne. Jest to niecodzienne ujęcie, zwłaszcza, że w przypadku tego filozofa, historia jego myśli nierozłącznie związana jest z prywatnymi losami. Wyraźnie brakowało mi w pracy Safranskiego ciekawostek biograficznych, które w innych dziełach poświęconych Nietzschemu jest aż nadto, żeby wspomnieć książkę R. J. Hollingdale. [ 1 ] Nie znajdujemy u Safranskiego takich ciekawostek jak chęć spalenia bezbożnych pism Nietzschego przez jego matkę gdy popadł już w obłęd czy informacji o szczególnie miłym dla polskiego czytelnika przyznawaniu się filozofa do rzekomego polskiego pochodzenia. Są to oczywiście detale, niemniej zostałem niejako przytłoczony ilością informacji o intelektualnych poszukiwaniach Nietzschego i brakowało mi fragmentów, podczas czytania których mógłbym oddać się, choć na chwilę, intelektualnemu lenistwu.

Interpretacja myśli Nietzschego obraca się wokół jednego, kluczowego pojęcia: Ogromu (das Ungeheure). Ów Ogrom jest dla Nietzschego światem, którym nie kieruje żadna wyższa siła, wszelkie stawanie się jest dziełem przypadku; w obiektywnie istniejącej rzeczywistości nie istnieje żaden moralny ład. Świadomość tego jest dla naszego filozofa przerażająca, skazuje bowiem jego jak i całą ludzkość na bezsensowne odgrywanie sztuki, której nie ogląda żaden widz, na upiornej i niezgłębionej scenie. Cała praca myślowa Nietzschego jest tedy skierowana na wynalezienie jakiejś formuły, która objaśniłaby człowiekowi sens jego egzystencji, pomagając mu w ten sposób przetrwać. Niestety, Nietzsche nie może odwoływać się do jakiejkolwiek transcendencji i pokusić się o próbę znalezienia zbawienia w zaświatach; z definicji Ogromu wynika wszak, że poza Nim nie ma nic.

Stało się tak dlatego, iż Bóg Umarł [ 2 ]. Do takiego przekonania dojedzie Nietzsche wiele lat później, jednak to, jak pokazuje Safranski, jawi mu się intuicyjnie, gdy w latach swojej młodości szuka metafizycznego pocieszenia w sztuce. W tym okresie, gdy Nietzsche zafascynowany jest muzyką Ryszarda Wagnera, rodzi się koncepcja Apollińsko-Dionizyjskiej dwójjedni. W antycznej Grecji ludzie znali tragiczną prawdę o naturze ludzkiego istnienia: najlepszą rzeczą dla człowieka jest nie rodzić się, nie istnieć lub umrzeć jak najszybciej. 

Tragedia była więc dla nich lekarstwem na rozpacz wywołaną poznaniem, pozwalała na radosną akceptację jednostkowego życia w jego przemijaniu. Stąd też nieuchronność zjednoczenia Apollina i Dionizosa w dziele sztuki (...). Dionizosowi przyznał autor „Woli mocy” prymat nad pierwiastkiem apollińskim, zarówno ze względów metafizycznych jak i estetycznych. Żywioł dionizyjski dominuje tak w oddziaływaniu tragedii na widza, jak i w świecie, ponieważ stanowi on istotę bytu i decyduje o nieuchronności ludzkiego losu. Dionizos symbolizuje też najwyższą, radosną afirmację życia wraz z jego przemijalnością, okrucieństwem i cierpieniem. [ 3 ] 

Koncepcję tę wyraził w swojej pierwszej, poważnej książce pt. Narodziny tragedii. Bardzo poruszyło to Wagnera, co bardziej zbliżyło do siebie obu twórców, wcześniej już wspólnie czerpiących inspirację z filozofii Artura Schopenhauera. Z tego okresu pochodzą listy Nietzschego przepełnione oddaniem i uwielbieniem dla sławnego już wtedy kompozytora. Safranski pisze m. in., iż w Tribschen (miejscu zamieszkania Wagnera) odbywały się wspólne spacery nad jeziorem, Cosima Wagner pod rękę z Nietzschem; towarzyskie wieczory w kręgu zaufanych przyjaciół. Mistrz, [tj. Wagner] po wspólnej lekturze E. T. A. Hoffmanna „Złoty garnek” mianuje Cosimę Cudowną Żmiją Serpentyną, siebie demonicznym archiwariuszem Lindhorstem, a Fryderyka Nietzschego rozmarzonym i niezdarnym studentem Anzelmem. Opisywano gorliwość Nietzschego, gdy kupuje dla Cosimy w Bazylei na Boże Narodzenie kieliszki do wina, wstążki z tiulu ze złotymi gwiazdkami i kropkami, rzeźbę dzieciątka Jezus i inne bibeloty. (...) Nietzsche czuje się jak zaczarowany. [ 4 ]

W tym czasie Nietzsche formułuje koncepcję zbawienia przez sztukę; konstatuje również, jak żałosna jest kondycja duchowa ówczesnego człowieka. Okazuje się, że ludzie nie potrafią już wierzyć. Wypracowali sobie naukowy i ściśle racjonalny pogląd na świat, zarazem stając się coraz bardziej obojętnymi wobec kultury, co w efekcie powoduje obumieranie stosunków między nimi. Nietzsche podejmuje się wraz z Wagnerem próby szukania i wymyślania nowych mitów. [ 5 ]

W kilka lat później Nietzsche czuje się rozczarowany swoim zafascynowaniem sztuką; stwierdza, że zdecydowanie przecenił jej zbawczą moc. To nieuchronnie musi doprowadzić do pogorszenia się jego stosunków z Wagnerem aż do całkowitego zerwania wszelkiego kontaktu. Stało się to za sprawą wydania Ludzkiego, arcyludzkiego, które było jakby pozytywistycznym okresem w jego myśli. Na poparcie tej tezy niech świadczy fakt, iż owe dzieło zadedykował Wolterowi, a więc człowiekowi, który był symbolem chłodnego racjonalizmu. W tym okresie propaguje coś, co można by nazwać kultem nauki i stara się zapomnieć o istnieniu tragicznego wymiaru ludzkiej egzystencji. Tym samym, jak pisze Safranski, dla którego każda myśl Nietzschego jest w jakiś sposób powiązana z problematyką Ogromu, autor poza dobrem i złem stara się oswoić ową nieogarniętą przestrzeń.

Nietzsche jednak równie szybko zniechęca się i do tej, zarysowanej w Ludzkim, arcyludzkim oraz w Jutrzence, wizji świata. Przekonuje się, że myślenie o świecie pozbawionym przyrodzonego mu tragizmu, jest samooszukiwaniem się. Ogrom istnieje i nie ma szans na zastąpienie go czymkolwiek innym. Należy więc stworzyć taką interpretację świata, która przystawała by do mentalności i usposobienia współczesnego człowieka, który gardzi idealizmem i wszelkimi nienaukowymi postaciami filozofii, która jednak nie będzie pozbawiona tego czegoś, co pobudza i napędza wolę życia. Nowym sensem życia każdej jednostki ma być odtąd myśl o wiecznym powrocie; wychowanie nowego typu człowieka zdolnego unieść ciążące przed nim zadanie usprawiedliwienia swojego istnienia poprzez poczucie własnej siły i panowania nad sobą, poprzez wytrwałe, twórcze i zwycięskie znoszenie przeciwieństw.

Wszystko to, pokazuje Safranski, było propozycją, którą Nietzsche kierował do upadłej duchowo ludzkości – propozycją ułożenia sobie jakoś egzystencji w obliczu Ogromu. Dziś już wiemy, że świat nie skorzystał z niej, co więcej, dopisał do intelektualnej biografii naszego filozofa takie potworności, jak choćby nazistowską koncepcję ludzi biologicznie lepszych i gorszych. Historii zniekształcania i ideologizowania filozofii Nietzschego przedstawił Safranski w ostatnim rozdziale swojej książki. Do owych nadinterpretatorów należy zaliczyć przede wszystkim Alfreda Baeumlera. Prócz tego mamy tam krótki opis, co wybitni intelektualiści XX wieku od Nietzschego przejęli – przede wszystkim Safranski wspomina Tomasza Manna i Michela Foucaulta.

Na zakończenie chciałbym odpowiedzieć na pytanie, które postawiłem w pierwszym akapicie: czy Nietzsche nadal jest aktualny? Wydaje mi się, w kontekście tego, co pisał Safranski, że jeśli na to pytanie można odpowiedzieć twierdząco, to jego dzisiejszość objawia się przede wszystkim w bardzo przenikliwym zdemaskowaniu i przeanalizowaniu stanu świadomości współczesnego człowieka niż we wskazaniu środków zaradczych na zaistniały stan rzeczy. Gdziekolwiek się obecnie obejrzeć, z każdej strony dochodzą nas głosy, iż wszelka kultura przeżywa wyraźny kryzys a świat stacza się po równi pochyłej. W tym też na pewno można odnajdywać przyczynę ciągłego zwiększania się liczby wyznawców fundamentalistycznych doktryn religijnych; a jeśli komuś nie odpowiada rygoryzm moralny, to po drugiej stronie barykady znajduje tylko postmodernistyczny nihilizm, który może i jest atrakcyjny, ale tylko w takim stopniu, w jakim atrakcyjne jest samozatracenie. Nietzsche zapewne chciał być odkrywcą trzeciej drogi; jednak ponad stuletnia obecność jego idei w świecie bezsprzecznie dowodzi, że jego propozycja nie jest tym, czego oczekiwałaby ludzkość.


 Przypisy:
[ 1 ] R. J. Hollingdale, Nietzsche, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2001r.
[ 2 ] F.Nietzsche, Wiedza radosna, Zielona Sowa, Kraków 2003r., s. 111
[ 3 ] Z posłowia do Narodzin tragedii,  autorstwa Tomasza Maciosa; wyd. Zielona Sowa, Kraków.
[ 4 ] R. Safranski, Nietzsche. Biografia myśli, Czytelnik, Warszawa 2003r., s. 53
[ 5 ] Tamże, s. 91

Mateusz Banasik
Redaktor serwisu Ateista.pl, student filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego. Członek Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 6  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6139)
 (Ostatnia zmiana: 16-10-2008)