Uczucia są ważną częścią codziennego życia. Jak wiemy, bardzo interesuje się nimi też prawodawstwo. Powstała pewna kategoria uczuć, których najlepiej nie drażnić, jak przynajmniej twierdzą twórcy praw naszych. Są to emocje religijne i jakoś nie mogę myśleć o nich ze spokojem - ot, kwestia emocji. W poniższym materiale półżartem, półserio rozpatruję tę wielce uczuciową kwestię. Ale zanim zaczniemy, pomyślmy jakby było, gdyby to nie przekonanie o najwyższych brodatych istotach było pod prawnym parasolem? Gdyby jednak można było pociągnąć za siwą brodę tego lub innego najwyższego twórcę Ziemi, ulepionej zgrzebnie przed światłem i bez kosmosu? Gdyby raczej chroniono przed obelgami przywiązanie do świata, a nie zaświatów? Czy pobożny, religijny asceta nie traktuje źle tego, co powinno być dla wszystkich żywych istot najcenniejsze? Czy nikt nie musi bronić piękna rzeczywistości? Choćby przed zamykaniem na nie oczu dzieci... Czy niektóre uczucia już nie za długo chroniono i to w dość mocny sposób? Dlaczego się nie udało? Dlaczego każdy liść, wschód Słońca, linia horyzontu każdego dnia przeczyły zasadności obrony tychże „wzniosłych emocji"? Ile jeszcze wieków cenzura musi wspierać hodowlę tego, co nigdy nie wzrośnie? Może pewne uczucia są po prostu fałszywe i dlatego trzeba je chronić? | |
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7682) (Ostatnia zmiana: 12-01-2012) |