Ciągłość a tradycja polskiego wolnomularstwaAch, te tradycje...Powołanie się na tradycję czy sukcesję od dawien dawna stanowiło ważki argument, którym posługiwali się wszelakiej maści - nierzadko samozwańczy — kontynuatorzy różnorodnych ruchów, stowarzyszeń czy związków wyznaniowych. Gdy pamięć o tamtejszych zaczęła zamierać, powstałe na gruncie rozmaitych spekulacji, pragnień i ambicji inicjatywy znajdowały oparcie dla siebie w poczynaniach dawno zmarłych osób, których dokonania z biegiem czasu wydawały się późniejszym pokoleniom wielkie. Któż z nas nie słyszał chociażby o templariuszach? O legendach, mitach i półprawdach, jakie narosły wokół tego zakonu rycerskiego napisano już opasłe tomiszcza. Przez jednych uwielbiani, przez innych potępiani — w gronie tych pierwszych znaleźli wszelkiej maści naśladowców. Powstawały niczym grzyby po deszczu w rozmaitych zakątkach świata bractwa rycerzy świątyni, sprzeczne w celach i dążeniach nierzadko. Ekumeniczne chrześcijaństwo, ezoteryczny katolicyzm, rycerska dobroczynność, okultyzm i magia — to tylko niektóre z nowych twarzy powstających po XVIII w. zakonów neotemplariuszy. Ale co z tym wszystkim mają wspólnego dawni templariusze? Czy oni wyznaczyli swoich następców, czy dali wytyczne kolejnym pokoleniom na temat odrodzenia działalności? A może byli tak dowcipni, że w zależności od stron świata dali odmienne rady? Nie, rzecz jasna! Tak czy owak nie przeszkadza to wielu powoływać się na tradycję zakonu rycerzy świątyni, a co poniektórym nawet uważać się za ich bezpośrednich sukcesorów albo — jak czynili to co po niektórzy zuchwali śmiałkowie — podawać się za jedynych spadkobierców ich tradycji oraz monopolistów-sukcesorów Ordo Militari Templis. Fartuszek i kielniaNieco inaczej rzecz ma się w wolnomularstwie - to jeden z najstarszych, zorganizowanych ruchów międzynarodowych o celach etycznych, który może poszczycić się naprawdę długimi, bo sięgającymi do początków XVIII czy nawet 2 poł. XVII w. tradycjami. Masoneria, jeśli użyć bardziej pospolitej i źle kojarzonej nazwy tego zrzeszenia, rozszerzyła się na świat cały, tworząc niezależne, krajowe jednostki organizacyjne. Nie wszędzie tam było jej jednak dane trwać przez cały czas — prześladowania polityczne i wydarzenia wojenne zahamowały rozwój sztuki królewskiej na krótki lub długi czas w wielu państwach i regionach. W niektórych przypadkach ciągłość organizacyjna — ze względu na upływ czasu i podróż starych braci na Wieczny Wschód — została ostatecznie przerwana. W tych właśnie krajach lub ziemiach, gdy dawna państwowość przestała istnieć w pewnym czasie, na nowo zaczęły odradzać się placówki wolnomularskie. Tak się stało i w Polsce, gdzie po rozwiązaniu w 1822 r. Wielkiego Wschodu Narodowego zarządzeniem namiestnika Królestwa Polskiego, polska masoneria weszła w stan uśpienia na prawie 100 lat, zaś „lechiccy fartuszkowi" bądź to zaprzestali działalności, bądź to rozpierzchli się po całym świecie, znajdując bezpieczny azyl w różnych obediencjach masońskich innych krajów. Ciągłość organizacyjna polskiego wolnomularstwa — mająca swe początki jeszcze w 1 poł. XVIII w. w loży „Trzech Braci", a następnie w „Cnotliwym Sarmacie" — ewidentnie została przerwana, a spadkobiercy nie zostali wyznaczeni. Wielki Wschód Narodowy nie pozostawił bowiem przysłowiowego „testamentu": nie wskazał osób uprawnionych do obudzenia, a główni jego przywódcy nie przekazali swych uprawnień potomnym, by z czasem na ich podstawie mogli dokonać obudzenia sztuki królewskiej. Nie mogło tak być zresztą, ponieważ w momencie nakrycia Wielkiego Wschodu Narodowego koszykiem carskim, znajdował się on i tak w fazie podziału i rozbicia. Przez ponad 85 lat ziemie polskie, od ponad wieku dławione pętlicą trzech zaborców, nie zostały uraczone obecnością ruchu kielni i młotka z orłem białym w tle. Austriacy stłamsili wolnomularstwo we wszelkich postaciach, Rosjanie dopuszczali je przez pewien czas (aż do pamiętnego 1822 r.), a Prusacy pozwolili owszem, lecz zgodnie z polityką największych lóż-matek w Berlinie, polscy adepci zostawali stopniowo usuwani poza margines braterskiego łańcucha. Bramy warsztatów lożowych zamykały przed nimi swoje rygle, a czarne zasłony okien nie odsłoniły więcej tajemnic polskim braciom fartuszkowym. Coś jednak pękło u progu XX w., coś się zmieniło i z pomocą Wielkiego Wschodu Francji znów powstały loże na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego, podobno tak świetnie zakonspirowane, że sama ochrana carska nie potrafiła przeniknąć do ich wnętrz. Nie chcielibyśmy jednak zanudzać czytelników historią odrodzenia polskiej masonerii w XX w. Na ten temat napisano sporo książek. [ 1 ] To, na co trzeba zwrócić uwagę, to fakt, iż polskie wolnomularstwo odrodziło się niemal z niczego — z pomocą osób, które z dawnym Wielkim Wschodem Narodowym nic wspólnego nie miały i trudno, żeby mieć mogli. Najpierw Francuzi utworzyli na ziemiach polskich warsztaty Ars Regia żyjące ideą odzyskania niepodległości i działalności prospołecznej, a potem Włosi — dumni z dawnych, niemal zapomnianych związków między polskim a włoskim wolnomularstwem z czasów J.H. Dąbrowskiego - powołali na bazie gasnących polskich grupek osobowych Wielkiego Wschodu Francji Wielką Lożę Narodową Polski. Ta ostatnia ani nie myślała zwlekać czy też oglądać się na zakotwiczoną na ziemiach polskich, a od 1918 r. już w niepodległej Polsce — masonerię staropruską, której niektóre warsztaty „pamiętały jeszcze" czasy Wielkiego Wschodu Księstwa Warszawskiego czy samego Króla Stasia. Wielka Loża przyznała sobie niejako samozwańczo status jedynej regularnej obediencji w Polsce, a wszelkim nie uznającym jej zwierzchności, w tym lożom niemieckim, które na własną prośbę zresztą odrzuciły z nią współpracę, odmówiła statusu regularności, choć pod względem tradycjonalizmu daleko była za nimi w tyle. Idąc za ciosem, uznała się za następczynię i jedyną kontynuatorkę dawnego Wielkiego Wschodu Narodowego. A w rzeczywistości miała z tytułu swojego pochodzenia częste problemy w kontaktach i uznaniem ze strony innych obediencji na świecie oraz przyjęciem do Międzynarodowego Stowarzyszenia Wolnomularskiego AMI, które wyrażało wątpliwości, czy rzeczywiście jest ona regularna i uprawniona do reprezentowania wolnomularstwa polskiego, skoro w II RP, a raczej na ziemiach polskich od dawna istniały już regularne loże niemieckie (kłania się tu zasada masońskiej terytorialności). [ 2 ] Spójrzmy na tabelę:
Czara goryczy...Patrząc na powyższe zestawienie, można zauważyć pewien paradoks — nie tylko nie ma żadnej łączności strukturalnej między WLNP czy WWP a Wielkim Wschodem Narodowym, ale również, na co wskazuje Karol Wojciechowski [ 3 ]: „(...) zarówno Wielki Wschód Polski jak i Wielka Loża Narodowa Polski mają w historii punkt wspólny, którym są dawne loże Wielkiego Wschodu Francji z pocz. XX w. Tu zaraz należy jednak podkreślić, że więź z tymi starymi lożami w przypadku Wielkiego Wschodu Polski jest jedynie więzią organizacyjną, w której pośrednim ogniwem jest WWF. Natomiast w przypadku WLNP jest to wyłącznie ciągłość personalna, zważywszy na to, że sztandarowe postacie przedwojennej polskiej Wielkiej Loży Narodowej Polski, jak Rafał Radziwiłłowicz, Andrzej Strug i wielu innych, byli najpierw członkami polskich lóż Wielkiego Wschodu Francji, zanim wspólnie z obediencją włoską utworzyli Wielką Lożę "Polacy Zjednoczeni"." Co więcej, jeśli przyjrzymy się danym historycznym w tabeli, to czy za prawdziwe będzie można uznać słowa Asystenta Wielkiego Mistrza Wielkiej Loży Zjednoczonej Anglii, Davida Williamsona [ 4 ], który podczas Zgromadzenia WLNP w dniu 9 września 2006 następująco wypowiedział się w kwestii okoliczności nominowania hr. Jana Józefa Hylzena na Wielkiego Mistrza oraz przekazania mu patentu na utworzenie Wielkiej Loży Prowincjonalnej: „The Count certainly did act on his patent and formed the original Grand Lodge from which you descend today." (Tłum: Hrabia z pewnością zrobił użytek z przyznanego mu patentu i utworzył oryginalną Wielką Lożę, od której Wasza się wywodzi). Faktem jest, że na podstawie owego patentu w 1781 r. (inne źródła mówią nawet o 1780 r.) utworzono Wielką Lożę Narodową Wielkiego Wschodu Polski, będącą Prowincjonalną Wielką Lożą Anglii w Polsce, wcześniej zaś Wielka Loża-Matka zatwierdziła powołanie 9 lóż w Polsce. Jej udział ograniczył się jednakże tylko do wydania patentu, loże te stanowiły bowiem zgrupowania osób będących od dłuższego czasu wolnomularzami polskimi i posiadały własna, różniącą się od angielskiej obrzędowość. Z tej organizacji wyłonił się wkrótce potem Wielki Wschód Narodowy, którego ciągłość jednak — jak wykazaliśmy wyżej w tabeli — została przerwana. Poza tym trudno zresztą zgodzić się z twierdzeniem przedstawiciela UGLE, że masoneria polska powstała w 1781 r.. Wolnomularstwo na terenach Rzeczpospolitej funkcjonowało regularnie już wcześniej. Zalążkiem jego było „Czerwone Bractwo", a potem loża „Trzech Braci"; później światło dzienne ujrzała loża „Cnotliwego Sarmaty", przekształcona w 1769 r. w Wielką Lożę. Przy tej okazji warto jeszcze wspomnieć, iż bracia z Anglii próbowali jeszcze wcześniej podejść „Cnotliwego Sarmatę", oferując jej Wielkiemu Mistrzowi Augustowi Moszyńskiemu tytuł Prowincjonalnego Wielkiego Mistrza Wielkiej Loży Anglii. Ten propozycję nawiązania stosunków przyjął, lecz poddania polskich lóż angielskiej mateczce odmówił. I to dwukrotnie! Urażony w swych ambicjach Londyn przestał korespondować z nową polską obediencją. [ 5 ] Kontakty jednak wznowiono dzięki późniejszym zabiegom m.in. Heykinga i Hylzena. Doszło do ukonstytuowania przy pomocy WLA (choć obrzędowość pozostała francusko — niemiecka) wspomnianej Wielkiej Loży Narodowej WWP. Wkrótce nastąpił przełom - podjęto decyzję o usamodzielnieniu i przygotowano projekt aktu utworzenia w 1784 r. Wielkiego Wschodu Narodowego. Co zaś na to bracia angielscy, którzy dziś entuzjastycznie mówią o ciągłości relacji z polskim wolnomularstwem? Wówczas chyba mieli nieco inne plany, bo jak czytamy u Leona Chajna o okolicznościach roku 1784: Wielki Wschód Francji uznał suwerenne prawa polskiego wolnomularstwa. Natomiast odpowiedź z Londynu nie pozostawiała żadnych złudzeń. Wielka Loża Londynu „z głębokim ubolewaniem i niespodziewanie dowiedziała się o utworzeniu Wielkiego Wschodu w Warszawie". Loża-Matka przestrzegała, że fakt ten wywrze ujemny skutek, gdyż trudno będzie osiągnąć wzajemne porozumienie w zakresie „prawd ogólnie znanych", co oznaczać miało kosmopolityzm masonerii, zakaz ingerowania w sprawy polityczne, religijne itp. Wielka Loża Londynu podkreślała, że z racji „swojej dawności i zabiegów" jest jedyną władzą powołaną do „utrzymania szacownej tradycji wolnomularskiej" i stanowienia „powszechnego ośrodka". Powołanie Wielkiego Wschodu Narodowego w Warszawie jako ciała suwerennego tworzy „nowy punkt zjednoczenia", co narusza system organizacji masońskiej i burzy jej jednolitość. Dlatego „Wielkiej Loży Angielskiej nie pozostaje nic więcej (...) jak zaklinać was do wytarcia z roczników masonerii czynu godzącego w jej ustrój". W przeciwnym razie brak byłoby warunków do utrzymania z polskimi lożami stosunków. [ 6 ] Idźmy jednak jeszcze dalej. Gdzież była Zjednoczona Wielka Loża Angielska, gdy Wielka Loża Narodowa Polski próbowała w czasach II RP nawiązać z nią stosunki? Ano śmigała przed nosem polskich braci świstkiem „Rules of Recognition", który wymagał wiary w Boga i jego objawioną wolę w świętej księdze, czego naturalnie wówczas polskie wolnomularstwo, znajdujące się pod silnym wpływem nurtu liberalnego (romańskiego) wymagać nie mogło. Z tego samego powodu w trakcie wojny i później drzwi UGLE były dla Loży-Matki „Kopernik" i jej adeptów przez długi czas zamknięte. Liczne jeszcze musiały być zabiegi, wiele wody w Wiśle musiało upłynąć, zanim UGLE wreszcie uznała polską Wielką Lożę, a i to obarczone było obowiązkiem spełnienia licznych wymogów. Gdzie jest, do diaska, ten sukcesor WWN?!Zanim zaczniemy go poszukiwać, spróbujmy znaleźć odpowiedź na pytanie, kim jest sukcesor w wolnomularstwie. Przyjmując powszechnie obowiązujące kryteria dla innych dziedzin (m.in. definicje prawne), należałoby rozumieć pod tym pojęciem osobę lub organizację, która w wyniku określonych działań lub stanów faktycznych np. upoważnień, pełnomocnictw albo innych nadzwyczajnych środków prawnych (np. dziedziczenia) osiągnęła prawo do kontynuacji działalności danej organizacji/struktury, zachowując z nią bezpośrednią ciągłość. Możemy podać tu kilka bardzo wyrazistych przykładów:
Powyższe przykłady są oczywiście typowe, można by je mnożyć, ale nie o to nam chodzi. Ważna jest zasada. Przyjrzyjmy się natomiast raz jeszcze, jak sprawa sukcesji wygląda w WWN:
Na tym tle widzimy, że obediencje pretendujące dziś do schedy po Wielkim Wschodzie Narodowym — Wielki Wschód Polski i Wielka Loża Narodowa Polski będą musiały, niestety, wypić ów kielich goryczy, ponieważ jak z powyższego wynika prawa do sukcesji po Wielkim Wschodzie Narodowym (w ścisłym tego słowa znaczeniu) zupełnie nie mają, a jakiekolwiek deklaracje i stanowienia o czyichś prawach ze strony United Grand Lodge of England czy Grand Orient de France niczego tu nie zmienią, tak samo jak ewentualna zmiana nazwy danej obediencji na identyczną jakiej używał WWN. Czy oznacza to jednak, że sukcesora w ogóle nigdy nie było? Może jednak nie do końca, jeśli weźmiemy pod uwagę ostatni przytoczony punkt dotyczący lóż niemieckich. Jak stwierdza Karol Wojciechowski, ciągłość organizacyjna z dawnym wolnomularstwem w Rzeczpospolitej w pewien sposób istniała, tyle że po stronie… masonerii staropruskiej: „Od XVIII w. roku działały w Polsce i na ziemiach polskich pod zaborami warsztaty erygowane przez obediencje staropruskie. 5 z nich przetrwało do czasów powołania Związku Niemieckich Lóż Wolnomularskich w Polsce." [ 7 ] Dalej autor traktatu odnosi się jeszcze do aspektu ciągłości organizacyjnej między Wielkim Wschodem Narodowym a wolnomularstwem staropruskim w II RP. Jego zdaniem, ciągłość organizacyjna (w okrojonym zakresie, ale zawsze jednak) została jak najbardziej zachowana poprzez dwie loże wchodzące w skład ZNLWwP:
No to rzeczywiście współcześni polscy wolnomularze, z sentymentem spoglądający w epokę dawnej świetności polskiego ruchu masońskiego, muszą się czuć podwójnie rozgoryczeni. Nie dość bowiem, że między Wielkim Wschodem Narodowym a Wielką Lożą Narodową Polski czy Wielkim Wschodem Polski nie ma żadnej ciągłości organizacyjno-strukturalnej, to na dodatek jedynym de facto uprawnionym w czasach II RP do sukcesji po WWN był nikt inny, jak — o paradoksie — Związek Niemieckich Lóż Wolnomularskich w Polsce czyli masonerią staropruska, która w okresie zaborów, a jeszcze bardziej w czasach II RP, w większości przejawiała zdecydowanie antypolską postawę. ZNLWwP nie wszedł jednak po 1920 r. w skład WLNP, ani się wzajemnie z nią nie uznał. Również jego działalność, jak i lóż wchodzących w jego skład, uległa przerwaniu tuż po dojściu do władzy Hitlera w Niemczech w latach 30. Krótko po zakazie działalności wolnomularstwa w Rzeszy, to samo nastąpiło w Polsce. Zatem kicha i basta! Ostatniego sukcesora już nie ma... Organizacja — organizacją a tradycja?Możemy jednak spróbować pocieszyć zasmuconych wolnomularzy z WLNP czy WWP i wskazać, że przecież poza ciągłością organizacyjną istnieje coś takiego jak tradycja wolnomularstwa. Jak już wspomnieliśmy - wolnomularstwo istnieje na ziemiach polskich od 18 stulecia aż do czasów współczesnych (z wiadomymi przerwami, które przerwały również sukcesję). I tak:
Wszystkie ww. obediencje traktujemy — z punktu widzenia historycznego, jak i masońskiego — jako główną część składową polskiego ruchu masońskiego w poszczególnych epokach. Zatem ciągłość polskiej masonerii jako takiej może występować, ale w innej formie — przez… sam fakt przynależności obediencji do ruchu wolnomularskiego w danym kraju. Weźmy taki przykład — do Wielkiego Wschodu Narodowego odwołują się bezpośrednio dziś: Wielki Wschód Polski oraz Wielka Loża Narodowa Polski, ta druga nawet uważa się za jedynego prawowitego spadkobiercę i sukcesora, co — jak wykazaliśmy — jest zupełnie nieuzasadnione w świetle argumentacji historycznej czy prawniczej. Prawda jest zresztą taka, że, pomijając już fakt braku ciągłości organizacji, żadna z wymienionych organizacji nie wykazuje pełnego podobieństwa ideowego i organizacyjnego do organizacji, do której się odwołuje. Pozostaje nam jednak wspomniana tradycja. Wolnomularstwo jako takie samo w sobie ma własne tradycje (czyli praktyki, zwyczaje itp.) — ogólnoświatowe i krajowe, które wykształciły się w poszczególnych latach i epokach. Obecnie mamy dwie obediencje, które są pretendentami do Wielkiego Wschodu Narodowego, ale z drugiej strony przecież ojciec nie musi mieć jednego syna: może mieć ich dwóch albo nawet pięciu. Może też mieć własne dzieci lub je adoptować. Nie ma więc przeciwwskazań ku temu, żeby WLNP i WWP (albo inne, jeśli będą tego chciały) mogły się odwoływać do samej tradycji wolnomularstwa polskiego bez prawa do uzurpowania sobie wyłączności do niej. Zatem powoływanie się na tradycję WWN przez obydwie ww. obediencje jest uzasadnione nie tylko faktem przynależności do polskiego ruchu masońskiego, ale również tym, iż: 1. Wielka Loża Narodowa Polski
2. Wielki Wschód Polski
Poza tym wcześniej wspominaliśmy o rozłamie w Wielkim Wschodzie Narodowym tuż przed jego rozwiązaniem, zatem rozdwojenie się pretendentów do tradycji wydaje się być jak najbardziej uzasadnione także z historycznego punktu widzenia. Autor dziękuje Karolowi Wojciechowskiemu za merytoryczne wsparcie przy pisaniu artykułu oraz cenne uwagi redakcyjne, jak również udostępnienie swojej niepublikowanej jeszcze książki i artykułu. Przypisy: [ 1 ] Chociażby w monografiii: Ludwik Hass, "Masoneria polska XX w.
Losy, loże ludzie, Wydawnictwo Polczek - PCK, Warszawa 1993. [ 2 ] Więcej na ten temat w: Karol Wojciechowski, "Traktat o masonerii
i regularności" (książka niepublikowana, ma się niebawem ukazać) [ 3 ] Karol Wojciechowski, "Kto jest sukcesorem Wielkiego Wschodu
Narodowego" (tekst niepublikowany - w zbiorach autora) [ 4 ] Tadeusz Cegielski,
"Wybory Wielkiego Mistrza", 9.09.2006 r., Kronika WLNP, link (10 styczeń
2010 r.) [ 5 ] Ludwik Hass, "Sekta farmazonii warszawskiej", Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 1980, s. 122-123. [ 6 ] Jan Czarnomski, "W walce o niezależność masonerii narodowej",
Wiadomości Literackie, 6.09.1938 r. cyt przez: L. Chajn, Polskie
wolnomularstwo 1920-1938, wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1984, s. 76-77. [ 7 ] Karol Wojciechowski, "Traktat o masonerii i regularności"
(książka niepublikowana, ma się niebawem ukazać). | |||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,822) (Ostatnia zmiana: 11-01-2011) |