Lifestylowe sacrum ateisty
Autor tekstu:

Dwa miesiące temu zwróciła się do mnie Edyta Ochmańska z „lifestylowego" magazynu „Trendy — Art of Living" z pytaniem o sacrum i rozwój duchowy ateisty, na potrzeby przygotowywanego na ten temat tekstu. Inspiracją był Niezbędnik ateisty oraz ateistyczny coming out. Pytanie o życie duchowe ateistów staje się coraz częściej zadawane, zwłaszcza po opublikowaniu przez Czarną Owcę Duchowości ateistycznej Comte’a-Sponville’a. Nie jestem wrogiem duchowości ateistycznej, choć zdaję sobie sprawę, że za pojęciem tym czai się niemała czereda demonów uśpionego rozumu.

Dostałem informację od pani redaktor, że moja wypowiedź została przyjęta. Dziś w kioskach (w sensie: na stacjach benzynowych) ukazał się październikowy numer „Trendów" — i co widzę? Jest tekst Sacrum ateisty (zajawka). A w nim jest wprawdzie akapit poświęcony mojej wypowiedzi, ale zupełnie bez sensu. Widać moja rezerwa wobec „demonów" nie pasowała do tekstu, który poza cytatami z Niezbędnika ateisty w temacie duchowości ateistycznej „wnosi" jedynie buddyzm oraz wiekopomną bezmyśl ojca Kłoczowskiego: „Lem nie potrzebował Boga, ale Bóg potrzebował Lema". Większa część rzekomo mojej wypowiedzi dla magazynu nie była tym, co napisałem w emailu do dziennikarki, tylko skopiowana z jakiegoś mojego innego tekstu, który zapewne nie dotyczył pytania o „duchowość ateistyczną".

Dla wyprostowania tego bałamuctwa niżej zamieszczam to, co miałem wówczas do powiedzenia o „sacrum ateisty":

Zadała mi Pani bardzo trudne pytanie. Jest to na pewno wśród ateistów temat kontrowersyjny i nieczęsto podnoszony. Bardzo duża (większość?) część ateistów odparłaby po prostu, że nie potrzebują oni żadnego sacrum; nie po to desakralizowali swój dawny religijny świat, aby później sakralizować go na nowo innymi treściami. Życie bez pojęcia sacrum jest więc jak najbardziej możliwe, i bynajmniej nie musi ono oznaczać jakiegoś bezrefleksyjnego hedonizmu — może być twórcze, pełne pasji itd. Niewątpliwie jednak dla pewnej części ateistów pojęcie sacrum ma sens, ale nie jestem pewien, czy można sformułować jakiś zamknięty katalog tego, co może być przez niewierzących sakralizowane. Wszystko zależy od wrażliwości, doświadczeń i skłonności konkretnej osoby. Wielu ateistów wrażliwych na sztukę - ją sakralizuje. Doświadczanie sztuki dla osoby wrażliwej i wykształconej może mieć charakter sakralny, może wiązać się z uczuciami poniekąd religijnymi. Ateiści wrażliwi społecznie bywa, że za swoją religię, a tym samym sacrum, uważają pomoc drugiemu człowiekowi lub społeczeństwu. Dla jeszcze innych sacrum stanowi ich największa pasja, np. obcowanie z górami. Są też tacy ateiści, którzy powiedzieliby, że świętością są dla nich rodzina lub przyjaciele.

Abym został dobrze zrozumiany. Za sacrum uważam specyficzny, głównie uczuciowy stosunek do czegoś, darzenie czegoś nadzwyczajną czcią, o zabarwieniu quasireligijnym.

Pojęcie „rozwoju duchowego" wydaje mi się tutaj mylące i zawężające. Kojarzy się na ogół z udziałem w nieteistycznych ruchach quasireligijnych. W każdym razie jest to pojęcie ocenne, bo to, co często funkcjonuje społecznie pod szyldem „rozwoju duchowego", może budzić wątpliwości, czy w istocie jest „rozwojem".

Natomiast pojęcie sacrum jest dla mnie znacznie bardziej neutralne i nie kojarzy mi się tak jednoznacznie negatywnie, jak pojęcie „rozwoju duchowego".

Tyle wówczas napisałem. Widać jednak nie było to dość lifestylowe...

A czym jest Wasze sacrum?


Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2305)
 (Ostatnia zmiana: 07-10-2011)