Szatańska sprawiedliwość
Autor tekstu:

Pewnego razu Bóg zawołał do siebie dyżurnego anioła i polecił mu wezwać natychmiast archanioła Gabriela.

— O ile wiem Panie,… archanioła Gabriela wysłałeś z jakimś ważnym poleceniem na drugą stronę galaktyki — odparł ten, stojąc przed Stwórcą wyprostowany jak struna. Bóg skrzywił się nieznacznie.

— A tak,… rzeczywiście! Wobec tego wezwij natychmiast archanioła Michała! - polecił mu, czyniąc niecierpliwy gest dłonią.

Dyżurny anioł pochylił głowę i patrząc gdzieś pod stopy Stwórcy, odparł:

- Ale jego też akurat nie ma,… ćwiczy swe zastępy aniołów w odległym rejonie nieba o,… — nie skończył, bo Bóg przerwał mu gwałtownie:

— A niech to! Kiedy któregoś potrzebuję, dziwnym trafem albo są zajęci, albo ich nie ma! -

Dyżurny anioł stał z pochyloną głową i nie odzywał się. Bał się nawet spojrzeć w oblicze Stwórcy. Ten po chwili uspokoił się i spytał:

- To który z archaniołów jest na miejscu? I akurat wolny? — dodał zjadliwym tonem.

— O ile wiem Panie, archanioła Rafała też nie ma,… ale jest Szatan… - odparł dyżurny anioł z pewnym wahaniem, bo choć Szatan już od jakiegoś czasu nie był archaniołem, to zawsze jednak. Bóg skrzywił się nieznacznie i rzekł niezdecydowanie: — Szatan mówisz? No dobrze, niech będzie Szatan. Tylko pospiesz się! — i nieomal wypchnął anioła za drzwi sali tronowej.

Kiedy Szatan zameldował się u Stwórcy, ten bez zbędnych wstępów powiedział:

- Jest taka sprawa; Muszę być obecny w drugim końcu wszechświata, aby tam stworzyć nowy świat… -

- Przecież ty Panie jesteś wszechobecny w swoim dziele, czyż nie? — przerwał mu niezbyt grzecznie Szatan, wpatrując się uważnie w jego oblicze. Bóg zniecierpliwiony machnął ręką.

- Jestem! Jestem! Tyle, że nie w jednakowym stopniu. Nie będę ci teraz tłumaczył na czym to polega. Nie przerywaj i słuchaj! Więc choć j e s t e m obecny wszędzie… — położył nacisk na wyraz „jestem".

- Tam muszę poświęcić więcej uwagi, bo to ma być coś extra! Ty więc na czas mojej nieobecności dopilnujesz ziemi, aby ludzie znów nie wyskoczyli z czymś głupim… — przerwał i dodał ciszej jakby do siebie:

- Wystarczy ich tylko z oczu spuścić na chwilę… — pokręcił głową do swych myśli i kładąc swoją ciężką dłoń na ramieniu anioła, rzekł:

- Masz więc przypilnować ludzi,… ja niedługo wrócę… -

- Może za tydzień? — spytał Szatan z ledwie dostrzegalnym uśmieszkiem.

- Może,… a dlaczego tak uważasz? — spytał Bóg podejrzliwie.

- Ee,… nic! Tak tylko pomyślałem. — odparł ten wymijająco. Nie było tajemnicą, że Bóg z reguły więcej czasu nie poświęcał na stworzenie świata, niż jeden tydzień. Taką miał zasadę? Któż to może wiedzieć...

- No, dobrze! A więc pilnuj i uważaj na wszystko! Zwiększę ci do tego zadania twoje możliwości, tylko pamiętaj; nie wykorzystaj ich niewłaściwie! — położył swoją dłoń na głowie anioła i ten poczuł jak spływa po nim jakieś dziwne ciepło. Mimowolnie zamknął oczy, a gdy je otworzył Boga już nie było. Został sam.

Gdy Stwórca wrócił po tygodniu — co było do przewidzenia — zastał Szatana niezwykle podekscytowanego. Jąkając się z przejęcia, rzekł on:

- Panie,… wprowadziłem pewne poprawki do twojego dzieła! — Boga aż „zamurowało". Spojrzał na niego z niedowierzaniem, ściągając brwi, a jego spojrzenie stało się zimne niczym lód.

- Co takiego?! — spytał oschłym tonem. Szatan momentalnie stracił cały animusz, ale było już za późno; Musiał wyjaśnić Bogu swoje zachowanie. Zaczął więc niepewnie:

- Uczyniłem Panie doskonałą sprawiedliwość na ziemi… — przerwał, czekając na reakcję Boga.

- Ty? Na ziemi?! — Stwórca był chyba bardziej zaskoczony niż wkurzony.

- Może jeszcze powiesz, że wśród ludzi? — spytał, jakby chcąc się upewnić.

- No właśnie! O to chodzi, że w y ł ą c z n i e wśród ludzi! — Szatan wbrew swojej chęci, lecz nie mógł ukryć zadowolenia z siebie.

Bóg wybuchnął głośnym śmiechem. Śmiał się długo i niepohamowanie, aż w końcu rzekł:

- Trzymajcie mnie! On uczynił doskonałą sprawiedliwość w świecie ludzi?! No, nie! Już dawno się tak nie ubawiłem! — znów zaczął się śmiać.

- Zaledwie tydzień mnie nie było, a on już zdążył uczynić d o s k o n a ł ą sprawiedliwość na ziemi! Ha! ha! — a gdy skończył się śmiać skinął na Szatana i gdy ten podszedł blisko, położył mu rękę na ramieniu, pytając:

— A w jakiż to sposób osiągnąłeś, mój ty mądralo? -

Szatan jeszcze nie pewny dalszej reakcji Boga, zająkując się czasem z przejęcia, począł mówić:

- Kiedy Panie odszedłeś, udałem się na ziemię, aby z bliska jej pilnować. Zobaczyłem wtedy z przerażeniem, że pośród ludzi dzieje się wiele niegodziwości, wiele zła za które nikt nie ponosi zasłużonej kary. Stwierdziłem, iż ludzie zachowują się tak, jakby nie mieli wcale  s u m i e n i a , albo mieli je w stanie szczątkowym! Pomyślałem sobie Panie, że to na pewno nie spodobałoby ci się. A więc korzystając ze swoich uprawnień i z dodatkowej mocy jakiej mi udzieliłeś do tej zaszczytnej misji, uczyniłem obowiązującym pośród ludzi takie prawo, które powoduje u osobnika dokonującego karygodnego, niemoralnego czynu, tak silne w y r z u t y  s u m i e n i a , iż jedynym lekarstwem, aby je uciszyć jest zaniechanie czynienia zła teraz jak i w przyszłości, oraz dodatkową rekompensatę w postaci nawiązki z trzech dobrych uczynków. Podoba ci się Panie to rozwiązanie? -

Stwórca pokręcił głową, jakby czemuś nie mógł się nadziwić, a potem spytał poważnym już tonem:

- Więc według twojej koncepcji, to bardzo rozwinięte sumienie u ludzi, determinuje ich zachowania? Powoduje, iż m u s z ą być dobrzy, choćby tego nie chcieli, bo inaczej zamęczy ich p o c z u c i e  w i n y ? -

- Tak Panie! Jest dokładnie tak, jak to ująłeś! — odparł Szatan z dumą w głosie.

- Pozostawia im ono choć niewielki margines swobody? — spytał Bóg, uważnie przyglądając się aniołowi, spod swych siwych, krzaczastych brwi.

- Absolutnie żadnego! Dlatego uważam — nie chwaląc się oczywiście — to rozwiązanie za tak doskonałe! — odparł Szatan z wrodzoną skromnością.

- Doskonałe mówisz? — pokiwał Bóg głową, a na jego obliczu pojawił się zagadkowy uśmiech.

- Zniewolenie ludzi do bycia dobrymi, wbrew ich woli, jest według ciebie doskonałym pomysłem? A gdzie tu jest miejsce na ich  w o l n ą  w o l ę ?! Nie wspominając już nawet o tym, że dobre uczynki moralne wykonywane pod

p r z y m u s e m — choćby i wewnętrznym — są „funta kłaków" nie warte, rozumiesz to, ty nie douczony demiurgu?! -

Szatan pochylił głowę, dopiero teraz pojmując, że nie pomyślał o wszystkim wprowadzając naprędce to „doskonałe" — jak mu się wydawało — prawo. Jego nieludzko piękne oblicze pokrył rumieniec wstydu.

- Przepraszam Panie,… chciałem jak najlepiej. — wymamrotał skonfudowany w najwyższym stopniu, jeszcze niżej pochylając głowę. Stwórca protekcjonalnie poklepał go po ramieniu i rzekł:

- Wiem, wiem! Dlatego nie mam o to do ciebie żalu! Na przyszłość jednak zastanów się głębiej, nim cokolwiek zmienisz w moim dziele! Nie pomyślałeś nawet c z y m jest w istocie to ludzkie sumienie, a powinieneś to wziąć pod uwagę. — odchodząc już i czyniąc dłonią gest, który niwelował to szatańskie prawo pośród ludzi, dodał sentencjonalnie:

- Nie wszystko jest takie proste, jakby się to mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Pamiętaj o tym, Luciferusie! — Szatan zapamiętał zapewne tę cenną radę.

*

Minął jakiś czas /pamiętajmy, że w niebie inaczej on płynie niż na ziemi, więc nie będziemy wdawali się w szczegółową chronologię/. I znów sytuacja powtórzyła się nieomal tak samo dokładnie jak za pierwszym razem; Bóg wybierał się w odległy kraniec kosmosu, aby stworzyć tam jakiś nowy świat i do pilnowania ziemi wezwał,… od razu Szatana, jakby chciał się przekonać, czy znów będzie on próbował rozwiązać ten dręczący go problem teologiczny.

I nie przeliczył się, bo gdy wrócił dokładnie po tygodniu, Szatan przywitał się z nim i zaraz na wstępie pochwalił się:

- Panie, tym razem zrobiłem to lepiej! Będziesz zadowolony z tej sprawiedliwości jaką uczyniłem na ziemi! Jestem tego pewien! -

Bóg spojrzał na niego ze sceptyczną miną, westchnął głęboko i rozkładając ręce, powiedział: — Widzę, że i tak mnie to nie ominie! Mów zatem i miejmy to za sobą. Co tym razem wymyśliłeś? -

- Panie! Wziąłem twoje rady do serca i drugi raz nie popełniłem tego samego błędu! Otóż teraz wpadłem na dużo lepszy pomysł; Zastosowałem zasadę l u s t r a : to co kto daje, tyle samo otrzymuje,… i tak samo — uzupełnił wyjaśnienie a widać było, że duma aż go rozpiera.

— A konkretnie? — spytał Bóg, poważnym już tonem.

- No więc korzystając z uprawnień i mocy której mi udzieliłeś Panie, uczyniłem obowiązującym pośród ludzi takie prawo, według którego każdy kto czyni drugiemu jakiekolwiek zło, otrzymuje od losu taką samą odpłatę i w taki sam sposób. Zważ Panie na daleko idącą sprawiedliwość tego prawa: nic mniej, ale i nic więcej! Identycznie! -

Bóg słuchał w milczeniu, wpatrując się gdzieś w dal nieobecnym wzrokiem, a minę miał nieodgadnioną. Szatan zaś ciągnął dalej:

— A więc: Gdy ktoś kogoś okrada — wkrótce sam zostanie okradziony, na taką samą wartość. Jeśli uwodzi komuś żonę — jemu też ktoś żonę uwiedzie. Ktoś dopuszcza się gwałtu — sam niechybnie też zostanie zgwałcony. Kłamie i oszukuje- jemu również odpłacą w ten sam sposób. Jest bezlitosny i okrutny dla innych — drudzy odpłacą mu tym samym. Bije bliźnich — sam również zostanie pobity, jeśli zaś zabije kogoś — sam zostanie zabity również! — przerwał by nabrać oddechu, a że Bóg nie odzywał się ani jednym słowem, dokończył:

- Jednym słowem: uczynione zło bliźniemu wraca do człowieka w tej samej formie i w takiej samej ilości. Więc zasadę „nie czyń drugiemu co tobie nie miłe", wcieliłem w życie po prostu! — dokończył zadowolony z siebie i czekał pochwały.

Bóg długo nie odzywał się, a potem z tajemniczym uśmiechem spytał:

— A jak rozwiązałeś problem odpłaty za zło, dla tych co akurat odpłacają złem za zło? — ponieważ z miny Szatana można było wywnioskować, iż nie bardzo rozumie pytania, Bóg wyjaśniał:

- Mówisz — przykładowo — że jak ktoś kogoś pobije, sam niebawem zostanie pobity przez kogoś. Jednak tamten ktoś — bijąc tego pierwszego — sam zasłuży na karę w postaci pobicia przez kogoś, któremu z kolei także będzie to odpłacone, itd.,… i to jest według ciebie sprawiedliwe i dobre? -

Szatan pochylił nisko głowę, a na jego oblicze wypłynął ciemny rumieniec wstydu. Stwórca patrzył na niego dziwnym wzrokiem i mruczał pod nosem: — Oko za oko, ząb za ząb,… rana za ranę, siniec za siniec,… - Anioł nadstawił ucha z ciekawością. — Słucham Panie? -

Bóg spojrzał na niego jakby ze smutkiem i rzekł:

- Myślisz, że postąpiłeś oryginalnie? Ja sam już dawno wpadłem na ten pomysł,... ale z niego zrezygnowałem, a wiesz dlaczego? -

Szatan pokręcił przecząco głową, więc Bóg łaskawie wyjaśnił:

- Bo zło pomnaża się w ten sposób, a nie redukuje! Rozumiesz, niedouczony poprawiaczu ładu? — i machnąwszy ręką chciał się już odwrócić i odejść, ale zdziwiła go mina anioła, który uśmiechał się tajemniczo i prowokująco.

- No, co tam znowu wymyśliłeś? — spytał Bóg podejrzliwie.

- Masz rację Panie,… ale tylko częściowo… — wyjaśnił Szatan z trudem maskując zadowolenie w głosie.

- Co?! — Bóg uniósł brwi do góry. — Co?! — powtórzył.

- Tak!… Ja to wszystko dokładnie przemyślałem sobie!… Jest tak jak mówisz Panie — ale tylko na początku. Do czasu, gdy ludzie nie skojarzą sobie skutków z przyczynami. A gdy już skojarzą i będą wiedzieli, że choć mogą popełniać zło, ale jest to absolutnie nieopłacalne — ilość przestępstw gwałtownie spadnie. Będą tylko sporadyczne wypadki, szaleńców lub tych, którzy nie będą mogli się powstrzymać. Ale na ogół człowiek postępuje racjonalnie — wyjąwszy zachowania religijne — i nawet czyniąc zło bliźniemu, kiedy nie będzie miał z tego żadnej korzyści — zaprzestanie. Jestem pewien, że tak będzie. — dokończył skromnie patrząc z dumą na Boga.

— A niech cię! — wyrwało się Stwórcy mimo woli. Klepnął Szatana po plecach, aż ten o mało nie przygryzł sobie języka. Lecz aby go nie wbić za bardzo w dumę, zaraz dodał:

- Mimo wszystko to nie jest najlepsze rozwiązanie — zawiesił głos, a gdy Szatan uniósł pytająco brwi, wyjaśnił:

- Po pierwsze: nie każde zło o podobnym charakterze ma taki sam wymiar moralny i nie zawsze jest możliwa sprawiedliwa odpłata. Weź na przykład takie zabójstwo: jeden zabija z premedytacją, drugi robi to niechcący, przez przypadek lub zaniedbanie swych obowiązków czy też z braku wyobraźni. Jeden zabija dla pieniędzy, drugi zabija dla wielkiej idei w przekonaniu, iż czyni dobrze, iż robi to dla dobra ludzi. W każdym z tych przypadków jest realna śmierć jednego człowieka lub wielu ludzi — ale jakże różne pobudki i jakże różna ocena moralna. Czy wziąłeś to pod uwagę, wprowadzając to swoje prawo czynienia sprawiedliwości? -

Archanioł spuścił głowę, a jego policzki zalał mocny rumieniec wstydu. Cicho wyjąkał: — Nie Panie… -

Bóg przyjrzał mu się rozbawionym spojrzeniem i spytał niewinnym tonem:

— A jak rozwiązałeś problem sprawiedliwej odpłaty w przypadku popełnienia zła, ale nie bezpośrednio? -

Szatan otworzył usta zdumiony, a jego wzrok wyrażał bezgraniczne zdziwienie. Podrapał się w głowę,… i nic nie odrzekł. Przełknął tylko głośno ślinę. Bóg uśmiechnął się kpiąco:

- Te przykłady, które tu podałeś należą do przypadków prostych, łatwych do zauważenia i oceny moralnej. Ale są też przypadki popełniania zła, które nie tak łatwo dostrzec. Na przykład:

- Ludzie, którzy czynią zło bliźnim pod wpływem namawiania ich do nienawiści do nietolerancji, do obrony swych poglądów za wszelką cenę — kto tu jest bardziej winien?… Czy ci, którzy rzucają kamienie, naciskają spusty broni, mordują innowierców, lub inaczej myślących, podpalają stosy albo stodoły pełne ludzi — czy raczej ci, którzy p r z e k o n u j ą ich, że tak powinni robić bo wymaga tego obrona ich ideałów, obrona ich wiary czy wartości? Czy winni są ci, którzy czynią zło w wyniku o b r a z y ich uczuć religijnych — choć często nawet na oczy nie widzieli owego przedmiotu obrazy — czy ci, którzy w m a w i a j ą im, że to powinno obrażać ich uczucia religijne i podjudzają ich do takiego zachowania?… czy raczej winni są ci, którzy tworzą takie niesprawiedliwe i głupie prawo, lub ci którzy je egzekwują?… jednym słowem:

czy bardziej winni są ci, którzy biorą bezpośredni udział w czynieniu zła - czy raczej ci, którzy mając tak duży wpływ na ich umysły w p o i l i  im zakłamane idee i fałszywą hierarchię wartości, polegającą na tym, iż zło nazywane jest dobrem, a kłamstwo i fałsz — prawdą?… Kto według ciebie jest tu bardziej winien Luciferusie? -

Szatan nie wiedział co powiedzieć. Przestępował z nogi na nogę, aż wreszcie wyjąkał: — Ale może chociaż tamto… może w jakimś stopniu warto by… — lecz Bóg położył mu dłonie na ramionach i patrząc z bliska w jego oczy rzekł: — Nie mój drogi! Według tego twojego „sprawiedliwego" prawa i tak karani byliby ci mali, niedobrzy ludzie, natomiast ci wielcy złoczyńcy, ci najbardziej winni — nie ponosiliby żadnej odpowiedzialności! Dlatego ten pomysł nie jest taki doskonały jak ci się wydawało na początku,… choć przyznaję,… ma on pewne walory. - zakończył Stwórca tą niespodziewaną pochwałą, klepiąc uradowanego anioła po plecach, który aż pokraśniał z zadowolenia. — Więc nie jesteś Panie na mnie zły? — spytał z nadzieją w głosie.

— A czy to nie ja cię takiego stworzyłem?! Spytał retorycznie Stwórca i roześmiał się odchodząc, jednocześnie czyniąc dłonią gest neutralizujący to drugie już prawo Szatana, mające zapewnić ludziom doskonałą sprawiedliwość na ziemi.

*

Znów minął jakiś czas i sytuacja powtórzyła się dokładnie tak samo, jakby była jakąś z góry zaplanowaną grą między Stwórcą a jednym z jego aniołów — Szatanem. Jakby Bóg dawał mu trzecią — być może ostatnią- szansę zmierzenia się z tym niełatwym problemem teologicznym.

- Panie! Nareszcie znalazłem właściwe rozwiązanie tego problemu! Teraz będzie tak wśród ludzi, jak pan Bóg przykazał!… to znaczy chciałem powiedzieć — tak jak sobie życzysz, Panie! — zawołał rozentuzjazmowany anioł, kiedy tylko przywitał się z Bogiem po jego tygodniowej nieobecności.

Stwórca uniósł w górę swą krzaczastą brew i spytał z przekąsem:

- Nie odpuszczasz tak łatwo, co? I co tym razem wymyśliłeś? Jakim to rewelacyjnym rozwiązaniem mnie uraczysz? Słucham z uwagą -

Anioł nabrał tchu i gestykulując zaczął mówić:

- Prawo jakie teraz wprowadziłem pośród ludzi, nazwałem w s p ó ł o d c z u w a n i e m ! Polega ono na tym, że choć każdy może czynić zło do woli — nie ma więc ograniczenia wolnej woli u człowieka,… nie powraca ono do niego — więc też i nie zwielokrotnia się jego ilość… — wyliczał to szczegółowo, patrząc Bogu w oczy takim spojrzeniem jakby chciał rzec:

- Widzisz Panie, wziąłem sobie do serca twoje rady! -

Lecz Stwórca na razie nie raczył podzielać jego entuzjazmu. Spokojnie czekał na dalszy ciąg, więc szatan odchrząknął i kontynuował:

- Rewelacyjność tego nowego prawa polega na tym, że choć każdy może czynić zło do woli, niezbyt chętnie będzie to robił,… gdyż sam również będzie odczuwał jego skutki na równi z poszkodowanym, rozumiesz Panie?!… na przykład; zadawane razy będą go bolały tak samo jak jego ofiarę i będzie miał takie same po nich siniaki,… stratę po kradzieży mienia, odczuje z taką samą intensywnością jak jego ofiara,… zawód miłosny — od teraz — równie silnie przeżywać będą obie strony,… jak i każde inne odczucie związane z jakąkolwiek k r z y w d ą wyrządzoną przez człowieka innemu człowiekowi. I co o tym myślisz, Panie? -

Stwórca jednak nie wiedzieć czemu, nie był zbytnio zachwycony tym pomysłem. Przeczesywał palcami w zamyśleniu kędziory swej długiej, siwej brody i milczał. Po dłuższej chwili rzekł, patrząc uważnie na anioła:

- Widzisz mój drogi,… ten pomysł jest całkiem niezły,… w każdym bądź razie lepszy od poprzednich,… gdyby nie jedno ale… -

Szatan z ciekawością nadstawił ucha, a Bóg mówił dalej tym samym tonem: — Jednak jakby na to nie patrzeć,… to też jest p r z y m u s ,… bardzo wyrafinowany,… ale jest! -

- Więc współodczuwanie przez przestępcę tego co czuje jego ofiara jest przymusem?! Co więc jest ważniejsze: sprawiedliwość — a więc przy okazji i dobro, bo bez wątpienia jest ona dobrem, nawet kosztem ograniczenia wolnej woli — czy właśnie wolna wola ludzi objawiająca się w częstym czynieniu zła? — spytał Szatan podniesionym tonem.

Bóg odparł jakby niechętnie:

- Ideałem byłoby, aby ludzie byli na tyle mądrzy i doskonali, by nie czynili zła tylko dlatego, iż jest ono złem właśnie. Nie z pobudek religijnych,… nie ze strachu przed karą — doczesną czy pośmiertną — nie ze względu na mój autorytet,… lecz wyłącznie ze świadomości, iż zło jest zawsze złem, nawet gdy przynosi korzyści,… nawet jeśli obłudnie nazywane jest dobrem... -

- Ale nie udało ci się Panie sprawić, aby ten ideał stał się ciałem w twoim dziele! I to pomimo istnienia twojej opatrzności,… ponoć trzystopniowej nawet! Czy to oznacza, że ten problem jest n i e r o z w i ą z y w a l n y , pomimo twoich nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwości?! — spytał anioł, patrząc natarczywie Bogu w oczy, aż ten obruszył się na to bezczelne pytanie.

- Oczywiście, że jest! Gdyby mi na tym zależało mógłbym tak uczynić, iż nikomu nawet by do głowy nie przyszło, aby czynić zło! Mógłbym uczynić, iż żaden człowiek nie byłby w stanie kłamać, oszukać bliźniego, być okrutnym i bezlitosnym dla innych, sięgać po cudzą własność, czy też zabijać. Mógłbym uczynić tak, aby to wszystko było dla ludzi b i o l o g i c z n i e niemożliwe, takjak latanie w powietrzu, oddychanie pod wodą lub w próżni, widzenie w ciemnościach, rozmnażanie się bez seksu czy inne możliwości, których ludzie nie posiadają, a o innych nawet nie zdają sobie sprawy. Mógłbym uczynić to wszystko,… ale po co? ... czy to o to chodzi, Luciferusie? Zastanów się sam. — rzekł Bóg na odchodne, czyniąc gest dłonią likwidujący i to prawo pośród ludzi.

*

I Szatan zastanawiał się długo nad tym problemem, bo też i było o czym myśleć. No, bo tak: albo Bóg nie wie, iż w jego dziele istnieje zło,... albo wie i nic nie może na to poradzić,… albo wie, mógłby temu zaradzić, lecz nic go to nie obchodzi. Która z tych możliwości wchodzi w rachubę? Otóż żadna, gdyż: nie może nie wiedzieć bo jest wszechwiedzący,… nie może temu nie zaradzić gdyż jest wszechmocny i wreszcie i nie może go to nie obchodzić ponieważ jest nieskończenie miłosierny. Czy istnieje zatem czwarta możliwość?

Na przykład taka jak przedstawia to Kościół kat., iż Bóg nie chce zła wprost, a jedynie je  d o p u s z c z a . Jeśli jednak je dopuszcza, to znaczy, iż je chce, inaczej tego nie można rozumieć. I sam Kościół zresztą to potwierdza orzeczeniami Soboru Wat. I:

„Bóg współdziała w akcie fizycznym grzechu".

Po co to czyni, miast do niego nie dopuścić? Sobór Wat. I tak to wyjaśnia:

„Bez dopuszczenia zła moralnego — czyli grzechu — na świecie, nie ujawniłby się ten przymiot boży, któremu na imię Miłosierdzie (...) dopiero na przykładzie grzesznej ludzkości, grzesznego człowieka, ujawniło się miłosierdzie Boga przebaczającego".

I teraz konkluzja powyższego (ten sam Sobór):

„Zło moralne w ostatecznym wyniku, służy również celowi wyższemu: c h w a l e  b o ż e j , która się uzewnętrznia przede wszystkim w jego miłosierdziu przez przebaczanie, wtórnie zaś w sprawiedliwości przez karę".

Ot i cała prawda o naszym Bogu.

Gdyby Szatan znał powyższe orzeczenia Św. Soboru, nie wygłupiałby się z naprawianiem dzieła bożego — człowieka, bo wiedziałby, iż Bóg nie ma żadnego interesu w tym, aby na ziemi istniała sprawiedliwość i aby ludzie nie czynili zła. Raczej wprost przeciwnie: Od samego początku wszystko jest tak pomyślane, aby „grzeszne pokolenie Adamowe" czyniło tego zła jak najwięcej i najczęściej, bo dzięki temu Bóg ma mnóstwo okazji do przebaczania nam, na czym zyskuje jego chwała. A na tym chyba najwięcej zależy Bogu.

I tylko jeden problem pozostaje nie rozwiązany: czy naprawdę mamy takiego Boga, czy tylko takim widzą go — nie wszyscy na szczęście - ludzie?

„Do tego aby "dobrzy" ludzie zaczęli popełniać złe uczynki, niezbędna jest religia".

- k o n i e c -


Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3192)
 (Ostatnia zmiana: 14-01-2004)