Rozum i życie
Autor tekstu:

Rozum czy też zdrowy rozsądek od wieków (dodajmy: bardzo wielu wieków) doskonale nadaje się na chłopca do bicia, a chętnych do ochoczego młócenia rozumu za pomocą drąga jak nie brakowało, tak nadal nie brakuje. Sprzyja temu co najmniej kilka czynników, nie tylko kulturowej, ale całkowicie biologicznej i trywialnie materialnej natury.

Warto na przykład zwrócić uwagę, że płaty czołowe, które w ludzkim mózgu odpowiadają za funkcje umożliwiające człowiekowi sprawowanie względnie świadomej kontroli nad własnym życiem (i składające się w przybliżeniu na to, co zwiemy umiarem i zdrowym rozsądkiem), są stosunkowo świeżym osiągnięciem ewolucji naszego gatunku. W porównaniu z wiekiem ewolucyjnym tych części mózgu, odpowiadających za bardziej przyziemne funkcje niż autorefleksja i autokontrola, których rodowód człowiek dzieli jeszcze z gadami, pojawiły się naprawdę niedawno i wydaje się, że w ludzkim mózgu jakby niezupełnie się jeszcze zadomowiły. Można też zauważyć, że płaty czołowe dojrzewają dość późno w rozwoju osobniczym, a pozytywne i względnie trwałe skutki tego procesu, ku utrapieniu całych pokoleń rodziców, wychowawców i nauczycieli, nie mogą być - niestety — przez nikogo zagwarantowane.

Przeciw płatom czołowym, a więc „ośrodkowi zdrowego rozsądku" (neuronaukowców z góry przepraszam za tę niepoprawną frenologię), sprzysięgło się jeszcze kilka innych niekorzystnych czynników, począwszy od nieszczęśliwego położenia, co czyni je nader podatnymi na różne frontalne konfrontacje, po skłonność do reagowania zakłóceniami w pracy w odpowiedzi na najmniejsze nawet problemy z zaopatrzeniem.

Wszystko to pozwoliło wielkim znawcom owej delikatnej materii, jaką jest ludzki mózg, na ukucie powiedzenia, że „kora mózgu siedzi okrakiem na układzie limbicznym [ 1 ], jak jeździec na koniu bez cugli", co jest położeniem wprawdzie nie do pozazdroszczenia, ale wcale nie beznadziejnym. Jeśli bowiem zdarzy się, że jeździec jest całkiem doświadczony (co nieodmiennie przychodzi z wiekiem), a rumak — ułożony i nienarowisty; jeśli ponadto jeździec zna swojego wierzchowca na tyle, że w czasie jazdy tworzy z nim niemal jedną całość; jeśli odpowiada na jego potrzeby w odpowiednim czasie, a okolica przejażdżki też nie jest zupełnie obca, to nawet brawurowa jazda bez trzymanki energicznym kłusem czy nawet galopem może być w takich okolicznościach całkiem bezpieczna i przyjemna. Słowem, komunikowanie się płatów czołowych z resztą mózgu nie musi wcale wyglądać jak pewien dobrze znany obraz Podkowińskiego, ale może przypominać raczej popisy woltyżerskie, w których zwierzę i człowiek tworzą duet podporządkowany osiągnięciu nieodmiennie zadziwiającego publiczność efektu ich współpracy. (Gdyż harmonijna współpraca jest tu jak najbardziej możliwa, choć groźba znarowienia rumaka, zwłaszcza gdy jeździec jest chwilowo w kiepskiej formie, pozostaje zawsze realna).

Przywołuję te być może nazbyt kwieciste i metaforyczne obrazy chaosu i harmonii nie bez powodu. Czynię to dlatego, że moda na podważanie roli rozumu w życiu człowieka (mimo że to właśnie ludzki rozum, poprzez ekspresję siebie w kulturze, nauce i technice, doprowadził nas do tego, czym ludzkość jest dziś w swoich najszczytniejszych osiągnięciach), wcale nie przeminęła. Jednym z podstawowych sposobów bagatelizowania i marginalizowania znaczenia tego, co rozumne, pozostaje twierdzenie, że „nieracjonalność" — reprezentowana przez pierwotne popędy, potrzeby i emocje i — co należy podkreślić — wyraźnie przeciwstawiana rozumowi — nie jest w gruncie rzeczy taka zła, gdyż niejednokrotnie zdarza się, że bezrefleksyjne poddawanie się jej impulsom też wychodzi jakoby człowiekowi na zdrowie.

Nie mam nic przeciwko takiemu postawieniu sprawy. W człowieku drzemią pewne pozytywne impulsy, a obok niezawodnych algorytmów stosuje on również, z niezłym skutkiem, oszczędzające czas i energię heurystyki. Zdarza się również, że najbardziej racjonalne plany zostają zniweczone przez działanie czynników, których z różnych względów nie udało się przewidzieć. Z choćby tych powodów racjonalne decyzje wcale nie muszą być najlepsze (podobnie zresztą jak i te nieracjonalne) — wystarczy, że będą nieco lepsze niż inne lub wystarczająco dobre.

Obawiam się jednak, że za przeciwstawianiem logiki i racjonalności „prawdziwemu życiu" kryje się tak naprawdę wizja człowieka zdezintegrowanego, rozdwojonego, rozdartego między „jeźdźcem" i „wierzchowcem" czy też „głową" i „trzewiami", a więc wtłoczonego w koleiny starych i nazbyt dobrze znanych dualizmów: umysł - ciało, id — ego, dobro — zło (a może nawet „rozważna" vs „romantyczna"?), obrazujących konflikty psychiczne odpowiadające strukturze i funkcji ludzkiego mózgu (zwłaszcza mózgu niedojrzałego), o których wspomniano już wcześniej. Tymczasem pełnia człowieczeństwa realizuje się poprzez wykorzystanie całego potencjału drzemiącego w ludzkiej osobie, a ujmowanie tego potencjału w postaci alternatywy: albo rozum, albo pełnia życia, wydaje mi się po prostu fałszem i zbyt daleko idącym uproszczeniem. W końcu mózg, mimo całego swojego strukturalnego i funkcjonalnego zróżnicowania, jest mimo wszystko pewną jednością, zdolną do skoordynowanego działania, a i w najprawdziwszym życiu podstawowe potrzeby można zaspokajać z rozsądkiem i umiarem. Jedno drugiemu ani nie szkodzi, ani nawet nie przeszkadza. [ 2 ]

Trudno więc jednoznacznie wskazać, w jaki sposób rozum zostaje uznany za przeciwieństwo sił życiowych, skoro zawdzięczamy mu tak wiele z tego, co tak naprawdę pod wieloma względami sprzyja realizacji życiowego potencjału, począwszy od medycyny, a skończywszy na mediach elektronicznych (choć oczywiście ludzki rozum ma też na koncie szereg narzędzi służących zabijaniu i destrukcji). Być może — jak chciał Freud — za wrogością wobec rozumności kryje się jakiś drzemiący w człowieku popęd do samozniszczenia, a może rozum, jako przyjaciel człowieka ewolucyjnie dość młody i słabowity, po prostu najbardziej nadaje się na kozła ofiarnego: rozczarowana światem „gadzia" nieracjonalność bez większych skrupułów może odreagować sobie na rozumie wszelkie swoje żale i pretensje, widząc w nim źródło wszelkich swoich niepowodzeń?

W każdym razie muszę w tym miejscu stanowczo nie zgodzić się ze słowami redaktora Marcina Króla, który w jednym z najnowszych swoich tekstów dla „Dziennika Gazety Prawnej" utrzymuje — być może nieco prowokacyjnie lub ironicznie, bo w tonie dość lekkim — że „logika zabija życie", a „racjonalny świat byłby nie do zniesienia". Mój sprzeciw dotyczy przede wszystkim tej części argumentacji autora, w której przeciwstawia on „nieracjonalny" i pozytywnie nieokiełznany żywioł życia - rozumowi. Owo przeciwstawienie uważam za nieuprawnione choćby z tego powodu, że rozum sam pozostaje jednym z tych naturalnych żywiołów, które kształtują dzieje ludzkości. Rozum jest więc samym życiem, choć nie tylko rozum. Rozum też — co warto zaznaczyć — nie tylko ogranicza człowieka, ale go stwarza, uwalnia czy wręcz ocala.

Po uważnej lekturze tekstu Króla, ktoś może powiedzieć, i będzie miał słuszność, że się czepiam szczegółów (nie mylić z drobnostkami), a całe nieporozumienie wypływa głównie stąd, że małe kwantyfikatory mylę z dużymi. Król ma przecież prawdopodobnie na myśli to, że podążanie za własną nieracjonalnością jest tylko czasami (rzadko? często?) lepsze niż postulat maksymalnej racjonalności, ale wcale nie zawsze. (Niepokojąca kwestia wielkości kwantyfikatorów — nie do uniknięcia w przypadku nadmiernego ignorowania logiki, tak bliskiej przecież prozie życia). Pozostaje jeszcze uzyskanie odpowiedzi na pytanie, co to znaczy 'lepszy' lub przynajmniej 'dobry'?

Nie czekając na uzgodnienie logicznych rachunków i wyczerpujące definicje pojęć, bez wahania zgadzam się natomiast z tezą, że to, co w człowieku „nieracjonalne", nie raz w dziejach służyło eksploatacji człowieka i jego otumanianiu przez innych, pomagało w manipulowaniu nim, wpędzało go w destrukcyjne nałogi i patologiczne nawyki, wciągało w nonsensowne konflikty, sprzyjało ograbianiu go z jego mienia, wolności i godności. Dodałbym jeszcze, że często czyniło z niego bezwolnego pionka w ręku populistycznej, a nierzadko i zbrodniczej propagandy, oraz — zwłaszcza ostatnimi czasy — ofiarę agresywnego marketingu i nieuczciwej reklamy. Dlatego nie zdziwię się zbytnio, gdy za zawiedzione nadzieje rozczarowanych konsumentów (którzy nie do końca racjonalnie sądzili, że wszystko im się należy na kredyt, a teraz toną pod ciężarem własnych i cudzych długów) i sfrustrowanych obywateli (którzy nie całkiem racjonalnie sądzili, że zawsze będzie lekko, łatwo i przyjemnie, a z trudem walczą o zachowanie swojego dotychczasowego stanu posiadania) znowu dostanie się rozumowi. Znajdzie się gdzieś jakiś lepszy chłopiec do bicia?


 Przypisy:
[ 1 ] Układ limbiczny obejmuje mózgowe ośrodki regulacji emocji.
[ 2 ] Por. koncepcja trójjedynego mózgu Paula Macleana w: Izdebski, A. B. (2006). Na początku jest mózg gadzi.

Caden O. Reless
Ur. w 1980 r. w Polsce. Magister nauk o zachowaniu. Główne zainteresowania autora koncentrują się wokół zagadnień przemian społeczno-politycznych współczesnego świata, socjologii, filozofii i psychologii świadomości.

 Liczba tekstów na portalu: 29  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 26  Pokaż tłumaczenia autora

 Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7719)
 (Ostatnia zmiana: 27-01-2012)