|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Politologia
Kolorowa rewolucja w kraju Draculi [3] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Rząd pod patronatem Dragnei też najpewniej będzie to
kontynuował, aczkolwiek z pierwszych jego kroków wynika, że jest zainteresowany
przede wszystkim
partnerstwem z Trumpem, do którego ma chyba lepsze dojście niż jakikolwiek
inny rząd europejski. Dragnea został zaproszony na inaugurację Trumpa, w której
uczestniczył wraz z premierem Grindeanu. Dzień przed inauguracją był na kolacji z Trumpem w wąskim gronie, w czasie której zadeklarował, że chciałby podnieść
relacje Rumunia-USA na wyższy poziom. Można zatem powiedzieć, że choć Teresa May
była pierwszym oficjalnym gościem nowego prezydenta, to pierwszym przywódcą
europejskim, który spotkał się z nowym
prezydentem USA nieoficjalnie, był Dragnea. Być może nie jest przypadkiem, że
akurat obaj mają na głowie wielkie protesty społeczne.
Nowa lewicaOwe protesty mają wszelkie znamiona kolorowej rewolucji:
nie mają realnego podłoża społecznego, lecz wiążą się z realną zmianą polityki,
zwrotem ku społeczeństwu i odwrotem od neoliberalnych salonów, którym ton nadają
wąskie grupy interesów. W mainstreamowych mediach tę politykę określa się mianem
populizmu. Jest ona populistyczna w tym sensie, że polega na słuchaniu potrzeb
społecznej większości. Właśnie dlatego przybiera ona zazwyczaj kierunek
konserwatywny (bo społeczna większość jest konserwatywna), wspólnotowy
(tożsamościowy) i prospołeczny, ale nie w sensie socjalistycznym, lecz
socjalno-liberalnym (pomoc najsłabszym, budowa klasy średniej, liberalizacja
działalności dla małych). Neoliberalny mainstrem jest obecnie syntezą
najgorszych wad socjalizmu i kapitalizmu: kapitał na pierwszym miejscu,
preferencje dla wielkich, paraliż i zniewolenie dla małych. Społeczeństwa się
budzą, system zaczyna ewoluować, i wielcy sypią piasek w tryby, organizując
kolorowe rewolucje.
Nie jest tak, że ci przeciw którym urządza się wielkie
protesty na ulicach reprezentują ten sam sztafaż ideologiczny. W Polsce zmianę
robi tzw. prawica. W Macedonii — tzw. centrum. Natomiast w Rumunii — tzw.
lewica.
W Rumunii mogło być arcyciekawie, bo omal nie doszło do
tego, że twarzą tej zmiany zostałaby pierwsza kobieta premier wyznania
muzułmańskiego. Dragnea chciał bowiem wystawić na premiera Sevilę Shhaideh — nie
dość, że muzułmanka, to jeszcze żona imigranta syryjskiego. Ale prezydent
zablokował tę nominację, zarzucając Shhaideh, że będzie marionetką Dragnei.
Teoretycznie lewica europejska powinna piać z zachwytu nad tą kandydatką i grzmieć z oburzenia, że oto ksenofobia wzięła górę nad postępem. Ale nie piała.
Można by złośliwie rzec, że Shhaideh nie nadawała się na ikonę euro-postępu, bo
nie nosi burki. Shhaideh jest przedstawicielką mniejszości tatarskiej. Europa
Środkowa nie ma problemu ze współistnieniem z islamem, który się asymiluje. Z tej okazji magazyn Politico opublikował kuriozalny
tekst, w którym tłumaczy lemingom, że nie ma co się zachwycać szansą na pierwszą kobietę
muzułmankę na stanowisku premiera w Europie, bo cała jej otoczka jest zupełnie
niepoprawna politycznie. PSD udaje lewicę a jest „konserwatywna,
nacjonalistyczna i proprawosławna". Jest wprawdzie żoną Syryjczyka, ale ten
Syryjczyk popiera Asada, czyli nie jest taki jak powinien być. Pani pasuje do
skorumpowanego rządu, bo jest z Tatarów, którzy są znani z rabowania i dewastacji.
Wbrew jednak dorabianej gębie, rumuńska socjaldemokracja
nie rabuje, lecz jest realnie prospołeczna. Od 2012 liberalizują podatki,
upraszczają prawo i jednocześnie przywracają dyscyplinę fiskalną. W listopadzie
2016 głośna stała się ich reforma polegająca na skasowaniu 102 podatków i opłat.
Nowy rząd Grindeanu został zaprzysiężony 4 stycznia 2017.
Jego
priorytetem
jest poprawa zamożności obywateli poprzez zwiększenie redystrybucji, obniżkę i uproszczenie podatków oraz wzrost inwestycji publicznych. W ciągu pierwszych
kilku dni podniósł płacę minimalną o 16% (do poziomu ok. 320 euro miesięcznie),
zwiększył o 20% płace w administracji samorządowej, obniżył poziom obowiązkowych
składek emerytalnych i zdrowotnych dla najniżej zarabiających. W programie rządu
jest też m.in. zapowiedź wzrostu emerytur o 9% jeszcze w tym roku, obniżki
podatku dochodowego z obecnych 16% do 10% do 2018 roku oraz dodatki prorodzinne.
Wydawać by się mogło, że tego rodzaju rząd powinien cieszyć
się szczególną przychylnością polskich władz, podczas kiedy stawiają one na
pałac prezydencki Johannisa, którego formacja — wbrew temu co widać w mediach -
cieszy się ponad dwukrotnie mniejszym poparciem społecznym. W relacjach z Rumunią, Polska jest w o tyle komfortowym położeniu, że dwie główne strony sporu
społecznego są dla Polski atrakcyjne. Prezydent Johannis, choć nie wydaje się
tak bliki optyce PiS, jak strona rządowa, ma dla Polski istotne atuty: podobne
poglądy na przyjmowanie imigrantów, zaangażowanie na rzecz umocnienia wschodniej
flanki NATO oraz otwarta obrona polskiego rządu przed Komisją Europejską. W czerwcu 2016 Johannis
skrytykował
Komisję Europejską za podważanie polskiej demokracji tuż przed kluczowym dla
Warszawy szczytem NATO, co odebrał jako torpedowanie systemu bezpieczeństwa
Europy Środkowej. Wprawdzie także i Orban krytykował za to UE, ale jego głos nie
ma realnego przełożenia, gdyż sam jest w Brukseli uważany za dyktatora. Głos
Johannisa ma natomiast znaczenie, bo jest on dla Brukseli wzorowym demokratą,
który dzielnie walczy z rządem, którego Bruksela bardzo chętnie by się pozbyła,
bo psuje on wizerunek europejskiej lewicy swoją rosnącą reakcyjnością. Za swoją
obronę Polski, Johannis dostał Order
Orła Białego.
Nie zmienia to jednak faktu, że PSD wydaje się być
faktycznie bliższy PiSowi.
Polowanie na
wampiry
Skojarzenie PiSu z PSD może się wydawać nadużyciem, jako że
program antykorupcyjny PiS stawia na czele, zaś PSD kojarzy się dziś przede
wszystkim z obroną korupcji. Zapewne wielu wyborców PiSu może szczerze
zazdrościć dokonań rumuńskiego CBA, czyli DNA, które ma na swoim koncie duży
pakiet skazań wysoko postawionych osób na bezwzględne więzienie: List
of corruption scandals in Romania. W gruncie jednak rzeczy rumuńska kampania
antykorupcyjna ma swoje ciemne strony.
Zasadniczy postulat PSD dotyczący spraw korupcyjny jest de
facto bliski PiSowi. Owa potępiana zmiana kodeksu karnego dotyczy redefinicji
pojęcia „nadużycia władzy/urzędu", czyli dokładnie tego samego w oparciu o co
skazano Mariusza Kamińskiego. Generalnie państwa mają to przestępstwo
sformułowane podobnie, tyle że towarzyszą mu dwa rodzaje patologii. W systemach
wielopartyjnych przepis ten jest patologicznie martwy. Każdy boi się tego użyć,
bo zdaje sobie sprawę, że jest on tak szeroko sformułowany, że równie dobrze
może być użyty wobec partii używającej. Z kolei w systemach monopartyjnych, typu
Chiny, jest on używany nazbyt często — do likwidowania konkurencji i opozycji w łonie partii.
W Polsce użyto tego przepisu wobec Siemiątkowskiego, czyli
wobec SLD — ale po zupełnej marginalizacji SLD, kiedy nie trzeba się już realnie
obawiać, że partia wróci do władzy i odpowie tą samą bronią. To że zdecydowano
się na użycie tego przepisu wobec PiS, w sposób nader kontrowersyjny, wynikać
musiało z założenia, że PiS jest już partią trwale „niekoalicyjną", czyli bez
szans powrotu do władzy. Nie przewidziano tylko, że PiS może zdobyć większość
mandatów, czyli może objąć rządy bez koalicji. A to postawiło egzekutorów
Kamińskiego w niewesołym położeniu, gdyż w oparciu i brzmienie art. 231 kodeksu
karnego można zrobić istny pogrom polityczny w świetle prawa, co właśnie
rumuńska DNA pokazała modelowo.
To co zrobił właśnie rumuński rząd, to stępienie kłów w uzębieniu agencji antykorupcyjnej: podzielam zdanie, że dotychczasowe brzmienie
tego przepisu jest sprzeczne z każdą cywilizowaną konstytucją, gdyż jest
znaczeniowo tak nieokreślone i potencjalnie tak ogromnie szerokie, że jest to
potencjalnie świetna gilotyna do walki politycznej. W oparciu o ten przepis
można spokojnie skazywać na więzienie ludzi, którzy nie złamali bezpośrednio
żadnego prawa. Mariusz Kamiński nie złamał żadnego prawa, ale twierdzę, że
został skazany zgodnie z prawem, choć niezgodnie ze sprawiedliwością. Problem
tkwi w tym przepisie. Rząd rumuński, opierając się na wyroku Trybunału
Konstytucyjnego, zrozumiał ten problem i tak przeformułował pojęcie „nadużycia
władzy", żeby skazywać jedynie tych, którzy bezpośrednio złamali prawo. Trzeba
podkreślić, że ta zmiana bynajmniej nie oznacza, że broni się takich czynów,
które przestają się mieścić w znamionach przestępczych: bynajmniej, czyny, które
przestały się mieścić nadal mogą być naganne i godne sankcji, tyle że nie
powinny to być sankcje karne, bo prawo karne wymaga dużego stopnia określoności
czynów zabronionych. Większość takich czynów można tępić za pomocą innych
narzędzi, przede wszystkim odpowiedzialności politycznej (np. to wyborca
powinien oceniać, czy ktoś kto zatrudnił w biurze poselskim swoją córkę,
zasługuje na dalsze zaufanie, to wyborca powinien oceniać, czy cenzus zamożności
stosowany przez partię Nowoczesna dla swoich posłów jest godny nagany czy nie).
Jeśli ktoś się uprze, może ze wszystkiego niemal zrobić „nadużycie władzy".
Osobiście, w oparciu o współczesną wiedzę psychologiczną, mam wątpliwości, czy
metody Mariusza Kamińskiego były słuszne, ale nie mam wątpliwości, że on nigdy
nie powinien być skazany w oparciu o kodeks karny i to w dodatku na 3 lata
więzienia i 10 lat zakazu pełnienia funkcji. Była to stuprocentowa egzekucja
polityczna za pomocą prawa karnego.
Dodajmy, że w Polsce też pojawiły się wątpliwości co do
art. 231. W 2013 Sąd Najwyższy na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich ograniczył
zakres tego przestępstwa, co jednak wcale nie oznacza, że już nie można w oparciu o niego zrobić porządnego polowania na czarownice — w świetle litery
prawa. Dopiero zmiana taka jaką przeprowadzili Rumuni blokuje takie sytuacje. Z dotychczasowych zapowiedzi partii rządzącej nie wynika jakoby nosiła się ona z zamiarem ograniczenia tego artykułu — raczej przygotowuje się do jego solidnego
uruchomienia. I kiedy to się zacznie, to zyska taki sam entuzjazm jaki w Rumunii w ciągu ostatnich kilku lat zyskała DNA.
1 2 3 4 Dalej..
« Politologia (Publikacja: 04-02-2017 Ostatnia zmiana: 06-02-2017)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10085 |
|