Zgadzam się z moim imiennikiem, że "Amerykanie niewiele mają do zaoferowania innym choćby z tego względu, że ich historia jest zbyt młoda. No i kto ją tworzył?" Właśnie, Amerykanie chętnie powołują się na mit imigranta-pioniera, z jednej strony i uciekiniera przed prześladowaniem, z drugiej. Często, jednak była to nie chęć uniknięcia prześladowań religijnych w kraju ojczystym, a uzyskanie możliwości stania się prześladowcą w kraju osiedlenia. Najlepszym tego przykładem są Purytanie, którzy założyli swe kolonie w Nowej Anglii, gdzie wsławili się straszliwym terrorem religijnym. Temu mitowi szlachetnego emigranta-poszukiwacza wolności uległ Autor tego znakomitego artykułu, gdy pisze: "(...założycieli Stanów Zjednoczonych ... będących de facto nierzadko uciekinierami przed prześladowaniami religijnymi w Europie ...)"

Fundamentalizm religijny towarzyszy religiom od ich poczatków. Jest typowy dla monoteizmów. W politeizmach nie ma prawa bytu choćby z tego względu, że wielość bóstw wyklucza jedyność i wyjątkowość. Tylko w wielości jest miejsce dla tolerancji. Choć sceptycznie to miejsce postrzegam. Nie mniej jednak jest to zdecydowanie mniej groźne dla swobody poglądów niż narzucanie społeczeństwu jedynie słusznych wzorców. Amerykanie niewiele mają do zaoferowania innym choćby z tego względu, że ich historia jest zbyt młoda. No i kto ją tworzył? Wśród wielu wspaniałych ludzi było wielu banitów, wyjętych spod prawa i ludzi, dla których Nowy Świat był polem do popisu. Popisu dla najniższych instynktów.