Samo GMO z założenia jest Okay, gdyż nie udowodniono możliwości poziomego transferu genów z roślin transgenicznych na człowieka, np. ryżu z genem oporności na szkodniki, przeniesionym z Nicotiana tabacum. Jednak zastosowanie GMO na masową skalę w rolnictwie niesie ze sobą stosowanie bardzo agresywnych pestycydów. Wśród nich najbardziej toksyczny ponoć jest glifosat, na który kukurydza transgeniczna czy soja transgeniczna mogą posiadać transgen oporności, podczas gdy chwasty są bardzo wrażliwe, toteż trawione przez ten związek chemiczny do gołej gleby. Zagrożenie nie płynie ze strony transgenów, tylko ze strony środków chemicznych, które dostają się do ekosystemów i organizmu człowieka, na które jesteśmy bardzo wrażliwi.

O ile dobrze pamiętam, uodpornienie roślin uprawnych na herbicydy umożliwia ograniczenie się do jednego intensywnego oprysku mało specyficznym w działaniu środkiem. W efekcie nie stosuje się wielokrotnych oprysków różnymi środkami o wąskim zakresie działania. Wiec w sumie do środowiska (oraz samej uprawy) trafia mniej "chemii".

Brawo!!!

Myślę, że pouczające będą też moje uwagi zawarte w komentarzu:
www.racjonalista.pl/index.php/s,35/d,5769#c26181
o tytule - "GMO - 3.9 miliarda lat".

Nawet ja, laik w sprawach rolnictwa, dostrzegam, że dyskusje o GMO ciągle nie obejmują całości tematu. Dopiero z tego artykułu dowiedziałem się o tym, że nasiona do zasiewów są pod kontrolą. Ale mam jeszcze jedną wątpliwość, zasianą przez wrogów GMO, na którą nie znam jeszcze odpowiedzi: czy w przypadku roślin odpornych na niektóre środki do zwalczania chwastów nie istnieje pokusa nadużywania tych środków żeby zdusić chwasty całkowicie - a roślinie uprawnej i tak to nie zaszkodzi. Tylko może zaszkodzić konsumentom. Wiem, że problem przestrzegania dawek i okresów karencji istnieje przy wielu innych uprawach, np. truskawkach, więc może możliwość nieprzestrzegania go i w takich przypadkach nie dodaje wiele do istniejącch zagrożeń.