Dziedziny :
· [1]
· [1]
· [1]
· [2]
· [7]
· [6]
· [1]
· [1]
· [4]
· [6]
· [6]
· [2]
· [3]
· [1]
· [1]
· [2]
· [14]
· [3]
· [3]
· [1]
· [3]
· [10]
"Niemieckie psy" i "polskie świnie" oraz inne eseje z historii kultury Dziedzina: Kultura i sztuka Autor: Dariusz Łukasiewicz Wydawca: Uraeus Liczba stron: 292 Wymiary: 12,5x20,3 cm Okładka: Twarda Ilustracje: Nie Cena: 25,00 zł (bez rabatów)
[ Pozycja niedostępna ] Opis Autor jest pracownikiem poznańskiego oddziału Instytutu Historii PAN, gdzie zajmuje się zagadnieniem przemian cywilizacyjnych między epoką nowożytną a czasami nam współczesnymi.
Historyczny szkic największych problemów współczesnej polskiej codzienności - stosunku do życia nie narodzonego, ksenofobii czy smutnego losu emeryta. Książka podejmuje temat w felietonowej i satyrycznej konwencji, dzięki czemu czytelnik przyjmuje poważne treści bez znudzenia i wysiłku, a historia widziana z takiej perspektywy pozwala mu z ciekawością obserwować dzisiejszy świat.Fragment lub streszczenie Dziewica jako człowiek sukcesu
Zamek wianuszka
Wymóg zachowania przez duchowieństwo katolickie czystości cielesnej wzbudza w świecie coraz większe wątpliwości. Tyle, że dzisiaj nie ma już zwyczaju zrzucania winy na partnerki księży, które Jakub de Vitry w średniowiecznej Francji nazywał "kobyłami diabła". W średniowiecznej przypowieści kaznodziei Wincentego Ferrery, bystry proboszcz pouczał pełną wątpliwości gosposię, że nigdzie nie będzie tak blisko Maryi, jak w jego łóżku. W tym samym czasie zakonnicy, zatroskanej, jak nie zajść w ciążę, powiedziano - nie współżyć z mężczyznami. Zainteresowanie dla seksualności duchowieństwa katolickiego ma szacowne tradycje, a wynika ono z instynktownego poczucia, że seksualność jest częścią ludzkiej natury i w odbieraniu do niej prawa, jest coś nie całkiem zdrowego. Obecnie jesteśmy świadkami świeckiej mody na zachowanie czystości aż do ślubu, popartej argumentacją podobną do tej, jakiej używa się zachwalając przyjemność opóźnienia orgazmu podczas zbliżenia. Kościół katolicki już tylko cichutko szepce, że cnota dziewictwa pozwala "łatwiej poświęcić się niepodzielnym sercem Bogu" (Katechizm, s. 530), twardo broniąc przy tym czystości przedślubnej. Tak to chłopiec liczący powiedzmy lat trzydzieści, czy niewinność dwudziestoośmioletnia: "poddani w ten sposób próbie, odkryją wzajemny szacunek, będą uczyć się wierności i nadziei na otrzymanie siebie nawzajem od Boga". Jak widać, do Watykanu nie dotarła wiadomość, że małżeństw nie zawiera się bynajmniej powszechnie w wieku lat osiemnastu czy dwudziestu. To się słabo mieści w głowie, ale jeszcze w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1918 r. powiada się, że dwadzieścia cztery wiosny to jest już "podeszły wiek panny".
Wszystko, co ma powszechnie miejsce przed zawarciem małżeństwa, jest "poważnym wykroczeniem", a w gwarze kościelnej nazywa się "nierządem" (inaczej "zjednoczeniem cielesnym") albo "nieuporządkowanym pożądaniem".
Niegdyś hymen _ ów szczególny detal anatomii kobiecej _ urastał do rangi życiowego kapitału. Dziewictwo miało wynosić do stanu równego anielskiemu, co w pojęciu propagatorów tego etosu oznaczałoby znacznie więcej, niż dzisiaj posiadanie mercedesa z basenem i willi z mężczyzną. W ujęciu procentowym, dziewica była w 100% doskonałą chrześcijanką, wdowa w 60%, mężatka zaledwie w 50%. Kaznodzieja Loriot pocieszał nieudaczników, którzy nie zdołali zachować dziewictwa i weszli w plugawy stan małżeński, zachętą, by przynajmniej ich potomstwo zachowało czystość. Wymarzoną przyszłością dla córki miała być: "święta dziewica zachowująca w swym ciele dziewictwo bez skazy". Wiele tu się zmieniło od czasów cywilizacji klasycznej, kiedy dziewictwem zajmowali się przede wszystkim lekarze. Część z nich sądziła, że dziewice również odczuwają chuć, a dzięki porzuceniu cnoty stan ich zdrowia może ulec znacznej poprawie. Uporczywe trwanie w niewinności groziło, ich zdaniem, zanikiem macicy "z braku zajęcia". Ten pogląd gorliwie podchwycili ekonomiści państw absolutystycznych, nastawionych na produkcję licznych armii. Powołując się na Hipokratesa, Johann Peter Frank dowodził w 1791 r., że nasienie powstaje w ten sposób, iż podniecające obrazy i wyobrażenia wywołują napęcznienie części służących do płodzenia, na skutek czego powiększa się ilość produkowanego nasienia. Jego nadmiar może być powodem groźnych chorób, na co jedynym lekarstwem jest seks, oczywiście małżeński i obfitujący w przyszłych rekrutów. W tym świetle księża katoliccy jawili się rzeczywiście, jako bulgoczące wanny ze spermą. La Mettrie zastanawiając się nad tym samym zjawiskiem, pisał o działaniu "mało dotychczas znanej sprężyny działającej w członku męskim i wywołującej skutki nie wytłumaczone jeszcze dostatecznie". Jak sądził, u osobnika rodzaju męskiego zachodzi reakcja między "obrazem pięknej kobiety" a wyobraźnią. Wówczas "wzburzona i niespokojna krew" oraz "tchnienia życiowe" gnają z "nadzwyczajną szybkością i nadymają wałki jamiste".
Inna szkoła wyrażała pogląd przeciwny: "jest dziewiczość zdrową, albowiem przeszkadza odpływowi nasienia... zastąpienia (zajście w ciążę _ p.m.) i porody narażają i niszczą zarazem organizm kobiecy." Tak też pisał Tacyt o Germanach, u których chłopcy i dziewczęta zachowywać mieli wigor i energię dzięki długiemu zachowywaniu cnoty.Podziel się swoją opinią o tej książce.. Opinie naszych czytelników: 2007-04-08 - Michał - książka dla cierpliwych To pierwsza książka autora, jaką przeczytałem. Z pewnością posiada on sporą wiedzę z różnych dziedzin. Aczkolwiek forma przekazu pozostawia wiele do życzenia. Chyba nie ma strony bez błędu redakcyjnego, szkoda też, ze felietonowa forma oznacza tak naprawdę wymuszone i często wcale nieśmieszne komentarze odautorskie.
Teksty Racjonalisty o pokrewnej tematyce:Strzeżmy się Danaów przynoszących dary