Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.557.910 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
O naturze rzeczy. Wybór
Dziedzina: Różności
Autor: Lukrecjusz
Tłumacz: Grzegorz Żurek
Miejsce i rok wydania: Warszawa 1995
Wydawca: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Liczba stron: 200
Wymiary: 11x16 cm
ISBN: 83-205-4472-6
Okładka: Miękka
Ilustracje: Nie
Cena: 11,00 zł (bez rabatów)
[ Pozycja niedostępna ]
OpisLukrecjuszów jest trzech.
Jeden to kapłan objawienia epikurejskiego, bałwochwalczy wielbiciel starszego o dwa i pól wieku greckiego mistrza, owładnięty misją uszczęśliwienia ludzkości przez otwarcie jej na prawdziwą naturę świata. Epikureizm jako określenie pewnej postawy życiowej nie kojarzy się obecnie najlepiej. Zresztą już w starożytności przeciwnicy tendencyjnie upraszczali jego przestanie, a niektórzy zwolennicy wybierali sobie z niego to, co najłatwiejsze. Prawda, że istotą doktryny Epikura było szczęście rozkoszy, ale jakkolwiek uznawał on przyjemności pozytywne - cielesne, a zwłaszcza duchowe - ta rozkosz miała przede wszystkim charakter negatywny, najpełniej bowiem realizowała się poprzez brak, poprzez brak cierpienia. Podstawowym zaś cierpieniem człowieka - to już Lukrecjusz, wyprzedzający osiągnięcia nowożytnej psychologii głębi - jest strach: strach wobec niezrozumiałego w otaczającym świecie, strach wobec niezrozumiałego w sobie samym, strach przed nieznanym po śmierci. Zrozpaczony umysł ucieka w wierzenia religijne, które jeszcze pogłębiają strach. A więc recepta jest prosta, podstawowy warunek szczęścia ludzkiego zawiera się w poznaniu praw rządzących naturą. Odkrył te prawa Epikur (zdaniem Lukrecjusza, w rzeczywistości ojcami epikurejskiej teorii przyrody byli wcześniejsi Leukippos i Demokryt): nie istnieje nic poza atomami i próżnią, wszystkie rzeczy i zjawiska są rezultatem ruchów i połączeń atomów o różnych kształtach, wielkości i ciężarze, materialna, a co za tym idzie, śmiertelna, jest dusza, materialni są bogowie, którzy bytują w tzw. międzyświatach (bo nasz świat jest tylko jednym ze światów) i nie wtrącają się do spraw ludzkich ani w ogóle do niczego.
Jeśli jednak na pierwszym miejscu został tu wymieniony epikurejski myśliciel, to tylko przez wzgląd na jego własne, by tak rzec, être pour soi, dla nas bowiem istotniejszy będzie w Lukrecjuszu wielki poeta, największy poeta rzymski przed Wergiliuszem i Horacym, autor jednego z kilku najważniejszych dzieł literackich całej starożytności klasycznej.
Miał pecha, urodził się za wcześnie, o jedno, dwa pokolenia przed epoką, która wzniosła poezję łacińską - język, miary wierszowe, wszystkie gatunki - na szczyty doskonałości. Literatura rzymska w ogóle była starsza od niego zaledwie o półtora wieku (jak na literaturę to doprawdy bardzo mało) i zdążyła wydać tylko jednego poetę, Enniusza, którego twórczość mogła mu dostarczyć względnie sprawnego narzędzia. Był zatem skazany na własne poszukiwania. Tym bardziej, że postawił przed sobą zadanie na gruncie rzymskim bezprecedensowe: wielki poemat filozoficzny nie tylko przy braku rodzimych wzorów poetyckich, ale przy nikłej tradycji również prozatorskiego rozprawiania o filozofii. Jedynie niezwykle głębokie poczucie posłannictwa i pewien szczęśliwy rodzaj samoświadomości, skądinąd bliski pysze, nie mówiąc naturalnie o talencie, mogły sprawić, że z tytanicznej walki z oporną materią słowa wyszedł zwycięsko. Tak przynajmniej orzekł sąd wieków, pośrednio wyrażający się trwałą i twórczą obecnością Lukrecjusza w nowożytnych dokonaniach literatury i myśli europejskiej, bezpośrednio formułowany w opiniach najświetniejszych piór i umysłów ad renesansowego przebudzenia po czasy nam najbliższe.
Oczywiście, jak powiedział Mieczysław Brahmer w związku z innym arcypoematem, „nasilenie poezji w tym ogromnym dziele wykazuje silne wahanie", i inaczej być nie może. Oczywiście, niekiedy temperament poety wydaje się sztucznie wtłoczony w klatkę rozważań o budowie mikrokosmosu (których na ogół starano się oszczędzić czytelnikowi niniejszego wyboru). Oczywiście, wolelibyśmy może, by Lukrecjusz stworzył opowieść o wielkich czynach bogów jak ludzie i ludzi jak bogowie - zwłaszcza że w wielu partiach poematu udowodnił, iż potrafiłby zrobić to po mistrzowsku. Obcujemy za to z dziełem jedynym w swoim rodzaju, które nawet jeśli obecnie nie angażuje nas intelektualnie tak, jak życzyłby sobie autor, to przecież uderza sentencjonalną trafnością niejednej myśli, w sferze artystycznej porusza potęgą wyrazu wielu partii i zachwyca świetnością licznych detali, przede wszystkim zaś ujmuje żarliwością i osobistym tonem mądrej rozmowy poety z czytelnikiem, tonem tak różnym od bezosobowości innych wielkich poematów antycznych.
Jest jeszcze jeden Lukrecjusz - Lukrecjusz symbol, którego, w pewnym przynajmniej stopniu, wykreował kaprys historii. Od pierwszego nowożytnego wydania jego poematu czytali go i podziwiali filologowie, myśliciele i poeci w całej Europie, również w Polsce. Szczególny triumf odniósł jednak we Francji. W XVII i XVIII wieku żaden autor starożytny nie był tam równie uwielbiany i równie nienawidzony, zależnie od tego, po której stronie ówczesnych sporów światopoglądowych angażowali się czytelnicy. Poeta walczący z wierzeniami religijnymi - cóż z tego, że poeta przedchrześcijański, a wierzenia pogańskie - stał się poniekąd patronem obozu racjonalistyczno-ateistycznego. To wtedy jego imię zyskało rangę symbolu, dla niektórych symbolu zła. Swoistym ukoronowaniem tej jego kariery może być scena z narodowego dramatu słowiańskiego wieszcza, w której diabeł przedstawia się jako „Lukrecy".(...)
Przedstawiony tu w wyborze przekład jest trzecim polskim tłumaczeniem poematu o naturze. Pierwszego, ogłoszonego w roku 1923 i wznowionego w 1958, dokonał wybitny znawca filozofii greckiej, Adam Krokiewicz. Po latach jego praca zostanie scharakteryzowana jako „przekład naukowy, pisany prozą literacką, nie bez dbałości o kunszt wysłowienia, ale siłą rzeczy daleki od dźwięcznych heksametrów Lukrecjusza" (Irena Krońska). Na przekładzie Krokiewicza oparte jest rymowane tłumaczenie poematu sporządzone w latach trzydziestych przez Edwarda Szymańskiego, a opublikowane już po wojnie, w 1957 r. Wstęp wydawcy taktownie, ale jednoznacznie wyjaśnia, dlaczego nie można uznać tej pracy za pełnowartościową merytorycznie. Ze swojej strony ograniczę się do powtórzenia, że dzieło Lukrecjusza, oczywiście jako całość, a nie w każdej poszczególnej partii, wyjątkowo nie nadaje się do rymowania.
Wybór obejmuje około jednej czwartej poematu. Fragmenty zostały opatrzone tytułami na użytek niniejszego wydania. Całość ukaże się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego w serii „Bibliotheca undi", prezentującej pomnikowe dzieła piśmiennictwa światowego.
Grzegorz Żurek

Podziel się swoją opinią o tej książce..


:
 
 :
 
  OpenID
 Załóż sobie konto..

Koszyk jest pusty

Pobierz katalog pozycji
1. Wojciech Giełżyński - Wschód Wielkiego Wschodu
2. Anatol France - Bogowie pragną krwi
3. John Brockman (red.) - Nowy Renesans
4. Jan Wójcik, Adam A. Myszka, Grzegorz Lindenberg (red.) - Euroislam – Bractwo Muzułmańskie
5. Wiktor Trojan - Axis Mundi
6. Barbara Włodarczyk - Nie ma jednej Rosji
1. Mariusz Agnosiewicz - Kościół a faszyzm. Anatomia kolaboracji
2. Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy
3. Friedrich Nietzsche - Antychryst
4. Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom I
5. Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
6. Andrzej Koraszewski - I z wichru odezwał się Pan... Darwin,..
7. John Diamond - Cudowne mikstury. Podręcznik sceptyka
8. Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II
9. Vinod K. Wadhawan - Nauka złożoności. Trudne pytania,..
10. Kazimierz Czapiński - Dokąd kler prowadzi Polskę? Laickie..
1. Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
2. Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Kiwony
3. Wanda Krzemińska i Piotr Nowak (red) - Przestrzenie informacji
4. Katarzyna Sztop-Rutkowska - Próba dialogu. Polacy i Żydzi w..
5. Ludwik Bazylow - Obalenie caratu
6. Kerstin Steinbach - Były kiedyś lepsze czasy... (1965-1975)..
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)