Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.562.444 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Aby pokonać śmierć, homo sapiens zamyka oczy. Nie waży się rozwiązać problemu, woli go zamieść pod dywan. Śmierć dotyczy przecież śmiertelników, a wyznawca wierzy przecież naiwnie i uporczywie w swoją nieśmiertelność.
« Felietony i eseje  
Koniec końców
Autor tekstu:

Wydawać by się mogło, że pomyślne zakończenie owego sądnego dnia, jakim miał być 21 grudnia, bo, podobno, koniec świata ma być połączony z jakąś większą sądową sesją, powinno wywołać westchnienie ulgi u wszystkich, którym z jakichś tam względów było to nie na rękę, oraz rozczarowanie wszystkich, którym to akurat pasowało, czy jeszcze inne reakcje. W każdym razie, jaki ten świat jest, każdy widzi, ale, jak się może wydawać, lepiej, że nadal istnieje, niż gdyby miało go w ogóle nie być.

Westchnienia ulgi więc nie było, bo w cichości serca, to chyba nikt nie wierzył w tę przepowiednię, jednak znalazł się ktoś, kto z takiego obrotu sprawy jest mocno niezadowolony i dał temu wyraz publicznie. Głosu tego nie sposób pominąć, bo nie jest to ktoś, komu w głowie zawróciła chronologia Majów, wierszyki Nostradamusa czy proroctwa królowej Saby. Oto w TVP Historia, kanale działającym pod najwyższym honorowym patronatem, słynny i wzięty redaktor p. Tomasz Terlikowski oznajmił, że to właśnie on jest tym niezadowolonym. Niezadowolenie wynika z faktu, że koniec świata jawi się mu nie tylko, jako coś bezwzględnie nieuniknionego, bo zapowiedzianego przez niepodważalne autorytety ­ to byłoby zbyt prymitywne podejście, lecz jako coś bardzo pożądanego i oczekiwanego z nadzieją, rozwiązującego wszystkie problemy wszystkich aktualnie żyjących, niewykluczone, że także tych, którzy dawno temu już pomarli. Problemy te zostaną rozwiązane raz na zawsze i to w sposób najlepszy, tak doskonały, że nawet sobie wyobrazić tego nie można. A gdyby ktoś chciał sprawdzić, to rzecz, czyli wypowiedź, miała miejsce 28 grudnia ubiegłego już roku, w godzinach wieczornych.

Pan redaktor, wobec niespełnienia się jego oczekiwań, nie pozostaje bezczynny. Dzień w dzień zanosi on gorące modły w intencji rychłego końca dziejów, przynajmniej tak powiedział. Ogarnięty radosną wizją apokalipsy, armagedonu czy jak tam jeszcze tę chwilę nazywają czy nazwą, może także zainteresowany koncertem anielskiej orkiestry dętej, która ma to wszystko poprzedzać, nie ustaje w swoich naleganiach i petycjach o wyznaczenie ostatecznego terminu; satysfakcjonowałby go prawdopodobnie każdy przed rokiem 2050. Jest przy tym przekonany, że jego postawę podzielają jemu podobni.

Oczywiście, pan redaktor odrzuca wszystkie pogańskie zabobony i gusła, żadne podejrzane ideologicznie horoskopy, przepowiednie i proroctwa nie mają do niego dostępu i nie mącą jasnego obrazu rzeczywistości ani przyszłości. Nie są one mu jednak obojętne, ponieważ każdy fałsz zakłóca jego wewnętrzny spokój i napawa głęboką troską o los ludzi błądzących po manowcach, przy czym jest obojętne, czy to błądzenie wynika z racji bytowania w społeczności, do której jeszcze nie dotarło światło prawdy, choć o takie społeczności dziś dosyć trudno, czy też z własnego, nieprzymuszonego wyboru, dokonanego pod wpływem przyjęcia za dobrą monetę podszeptów Złego.

Taka postawa, czyli aktywne działanie na rzecz przyspieszenia końca świata, chociaż ograniczone wyłącznie do działań werbalnych, niejako perswazji, nie wynika bynajmniej ze znużenia obecnym stanem, z nadmiaru trosk i nieszczęść, jakie może nieść życie, z udręki dnia codziennego. Nie! Wynika ona wyłącznie z nieomylności wyznawanej doktryny, która wprawdzie nie podaje żadnej konkretnej daty tego miłego wydarzenia, ale nie pozostawia cienia wątpliwości, co do jego zaistnienia. Wynika z tego, że fakt ten może np. nadejść prędzej niż skończę to pisanie, choć równie dobrze może nadejść w dość nieokreślonej przyszłości, porównywalnej z oszacowaniami, choć chciałoby się powiedzieć - przepowiedniami, astronomów. Podkreślam, postawa ta nie wynika z wiary, bo ta dopuszcza możliwość zaistnienia wątpliwości, a z jej prawdziwości i nieomylności, tylekroć sprawdzonej podczas objaśniania przeszłości i teraźniejszości, a tym samym i przyszłości.

W każdym bądź razie, jego pragnieniem jest, aby stało się to jeszcze za jego żywota, a najlepiej, aby żył jeszcze na tyle długo, by móc nacieszyć się widokiem skończonego świata albo jego braku. Co sobie obiecuje po tym wszystkim, tego nie ujawnił. Dlaczego tak mu zależy na tym zmierzchu ludzkości, trudno właściwie wyczuć, w każdym razie to co przyjdzie będzie duże lepsze, od tego, co jest. Tylko czy dla wszystkich?

Troski codziennego życia nie są p. redaktorowi obce, ot choćby taka pospolita złośliwość różnych niekompetentnych polemistów, a wiadomo, że niekompetencja i złośliwość idą ze sobą w parze, jest zapewne ciężkim brzemieniem, ale dźwiga je z godnością. Trzeba przyznać, że z całej sylwetki p. redaktora ta godność promieniuje i w żadnym przypadku nie widać po nim, aby przeciwności losu wywierały na nim jakieś niekorzystne piętno, były powodem do przedwczesnej siwizny czy zbędnych zmarszczek. Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie, z ognia polemik wychodzi jeszcze bardziej zahartowany, bardziej niezłomny, zdecydowany, by podjąć każde wyzwanie. Miejmy nadzieję, nie, możemy mieć pewność, że powstająca Telewizja Republika szybko dostarczy nam przekonujących i budujących przykładów energii witalnej i głębi intelektualnej p. redaktora.

A inne problemy? Ot, choćby taki, pierwszy z brzegu. W Polsce jest trochę ponad dziewięćset miast i kilkadziesiąt tysięcy wsi, a uroczyste pochody z okazji Święta Trzech Króli, czyli Objawienia Pańskiego odbyły się ledwie w stu. Czy to nie przerażające? Stało się tak, dlatego, że dławiona tu powszechnie i bezpardonowo wolność wyznania oraz bezprzykładne ataki na Kościół, zastraszyły większość obywateli, którzy oprócz wizji męczeństwa mają jeszcze inne sprawy, konieczne do załatwienia przed dniem sądu ostatecznego. Sam ten przerażający fakt może wpędzić każdego wrażliwszego do grobu lub złamać kogoś niezahartowanego. Jest przecież tych problemów bez liku, ataki na wszystko, co święte szybko się nie skończą, dobrze będzie, jeśli tylko przestana się natężać.

Warto też może wspomnieć o konieczności odpierania ciągłych, niewybrednych ataków całych rzesz feministek, drażliwych w każdym punkcie swej psychiki.

Sprawy ostateczne mają jeszcze inne oblicze. Zdaniem innych nosicieli tej samej idei, tzn. nieuchronności końca świata, znaki, że wypełniają się dni ostatnie i że sytuacja szybko i nieodwołalnie zmierza ku nieuchronnemu finałowi, są tak widoczne, i to gołym okiem, że tylko kompletni ślepcy ich nie zauważają. Rzecz dziwna, ale ci nosiciele, czerpiąc swoją pewność dokładnie z tego samego, nieomylnego źródła, co nasz redaktor, pozostają w permanentnej z nim niezgodzie. Błędność ich poglądów została jednak w sposób bezsporny wykazana, ponieważ wszystkie dotąd ogłaszane terminy poddane zostały doświadczalnej weryfikacji, na szczęście dla prawie wszystkich — negatywnej. Ale ci omylni, a więc przegrani, ani myślą pokajać się i przejść do jedynie słusznego obozu, idą w zaparte i doszukują się błędów w swoich rachunkach i interpretacjach znaków. Można być pewnym, że niedługo pojawią się następne, tym razem poprawione i absolutnie pewne przepowiednie, a w ślad za nimi grupy przestraszonych, szukających ratunku w bunkrach, leśnych ostępach lub w nadlatujących po nich latających spodkach.

Na czym konkretnie miałby ten koniec polegać, oraz co będzie potem, to, niestety, w omawianej wypowiedzi nie zostało wyjaśnione, jednej wszakże konsekwencji możemy się domyślać. Oto z pewnością liczba osobników naszego gatunku zostanie zatrzymana i nikt więcej ponad tych, którzy wtedy będą istnieli oraz tych, którzy istnieli wcześniej, już się nie pojawi, prawdopodobnie nie miał by gdzie stopy postawić. Ten, jaki mi się wydaje, bezsporny fakt, stoi, też mi się tak wydaje, w pewnej niezgodzie z innymi postulatami, zwłaszcza tymi, które powiększanie liczby ludzi uważają za jedno z najważniejszych powołań ludzkości.

Jak na razie prośby naszego redaktora nie zostały wysłuchane, być może są w rozpatrywaniu lub nabierają mocy urzędowej. Nie wykluczałbym też możliwości, że są one zbyt mało intensywne, zbyt mało przekonujące. Może w jakimś grupowym wydaniu, połączonym np. z publicznym samobiczowaniem lub choćby noszeniem włosiennicy dałyby lepszy efekt?

Czy są to prośby zasadne? — Oto jest pytanie. Mój punkt widzenia nie ma żadnego znaczenia, jestem jednak pewien, że doktor teologii problem ten gruntownie przemyślał i przekonsultował z innymi doktorami. Ja, z własnej chęci, a poniekąd lenistwa, pozostawiam sprawy swemu własnemu biegowi.

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (11)..   


« Felietony i eseje   (Publikacja: 12-01-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Liczba tekstów na portalu: 97  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Paradoks
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8639 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365