Nadmierne ucyfrowienie żołnierzy spowoduje ich większą wrażliwość na warunki pogodowe i terenowe. Te wszystkie nowoczesne gadżety owszem nadają się do wojska, ale nie wszędzie. Są dobre np. dla komandosów- antyterrorystów, którzy prowadzą krótkie, bardzo intensywne starcia na bardzo mały dystans, we względnie w czystym środowisku; natomiast dla drużyny zwiadowców przebywającej tygodniami w pustynnym kurzu, albo brodzącej po pas w bagnach najnowsza elektronika raczej jest tylko zawodnym balastem.
Błędem jest też zmniejszenie kalibru pocisków- duży pocisk to duża dziura i wyeliminowany wróg. Amerykanie doświadczyli tego w Wietnamie. Ich pociski 5,56 nie były w stanie przebić murów, drzew i innych przeszkód; kałasznikowy (7,62) Vietkongu z łatwością przebijały wszystkie te przeszkody rażąc także ukrytego wroga.
Na szczęście Amerykańska armia odchodzi już od małych pocisków. HK416 i SCAR mogą strzelać także nabojem 7,62 (wymienna lufa i zamek). Niedawno pojawił się też karabin Grendell 6,8mm, ... no i prawdziwy potwór- strzelba maszynowa kal. 12 (18,6mm) o nazwie AA12 (Automatic Assault).
Cyfrowe pole walki to przede wszystkim artyleria, czołgi, bojowe wozy piechoty- tu pogoda komputerom nie straszna. Podstawa powinna być łączność satelitarna.

Ten granatnik na pierwszej fotce ilustrującej artykuł nie zostanie nigdy wprowadzony bo program jego rozwoju skasowano (nie przedłużono finansowania w 2007.). To jeden z wielu przykładów na to że DARPA to także money sink. O ile historycznych zasług nie sposób podważyć, to ciekaw jestem ile z obecnych programów doczeka się wdrożenia. Czy z tym już nie jest tak jak z NASA, gdzie czy się stoi czy się leży...

z p. Koraszewskim, dopełniając twierdzeniem o wewnętrznej antynomii w myśleniu i działaniu człowieka, wynikających z faktu niedokończonej ewolucji człowieka w sensie kulturowym. Poza tym nie wspomniano nic, że te innowacje są często oparte na technice kosmicznej. Ewolucja biologiczna trwała miliony lat, kulturowa trwa dopiero kilkadziesiąt tysięcy.

Niestety, całkiem sporo. Niemała część innowacji technicznych (rozwoju nauki) dokonuje się w ramach wyścigu zbrojeń. Wiele z tych innowacji w efekcie dłużej i lepiej służy celom pokojowym niż wojennym. (Energia atomowa, lotnictwo, żeby wymienić pierwsze z brzegu). Zbrojenia i posiadanie armii to całkiem przydatne rzeczy. Osobiście wolę, że wyścig zbrojeń udało się wygrać Aliantom, a nie państwom Osi, jestem szczęśliwy, że wyścig zbrojeń wygrał Zachód, a nie ZSRR, wolałbym, żeby wyścig zbrojeń wygrała demokracja, a nie totalitarna islamska dyktatura w rodzaju Iranu. Najbardziej zdecydowana niechęć do wojen i zabijania nie powinny oznaczać głupoty (bo to i irracjonalone i zbyt kosztowne).     

Jakie wartosci wspolne maja sztuka prowadzenia wojny i humanizm albo racjonalizm?