Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.052.389 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 292 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie przywłaszczaj sobie żadnego prawa względem ludzi, którego oni sami ci nie dali, i nie przyznawaj żadnego względem siebie, którego im nie dałeś"
 Światopogląd » Tanatozofia

Śmierć i nicość a podmiotowość [3]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Przemysław Piela

Z subiektywnego punktu widzenia, takie zawieszenie przytomności nie różniłoby się wielce od normalnego całonocnego snu czy też zwyczajnej popołudniowej drzemki, albowiem długość przedziału czasowego, w jakim osoba byłaby nieprzytomna nie ma dla niej żadnego znaczenia. Pierwsze doświadczenie po przebudzeniu jest poprzedzane ostatnim sprzed uśpienia, przy czym nie towarzyszy im żadne doświadczenie przerwy bądź pustki pomiędzy. W założeniu podmiot mógłby znajdować się w letargu przez miliony lat, by następnie przebudzić się bez poczucia upływu czasu, wyłączając oczywiście wnioski wyprowadzone z zaobserwowanej zmiany okoliczności środowiskowych w momencie przebudzenia. W omawianej sytuacji indywidualna ciągłość podmiotowa mogłaby być podtrzymywana przez eony.

Zakładając ponadto, iż w okresie nieprzytomności (którego długość nie jest teraz istotna) zachodzą pewne zmiany we wspomnieniach i osobowości, czy to umyślnie bądź też w procesie degradacji; mogę powiedzieć, iż idę spać jako Tom Clark (TC) i budzę się jako nowy TC (nTC) (Zachęcam Czytelnika do podstawienia własnych inicjałów w dalszej części tekstu). Jeżeli wspomniane zmiany nie będą zbyt zasadnicze, mogę się ponownie zidentyfikować jako TC pomimo zaistniałych modyfikacji, które niekoniecznie spostrzegę („Zabawne, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek lubił wątróbkę cielęcą. Czy zawsze byłem taki zgryźliwy? Zastanawiam się, czy ta metoda zawieszania rzeczywiście zadziałała tak dobrze jak twierdzono. Może jakiś pozbawiony skrupułów technik bawił się moim podwzgórzem, podczas gdy ja spałem. Mimo wszystko czuję się jednak względnie nienaruszony”). Przyjmując taki rodzaj ponownej identyfikacji za możliwy, indywidualna ciągłość podmiotowa jest podtrzymywana w przedziale nieświadomości. W świetle tego nie istnieje żadna subiektywna przerwa pomiędzy ostatnim doświadczeniem TC i pierwszym nTC. Z punktu widzenia nTC, TC nigdy nie było. Jest po prostu jeden blok doświadczeń, którego kontekst doświadczył nagłej, acz ukierunkowanej zmiany w momencie, gdy TC obudził się jako nTC.

W związku z powyższym nasuwa się szereg pytań, które mogą pomóc wytworzyć rodzaj wewnętrznego zrozumienia tego, co rozumiem przez poczucie bycia zawsze obecnym. Po pierwsze, jak istotne zmiany muszą zajść w osobowości pomiędzy TC i nTC by przerwaniu uległa indywidualna ciągłość podmiotowa? Ściślej rzecz biorąc, w jakim momencie moglibyśmy przyjąć, że TC „umarł” i obca osoba zamieszkuje obecnie jego ciało. Czy doświadczanie zakończyło się dla TC i teraz zachodzi dla kogoś innego? Nie jest wcale tak oczywistym, gdzie wyznaczyć linię graniczną. Przyjmijmy jednak, że udało nam się ją gdzieś narysować, np. w momencie, gdy TC nie może rozpoznać swojej rodziny i przyjaciół, lub jego ogromnie zmieniona osobowość utrzymuje, iż nie jest w ogóle TC, lecz kimś zupełnie innym. Wyobraźmy sobie zmiany tak radykalne, że każdy stykający się z TC w momencie jego przebudzenia stwierdzi, że nie jest już TC; TC już nie ma. W obliczu tego odbiegającego od utartych wzorców schematu umierania, zapytam co się dzieje z przeświadczeniem, że teraz dla TC nastała „nicość”?

Jak udało mi się wykazać, poprzez wprowadzenie niewielkich bądź średnich zmian w pamięci i osobowości, nie powstaje żadna subiektywna przerwa czy też „realna nicość” pomiędzy sukcesywnymi doświadczeniami z którejkolwiek ze stron. Zamiast tego, zachodzi natychmiastowe przejście z jednego w drugie (nTC mówi: “Wciąż tu jestem, mniej więcej taki sam jak przedtem. Wygląda na to, że położyłem się spać sekundę temu”). W związku z powyższym wydaje się błędem przypuszczać, iż na pewnym etapie kontinuum zmian (w momencie, gdy stwierdzamy, że istnieje inna osoba) ostatnie doświadczenie TC sprzed okresu nieświadomości nie jest natychmiast poprzedzane kolejnymi doświadczeniami. Sytuacja ta zachodzi w kontekście znacznie lub nawet diametralnie różnym od tego dla osoby przebudzonej. Wspomniane doświadczenia mogą nie być rzeczywistymi doświadczeniami TC, jednak nie dochodzi do subiektywnego zaprzestania odbierania bodźców, nie ma dla TC żadnej czarnej otchłani bądź nicości.

Destrukcja indywidualnej ciągłości podmiotowej (tj. koniec danego podmiotu przy użyciu przedstawionych tu środków) nie skutkuje w powstaniu jakiejś rzeczywistej absencji doświadczeń pomiędzy podmiotami (osobowościami), w które wciela się nieszczęsny TC, lub z których wyłania się nowa osoba. Zachodzi tu jedynie wystarczająco radykalna zmiana kontekstu doświadczeń, by osoba, która się budzi oraz wszyscy postronni uznali TC za byt dłużej nieistniejący. W takim wypadku śmierć jest jedynie kwestią umowną, bardziej konwencjonalną niż biologiczną; wygląda na to, że nie przerywa ona świadomości, a jedynie zmienia jej tło.

Chociaż powyższa transformacja przerwała indywidualną ciągłość podmiotową bazującą na stabilnym kontekście pamięci i osobowości, to w wyniku dokonanej ekstrapolacji poczucia bycia zawsze obecnym powstał inny rodzaj ciągłości czy też jedności. Taka ogólna ciągłość podmiotowa jest więc niezależna od kontekstu wspomnień i osobowości (tzn. nie jest związana z konkretnym „ja”) i jasno wskazuje, że ktokolwiek się budzi ma to samo przeczucie bycia zawsze obecnym nie stwierdzając przy tym żadnej subiektywnej przerwy lub pustki poprzedzającej obecne doświadczenie.

Wydaje mi się, że możemy wyobrazić sobie siebie idących spać, drastycznie zmienionych i budzących się jako zupełnie nowe osoby, bez obawy o wpadnięcie w nicość, nawet przyjmując, że już dłużej nie będziemy istnieć. Pierwsze doświadczenia rzTC (radykalnie zmienionego TC, dłużej nie identyfikowanego jako ta sama osoba) będą „deptać po piętach” ostatnim doświadczeniom TC. Skoro nie ma subiektywnych przerw i realnej nicości pomiędzy następującymi po sobie doświadczeniami konkretnej jednostki, nie będzie też takich przerw pomiędzy jej ostatnim doznaniem, a pierwszym jej radykalnie przekształconego następcy. Temu pierwszemu doświadczeniu towarzyszy kontekst pamięciowy i osobowościowy ustanawiający to samo poczucie bycia zawsze obecnym, wytworzone przez pierwotną świadomość osoby.

Oczywiście pojawia się tu pewna trudność, albowiem wydaje się arbitralnym lub po prostu fałszywym, stwierdzenie jakoby doświadczenia rzTC momentalnie następowały po doświadczeniach TC, jeśli nie ma pomiędzy nimi związku pamięciowo-osobowościowego, a jedynie forma cielesnej ciągłości (W dodatku możemy sobie łatwo wyobrazić drastyczne zmiany fenotypowe wprowadzone w okresie nieświadomości, przez co rzTC nie będzie w ogóle fizycznie przypominać swego poprzednika). Jedyne obiektywne fakty to to, że TC posiada ostatnie doświadczenie, a jakiś czas później rzTC zbiera swoje pierwsze. Ale pomimo faktu braku indywidualnej ciągłości podmiotowej i mimo naszej możliwości zakreślenia końca egzystencji (w pamięci, osobowości i ciele) TC na odcinku kontinuum zmian, doświadczanie przez podmiot nie ustaje pod wpływem „naporu nicości”. To co widzimy, jest w istocie przekształceniem samego podmiotu, zmianą kontekstu jego świadomości, podczas gdy doświadczanie zachodzi dalej niepomne przerwy, w której wprowadzono zmiany. Nie znaczy to, że doznania rzTC są logicznie powiązane z doświadczeniami TC poprzez pamięć i osobowość, a jedynie, że nie ma subiektywnie odczuwalnej przerwy w ich percepcji. Wyraża się to odczuciem bycia zawsze obecnym przez rzTC. Niezależnie od tego jak wielkie byłyby zmiany kontekstowe i jak długo trwałoby wyłączenie, zdaje się, że świadomość sama w sobie w ogólnym aspekcie bycia obecnym (świadomość istnienia) jest odporna na wszelakie zakłócenia.

Narodziny i śmierć

Pozwolę sobie określić los TC i jego zmianę w rzTC jako „śmierć przez przemianę”. Moją tezą jest to, że świadomość jest subiektywnie ciągła w tym ogólnym sensie, na przestrzeni przedstawionych transformacji. Patrząc z jej punktu widzenia doświadczanie nie ustaje, jakkolwiek obiektywnie mówiąc z perspektywy postronnego obserwatora, pewien jego kontekst się kończy, a następnie – tak późno jak tylko zechcemy sobie wyobrazić – pojawia się kolejny.

Moim kolejnym zadaniem będzie teraz zastosować obronioną tezę do cyklu narodzin i śmierci. Wyobraźmy sobie TC, któremu nierozważny naukowiec pozwolił zapaść w stan nieodwracalnej śmierci mózgowej, zamiast przekształcić go w rodzaj własnego „następcy”. Pojawienie się gdzieś, jakiś czas później, w sposób naturalny bądź też sztuczny, nowej świadomości, wyłączywszy jej związek przyczynowo-skutkowy z fizycznym wcieleniem TC będzie sytuacją analogiczną do zaprezentowanej śmierci przez przemianę, gdy jeden kontekst świadomości znika na rzecz drugiego całkiem innego bez subiektywnej luki w świadomości.

Implikacją takiego stanu rzeczy jest fakt, iż nawet w przypadku wygaśnięcia wszystkich ośrodków świadomości, każde przytomne stworzenie, które pojawi się (może w innej galaktyce) nawet miliony lat po wstrzymaniu nie będzie świadome wystąpienia jakiejkolwiek subiektywnej przerwy. Subiektywność przeskoczy tę (obiektywną) lukę z porównywalną łatwością jak czyni to w przypadku snu. Wszystkie te nudne eony upływające podczas nieistnienia są nieistotne dla podmiotu, który dopiero co ma powstać. Nie będą też liczone jako „nicość” przez różnorodne przytomne istoty, które przestały istnieć. Podmiotowość, świadomość, przytomność czy doświadczenie – niezależnie od tego jak je nazwiemy – nigdy nie zanikają, jeśliby patrzeć z ich perspektywy.

W tym momencie skłonny jestem stwierdzić, że nasze oczekiwania co do doświadczenia przeskakującego przerwy zostały przeciągnięte przez punkt krytyczny. Zaczęliśmy naszą podróż na dość neutralnym gruncie indywidualnej ciągłości doświadczenia (brak subiektywnych przerw w przytomności na przestrzeni życia), by dojść do tego dziwacznego wyobrażenia świadomości, która dla samej siebie okazuje się być totalnie nieczuła na śmierć, a w rzeczy samej na każdy rodzaj obiektywnych przerw i zakłóceń.

Ale pozwólcie, że szybko powtórzę główne punkty mojej rozprawy dla lepszego uwiarygodnienia moich tez. 1) Powszechnym, choć nieco arbitralnym faktem jest, że gdy umieram inne podmioty nadal istnieją, stąd też w tym przypadku podmiotowość jest odporna na moją śmierć. 2) Gdy jestem nieprzytomny przez nieważne jak długi okres czasu, nie doświadczam przerwy; cały czas „jestem” – nazwałem to indywidualną ciągłością podmiotową. 3) Jeśli, po okresie nieprzytomności, przebudzona osoba nie będzie już mną, nadal nie będzie dla niej żadnych dostrzegalnych przerw w świadomości. Przebudzona osoba czuje, podobnie jak ja (stąd nadal czuje), że zawsze była obecna i nie było żadnej pre- bądź nie będzie żadnej postegzystencjalnej (przed- pośmiertnej) formy nie bycia. Nazwałem to ogólną ciągłością podmiotową. 4) Narodziny i śmierć są rzeczywistymi ekwiwalentami transformacji w pkt 3), więc i tutaj nie doświadcza się przerw, nicości niedoświadczania, w które mógłby popaść podmiot. Ogólna ciągłość podmiotowa utrzymuje się pomimo jakichkolwiek obiektywnych braków ciągłości w istnieniu świadomych istot.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Śmierć i logika
Życie bez Boga

 Zobacz komentarze (17)..   


« Tanatozofia   (Publikacja: 17-07-2008 Ostatnia zmiana: 14-05-2009)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Tom Clark
Założyciel i dyrektor The Center for Naturalism, amerykańskiej organizacji edukacyjnej zajmującej się propagowaniem w społeczeństwie filozofii naturalistycznej. Jest również twórcą strony Naturalism.Org.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Odwołajcie hobbitów! Naturalizm nie jest zagrożeniem dla Shire’u
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5967 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365