|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Trudna lekcja równości [2] Autor tekstu: Janina Petelczyc, Rafał Bakalarczyk
Przy czym niekoniecznie musiało to wynikać ze stopnia patriarchalizmu jednej religii czy drugiej, ale także z innych czynników z tym sprzęgniętych. Protestantyzm – jak zauważył Max Weber — sprzyjał duchowi kapitalizmu, a co za tym idzie przyspieszył w tych krajach rewolucję industrialną i jej społeczno-kulturowe skutki, takie jak znalezienie się większej liczby kobiet samodzielnie na rynku pracy – co choć szczególnie początkowo bywało uciążliwe i degradujące — przyniosło z czasem silniejszą samoświadomość i podmiotowość kobiet. Innym wymiarem jest silniejszy indywidualizm protestantyzmu w zestawieniu z katolicyzmem. Widać to do dziś mimo powszechnych trendów sekularyzacyjnych wśród krajów o protestanckich korzeniach: zarówno u liberalnych Anglosasów jak i socjaldemokratycznych Skandynawów. W Polsce zaś – podobnie jak w wielu innych krajach o silnej tradycji katolickiej – silniejsza była i jest pozycja oraz wartość rodziny, rozumianej nie jako suma jednostek ale jako organiczna całość. Programy czy postulaty emancypacyjne może w tych krajach są mniej powszechne i politycznie wpływowe, ale za to silniej środowiskowo skoncentrowane i częściej występujące w szatach antyklerykalnych. Dziś można zaobserwować, że rola Kościoła katolickiego w emancypacji kobiet jest wątpliwa. Z całą pewnością staje on po stronie obrony praw człowieka, w tym kobiet. Jednak należy zwrócić uwagę, że podstawową rolą kobiety jest macierzyństwo, co wiąże ją raczej z pozycją gospodyni, pani domu niż osoby robiącej karierę zawodową czy polityczną. Ponadto wszelkie inicjatywy mające na celu rozszerzenie praw kobiet, ich niezależności, są najczęściej krytykowane przez duchowieństwo i osoby związane z katolicyzmem.
Barbara Fedyszak-Radziejowska ze swojej refleksji historycznej wyprowadza wniosek o silnej tradycji równouprawnienia płci także obecnie. Sugeruje nawet, że to nie dyskryminacja płci np. w sferze pracy jest problemem, ale deficyt stosowania merytorycznych kryteriów oceny. Według niej można więc całą tę problematykę zastąpić nawoływaniem i przestrzeganiem merytorycznego oceniania pracy.
Owszem, mamy tu do czynienia z tendencją do odchodzenia od merytorycznej oceny, ale nie przypadkiem to odejście dokonuje się dość precyzyjnie określonym torem — właśnie genderowym. Zwolennikom konkretów polecam raport UNDP, ''Polityka równości płci. Polska 2007”, który jednoznacznie potwierdza występowanie zjawiska tzw. ''lepkiej podłogi'' (zajmowanie przez kobiety mniej prestiżowych profesji) i ''szklanego sufitu'' (niemożność optymalnego awansu dla kobiet). Ponadto problem nie dotyczy tylko kobiet, które już znalazły się na rynku pracy, ale także tych, które są z niego wyłączone ze względu np. na obowiązki opiekuńcze.
Zupełnie natomiast mijające się z prawdą jest jej twierdzenie, ''że polskie feministki ograniczają się do jednego dominującego hasła: ochrona życia poczętego ''. Raczej wręcz przeciwnie, walczą z hasłem obrony życia poczętego, koncentrując się na obronie praw osób już żyjących. Wystarczy wejść na dowolny portal feministyczny (chociażby feminoteka.pl) lub stronę organizacji walczących o prawa kobiet, by przekonać się, że zakres problemów będących w zakresie ich zainteresowania jest znacznie szerszy. Choć faktycznie ruchy kobiece i solidaryzujące się z nimi mogłyby się postarać o skuteczniejszą promocję istotnych przedsięwzięć, którymi się zajmują (np. obecnej akcji na temat nowelizacji ustawy o przemocy w rodzinie) i względem których miałyby szansę na zapewne szersze poparcie, jak również większe zbliżenie się ze sceptycznymi dotąd częściami społeczeństwa.
Reasumując, wywalczenie praw politycznych nie było w Polsce niczym naturalnym ani oczywistym (co najwyżej pewne czynniki mogły temu sprzyjać), tylko dużą zasługą określonych działaczy i działaczek politycznych oraz społecznych, a także samych kobiet, które upomniały się o swoje prawa.
Jednakże samo nadanie politycznych praw bynajmniej nie zlikwidowało nierówności płci w sferze politycznej. Tym bardziej tamta jakże ważna i przynosząca dumę narodowi zdobycz nie jest wystarczająca w świetle dzisiejszych wyzwań i oczekiwań. Mimo stopniowych, choć powolnych zmian na lepsze, nie ma co liczyć na to, że zmiany dokonają sie samodzielnie za jakiś czas. Tak jak wtedy, potrzebne są odważne, zdecydowane (czego uczą nas tamte wydarzenia), jak i kompleksowe i głębokie (czego tamte wydarzenia nie zdołały jeszcze wówczas w pełni dokonać) decyzje polityczne, zwłaszcza te przekładające się na stan prawny.
Warto też spojrzeć na to jak procentowo kształtuje się udział kobiet w parlamentach. Według Komisji Europejskiej, aby kobiety miały realny wpływ na procesy decyzyjne powinny stanowić minimum 30% parlamentarzystów. Obecnie w polskim sejmie zasiada 20% pań, a w senacie ledwie 8%. W Unii Europejskiej jest tylko 8 państw, które przekroczyły ten próg w tym: Szwecja, Finlandia, Holandia, Dania, Hiszpania, Belgia, Niemcy i Austria.
Warto też prześledzić historyczny proces wchodzenia kobiet do parlamentu. W okresie międzywojennym stanowiły 2% posłanek i 5% członkiń senatu. Po drugiej wojnie światowej sytuacja teoretycznie się poprawiła — 20% posłanek stanowiły kobiety. Należy jednak zauważyć, że nie było żadnej w Komitecie Centralnym — a to był przecież główny organ decyzyjny. Po 1989 roku zastanawiający jest radykalny spadek liczby kobiet w parlamencie. W pierwszej kadencji parlamentu stanowiły ledwie 10% w sejmie i 7% w senacie. [ 1 ] Być może wynika to właśnie z roli kobiet narzuconej przez myślenie katolicko-maryjne. W niewoli pełniły wiele ważnych ról, kiedy staliśmy się państwem wolnym każdy powrócił na "swoje" miejsce.
Liczba kobiet w polskim parlamencie wzrastała regularnie, aż do przedostatniej V kadencji (21% sejm, 24% senat). Ostatnie wybory spowodowały radykalny spadek liczby kobiet, zwłaszcza w senacie — stanowią obecnie 8%, w sejmie jest to także mniej niż poprzednio — 20%. [ 2 ]
Niestety wbrew temu o czym mówił tytuł wywiadu z prof. Fedyszak- Radziejowską – jeszcze Polska nie uczy równości. Raczej dopiero sama się jej uczy. Nadanie praw wyborczych kobietom w 1918 jest tutaj jedną z pierwszych, ważnych lekcji.
1 2
Przypisy: « Społeczeństwo (Publikacja: 21-01-2009 )
Janina Petelczyc Prezes Koła Naukowego Studentów Uniwersytetu Warszawskiego "Myśl Krytyczna" | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6312 |
|