Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… E g o - Uwagi na surowo. > (niektórzy posądzali Nietzsche o takie właśnie szaleństwo po 1896). ~~~ O ile moja wiedza o Nietzschem nie jest wciąż niedostateczna, to chyba jednak 'szaleństwo' Nietzschego zaczęło się praktycznie w styczniu 1889 roku, hm ? Inna uwaga jest taka, że nie podoba mi się zakończenie - teza o stworzeniu mitu. Dlaczego nie zostało to rozwinięte ? Bo moim zdaniem argumentacja tej tezy z powyższych treści jest na pewno niezadowalająca, niepełna. Też jest niewiele odniesień psychologicznych, bardziej pozostaje to na poziomie (filozoficznych) rozważań. Ostatnia uwaga jest taka, że aspekt samotności (i filozofii) Nietzschego jest podejmowany tylko w duchu interpretacji Safranskiego co jest moim mniemaniu za mało, by w pełni ująć znaczenie samotności u Nietzschego. E g o.
Autor: E g o Dodano: 10-03-2005
Reklama
Marcin - Wytrwana uczta Już sam styl tego eseju (abstrahując tu -o ile to w ogóle możliwe- od tresci i tytułu) zdradza kolaborację z tym niespokojnym duchem XIX wiecznych Niemiec. Jak wiadomo Nietzsche filozofował młotem i tu także młot słychać. Naprawdę orzeźwiła mnie woda z tego strumienia. Co do tresci to nie polemizuje, bo musiałbym siebie rozwijac, a miejsca brak...
Autor: Marcin Dodano: 10-03-2005
rumber - Samotność Samotność opisywana jest w moim przekonaniu, chora.jestem samotnikiem ale wcale nie czuję się z tym żle. Jest to mój wybór i rzeczywiście, denerwuje mnie to że kościół wchodzi coraz to głębiej w sfery polityki Państwa. Obawiam się że jak tak dalej będzie,to przy kolejnych wyborach,na prezydenta czy premiera, będzie trzeba prosić Watykan o aprobatę na wybraną osobę. To jest główny powód mojego osamotniena .Nie mogę znależć osoby z bliskich znajomych , która by jawnie podzielała mój punkt widzenia na ten problem.
Autor: rumber Dodano: 21-03-2008
rumber - Samotność Samotność opisywana jest w moim przekonaniu, chora.jestem samotnikiem ale wcale nie czuję się z tym żle. Jest to mój wybór i rzeczywiście, denerwuje mnie to że kościół wchodzi coraz to głębiej w sfery polityki Państwa. Obawiam się że jak tak dalej będzie,to przy kolejnych wyborach,na prezydenta czy premiera, będzie trzeba prosić Watykan o aprobatę na wybraną osobę. To jest główny powód mojego osamotniena .Nie mogę znależć osoby z bliskich znajomych , która by jawnie podzielała mój punkt widzenia na ten problem.
Autor: rumber Dodano: 22-03-2008
Emigrant - brak c.d. Panie Michale bardzo ciekawy artykol. Niemniej jednak jestem troche zawiedziony, iz nie rozwinal Pan wyjscia z tej chorej samotnosci... Pozdrawiam
Autor: Emigrant Dodano: 02-06-2008
Pyrrus Cóż, uważam, że samotnik nie ma wielkiej potrzeby nazywać swych emocji wedle motłochu, moim zdaniem nie musi ich wcale precyzyjnie określać, ponieważ, bez względu na miano, egzystować one będą w jego małym światku, w przestrzeni, do której i tak nikogo nie dopuści. Sam dla siebie może natomiast wyprawiać najprzeróżniejsze harce słowotwórcze i naginać definicje, jak tylko zechce. "Aby odczuwać to postrzeganie, musi postrzegać tak samo, jak ci, od których uciekł". Szczerze mówiąc, nie wiem, skąd taki wniosek. Nie musisz przecież widzieć w sobie bydlaka, żeby wiedzieć, że ludzie cię w ten sposób postrzegają. "Gdy się nie ma zgoła nic w sobie, będzie to zawsze osamotnienie". Zgoda, ale trzeba koniecznie zaznaczyć, że ludzie reprezentujący pewien poziom też mogą wpaść w osamotnienie. To raczej jest związane z typem, a nie z jakością świadomości. "Człowiek potrafi czerpać satysfakcję i upojenie ze swych trudów, niejako sam z siebie". Jest to jednak przyjemność jałowa, ponieważ nawet w znikomym stopniu nie wpływa na rzeczywistość zewnętrzną wobec podmiotu. "w chrześcijańskiej Europie zdaje się, że rzeczywiście sens może wyznaczać człowiekowi tylko inna osoba, co wiąże się zapewne ze ski
Autor:
Pyrrus Dodano:
10-02-2009 lontri Zastanawia mnie, na ile samotność Nietzschego, ale i Kierkegaarda, i Sokratesa, i Galileusza, ale i każdego człowieka - na ile owa samotność jest sprawą wyboru, a na ile wynika z organizacji systemu społecznego, który niektóre jednostki wyklucza ze współuczestniczenia w życiu zbiorowym. Mimo minorowego tonu artykułu, jego wydźwięk jest optymistyczny w tym sensie, że zakłada podmiotowość samotnika. Wydaje mi się jednak, że w wielu sytuacjach owa podmiotowość jest tylko mechanizmem obronnym osobowości, pozwalającym poradzić sobie z przemocą instytucjonalną i strukturalną wpisaną w funkcjonowanie systemu społecznego. Najtrudniej jednak rozpoznać tę swoją samotność, zmierzyć się z nią i stanąć z nią na przeciwko społeczeństwa i zmagać się z nim, by tę podmiotowość uznało mimo wszelkich przeszkód i aparatu przemocy, którym dysponuje oficjalnie i w sposób ukryty.
Autor:
lontri Dodano:
21-06-2009 Artur Moim zdaniem samotność jest przyrodzona. Myślę że na świat przychodzimy już samotni. Witają nas na tym świecie ludzie, którzy od samotności uciekają. Powiedziałbym że istnieje i funkcjonuje "złudzenie niesamotności". Trzeba wrócić do stanu pierwotnego tj. bycia samotnym (na wiele sposobów), znieść ją, poznać nauczyć się jej... wszystko po to żeby powrócić do ludzi. Uważam że powrót jest wyzwoleniem nie porażką. Oczywiście takich powrotów po drodze będzie mnóstwo, często wbrew własnej woli. Taki pomysł : )
Autor: Artur Dodano: 29-08-2009
Kachorowsky Bardzo prawdziwy artykuł, niemniej egzystencjalno-filozoficzna jego strona powinna też zawrzeć aspekt czysto medyczny taki jak fobia społeczna czującej się samotnie jednostki.
Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama