Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Marcin - Brawo! Kolejny świetny artykuł Damiana Janusa. Wszystko zostało przystępnie wyjaśnione, ale też bez żadnego upraszczania sprawy.
Autor: Marcin Dodano: 09-09-2005
Reklama
tomek - Racjonaliści i psychoanaliza? Trzy pierwsze artykuły mnie wciągnęły. Niestety w piątym ostro wychodzi na światło dzienne psychoanaliza, która jest przez "twardą" naukę dyskredytowana... Przed laty amatorsko czytywałem Freuda - przyznaję, że mnie to wówczas wciągało. W końcu jednak trafiłem na pozycje, które jasno stwierdzają, że jego osiągnięcia raczej należy pozostawić historykom filozofii i językoznawcom. Z "drugiej ręki" wiem, że dyskredytował freudowską metodę Karl Popper, jako niefalsyfikowalną. Przyznaję, że dotąd nie szukałem potwierdzeń lub zaprzeczeń prawdziwości istnienia kompleksu Edypa (ani też kompleksu Elektry - C.G. Jounga). Spotkałem się za to z innym niż Freudowskie wyjaśnieniem tabu kazirodztwa. Wyjaśnienie takie daje socjobiologia. Np. Edward O. Wilson powołuje się na badania prowadzone w kibucach (a także na spostrzeżenia fińskiego badacza Edwarda Wstermarka [1862-1939], którego wyniki podobno Freud dyskredytował!). Badania prowadzone w kibucach wyraźnie dyskredytują wyjaśnienia psychoanalizy na rzecz wrodzonych mechanizmów biologicznych. Podkreślając, że szanuję wiedzę autora i przystępność jego stylu oraz ideę serii artykułów zastanawiam się, czy próba wyjaśnienia problemów psychicznych za pomocą narzędzi psychoanalizy (mocno wykorzystanych w tym artykule) nie trąca już nieco myszką? Skoro tzw. twarda nauka stoi na stanowisku, że psychoanalizę, czy też choćby część jej postulatów, trzeba przyjmować "na wiarę", to czy można się spodziewać, że na łamach "Racjonalisty" pojawią się niebawem artykuły przemycające, na serio, idee intelligent design? Wiem, że to ostro brzmi. Ale tak pomyślałem. Jeśli się mylę, to proszę mi to wskazać. Pozdrawiam
Autor: tomek Dodano: 09-09-2005
tomek - ośmielę się jeszcze raz Co to znaczy w sensie biologicznym, że dziecko rodzi się do diady rodzicielskiej i do niej jest przystosowane? Człowiek jest bytem biologicznym i podobnie, jak wiele innych bytów biologicznych powstających na drodze płciowej ma "matkę" i "ojca". Nie trzeba nawet szukać przykładów spoza naszego gatunku by zauważyć, że model wychowawczy (rodzinny?) ojciec-matka-dziecko nie jest jedynie słuszny, a już na pewno nie był takim przez miliony lat ewolucji naszego gatunku. Przecież także u ludzi istnieje poliginia i poliandria (ta druga wprawdzie rzadko, ale zanotowano). Znane są także modele społeczeństw, w których wychowaniem dzieci zajmuje się matka oraz jej rodzina (w tym męscy członkowie rodziny: wujowie itd.; rolą ojca jest tylko prokreacja*) gdzie zapewne dziecko czerpie wzory postępowania charakterystyczne dla obu płci. Wydaje się pewne, że model rodziny obowiązujący w naszej kulturze świetnie się sprawdza, może nawet lepiej niż inne modele, ale to nie powód by uważać tamte pozostałe za patologiczne (w sensie bliższym klinicznemu, bo przecież ponoć nikt nie jest do końca normalny).Właściwie to może się tu nieco zagalopowałem bo właściwie, to Autor inne modele wręcz przemilcza. Buduje wyjaśnienie upraszczając do tego stopnia, że inne wzorce się nie pojawiają - zostają pominięte. "Pan i władca" haremu jest niemal, jak słoń morski wśród swych żon i dzieci (i rywali), ale czy możemy uznać, że taki model wychowawczy to patologia?** Dziecko może zaznać ciepła będąc wychowywane przez matkę i np. jej siostry, czy innych krewnych, tak jak w stadzie szympansów. Swoją droga, to ciekawi mnie, czy u szympansów także wykryto kompleks Edypa? Przecież różnimy się od nich tak bardzo niewiele. Mamy tyle wspólnych genów. One maja rudymenty kultury. Są świadome siebie. Nie jestem pedagogiem i to, co napiszę należy traktować z odpowiednim dystansem: najlepszą rzeczą o wpływie wychowania na dziecko, którą czytałem jest książka Jane Goodall "Przez dziurkę od klucza". Tam jest niezwykle jasno napisane to, co Autor sugeruje w poniższym fragmencie: "(...) dzieci przejmują od rodziców przede wszystkim to, co ci na prawdę w sobie noszą, to znaczy to, co tworzy zręb osobowości rodziców, a nie to, co rodzice jedynie werbalnie przekazują (...)" Nie twierdzę, że coś jest nie tak z koncepcją "zdrowego modelu rodziny", który się rysuje w tym artykule. Oby wszyscy mieli kochających i proporcjonalnie do potrzeb troskliwych rodziców! Ale uważam, że o problemach dziewczynki anorektyczki z treści artykułu decyduje to, że jest ona wychowywana w izolacji od wzorców ludzkich zachowań, od ludzi. A nie to, ż że ma niepełną rodzinę. Może przyjaźnie, spotkania, (tzw. sojusze) z innymi ludźmi organizowane przez jej matkę mogą zapobiec wielu problemom. Ważne jest też to jak wygląda życie innych, których ona w końcu spotka i jej przygotowanie do tego, że ktoś ma w domu jeszcze tatę. Załóżmy np. że wszyscy wychowaliśmy się w rodzinach, gdzie jest jeden tatuś i trzy mamusie (między kobietami na dodatek powszechne jest współżycie seksualne tak, że scala całą czwórkę i umacnia więzi - coś jakby na wzór bonobo). Wyrastamy sobie w takich rodzinach. I nagle okazuje się, że spotykamy w liceum kolegę, który ma tylko jednego tatę i jedna mamę! Chłopak trzyma się na boku i ma problemy z relacjami z dziewczętami. Pedagog szkolny obeznany z psychoanalizą twierdzi, że to dlatego, że ma za wzór model rodziny z ojcem nieudacznikiem, który nie potrafił podbić serc trzech zalecanych przez naukę społeczną kościoła pań. W dodatku matka samotniczka nie realizuje się odpowiednio seksualnie i jako sfrustrowana daje złe wzór tak, że i siostra naszego szkolnego kolegi ma problemy ze sobą. Owa siostra niedawno weszła w związek czwórmałżeński i stale kłóci się ze swoimi dwiema żonami. Otóż to dlatego, zdaniem biegłych, że przywykła poświęcać swoją uwagę tylko jednej kobiecie, oraz była otaczana większą opieką ze strony ojca, który miał zamiast od 6 do 12 dzieci, tylko ją i jej brata. Przy tym, psychoanalitycy tworząc swoje wyjaśnienia ignorują fakt, że ¼ ludności planety żyje sobie w związkach rodzinnych opartych na więzi dwóch tatusiów i dwóch pań, a nauce znanych jest jeszcze kilka innych modeli, powszechnych w innych kulturach.Uważam, że położono tu zbyt duży akcent na skład osobowy otoczenia, a nie na rodzaje relacji z osobami z otoczenia oraz na obowiązujące normy kulturowe, które wpisują się w nasze umysły - chłonne i wrażliwe na reguły i stereotypy. To może być tak jak z dietą. Ważne są składniki zapewniające energię organizmowi - to, z jakich surowców je pozyskamy ma mniejsze znaczenie, choć także ograniczone. Co z tym kompleksem Edypa w społeczeństwach poliginicznych, poliandrycznych, a także u naszych najbliższych ewolucyjnie krewnych? * Może czytałem o tym u Jareda Diamonda, ale głowy nie daję. ** A jeśli patologia, to w jakim sensie? Mężczyźni są statystycznie ciężsi niż kobiety, sugeruje to, że wcale nie ewoluowaliśmy do życia w związkach monogamicznych (No cóż? Takie dziedzictwo, trzeba sobie jakoś z tym radzić w obliczu wymogów cywilizacji chrześcijańskiej) Np. gibbony żyją w parach monogamicznych; u nich waga ciała samców i samic jest przynajmniej bardzo zbliżona, jeśli nie równa. Inaczej jest już u goryli (poliginia) i orangutanów - samce są znacznie cięższe (u orangutanów wygląda to dość skomplikowanie).
Autor: tomek Dodano: 09-09-2005
Marcin Psychoanaliza to nie tylko Freud. Sporo się rozwinęła od tego czasu. Czy psychoanaliza jest nauką (co to w ogóle jest nauka) jest sprawą wciąż otwartą. Wg mnie jest czymś na pograniczu nauki i hermeneutyki. Co do Poppera, to jego poglądy na metodologię nauki nie są wcale takie oczywiste. Osobną sprawą jest opór wobec teorii psychoanalitycznych. To są sprawy często niewygodne, podważające nasze potoczne postrzeganie świata. I dlatego większość krytyki psychoanalizy to emocjonalne bzdety, że Freud to zboczeniec itd., wszysko mu się z seksem kojarzyło. Socjobiologia też jest zresztą kontrowersyjna. Sama socjologia też. Pisanie o "twardej nauce" kojarzy mi się z jakimś redukcjonizmem. Nie da się wszystkiego sprowadzić do metod badawczych fizyki. Jak wspomniałem, psychoanaliza jest czymś na pograniczu między nauką (dostarcza usystematyzowanej wiedzy na temat nieświadomych procesów psychicznych) i hermeneutyką (interpretowanie wypowiedzi pacjentów, snów, pomyłek itd.)
Autor: Marcin Dodano: 10-09-2005
tomek - twarda nauka Psychoanaliza to nie tylko Freud... Wiem o tym. Czy bardzo się pomylę rozważając możliwość porównania rozwoju psychoanalizy do rozwoju religii albo szkół walk wschodu? Często powstają nowe odłamy i metody (i utrzymują się), a zwolennicy konkurują uważając swoje za najlepsze (jak niechęć Freuda do Younga). Czy jest lub wyłania się tu jakaś spójna teoria? Wydaje się, to nieco problematyczne... Dla porównania, czy mówi się o laryngologii francuskiej, angielskiej, amerykańskiej i analitycznej, albo ortodoksyjnej? Ale może się mylę i może to porównanie jest nietrafne... Pisząc o "twardej nauce" miałem na myśli także biologię (właściwie to przede wszystkim) - to także jest hard science - i jej metody. Z konieczności częściowo nieco inne od metod fizyki (atomy się nie replikują). I jeśli już redukcjonizm, to raczej do metod z dziedzin biologii. Czy nadal jest to redukcjonizm "nadmierny"? Przyznaję, że nie wiem, jak to mierzyć... Socjobiologia jest kontrowersyjna, ale z nieco innych powodów niż psychoanaliza. Moim zdaniem socjobiologia jest kontrowersyjna przede wszystkim tak samo i z takich samych powodów, co neodarwinizm. Być może, socjobiologia nie "musiałby" szukać innych szyldów, gdyby nie ten jeden rozdział w książce Wilsona pt. "Socjobiologia...", który dotyka problematyki naszego "boskiego" gatunku i zbliża go do ziemskich problemów i praw... Sam Wilson pisze zresztą po latach, że dla uczciwości powinno się stosować nazwę socjobiologia, zamiast np. psychologia ewolucyjna... A co do socjologii to (staję się monotonny) znów Wilson w "Konsiliencji" dość ostro się z nią obchodzi...
Autor: tomek Dodano: 12-09-2005
Jeske - A możę jednak Socjobiologia? Nie chcę wypowiadać się merytorycznie na temat psychoanalizy , bo jestem tu laikiem . Mogę jednak wspomnieć o swoich ogólnych i powierzchownych odczuciach człowieka , który interesuję się wszystkim po trochu . Muszę tu zgodzić się z Tomkiem . Do tej pory uważałem , że psychoanaliza w czystej freudowskiej postaci , jest już przeżytkiem . Niektóre elementy tej teorii oczywiscie przetrwały i są w powszechnym użyciu . Np. koncepcja podświadomości . Pomówmy więc o wspomnianej w poście Tomka socjobiologii . Szkoda , że autor artykułu nie odniósł się jeszcze do niej - choćby krytycznie . Może jeszcze to zrobi ? Socjobiologia (psychologia ewolucyjna) jest to chyba najnowsza teoria , szukająca determinant ludzkiej osobowości na bazie filo- i ontogenezy . Mówiąc kolokwialnie , socjobiologia uświadamia nam , że gatunek ludzki nie odszedł od tego drzewa , z którego zlazł nasz małpi przodek , tak daleko jak byśmy chcieli . Dla wielu ludzkich postaw , zachowań i nieuświadomionych dążeń można znaleźć paralele w zwierzęcym behawioryźmie . Rozwój cywilizacji zawdzięczamy wąskiej grupie ludzi . Elitom intelektualnym . Większość społeczeństwa to beneficjenci , konsumenci , użytkownicy . Trwa nieustająca walka o byt . W grupie zabawowej , na podwórku , na ulicy , w szkole , w knajpie , w koszarach , w więzieniu . Chłopcy , później mężczyżni w każdej grupie , w której się znajdą , dążą do władzy i ustalenia hierarchii . Jak w stadzie wilków . Odnośniki do naszej zwierzącej natury funkcjonują w kulturze od wieków . W przysłowiach , sentencjach , legendach , przesądach . Czytałem gdzieś (chyba w Wiedzy i życiu) o obserwacjach poczynionych na modelowej grupie szympansów . Otuż młody samiec postanowił zdetronizować starego przywódcę stada . Przeciągnął na swoją stronę kilku młodych i dokonał przewrotu . Stary jednak nie dał za wygraną . Na powrót skoptował "żołnierzy" , pozwalając im m.in. , "używać" haremu . Dorwali więc w kilku młodego , zatłukli i dokonali rytualnej kastracji na konającym . Skąd my to znamy ? Socjobiologia jest szcz. krytykowana przez feministki . Dopuszczają one jej poprawność jedynie w odniesieniu do facetów . Kobiety rzekomo są na wyższym st. ewolucji . A tęsknota za supersamcem (nie chodzi oczywiście o superkochanka) ? Każda kobieta , nawet wierna i pobożna , pragnie (często nieświadomie) , tego wł. ss. , "przywódcę stada" , "kierownika jaskini" , dawcę najlepszych genów . Myślę , że np. histerie małolat na koncertach rokowych , to przejaw tej tęsknoty . Idol = ss. . W obliczu ss. zdrada małżeńska np. jest bardzo możliwa . Co do monogamii . Też uważam , że jest ona wbrew naturze . Nie tylko męskiej ale i żeńskiej (patrz akapit wyżej). Jest to pewna umowa społ. , funkcjonująca w kulturze judeochrześcijańskiej , a także innych . Teoretycznie umożliwia ona dostęp do prokreacji wszystkim facetom , także tym stojącym nisko w "hierarchii stadnej" . Daje też przeswiadczenie (czasami złudne) , że ojciec wychowuje tylko swoje dzieci . Wiadomo , jedną łatwiej upilnować . Jednak ten model jest chyba najwłaściwszy dla wychowania i rozwoju dziecka . Osobowość człowieka kształtuje się we wczesnym dzieciństwie . Do ok. pięciu lat . Kiedy jeszcze mózg rośnie . Później są już tylko zmiany ilościowe nie jakosciowe . Człowiek Zachodu jest więc ukształtowany przez rodzinę monogamiczną + czynniki genetyczne i społeczne . Koncepcja Tabula Rasa została juz dawno zaniechana . Zgodzicie się chyba , że w kulturach patriarchalnych status społ. i rodzinny kobiety jest bardzo niski . Nie szanuje się nawet matek , sióstr i żon . Nawet Jeszu Ha Nozri mówił do swojej matki pogardliwie - niewiasto ! Słyszeliście też zapewne o tych makabrycznych rytuałach : infibulacja , ukamienowanie , sati . W tych społecznościach problem kompleksu Edypa pewnie nie istnieje . To tyle . Pozdrawiam !
Autor: Jeske Dodano: 17-09-2005
Damian Janus - zgłasza się Autor Z treści komentarzy widzę, że szczególnie dwie rzeczy zostały wychwycone: "rodzina monogamiczna" oraz Kompleks Edypa. Zacznę od pierwszego. Powiedziałem, trochę poetycko, że "człowiek rodzi się do diady rodzicielskiej". W rozwinięciu stwierdzenie to powinno brzmieć: w naszej kulturze obserwujemy nieredukowalną potrzebę obcowania we wczesnym dzieciństwie z osobą spełniającą rolę matki oraz osobą spełniającą rolę ojca, przy czym doświadczenie uczy, iż role te potrafią wypełnić jedynie osobniki płci żeńskiej w pierwszym, a męskiej - w drugim wypadku. Od tego jeszcze daleko do "rodziny monogamicznej", chociaż oczywiście w jej przypadku funkcje te najłatwiej spelnić. Istnieją kultury, np. badane przez Malinowskiego, w których dziecko wychowywane jest przez matkę i np. wujów itp. Modele te się sprawdzają ponieważ są skorelowane z całą strukturą społeczną. Po prostu, wychowywani w nich ludzie "pasują" do całości systemu. Rolę ojca pełni w nich wuj oraz... pewne instytucje, jak inicjacje i ryty przejścia. A jaka jest podstawowa funkcja ojca? Jest to funkcja separacyjna. Psychika dziecka ma tendencje do przedłużania stanu symbiozy z matką, niejako pozostawania w macicy. Sama matka, jeśli jest wystarczająco dobra, również ma tendencje do identyfikacji, współodczuwania, "zlewania się" z dzieckiem. Początkowo, a właśnie ten okres jest krytyczny, tylko ojciec może separowa dziecko od matki i tym samym kierować je ku światu. Robi to już samą swą symboliczną obecnością, oraz poprzez "odbieranie" dziecku matki, poprzez inny styl przeżywania, inny język - polecam artykuł Marka Czyczyło - inną strukturę popędową. Nie pozwala dziecku pozostać na etapie, w którym świat sprowadza ono do matki. Tak więc model matki i jej sióstr, powiedzmy to wyraźnie, nigdy tu nie zagra (przecież właśnie, podnoszona przez komentatorów, socjobiologia podkreśla wagę różnic płciowych). Nie tylko "ciepło" jest potrzebne do rozwoju, także "chłód" separacji. Można oczywiście mniemać, iż w naszej kulturze również inne osoby mogą spełnić tę rolę. Sąsiedzi, krewni, nauczyciele, telewizja lub pan listonosz może teoretycznie mogliby spełniać owe funkcje, lecz pojawiają się w życiu dziecka zbyt późno i nie mają dla niego porównywalnego znaczenia do matki. Na poziomie nieświadomym dziecko je, że tak powiem, olewa. Nie są te osoby i instytucje również wystarczająco ważne i usankcjonowane kulturowo. Są przypadkowe i nie wyciskają swego piętna w obliczu wszechmocy matki. Druga sprawa to kompleks Edypa. Oczywiście związana z pierwszą. Chciałem zaznaczyć wagę sytuacji edypalnej, a nie konkretne elementy kompleksu Edypa. Sytuacja ta, zgodnie z tym co już napisałem, to: "empatyczna", "kochająca bezwarunkowo", "emocjonalna" - czy jakkolwiek byśmy to nazwali - matka oraz element/osoba separującą, wprowadzająca prawo, nakaz, zakaz, mniej biologicznie powiązana z dzieckiem. Ten element?osoba to w naszej kulturze na 99% musi być osoba i do tego mężczyzna. Ojciec. Co do krytyki psychoanalizy. Nie trąci ona myszką. Jako technika jest jedynym sposobem obserwacji pewnych stanów i struktur psychicznych. Jako teoria, ma swoich konkurentów, lecz jest jedyną metodą obserwacji i rozumienia zindywidualizowanych elementów człowieka. Po prostu, opis psychoanalityczny będzie naobszerniejszym opisem psychologicznym danej osoby, jaki możemy sporządzić w ramach zachodniej nauki. Inne teorie odnoszą się do Człowieka, psychoanaliza do Człowieka i owszem, ale też do Krystiana P. lat 27. Pozdrawiam.
Autor: Damian Janus Dodano: 17-09-2005
pamejudd "lecz jest jedyną metodą obserwacji i rozumienia zindywidualizowanych elementów człowieka. Po prostu, opis psychoanalityczny będzie naobszerniejszym opisem psychologicznym danej osoby, jaki możemy sporządzić w ramach zachodniej nauki." No bez jaj... Jedyny opis, jakiego dostarcza psychoanaliza to 'opis' urojen i domyslow psychoanalityka, rozpatrujacego problem w swietle terminologii opartej na durnowatych pomyslach Freuda i pociotkow. Skad ta zaraza intelektualna wziela sie na racjonalista.pl ?!
Autor: pamejudd Dodano: 03-06-2007
Damian Janus Proszę wo więcej merytorycznych (klinicznych) szczegółów i rozwinięcie tej krytyki.
Autor: Damian Janus Dodano: 09-03-2008
Beata - bardzo dobry artykuł Witam Pana, Dziękuję za dobry prosty i jasny artykuł, trafiony w 10-tkę, gratulacje. Jestem poważnie zainteresowana tematyką braku ojca w wychowaniu córek i skutków tegoż braku u kobiet. Czy gdzieś w swoich artykułach porusza Pan w podobny sposób jeszcze tą sprawę? Pozdrawiam B.I.
Autor: Beata Dodano: 26-03-2008
Damian Janus - na innym portalu Na portalu psychologia.net.pl rozpocząłem zamieszczanie tej samej serii artykułów, lecz w poprawionej i rozbudowanej wersji. Będą także dalsze odcinki, tu nie zamieszczone.
Autor: Damian Janus Dodano: 28-03-2008
Beata Ignor Dziękuję, zajrzę. Interesuje mnie problematyka wychowania córki bez ojca, psychologiczne następstwa, problemy z osobowoscią takich kobiet i konsekwencje w życiu dorosłym. Pozdrawiam,
Autor: Beata Ignor Dodano: 06-04-2008
adam - od do Kultura determinuje rodziców, by przystosować dziecko do fundamentalnych norm w hierarchii wartości obyczajowych,kulturowych,cywilizacyjnych.Dziecko po przez rodzica wchodzi w formę kultury,w ten społeczny mechanizm który chociaż w swej idei ma na celu budowanie relacji wzajemnej akceptacji (czy to za cenę użyteczności społecznej).Można zauważyć tę chronologię,hierarchię jaka tu występuję.Zacząłem w kolejności:kultura-rodzice-dziecko, a zakończyłem:w odwrotność:dziecko-rodzice-kultura.Można też zauważyć,że rodzic jest zawsze mediatorem,pomiędzy kulturą a dzieckiem w dokonującym sie czy już w ukształtowanym.Psychologia nie staje na warcie ideologii a w obronie zdrowej psychiki człowieka.Nie jest to debata ideologiczna czy poglądowa,zasięg jej jest pokorniejszy,trzeba tę różnicę dostrzegać.Psychologia tobie nie powie,że uczy pasywności,bierności społecznej wobec obowiązujących norm,powie ci natomiast,na jakiej zasadzie to działa,nie da ci wywrotowych recept na chory system, bo nie system bada, a człowieka.Może to modelowanie struktury biernej psychiki,może inspirowanie swobodnej kreacji własnego życia na podstawie świadomej weryfikacji tego czego chce, a czego nie.
Autor: adam Dodano: 07-08-2008
Malinka - Pełna zgoda Ja się zgadzam ze wszystkim... pewnie dlatego że jestem psychologiem, i to takim, który sam nie miał ojca, nie przeżył pełnej separacji z matką, i zaliczył wiele innych trudności w związku z tym...Dopiero teraz na własnej terapii mogę pracować z tym co odkryłam i wciąż odkrywam... Polecam wszystkim przyznanie,że jesteśmy istotami posiadającymi psychikę, a więc umysł i emocje, a nie że całkiem blisko nam do małp, i że rządzi nami biologia i popędy... Kurczę, ja tam nie uważam się za małpę!;-))) Socjobiologia socjobiologią, psychoanaliza psychoanalizą - mnie w psychoanalizie rażą czasem te metafory (np. że córka podświadomie marzy by mieć dzieci z ojcem, albo że nie chce jeść bo ma wrażenie że je matkę - jak w anoreksji - bo może nie każdy tak ma z tym jedzeniem matki ?), i uważam, że psychoanaliza dla jej własnego dobra powinna być przekazywana bardzo ostrożnie laikom, bez takich dosadnych i hermetycznych tłumaczeń...
Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama