"O ile w naszym kraju nie mamy bezpośredniej styczności z tymi zwierzętami (no, poza hodowcami tych zwierząt)..."

Natomiast klika stanowisk skorpionów znajduje się na terenie nieodległej Austrii, w tym jedno w okolicach Krems w doinie Wachau na terenie landu Dolnej Austrii ( przełom Dunaju między Alpami i Karpatami) - a więc już o rzut kamienia od Polski - gdzie występują warunki zbliżone co klimatu śródziemnomorskiego. Co ciekawe populacja owego skorpiona żyjącego tam w stanie naturalnym najpewniej ma genezę antropogeniczną - bierze swój początek z czasów Średniowiecza, kiedy to skorpiony były przedmiotem wymiany handlowej - jako poszukiwany w medycynie ludowej specyfik i remedium na szereg dolegliwości. Zważywszy na postępujące ocieplenie klimatu i transfer gatunków ciepłolubych z południa na północ (exempli gratia: pająk tygrzyk paskowany na terenie Polski) - nie można wykluczyć, iż za niedługo w Polsce także mogą pojawić się okazy skoprpionów.

"Chorzy mieli możliwość poddania się ukłuciu bądź też przygotowywano specjalne oleje, gotując skorpiony w określonej temperaturze".

Występuje tutaj podobieństwo do apitoksynoterapii - w Polsce wypromowanej na szerszą skalę przez księdza doktora Ostacha z ośrodka apiterapii w Kamiannej w Beskidzie Sądeckim. Dozowane użądlenia pszczół mają przynosić wyraźną ulegę we wszelakiego rodzaju cierpieniach natury reumatycznej, mają też dodatni wpływ na problemy z nadciśnieniem tętniczym.

I w tym jest problem. Najróżniejsze autorytety plotkarsko-publicystyczne, nie mając zielonego pojęcia o metabolizmie związków chemicznych w żywym ustroju, zabierają głos na temat uzdrowieńczego działania każdego g....na.

Czy "g...em" określa Pan takie lub inne aspekty apiterapii?