Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.021.607 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 284 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Niewielki jest wybór wśród zgniłych jabłek.
 Społeczeństwo » Antysemityzm

Reprywatyzacja majątków żydowskich
Autor tekstu:

Serce roście, gdy widzi się polityka z zapalczywością dobermana walczącego o publiczny pieniądz. Pozytywne doznania potęguje zapewne niezmierna rzadkość z jaką podobne zjawisko występuje w przyrodzie. Przeciętnemu rodakowi polityk kojarzy się — zresztą jak najbardziej słusznie — z mandatowym dysponentem, rozdzielnikiem i potencjalnym marnotrawcą publicznych funduszy — ale żeby od razu z ich obrońcą? Coś niesłychanego… Skala zdziwienia byłaby niepomiernie mniejsza, gdyby w obronie wspólnej kasy stanęło ugrupowanie rządzące, odpowiedzialne za stan finansów publicznych. Jak mawia stare, budżetowe przysłowie: „środków nigdy za wiele, wydatków zawsze za dużo"; nie powinna więc dziwić gorliwość z jaką państwowi rządcy usiłują wyhodować węża w kieszeni podatnika. Tymczasem największą troskę o zasobność narodowej sakiewki zadeklarowały środowiska, które z rządzeniem nie mają na szczęście nic wspólnego. Sama zaś deklaracja wyposażona była w wymagane atrybuty „stylu i klasy", toteż nie obyło się bez musowego odwoływania do martyrologii narodowej, antysemityzmu i peerelowskiego prawa, czyli tych wszystkich elementów propagandowych, które z powodzeniem uzasadniałyby brak konieczności zwrotu cudzej własności przy jednoczesnym zachowaniu tzw. dumy narodowej.

Zaczęło się z impetem od „niegodziwych" roszczeń organizacji żydowskich zrzeszonych podobnież w tzw. „przedsiębiorstwie Holocaustu". Dlaczego niegodziwych? Pewnie dlatego, że zgłoszonych pod adresem Polski — ofiary drugiej wojny światowej. Gdy podobne roszczenia wysuwano wobec innych krajów środkowoeuropejskich — równie co Polska doświadczonych wojennym szaleństwem — konsekwentnie milczano, podobnie jak wtedy, gdy zaspokajano je przy aprobacie społeczeństw i rządów. Często podnoszonym argumentem mającym jakoby przemawiać za niespotykaną wręcz bezczelnością organizacji żydowskich upominających się o majątek należący niegdyś do Żydów, było ciągłe powoływanie się na wyjątkowość polskiej martyrologii. Dziesiątki artykułów pojawiających się na łamach wiadomego dziennika związanego z koncernem medialnym pewnego redemptorysty z pasją przywoływały liczbę sześciu milionów Polaków, którzy ponieśli śmierć na skutek wojny, skrzętnie przy tym przemilczając fakt, że wśród tych „sześciu milionów polskich ofiar" ponad połowę stanowili polscy Żydzi. Na dobrą sprawę trudno wskazać kraj europejski, któremu druga wojna światowa nie przyniosła szkód. Nawet odpowiedzialni za całą awanturę Niemcy dostali za swoje, gdy wynoszono ich z Polski na widłach i tobołkach. A jednak polska prawica pozarządowa zgodnie twierdzi, że „najobrzydliwszą rzeczą w tym niecnym procederze" jest chęć uzyskania korzyści materialnych od kraju, który był ofiarą wojny światowej. Rzeczywiście straszna niegodziwość… Jak od ofiary można wymagać poszanowania dla prawa własności? I to jeszcze tego rodzaju ofiary, którą przez ponad czterdzieści lat po wojnie trzymano w przekonaniu, że własność prywatna podzieli los manufaktury i maszyny parowej.

Ilekroć w tym miejscu przywoływałem przykład Węgier, które całkiem niedawno uregulowały swoje zobowiązania wobec organizacji żydowskich, odsądzano mnie od czci i wiary, że jak ja niby mogę porównywać sojusznika Hitlera z heroiczną Polską. Oburzenia nie zelżały nawet zapisy węgiersko-żydowskiego porozumienia, które ani słowem nie wspominało o tym dość niefortunnym epizodzie madziarskiej historii, który notabene nie przyniósł Żydom węgierskim większej szkody. Mowa była tylko o wartości majątku żydowskiego na Węgrzech, który został bezprawnie znacjonalizowany. Abstrahując od przypadku węgierskiego, należałoby teraz napomknąć o polskim bohaterstwie — odkrytym, udokumentowanym i spopularyzowanym przez państwo Izrael. Piewcom teorii o rzekomym braku elementarnej wdzięczności ze strony Żydów warto przypomnieć, że gdyby nie zakrojona na szeroką skalę akcja odnajdywania ludzi, którzy udzielili pomocy Żydom w czasie hitlerowskiej okupacji, to dzisiaj nasza wiedza na temat tysięcy wspaniałych Polaków byłaby praktycznie zerowa, czyli taka, jaką dysponujemy na dzień dzisiejszy w temacie Żydów odwdzięczających się polskim partyzantom po wkroczeniu Armii Czerwonej. Przez dziesiątki lat państwo komunistyczne z wiadomych względów udawało, że o niczym nie wie, niszczyło ludzi i dokumenty, aby nowonarodzona III RP przeszła nad tym do porządku dziennego. Tym trudniej spodziewać się przeprowadzenia analogicznej akcji po dzisiejszych politykach, którzy wolą z grobowymi minami przypominać nazwiska komunistów żydowskiego pochodzenia zatrudnionych w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, tudzież odkurzać ponadstuletnie fanaberie grupki syjonistów określone przekornie mianem "judeopolonii", niż na serio zadbać o dobre stosunki pomiędzy naszymi krajami. Bez względu na wszystko polskie bohaterstwo jest sprawą bezsprzeczną i oczywistą, podobnie jak… przypadki masowej kolaboracji z okupantem odbywającej się kosztem Żydów. Na temat drugiej strony medalu państwo komunistyczne również nabrało wody w usta, nie uwzględniając go rzecz jasna w tworzonej na potrzeby socjalizmu polskiej wersji historiografii, przedstawiającej Polaków tylko w dwóch rolach: bohaterów i męczenników. Nic więc dziwnego, że pogodzenie się z przeszłością przychodziło nam z takim trudem, co chyba najlepiej unaocznił casus Jedwabnego.

Stawianie na głowie historii najnowszej, sztuczne wyolbrzymianie i demonizowanie znaczenia żydowskich komunistów w aparacie bezpieczeństwa PRL, sięganie sto lat wstecz do publikowanych wówczas antysemickich broszur i próba dowodzenia najbardziej fantastycznych tez, w skrajnych przypadkach uzasadniających absolutne negowanie Holocaustu, a nawet oskarżanie samych Żydów o jego przebieg (!) — wszystko to składa się na ubolewania godny proceder, zyskujący coraz bardziej na popularności, w który ważką rolę odegrało niestety środowisko polskich historyków wywodzących się z dawnej, komunistycznej przybudówki zrzeszającej tzw. „postępowych katolików" (PAX), a obecnie skupione wokół tuby medialnej o. Rydzyka. Nie jest przypadkiem, że brutalna nagonka antysemicka nasila się szczególnie w momentach, gdy organizacje żydowskie występują ze swoimi roszczeniami. Rosnące wpływy Radia Maryja, wyjątkowy status „radia rządowego", coraz częściej goszczący tam politycy z premierem RP włącznie, w dużym stopniu uwiarygodniają przekaz nienawiści, podsycający nieufność, rewanżyzm i ksenofobię na niespotykaną dotychczas skalę. Wszystko to odbywa się w kontekście wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego sprzed kilku lat, który wyrażał poważne zaniepokojenie umiejscowieniem nadajników Radia Maryja na terytorium Federacji Rosyjskiej.

Polski antysemityzm rośnie jak na drożdżach i aby się o tym przekonać nie trzeba nawet przeprowadzać sondy ulicznej. Wystarczy odwiedzić pierwsze lepsze forum internetowe poświęcone polityce i na własne oczy zobaczyć tysiące przesyconych nienawiścią i paxową retoryką wypowiedzi przypisujących ludziom pochodzenia żydowskiego całe zło tego świata. „Bicie w Żyda" znowu staje się modne, jak to już było w marcu 1968r. z tą tylko różnicą, że wtedy chodziło o wewnętrzną rozgrywkę frakcyjną w PZPR, a teraz w rachubę wchodzą głosy milionów sfrustrowanych wyborców i chęć uniknięcia perspektywy ostatecznego rozliczenia bezprawnej nacjonalizacji cudzych majątków.

Co zaś się tyczy rzeczonej nacjonalizacji, niemal na zawołanie z mroków dziejowych wychodzi na światło dzienne dekret z 8.10.1946r. który dał bestialsko wytrzebionym Żydom „całe trzy lata" na upomnienie się o swoją własność na zasadach zwyczajowego prawa spadkowego. Ten antyludzki i niewiarygodnie butny przepis wprowadzono tuż po wojnie z całą świadomością, że naród żydowski przez lata wyniszczano całymi rodzinami w sposób przemysłowy, a ci którym udało się ocaleć uciekli w popłochu z Europy. Aby jednak uniknąć minimalnego ryzyka zwrotu żydowskich majątków, wydano dekret oddający w praktyce dorobek całego życia wielu pokoleń polskich Żydów w posiadanie komunistycznego państwa. Na podstawie tego samego peerelowskiego prawa skazywano na śmierć polskich patriotów i niszczono tradycyjne stosunku ekonomiczne — co oczywiście spotkało się z szerokim odzewem nowej elity politycznej IV RP, która za punkt honoru poczytuje sobie ostateczną deprecjację wszelkich norm prawnych uchwalonych w tamtym czasie. Niestety struktura własnościowa wyznaczona tzw. dekretami Bierutowskimi trwa do dzisiaj i nic nie zapowiada, że ten patologiczny stan ulegnie wkrótce radykalnej zmianie. Nie przeszkadza to jednak prawicowym obrońcom państwowych funduszy powoływać się na tenże dekret z potrzeby zyskania prawnej podstawy do odmowy zadośćuczynienia żydowskim roszczeniom.

Kolejny zarzut stawiany żydowskim organizacjom dotyczy charakteru samych roszczeń. Próbuje się dowieść ich bezzasadności poprzez wskazanie na rażącą niekompatybilność z peerelowskim prawem spadkowym, zapominając przy tym, że prawo doby PRL było zaprzeczeniem tradycyjnych systemów prawnych wspartych na tradycji prawa rzymskiego. Specyfika żydowskiego prawa spadkowego, oparta na kryteriach narodowościowych, a nie na więzach krwi — w sposób oczywisty sprzeczna z założeniami peerelowskiego prawa spadkowego — jest w mniemaniu krytyków nie do pogodzenia z europejskim porządkiem prawnym. Przy stawianiu podobnych tez raz po raz zapomina się o statusie samego prawa komunistycznego, które z cywilizacją zachodnioeuropejską łączyły tylko „demokratyczne" hasła, których oczywiście nie zamierzano wprowadzać w życie.

Następną wątpliwością pojawiającą się w trakcie zbijania argumentów drugiej strony jest kwestia polskiego obywatelstwa nadanego Żydom w II RP mocą ustawy bez ich zgody i wyraźnego żądania. Społeczności żydowskie przez setki lat żyjące na marginesie społeczeństwa, mające własne sądy, administrację, szkoły i szpitale, w wielu przypadkach pozbawione możliwości awansu społecznego, poddawane rozmaitym szykanom (bojkot przedsiębiorstw, getto ławkowe) ni stąd nie zowąd uznawane są nagle za przykładnych i wzorowych obywateli polskich i to w dodatku przez publicystów, którzy przed laty uzasadniali bezwzględną konieczność wprowadzenia kryteriów rasowych przy obsadzaniu najważniejszych stanowisk w państwie. Jak się okazuje podobne poglądy nie należą wyłącznie do przeszłości — w najnowszym wydaniu tygodnika „Najwyższy Czas!" pojawia się artykuł autorstwa Mariana Miszalskiego w którym czytamy między innymi o rzekomym zmonopolizowaniu polskiego MSZ przez osoby pochodzenia żydowskiego i konieczności przeprowadzania debaty parlamentarnej w związku z następującą konstatacją: "Dopóki istnieją narody, identyfikacja narodowa, dopóki niektórzy mają kłopoty z określeniem własnej narodowej tożsamości i przeżywają 'duchowe rozterki', dopóki istnieją konflikty interesów między narodami (albo rządem polskim i 'organizacjami żydowskimi'...) — dopóty to pytanie będzie aktualne i musi być stawiane publicznie (...) Wobec nasilania się oszczerczej nagonki V kolumny (retoryka żywcem wzięta z marca 68' — przyp. aut.), mającej na celu cenzurowanie i kneblowanie wolności słowa w Polsce i restytucję totalitaryzmu — taką debatę uważam za pilnie potrzebną. Może Liga Polskich Rodzin zaproponuje ją w Sejmie? (...)".

Tak więc Żydzi obecnie w Polsce nie są zbyt mile widziani, za to ci, którzy ponieśli śmierć wskutek Holocaustu uważani są za niemal ideał polskiego obywatela, zapewne po to, aby rościć sobie pretensje do ich majątków. Zaiste dziwne to podejście i uderzające wielkim ładunkiem hipokryzji.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Tumulty przeciw Żydom
Niewinni winowajcy

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (26)..   


« Antysemityzm   (Publikacja: 25-04-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Szymon Inkowski
Studiuje prawo i psychologię, pracuje w jednej z większych firm ubezpieczeniowych. Jego zainteresowania ogniskują się głównie wokół historii XX wieku (zwłaszcza tematyka faszyzmu niemieckiego), filozofii i alternatywnych ruchów humanistycznych. Ma poglądy ultraliberalne, jeśli chodzi o gospodarkę, a w kwestiach obyczajowych - lewicowe. Zajmuje się także popularyzowaniem w Polsce ideologii transhumanizmu.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Niewinni winowajcy
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4724 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365