Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.064.837 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 292 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy."
 Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo

Krajobraz po Panu Bogu
Autor tekstu:


Czas religii (L`ora di religione (2002), reż.: Marco Bellocchio
Nagroda Jury Ekumenicznego, Cannes 2002: za film, który jest wyrazem współczesnych poszukiwań Boga i dlatego powinien być zauważony;
Europejska Nagroda Filmowa 2002 dla najlepszego aktora, Sergio Castellitto;
Srebrna Wstążka MFF Taormina 2002, dla najlepszego filmu, reżysera, za oryginalny scenariusz, dźwięk i dla najlepszego aktora (Sergio Castellitto);
Nominacja do Europejskiej Nagrody Filmowej 2002 dla najlepszego reżysera Marco Bellocchio.

Ten lewak i świrus Bellocchio (zawsze miał kłopoty ze swym psychiatrą, to w końcu wybaczalne, to się zdarza) — niestety, jest także ateistą. Prawdziwym bezbożnikiem, zatwardziałym i praktykującym niewiarę, a nie jakimś tam agnostykiem, co to się waha, czy Bóg istnieje, choć nic na ten temat nie wiadomo. Bo a nuż — i co wtedy?

Bardzo smutna przypadłość. Taki zakład Pascala, przed którym klęczy już tylu jego kolegów-reżyserów, jak Eric Rohmer i jego duchowy uczeń, Zanussi, nie jest w stanie go uwieść ani przestraszyć. Bo niby, co nam to szkodzi, zachowywać się tak, jakby Bóg istniał, na wszelki wypadek, gdyby po naszej śmierci miało się okazać, że to jednak prawda? Czysty zysk. Idziemy do nieba, a w każdym razie, nie trafiamy do piekła. Otóż niestety, Bellocchia nie liżą piekielne płomienie. Nie dygoce ze strachu, co będzie potem. To go nie kręci. Więcej, ośmiela się wytykać swoim braciom i rodzinie, że ich oficjalnie wyznawana, ledwo tląca się wiara nie jest asekuracją na życie wieczne, a tylko na doczesne.

Co tam Błażej, z którego się obśmiewa. Jest gorzej. Ten prostak bierze na serio słynne pytanie Dostojewskiego: — Czy jeśli nie ma Boga, to wszystko wolno? — i odpowiada na nie twierdząco. Synek bohatera Ettore zachowuje się niczym owładnięty przez demona szaleniec. Miota się, gestykuluje i krzyczy, by Tamten go opuścił, by wyszedł z jego głowy. Jeśli On jest wszędzie, jak uczy katechetka, to jest także w jego głowie i nie ma się gdzie przed nim schronić. Nie ma wolności, nie ma już prywatnego miejsca dla siebie. Nie wiem, co dalej będzie z tym dzieciakiem, chyba katechetka nie przerabiała jeszcze z nim lekcji, że to Kain ukrywał się przed Panem Bogiem. Widocznie miał coś na sumieniu.

I wcale na to nie wygląda, by bohater, gdy sam pozna katechetkę syna, recytującą mu poemat Arsenija Tarkowskiego o wiecznym nienasyceniu (ach, ta włoszczyzna! U Andrieja, pa russki, brzmiało to znacznie lepiej), gdy zobaczy jak jest piękna i rozsmakuje się w niej, uchylił pod jej urokiem drzwi przed wiarą. On się Boga nie boi i nie to go nęci. A bodaj, że go palą najgorsze miazmaty Utopii: Wolność, Równość i Braterstwo, prawda, miłość i wszystkie takie tam. Nawet synkowi tłumaczy, że nie umrą i się nie zestarzeją, jeśli w to wiarę zachowają, przede wszystkim zaś w miłość i młodość. Jakby niepomny był tego, co się zdarzyło poprzednikom po obu stronach zakonu prawdy: żaru czystości Katarów, która przywiodła ich na stos, i miłości Inkwizytorów, którzy rozpalali te stosy.

Próżno by szukać u Bellocchia owego zaglądania księżom w dupę, jak w sławetnym „Księdzu" Antonii Bird, któremu towarzyszyły u nas zorganizowane protesty. Nie, nie, cokolwiek by o nim powiedzieć, reżyser jest estetą. Te obrazki, które maluje w filmie malarz i komiksiarz Ernesto, wyszły spod pędzla samego Bellocchia, w znacznej mierze identyfikującego się ze swym bohaterem. Niestety, jest przy tym bluźniercą. I choć można podejrzewać, że ma tam Pana Boga, gdzie Antonia zaglądała księżom, podobno nikt w filmie nie chciał tego powiedzieć na głos, nawet Sergio Castellitto, świetny aktor grający Ernesta, się wzdragał i musiano włożyć te słowa w usta brata bohatera Egidio, który mordując ich matkę, być może uczynił ją świętą. Szaleniec Egidio nie chce współpracować w procesie beatyfikacyjnym, przerywa swe krnąbrne milczenie tylko po to, by wypowiedzieć tę ohydę.

Jednak, muszę coś wspomnieć na usprawiedliwienie Bellocchia, choć w jego filmie nikt nie wierzy naprawdę, a wszyscy udają dla świętego spokoju lub korzyści. 38 lat temu, jako 25 letni młodzieniec, w swym jurnym debiucie („Pięści w kieszeni") rozwalał w drebiezgi podstawową komórką społeczną. Teraz dojrzał, nabrał delikatności uczuć. Poprzestaje tylko na matce, po której bohater dziedziczy zagadkowy uśmiech tandetnej Giocondy z odpustowego billboarda. W wielu krajach „Czas religii" był nawet rozpowszechniany pod skromnym tytułem: „Uśmiech mojej matki". U matki bohatera, osoby głupawej i zależnej, był to maskowaty uśmieszek uległości i nieobecności, u Ernesta jest odbierany jako uśmiech szyderczy, prowokujący otoczenie. On sam tylko wie, jak bardzo ten grymas skrywa jego niepewność. Niepewność co do tego, jak żyć, a nie niepewność z powodu Pana Boga. Ernesto, a za nim pewnie i Bellocchio, już nie tropi tak zajadle filistra i kołtuna, by wytknąć mu jego obłudę, przyziemność i asekuranctwo. Wszystko to ludzkie, kłamstwo i hipokryzja równie jak miłość do prawdy przyrodzona jest naszej naturze, może warto się z tym pogodzić, że istnieje, jako niezbędny do życia smar. A może nawet tkwi w tym jakieś rodzinne ciepło. Kto wie...

Swoją drogą, cóż to jednak za frajda, pójść na lekcję religii, z której Pan Bóg już wyszedł.


 Zobacz także te strony:
Antykatolicki CZAS RELIGII Bellocchio
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kryminał duszy. Rozmowa z Marco Belocchio
Antykatolicki CZAS RELIGII Bellocchio

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (1)..   


« Filmy i filmoznawstwo   (Publikacja: 06-06-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jacek Łaszcz
Krytyk filmowy, tłumacz książek beletrystycznych i naukowych. Zm. 2008.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Mad Max z hrabią Monte Christo męczą Chrystusa!
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4822 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365