|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Etnologia
Przestrzeń i czas u Stanisława Vincenza [2] Autor tekstu: Katarzyna Płóciennik
Góry, z racji
swej wysokości, potęgi i majestatu, od zawsze stanowiły symbol związku między
niebem a ziemią, jak również duchowego
rozwoju. Ich magnetyczna siła przyciągała i przyciąga rzesze spragnionych
wytchnienia i spokoju wędrowców. Dzika przyroda, sięgające chmur szczyty,
zapierające dech w piersiach widoki, rytm wznoszących się i opadających
zboczy dają poczucie wolności i jedności z naturą, a także pobudzają do
refleksji i przemyśleń. [ 20 ] W górach, także na
Huculszczyźnie, "poczucie czasu zatraca się: czas się jakoś rozwiewa i rozpyla, a nie spieszy, jak jednowymiarowy szereg chwil i godzin uciekających
jedna za drugą, lecz rozdzwania się, jak chór kościelny, czasem się cofa,
wdzięcznie przeciągając w tańcu rytmicznym i odwraca się, jakby dziecko we
śnie uśmiechnięte. To znów rozwija się, rozpościera jak wachlarz i rozszerza po łąkach — nie czas to, lecz — fala wieczności. [ 21 ] Czas rodzi się w chwili, gdy powstaje pierwszy przejaw kategorii istnienia. Człowiek
symbolicznie biorąc udział w akcie zniszczenia i stworzenia na nowo świata
sam był tworzony na nowo. Zanurzał się w świętym czasie. Stawał się świadkiem
kosmogonii. Wskutek dorocznego powtarzania kosmogonii czas ulegał odnowieniu.
Czas prapoczątku jest czasem kosmogonii — to chwila, w której objawia się świat.
Czas kosmogoniczny jest wzorem wszelkiego czasu świętego. [ 22 ]
Czas górski jest więc świętym czasem. Trwa on bez końca. Pamięć o dawnych dziejach jest na Huculszczyźnie trwała, więcej — ona jest wieczna.
„Dziwów i cudów nie odsuwa się w zamierzchłe czasy. Opowieść przybliża
je i przyciąga ku nam. Dzieją się i teraz. Przekazuje się bowiem słowem żywym,
tętniącym jak krew rodowa". [ 23 ] Słowo pełni w tym przypadku jakże doniosłą funkcję.
Tutaj nie ma pośpiechu. Jest on zwyczajnie niepotrzebny. „Wszystko
robi się zawczasu. Wszystko dzieje się na czas. Nikt się nie spóźni, bo
woli wstać wcześnie, uporać się wcześnie, wyjść wcześnie, by mieć
zawsze dość czasu". [ 24 ]
Na Huculszczyźnie nawet wypraw na połonińskie szlaki nie obliczano na
godziny, lecz dnie i tygodnie. Pośpiech jest dla Hucuła co najmniej dziwny.
Wywołuje ich śmiech, mają go za jakąś wręcz chorobę.
Pośpiechu niejeden żałował, czy to za zbyt gorąco pogonił odpłacić
jakąś krzywdę i rąbnął przeciwnika niepotrzebnie, czy też zbytnio
pospieszył się z kupnem, sprzedażą czy kontraktem. A powolna stateczność
każdemu na korzyść wyszła — pisze Vincenz. [ 25 ]
W
górach czas płynie inaczej-wolniej. Człowiek czerpie radość z każdej
chwili, bo choć spokojna, nie jest ona wcale pozbawiona piękna i wyjątkowości.
„Inny jest ten czas górski, nie może się zgodzić z obcym czasem". [ 26 ] „Czas górski, co tak potężnie i powoli się toczy, a niekiedy tak
szczodrze rozsieje radość, uroczystość barwną, inne jeszcze skarby
kryje, nieosiągalne dla oka". [ 27 ]
Pojęcie samotności, która została wyniesiona ponad pracę, wszelkie
świętowanie i radość, jest szczególnie charakterystyczne dla Hucułów. To
właśnie tutaj — na wysokiej połoninie, spotykano pustelników „czuwających
na pustkowiu pośród burzy gromowej". To tutaj człowiek usilnie poszukuje
swego miejsca, czegoś, co nie będzie abstrakcją, a konkretem. Czasami trzeba
opuścić dom — zorientowaną i określoną już przestrzeń i iść i szukać
dalej. „Zwyczajny człek myśli: najlepiej przykucnąć przy ziemi jak trawa,
nie pchać się między mocnych, postawić sobie zastawy z przymrówek, ochrony z krzyży i ziół. Siedząc tak cicho, aż przegalopują gdzieś sobie
mocarze" — pisze autor Na wysokiej połoninie. [ 28 ]
Samotność jest potężną mocą, silniejszą niż wszystko inne. Hucuł
jednak przeżyje wszystko, przejdzie szkołę samotności, przełamie strach i przejdzie potem spokojnie przez każą puszczę, a nawet przez resztę swojego
życia bez trwogi i potknięcia. Odnajdzie swój raj, zlokalizuje swoją
przestrzeń, uświęci ją na nowo.
„Bez
samotności nie ma słobody prawdziwej — pisze Vincenz. W natłoku ciągłym ani
wielkiej miłości do człowieka ani radości z ludzi nie ma. I człowiek sam
nie tylko nie wie, czym jest, nie wie prawie, że jest". [ 29 ]
Huculi
to „gorcy"- czyli górale, ludzie, którzy albo mocno kochają, albo tak
samo mocno nienawidzą. Dziś ludność huculska to około 350 tysięcy osób.
Zajmują się głównie pasterstwem, a ich folklor jest bardzo bogaty. Są
ponadto świetnymi muzykami, drwalami, idealnymi podobno przyjaciółmi. Ich
wesela zakrapiane są suto wódką; krążą również wieści, że czasem też
krwią. Każdy mężczyzna chodzący „po wertepie" (z gwiazdą) ma swoją
„bardkę". Bardka to metalowy toporek z długą drewnianą rękojeścią, będący
jednocześnie siekiereczką, ciupagą i laską jednocześnie. Czas Bożego
Narodzenia jest świętowany nadzwyczaj uroczyście w krainie pod Czarnohorą -
najważniejszą, świętą górą Hucułów.
„Święto odbywa się w czasie Prapoczątku, a odnalezienie go sprawia,
że człowiek podczas święta zachowuje się inaczej niż przed czy po święcie.
Człowiek religijny w określone dni staje się współczesny bogom, uobecnia
bowiem czas, w którym dokonały się boskie dzieła. Człowiek religijny żywi
potrzebę okresowego zanurzania się w czasie
świętym i niezniszczalnym. W święcie przeżywa się świętość
ludzkiego istnienia postrzeganego jako stworzenie boskie. Odnalezienie świętego
czasu Prapoczątku oznacza tyle, co stać się współczesnym bogów, a więc żyć w ich obecności. Pragnienie powrotu do czasu Prapoczątku jest tęsknotą za
mocnym, świeżym światem" zauważa
Eliade. [ 30 ]
Na Święty wieczór, na zakręcie czasu w lasach karpackich odbywała się i odbywa nadal trochę tajna, trochę tajemnicza, niewidzialna dla tych, którzy
widzieć nie muszą lub wręcz nawet zobaczyć nie powinni, ale jakże wśród
Hucułów powszechna wieczerza. Wtedy właśnie pasterze rozmawiają ze zwierzętami.
Chcą dowiedzieć się, czy im czegoś nie brakuje. Wiąże się to bardzo wyraźnie z przekonaniem o tym, iż w tę szczególną noc sam Pan Jezus chodzi po
stajniach i oborach. Wypytuje tam owieczki i huculskie konie, czy gospodarz jest
dla nich dobry i czy o nie dba jak należy. Pasterze są świadomi swoich błędów i poprzez owe właśnie próby nawiązania kontaktu ze zwierzętami, pragną zagłuszyć,
albo po prostu uspokoić swoje sumienia. Czas Bożego Narodzenia to święty
czas. Po biesiadowaniu przychodzi kolej na kolędę. Tutaj, tzn. na Huculszczyźnie,
ludzie się cieszą. Kolęda jest wesoła. Ludzie z gór mają smutek za coś złego,
nawet pogańskiego. Kolęda u Hucułów nazywana bywa chrześcijańską. Ludzie
tańczą i śpiewają, bo „mówi się, że gdy przestaną śpiewać stare kolędy,
zdobić pisanki i modlić się do Rachmanów, zaraz łańcuchy na Lucyferze
rozluźnią się, a on zaczyna ryczeć i gotuje się, by wpaść jak burza na
ten świat. Jednak tym razem mu się nie udało. Mendatorzy wywrócili się i poszli do piekła. Niech ich ma i trzyma. A pieśń zmartwychwstała".
[ 31 ] Kolędę
witano ze łzami w oczach. Często płakali starzy już ludzie. Na pytanie kolędników
pod oknem: „Czy śpisz, czy czuwasz gospodareczku?" odpowiadano: „Prosimy,
prosimy, panowie kolędniczkowie". [ 32 ] Kolędnicy mieli przy
sobie pistolety i po wystrzale nie było ich prawie widać w smudze siwego dymu. A potem już tylko „szła pieśń — kolęda podokienna, bardzo powoli, poważnie i równo". [ 33 ]
W tym momencie
jeszcze raz pragnę zwrócić uwagę na spokojne życie Hucułów, na ich czas wolno
płynący i niestrudzone poszukiwanie swojego miejsca wśród wysokich połonin.
„Siedziba to świat, który człowiek wznosi sobie, naśladując akt
stworzenia dokonany przez bogów — kosmogonię. Wszelka budowa i wszelkie
zainaugurowanie nowej siedziby jest poniekąd równoznaczne z nowym początkiem, z nowym życiem. A wszelki początek powtarza ów prapoczątek, początek świata".
[ 34 ]
Z kolędą u Hucułów też bywało różnie. W którymś momencie zaczęła ginąć.
Ale w końcu znaleźli się tacy, którym zaczęło zależeć na odtworzeniu, a może nawet tylko przywróceniu niezupełnie przecież jeszcze zapomnianej kolędy.
Ludzie ci wydobywali skąd tylko mogli stare pieśni, przypominali je sobie,
powtarzali, spisywali i wreszcie ponownie włączali w życie. I kolęda powróciła.
„I tak się do dziś dnia ją odprawia. Nikt się u nas przez to nie wywyższa
ponad innych. Przeciwnie, wiadomo nam — i cały świat o nas to powiada — żeśmy
ugrzęźli w dawności jakiejś obrosłej mchem, w obyczaju przestarzałym.
Niech i tak będzie! Przyjdą do nas jeszcze! Wspomną, że pastuchy pierwsi do
Dzieciątka przybiegli, i na zawsze przy Nim pozostali". [ 35 ]
Świat Hucułów jest, trwa, bo założony został dawno temu, a stało
się to możliwe przez doświadczenie sakralnej przestrzeni. Ich świat jest,
istnieje, bo objawia się im chwila rzeczywista. Ta prawdziwa i nie ulotna. „Świat
daje się ująć jako świat, jako kosmos, o tyle, o ile objawia się jako świat
święty". [ 36 ]
Hucułowie ustanowili swój świat, poruszali się i poruszają w określonej
przestrzeni, spokojnie — bo czas górski płynie przecież wolno — i przez to
ustanowili wielki świat. Wrócili do początku. Tam, gdzie mamy do czynienia z religijnymi ludźmi, możemy mówić o niejednorodnej przestrzeni. Tej, która
tak bardzo jest różna od zwyczajnej, świeckiej. Od tego stwierdzenia rozpoczęłam
swoje rozważania i zagłębiając się w tematy dotyczące budowy chat
huculskich i świętego czasu Bożego Narodzenia, kolędy, zatoczyłam zdaje się
jakiś magiczny krąg. Powróciłam do początku i tym samym stwierdzeniem kończę.
Bibliografia:
- Eliade
M., Sacrum i profanum. O istocie religijności, Warszawa 1999
- Krzak Z., Kowalski K.,Echa Atlantydy, Warszawa 1989
- Vincenz
S., Na wysokiej połoninie. Tom 1. Prawda starowieku, Sejny
2002
- Eliade
M. , Okultyzm, czary, mody kulturowe,
Kraków 1992
- Gawłowski P.,
Od Beskidu Śląskiego po Bieszczady, Bielsko-Biała 1999
1 2
Przypisy: [ 20 ] Piotr Gawłowski,
Od Beskidu Śląskiego po Bieszczady, Bielsko-Biała 1999, s. 3 [ 21 ] S. Vincenz, Na
wysokiej...,s.58-59 [ 22 ] M.Eliade, Sacrum i profanum, s. 43 [ 23 ] S. Vincenz,
Na wysokiej..., s. 64 [ 30 ] M.Eliade, Sacrum i profanum, s.12 [ 31 ] S. Vincenz,
Na wysokiej połoninie, s. 110 [ 34 ] M.Eliade, Sacrum i profanum, s.78. [ 35 ] S. Vincenz, Na
wysokiej..., s. 115 [ 36 ] M.Eliade, Sacrum i profanum, s. 83 « Etnologia (Publikacja: 15-07-2007 )
Katarzyna PłóciennikUr. 1983. Absolwentka etnologii i antropologii kulturowej w Łodzi, a także dziennikarstwa w Radomiu. Poza tym studiuje również dziennikarstwo w Radomiu. Pracuje w lokalnym tygodniku woj. świętokrzyskiego (miasto Końskie, niedaleko Kielc). Współpracuje z pismem antropologicznym "Gadki z Chatki", z magazynem studenckim "Slajd" i pismem artystyczno-kulturalnym DEDAL w Kielcach. Mieszka w Łodzi. Jej pasją są również podróże i fotografia. Numer GG: 11480847
Liczba tekstów na portalu: 11 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Sztuka szczęścia – czyli dlaczego lubimy kicz? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5460 |
|