Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.043.917 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 290 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
(..) dlaczego ktokolwiek miałby ufać Bogu albo też w ogóle uznawać jego istnienie? Jeżeli "dlaczego" znaczy "na jakich podstawach, podobnych tym, do których odwołujemy się, przyjmując hipotezy naukowe" - odpowiedzi nie ma, jako że nie ma takich podstaw.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Psycholog neguje psychoterapię [2]
Autor tekstu:

Jedna z najbardziej popularnych obecnie terapii — NLP jest, jak wykazuje Witkowski, kompletnie pozbawiona naukowych podstaw. Analiza artykułów, zawierających wyniki badań nad jej podstawowymi założeniami, doprowadziła go do konkluzji, że hipoteza o dominujących systemach reprezentacji nie znajduje potwierdzenia w danych empirycznych. Sama liczba artykułów w renomowanych czasopismach (z bazy EBSCO) jest niewielka i osiągnęła szczyt w latach 80. Moda na NLP wiąże się z obietnicami błyskawicznych i łatwych zmian, jakie czynią adepci tej metody. Sekciarski charakter, rozbudowana sieć instytucji i szkoleń, duża liczba popularnych książek, a także przeniknięcie do programów wyższych uczelni — to wszystko zapewnia dużą siłę oddziaływania tej formy szarlatanerii. Jest ona zresztą w rozdziale III — obok zakazanej w Niemczech metody ustawień rodzinnych Berta Hellingera i kinezjologii edukacyjnej — podawana jako przykład pseudonauki aktualnie absorbującej cześć praktyków psychologii, także tych związanych ze środowiskiem akademickim.

Ostatni rozdział, zatytułowany „Poza wszelką kontrolą — psychobiznes", po krótkim wprowadzeniu, dotyczącym imitowania nauki przez pseudonaukę oraz rozpowszechnieniu różnego rodzaju oszukańczych pseudoterapii w Polsce, poświęcony jest prowokacji, którą w 2007 roku przeprowadził Witkowski, kontynuując tradycję w psychologii zapoczątkowywane przez Davida Rosenhana (w 1972 roku wykazał zawodność diagnostyki w amerykańskich szpitalach psychiatrycznych), a w naukach ścisłych sztandarowo reprezentowane przez fizyka Alana Sokala (w 1996 roku skompromitował jedno z czasopism naukowych, zamieszczając tam pseudonaukowy postmodernistyczny bełkot). Psycholog pod zmyślonym nazwiskiem Renaty Aulagnier, rzekomej „psychoterapeutki specjalizującej się w zastosowaniu neuronauki w terapii", przesłał do redakcji miesięcznika „Charaktery" (nakład ponad 50 tysięcy egzemplarzy) czterostronicowy artykuł opisujący koncepcję „rezonansu morficznego", dającą możliwości masowego oddziaływania psychoterapeutycznego na odległość. Redakcja nie tylko zainteresowała się tą kompletnie bzdurną koncepcją, ale też odesłała do przeredagowania trzykrotnie dłuższy tekst, wzbogacony o plagiat publikacji Anny Opali (nie zgodziła się przy tym, żeby uczynić ją współautorką czy choćby zacytować). Tekst po zmianach redakcyjnych ukazał się na łamach czasopisma, a jego kontynuacja, również wyssana z palca, została przyjęta do druku. Gdy Witkowski ujawnił prowokację, reakcja „Charakterów" nie zgodziła się ani na sprostowanie błędnych informacji, ani na zamieszczenie listu wyjaśniającego motywy autora. Zamiast tego starała się wyciszyć sprawę, przypisując Witkowskiemu nieczyste intencje i potępiając prowokację. Sprawa odbiła się jednak szerokim echem w środowisku naukowym. Artykuł „Modne bzdury wciąż modne" ukazał się w kwartalniku „Nauka", na stronach internetowych autora prowokacji i pisma, które było jej przedmiotem, zabrały głos w dyskusji setki osób, a sam sprawca zamieszania został zaproszony jako gość przez kilka gremiów naukowych, w tym jako prelegent przez przewodniczącego ówczesnego Komitetu Nauk Psychologicznych PAN na jego posiedzenie, co jest wyjątkowym wyróżnieniem (zebrania odbywają się raz lub dwa razy w roku). Zarówno reakcje czytelników „Charakterów", jak i naukowców zajmujących się psychologią, były bardzo zróżnicowane. Te ostatnie Witkowski uporządkował w książce jako następujące strategie „czystych uczonych": przemilczenia, pomniejszania, reorientacji (oceny samej prowokacji, a nie zagadnienia, którego dotyczyła), eksploatacyjną (wykorzystanie do walki z niekorzystnymi zjawiskami), biernej aprobaty (poparcia dla prowokacji, niewiary w skuteczność walki z pseudonauką) oraz intelektualizacji (debaty o granicach między nauką i pseudonauką, wielości odmian psychologii i tym podobnych). Skomentował je też z wyraźną dezaprobatą dla sceptycyzmu, bierności i przyzwolenia dla pseudonauki, które jego zdaniem cechują większość naukowców uprawiających psychologię.

Książka napisana została wartkim, wciągającym językiem, z publicystyczną swadą, ale jednocześnie z zachowaniem naukowej precyzji (370 przypisów dolnych, 20 stron bibliografii). Chwilami czyta się ją jak sensacyjny reportaż. Witkowski potrafi być bardzo sugestywny w prezentowaniu swoich tez, a zaangażowanie, z jakim pisze nie pozostawia wątpliwości, że czystość nauki, sprzeciwianie się szarlatanerii i nieuczciwości leżą mu na sercu. Jednak obraz nauki, zwłaszcza psychologii naukowej, który wyłania się z jego dzieła wydaje się bardzo jednostronny. Cel książki, jakim jest demaskacja pseudonauki i pseudoterapii, sprawił, że zbrakło pozytywnych przykładów tego, jak należy postępować. Wzmiankom o skutecznych formach terapii poświęconych jest zaledwie parę akapitów, a jedyni naukowcy, pełniący pozytywną rolę w tekście to ci, którzy zdemaskowali nieuczciwych kolegów po fachu lub wykazali nieskuteczność terapii. Bardzo to pesymistyczne, a w ogólnym wydźwięku krzywdzące dla psychologii jako nauki i jej adeptów. Czytelnik, zwłaszcza ten spoza środowiska (a cytowanie niektórych oczywistych nawet dla studentów psychologii faktów każe przypuszczać, że książka kierowana jest do laików) może odnieść wrażenie, że psychologia jest nauką niewartą zaufania, a uprawiający ją ludzie to w znacznej części manipulatorzy, oszuści i dewianci. Bliższe informacje o wskazanych przez autora pożytecznych, niosących pomoc formach terapii (behawioralna, poznawcza, poznawczo-behawioralna) trochę by to skrzywione zobrazowanie rozjaśniły. Tymczasem można odnieść wrażenie, że sensacyjne, mocno wartościujące informacje, budujące emocjonalny (mimo całej jej racjonalności!) wydźwięk książki nieco nadwyrężyły jej obiektywizm. Rozumiem, że cel książki był demaskatorski, nie apologetyczny, ale zostałby lepiej osiągnięty przy większym miarkowaniu środków.

Uderzającą, budzącą sprzeciw psychologa obeznanego z różnymi rodzajami koncepcji jest poczyniona za (często cytowanym) Jeffreyem Massonem, autorem książki Przeciw terapii, sugestia całkowitej rezygnacji z psychoterapii. Kiepska jakość oddziaływań terapeutycznych i niskie kompetencje czy morale sporej części terapeutów to moim zdaniem wciąż za mało, by całkowicie skreślać tę część psychologii stosowanej. Na tej zasadzie należałoby postulować likwidację demokracji przedstawicielskiej, bo wielu polityków uprawia prywatę, podlega korupcji i nie ma kompetencji do rządzenia, a ideologie którymi się ewentualnie kierują są kompletnie irracjonalne. Monarcha o złotym sercu rozwiązałby wszelkie problemy. Własność prywatna, źródło niesprawiedliwości, wyzysku i cierpienia zgodnie z tą logiką powinna zostać zniesiona. Spółdzielnie okazałyby się zapewne dobrą alternatywą. Producenci żywności zostaliby zlikwidowani z powodu szkodliwych substancji, choćby konserwantów, które zawiera jedzenie. Powrót do gospodarki naturalnej niechybnie wyszedłby nam na zdrowie. O papierosach, alkoholu i broni nawet nie wspominam. (Zresztą trudno byłoby je czymś zastąpić.) Wszystko szkodzi lub może szkodzić. Wszystko należałoby zlikwidować. Na świecie zostaliby wyłącznie „mili przyjaciele".

Z drugiej strony w „Dodatku" znajdujemy (słuszne!) sprzeciw Witkowskiego i innych naukowców wobec traktowania przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej astrologów, wróżbitów, homeopatów, bioterapeutów i radiestetów na równi z psychologami. To są szkodliwe (bo oszukańcze), ale w gruncie rzeczy słabe środowiska „zawodowe". Łatwo w nie uderzyć. Jednak nie znalazłem w książce radykalnego racjonalisty choćby słowa o księżach i egzorcystach. Wydaje się, że byłoby uczciwie odnieść się także do pracowników potężnej organizacyjnie, ekonomicznie i propagandowo instytucji, która przecież w największym stopniu przyczynia się do popularyzacji pseudonauki. Na wielu państwowych uczelniach funkcjonują wydziały teologii, a religia nauczana jest w szkołach. Czyżby to nie budziło żadnych obiekcji Witkowskiego? Tymczasem po likwidacji psychoterapeutów, astrologów i wróżek, społeczna przestrzeń dla księży i egzorcystów znacznie się poszerzy. Nie będą mieli żadnej konkurencji.

W jednym z nielicznych fragmentów proponujących pozytywne rozwiązanie autor chwali koncepcję twardości Suzanne C. Kobasy, wyrażając żal, że jest w Polsce mało popularna. Analiza jej składowych, tak jak je przedstawiono w podrozdziale „Co w zamian?" pozwala jednak odnieść wrażenie, że jest to koncepcja wtórna wobec kilku innych: kontroli działania Juliusa Kuhla, lokalizacji kontroli Juliana Rottera, oraz którejś z koncepcji temperamentu wyjaśniających zapotrzebowanie na stymulację, choćby regulacyjnej teorii temperamentu Jana Strelaua czy trójczynnikowego modelu Hansa Eysencka. Te koncepcje zdają się odnosić — za pomocą innej aparatury pojęciowej — do zaangażowania w aktywność, poczucia kontroli i otwartości na wyzwania, postulowanych przez Kobasę. Wartość koncepcji twardości jako oryginalnej propozycji wydaje się więc dyskusyjna.

Zakazana psychologia jest starannie przygotowana pod względem redakcyjnym. Jednak pisarski ferwor sprawił, że autor nie uniknął drobnych błędów. Oto one. Cytowalność nie jest, jak sugeruje, „innym (...) wskaźnikiem" niż „średnia liczba cytowań jednej pracy" (s. 101). Wśród schorzeń wymienionych na stronie 200. powinien znaleźć się raczej zespół Tourette’a (nie — Teurette’a, jak jest tekście). Szanse, że pacjent będzie molestowany seksualnie, jeśli uwzględnić dane ze stron 217-218, nie wynoszą 1 : 10. Cytowane wartości procentowe dotyczą bowiem jakichkolwiek (choćby pojedynczych) przypadków zaangażowania terapeuty w zachowania erotyczne wobec pacjentów, a nie angażowanie się w nie w każdym przypadku. Oczywiście zjawisko jest tak czy inaczej niedopuszczalne i oburzające, ale logikę liczb należy zachować, by nie popaść w przesadny alarmizm. Liczba, choć bardziej niewinnie, urosła także na stronie 325.: „my" to pierwsza, a nie druga osoba liczby mnogiej. Nazwanie prowokacji oszustwem uznał autor za „nie tylko nieuczciwe, ale nawet niegrzeczne" (koniec pierwszego akapitu, s. 304), co trochę mnie zaskoczyło, gdyż cała książka wskazywałaby raczej, że wyżej ceni uczciwość niż grzeczność. Świadczy o tym choćby dosyć surowy odpór, jaki dał na stronie 354. niektórym dyskutantom z numeru 4/2008 „Psychologii Społecznej". Zasugerował tam między innymi, że Wiesław Łukaszewski „wkłada wysiłek w pokazanie, że wykazywanie braku podstaw naukowych takich praktyk, jak wieszanie dzieci za nogi dla przysporzenia im inteligencji jest nielogiczne i intelektualnie bezwartościowe". Jakoś trudno mi uwierzyć w zasadność (i kurtuazyjność) tezy, że jeden z najwybitniejszych polskich psychologów pozostałby uparcie obojętny w obliczu dziecka (terapeutycznie) wiszącego głową w dół.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kapłanki Aarona i mandolinistki
Życie intelektem, to życie nie w pełni

 Zobacz komentarze (19)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 07-04-2010 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jarosław Klebaniuk
Doktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”.

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów...
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7243 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365