Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.559.100 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:

Złota myśl Racjonalisty:
"Dechrystianizacja Europy nie mogła mieć miejsca (...) przede wszystkim dlatego, że nigdy nie dokonała się jej chrystianizacja."

Dodaj swój komentarz…
Artysta - religia-nerwica przykład własny
Opiszę tu w odniesieniu do Pańskiego artykułu mój przepadek psychotyczny, kiedy to po zjedzonej i wypalonej wraz z damianą zdawałoby się kontrolowanej niewielkiej ilości muchomora Amantia Muscaria (na pewnej spokojnej alkocholowej imprezie wśród znajomych) , oraz wypiciu kilku herbatek z galangi kupionej w Head Shopie w Niemczech, dostałem z dnia na dzień zamiast oczekiwanego wglądu i poszerzonej zmysłowej percepcji rzeczywistości coraz ostrzejszych schizów i jazd.
Moje myśli stawały się coraz bardziej alogiczne, a wizje dotyczące otaczającej rzeczywistości coraz bardziej urojone, które przeszły u mnie w tak ostrą psychozę, że wylądowałem w szpitalu (po trzech dobach, kiedy nie byłem w stanie zasnąć).
Cieszę się że żyję, bo przy tak ostrej psychozie mogłem nawet zejść na zawał.
Od tego zdarzenia w grudniu męczyłem się z depresją popsychotyczną i brałem leki (kolejno zażywane Lorazepam, Haloperidol, Rispolept, Zalasta, Promazin, Sulpiryd).
Poza tym straciłem przez to całkiem niezłą pracę, i wstydzę się bardzo za siebie. Nigdy w życiu nie miałem myśli samobójczych a po tym epizodzie miałem je bardzo bardzo często. Nie jestem już pewien samego siebie i nie ufam sobie i powątpiewam w racjonalność swoich pomysłów, a wymyślić to ja coś muszę, bo mam żonę i dwójkę małych dzieci.
Tym bardziej trudno jest mi wymyślić coś racjonalnego, że jestem artystą.
Antydepresant doksepina sprawiła, że poczułem się znacznie lepiej, jednak jej nadmiar nakręca mnie i napawające optymizmem wydarzenia które ostatnio miały miejsce prawdopodobnie wywołały u mnie przesilenie, objawiające się bezsennością, tak że znowu musiałem zażyć Zalastę po której spałem całą dobę.
Mój lekarz psychiatra zaleca mi branie Zalasty na noc i Convulexu dla ustabilizowania nastroju, jednak nie za bardzo wierzę już w skuteczność medykamentów, bez psychoterapii, a moje obecne samopoczucie po jednorazowym zażyciu Zalasty ustabilizowało się.
Mój lekarz jest osobą wierzącą i moją niewiarę w Boga traktuje jako element chorobowy, ja jednak nawet gdybym chciał to nie bardzo mogę praktykować religię katolicką, ponieważ przyjmuje ona u mnie formę patologiczną.
Jak zaczynam wierzyć i się modlić to popadam w obłęd, przestaję patrzeć realnie na rzeczywistość, rzuca mi się na mózg jakaś skrajna forma altruizmu, poczucia misji, zbawienia świata, emocjonuję się widokiem ukrzyżowanego Chrystusa na ulicy Sławkowskiej w Krakowie.
Tak jak w psychozie po grzybach ratunkiem na bezsenność miała być dla mnie modlitwa mantra, tak i teraz w modlitwie próbuję odnaleźć spokój ducha.
I tak jak na co dzień się w ogóle nie modlę tak przy tej ostatniej bezsenności klęczałem, jakby za wszystkie dni kiedy się nie modliłem, tak że do dzisiaj boli mnie miednica.
Modlitwę jednak wznosiłem w kierunku bliżej nie sprecyzowanym, jakby do siebie samego, prośby o trzeźwe patrzenie na otaczającą mnie rzeczywistość, radzenie sobie z własnymi niedoskonałościami, umiejętność obcowania z ludźmi.
I może to jest właśnie tą zagubioną i utraconą przeze mnie formą samodoskonalenia, którą powinienem praktykować niezależnie od wpajanej mi tradycyjnej formy religijności, albo znowu popadam w obłęd.
Psychoza którą przeszedłem w grudniu składa się z wydarzeń pamiętam dokładnie i niektóre patrząc z dystansem wydają się nawet śmieszne.:
jak zamiast siebie zobaczyłem przez moment w lustrze wyraźnie rozwścieczoną postać Adolfa Hitlera,
jak zgubiłem się w metrze i zamierzałem w labiryncie podziemnych korytarzy odnaleźć właściwa drogę do wyjścia skręcając za każdym razem w prawo,
jak czułem pieczenie żył na dłoniach i miałem wrażenie, że z mych rąk kapie jak Jezusowi krew
jak obawiałem się śmierci z rąk Boga, Szatana, niemieckiej policji i KGB, mafię ukraińską jak do mnie strzelano, mierzono, śledzono, podsłuchiwano (hotelowy pokój obok wynajmowali ubrani na czarno wywiadowcy), podglądała mnie nagiego na żywo niemiecka stacja telewizyjna, he he bardzo śmieszne co bardzo śmieszne?
jak przeżywałem przytłaczającą boskość wizji natchnienia bijące z obrazów malarzy (Galeria Hamburg)
jak przeczuwając nieuchronną śmierć chciałem się wyspowiadać, a swego przełożonego nazwałem swoim pasterzem
jak trzęsącemu się brudnemu i zasyfiałemu narkomanowi na ulicy pokazując palcem w górę oddałem ostatni posiadany przy sobie grosz, dałbym mu dać cały portfel, ale nie chciał wziąć
jak widziałem w wyobraźni swoje płonące ciało i mimo mrozu na dworze szedłem 5 kilometrów w nocy piechotą w samej koszuli i spodniach bo było mi strasznie gorąco
jak Iniemamocni patrzyli na mnie z plakatu z hasłem Unglaublich
jak postanowiłem iść przed siebie w nieznane miasto
jak ostentacyjnie okazywałem niechęć mieszkańcom Hamburga robiąc uliczny performance składając pięści na krzyż w trupa i idąc tak przez pół miasta, nawiązując w ten sposób do pirackiego znaku dzielnicy pornosexu - St Pauli
jak słońce które wyszło z za chmur wydawało mi się Absolutem, a woda w jeziorze anielskim ukojeniem
jak przed zabraniem do szpitala zdawało mi się, że jestem w dniu Bożego Narodzenia tym wyczekiwanym przez wszystkich (w tym telewizję) Chrystusem
jak chciałem nago najszybciej jak to możliwe uciekać przez okno w stronę granicy
jak wróciła mi dawno zapomniana pamięć symboli magicznych A.Crowleya i innych tajemnych i zaszyfrowanych znaków
jak piłem już w szpitalu drogą wodę mineralną Bismarck i czułem się wielki jak on, godny mianowania prezydntem, po tej jakże wspaniałym rozpracowaniu przez ze mnie tajnych agentów KGB
jak myślałem o tych 3 kobietach, z którymi miałem już być na zawsze i żyć w poligamii
jak wydawało mi się, że mój ojciec przewidział, że znajdę się w podobnej sytuacji życiowego labiryntu i napisał dla mnie książkę - instrukcję jak z niego wyjść.

Prawdziwa instrukcja mojego ojca: nie myśl tyle, bądź w realnej rzeczywistości! Nie wyłączaj się!
Czy jako specjalista miałby Pan dla mnie jeszcze jakieś rady, jak sobie poradzić z samym sobą, jak wykorzystać swój potencjał i możliwości, radzić sobie ze stresem i problemami dnia codziennego, szkolić pamięć i koncentrację i nie szukać sposobów ucieczki?

Z poważaniem
Artysta
Autor: Artysta Dodano: 13-09-2005
Reklama
adam - jestem drugi :D
Artysta twój przypadek jakkolwiek prawdziwy przypomina mi trochę film "Efekt motyla".

Co do artykułu moim zdaniem rewelacyjny,ten eklektyzm metodologii mi się podoba.Tłumaczenia oryginałów Nietzschego na j.polski (z niemieckiego) to nieporozumienie,twierdzę tak choćby widząc iż myśl Nietzschego nie wymaga takich trudnych zdań jak to widzimy w tłumaczeniach choćby Frycza i Drzewieckiego.Można to napisać prościej nie ingerując w sens, ale akademickie zboczenie też występuje.Już nie mówię o Heideggerze, który trudny nie jest, ale ma inny "interfejs" w języku programowym :D
Autor: adam Dodano: 07-08-2008

Pokazuj komentarze od najnowszego

Aby dodać komentarz, należy się zalogować

  

Zaloguj przez Facebook lub OpenID..
Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto..

Reklama
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365