Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.038.883 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Hipokryzja to wstydliwośc łajdaka."
 Kultura » Historia kultury

Dziad i baba – guślarz i czarownica w państwie bez stosów [2]
Autor tekstu: Józef Ignacy Kraszewski

 Każdą prawie babę miało pospólstwo za czarownicę — wierzył lud że one wszystkie, wywróciwszy koszulę na nice, w czwartek na młodziku wylatywały z izby średnim oknem lub kominem, na ożogu, na podgórską granicę, że się udawały dla jakichś obrzędów na rozstajne drogi, że się stawały gdy chciały niewidzialnymi lub przybierały różne dziwaczne postacie zwierząt, kotów, kóz i t. p.; że mocą ziół jakichś otwierały zamki, po powrozach mogły wdrapywać się na wysokości, chodzić suchą nogą po wodzie; że miewały zachwycenia, w których widywały cudowne rzeczy; że najpospoliciej zmieniały się dwa razy w miesiąc, raz na młodziku, drugi raz gdy księżyc schodził; że w nocy przybierały czasem postać śmierci, w południe przypołudnicy, wieczorem wiedmy lub latawicy. Latawiec, duch zły, był z niemi w szczególnej zażyłości i zgodzie, on także mienił się w różne postacie, sławny był z tego, że za prośbą lub umową nosił z cudzej spiżarni wszystko czego mógł dostać dla swoich przyjaciół.

 Lecz już dość wreście tego wyliczania — jeszcze jedno i najgłówniejsze pono po babieniu zatrudnienie bab, było — obmywać umarłych, kłaść ich do trumny i śpiewać nad nimi wigilie. Ledwie kto w chacie powieki zawarł, jedni ze strachu, drudzy z przywiązania nie mogli ostatniej oddać mu posługi, biegł parobek po babę, która zawsze do tego była gotowa, gdyż to było może najzyskowniejsze z jej zatrudnień.

 Powiedziałem już że lud lękał się bab, którym przyznawał władzę narzucania paraliżu, głupoty, febry i t. p. wywarami z różnych ziół, zbieranych w pewną doterminowaną porę.



Wątek Dziadów zyskał ostatnio rozgłos ogólnoświatowy dzięki Wiedźminowi

 Baby i dziady po dwoje lub troje włóczyli się nieustannie z odpustu na odpust, z jarmarku na jarmark; rzadko razem szli w większej liczbie, bo by sobie sami przez to szkodzili. Ślepy ze swoim przewodnikiem, chromy i towarzysz, głuchy z chromym, chromy ze ślepym, dziad z babą przyjaciółką, chodzili dzieląc się jałmużną zebraną, niekiedy drąc i kłócąc się o nią. Na odpustach niezliczone ich ćmy zasiadały smętarze kościelne, śpiewając, wykrzykując, ukazując rany, ofiarując świeczki na sprzedaż, maści i leki, zioła, udając Kaźń Bożą obłąkanie, paraliż. Dzień zaduszny jest i po dziś dzień, jak był z dawna, wielkim dniem w roku dla żebraka, dniem najsutszej jałmużny za dusze zmarłe, którą każdy daje, bo każdy ma kogoś na tamtym świecie, po kim płacze, za którego pragnie modły zakupić.

 W Polsce najsławniejsze stekiem żebraków miejsca były — Częstochowa, nowa Kalwaria, św. Krzyż na Łysej górze, Leżajsk, Staszówka, Szczepanów, Gniezno na św. Wojciech, Pilzno na św. Jan, Rzeszów na sławny jarmark, Jarosław na N. Pannę Zielną, Przeczyce na św. Michał, Leki na św. Bartłomiej, Chełm w Lesie, Zawady za Dębicą, kościół św. Piotra koło Dobrzechowa i t. d. W Zawadach była niejaki czas figura ukrzyżowanego Zbawiciela cudowna, z której boku woda ciekła, a tę dziadowie roznosili i przedawali, gdyż lud wielce jej był chciwy. Prócz tego pielgrzymowało dziadowstwo daleko w cudze kraje za chlebem, a najpospoliciej do sąsiadów, wyrobiwszy sobie list pod pieczęcią. Tłoczyli się oni do Węgier, pod wielkim strachem (jak powiadali) przebywając napełnione hultajami Bieszczady; do Siedmiogrodzkiej ziemi, do Wołoch; szli zdrowsi nieraz do Kozaków i tam przystawali, inni do Szląska, do Moraw. Niektórzy przy żebraninie trudnili się też przeprowadzaniem koni kradzionych, należąc do cygańskiej ligi, częstokroć nawet mniej świadome ich kupy wiodąc po kraju ubocznymi gdy tego było potrzeba manowcami.

 Stykali się oni nieraz z możniejszą klasą, której byli potrzebni, do przenoszenia tajemnych korespondencji, do szpiegowania wojsk, osób i t. p. Tak jeden z nich w XV wieku, przenosząc listy od Zygmunta cesarza do Krzyżaków, zmarł w drodze i tajemnica się wydała, inni (bo było ich więcej) umknęli. Tak książę Siemion Słucki przekradał się przez dobrze strzeżone bramy Lwowa do przyrzeczonej sobie księżniczki Halszki Ostrogskiej. Tu napomkniem o zwyczaju trzymania do chrztu dzieci możnych przez dziadów, aby się hodowały (J. Żochowski).

 Najpoetyczniejszą postacią u nas byli żebracy ślepi, dudarze i gęślarze, chodzący po wsiach i dworach z pieśniami narodowymi ludu i nabożnymi. Powiadają że zyskowna ta żebranina tak dalece była dobrym chlebem, iż zwykle syn po ojcu gęśle dziedziczył, a z nią ślepotę, umyślnie w dzieciństwie zrobioną.

 Najrozwiąźlejsza klasa włóczących się dziadów miała służący jej, mianowicie do porozumień we względzie kradzieży, oddzielny i właściwy swój język, o którym wspominają dawni pisarze nasi, że nim rozmawiali niezrozumiani od nikogo. Był to język ich rzemiosła, który, jak język flisów, jak język myśliwych, miał i swoje własne wyrazy (po części) i więcej jeszcze składał się z pospolitych, którym nadawano dziwne znaczenie.

 Z tego cośmy tu już napisali, łatwo poznać, jak żebracy wielkie miejsce zajmowali w życiu prostego ludu, jak wielki nań wpływ wywierali. Baba przyjmowała rodzące się dziecię, baba matkę dozierała przy połogu, często bywała kumą, nie jeden raz potem swachą, nie jeden raz lekarką, a gdy umarł starzec, baba znowu omywała go, kładła do truny i śpiewała wigilie. Proste przysłowie — gdzie diabeł nie może, tam babę pośle — maluje jak wiele mogły baby.

Pradawne rzeźby bab i dziadów
2. Pradawne rzeźby bab i dziadów

Gadki [opowieści] też gminne rzadko się bez pośrednictwa dziada lub baby obchodzą, tych tajemniczych postaci, niewiadomo gdzie urodzonych i nieśmiertelnych, bo zawsze po sobie następujących bez przerwy i końca.

 Obyczaje tej klasy były jak najdziwaczniejszą mieszaniną nabożeństwa i przesądów, modlitw i występków. Usłużne żebractwo miało jakąś popularną gadkę na wymówienie każdego występku, tak właśnie jak miało lekarstwo (mniemane) na każdą chorobę za kawałek chleba i kilka groszy; uspokajało nie jedno sumienie i nie jedną bojaźń chorobliwą rozpędzało. Tajemnicze życie, wiek, obyczaje, tradycjonalne o nich powieści, wszystko w oczach ludu okrywało żebraków jakimś urokiem dziwnym, natchnąć umiało wiarę w gusła ich, bojaźń i uszanowanie pewne dla nich.

 W istocie często straszna była zemsta tych ludzi, których z trudnością dotknąć mogły prawa, a żadna nie wstrzymywała pospolicie wiara i sumienie. Nieraz rzucili ogień pod stodołę, ziele szkodliwe do jadła. — Jednym słowem, żebracy wówczas, tacy jakicheśmy odmalowali, byli dla ludu ciągle potrzebnymi, czasem niebezpiecznymi, ustawicznie nasuwającymi się.

 Inny nieco był żebrak właściwie miejski, lecz tylko o tyle, o ile wpływał na niego odmienny nieco rodzaj życia i otaczający go ludzie. Żebrak miejski trochę oświeceńszy, równie zepsuty, przebieglejszym był jeszcze od innych.

 Żebracy w miastach prędko zbierać się zaczęli w kształt bractw, czyli cechów uprzywilejowanych. Mieli oni swoje wpisy, księgi, pisarza, urzędników, skarbonę, biczowników, pilnujących aby obcy przybysze miejskim chleba nie odbierali, zasiadając pod kościołami za jałmużną, lub włócząc się po mieście. Już w XVI wieku pokształciły się takie bractwa u nas, mające swoją gospodę do schadzek w mieście, obowiązane starać się dla członków swych o księdza przy skonaniu i pogrzeb choć w polu. Przybywający do miasta litownicy, którzy o okup jako więźnie, albo o pomoc jak pielgrzymi dopraszali się, prosząc o zalecenie ich z ambon, stawić się byli obowiązani wprzód do gospody brackiej i papiery swoje okazać, w mieście nie wolno było ran odkrywać i dzieci nosić. Co cztery pospolicie niedziele odbywały się schadzki, których protokół pisano. W czasie głodów tylko i morów, gdy niezwykły był napływ ludu do miasta, porządek ten ustawał.

 Ubodzy szpitalni mieli sobie wyznaczony czas siedzenia na ulicach, pospolicie około Wszystkich świętych i Wielkiej nocy. Starszyznę obierano z dzwonników, cerkiewnych, zborowych kościelnych.

 Należący do bractwa siadywali niekiedy w budkach, umyślnie skleconych, przy kruchcie kościelnej.

 W ogólności żebrak w mieście mniej miał swobody, baczniejsze magistraty nie dawały bruździć, pod karą pręgierza, chłosty i wygnania z miasta; w razie dowiedzionych czarów, lub tylko intencji — palono bez przebaczenia. Swobodniejsze było życie żebraka na wsi, w ciągłej wesołej od proga do proga pielgrzymce, po znajomej okolicy, gdzie często w starym dziadku starą witano znajomość. Że wpływ żebraków był demoralizującym dla ludu, niewątpliwa — nie jeden dał się im nawieść do zbrodni, nie jeden patrząc na nich zasmakował w próżniactwie, tułactwie i żebraninie; nie jednemu pomogli oni do ukrycia bezkarnego pierwszej zbrodni, co było zachętą do dalszych.

 Oprócz tych, o jakicheśmy wspomnieli stosunków z możniejszą klasą, przypomnijmy te, jakie się zawiązywały przy często w XV i XVI wieku zdarzających się ucztach dla żebraków, przez panów, duchownych, mianowicie biskupów, dawanych. Do tych policzmy i obrzęd wielkoczwartkowy.

 Oświecenie tej klasy na czym właściwie należało? Na umiejętności pieśni pobożnych, modlitw, litanii i t. d., znajomości tradycji miejscowych, gadek, przysłów, piosnek ludu; tradycjonalnych także formułach czarnoksięskich i guślarskich; na poznawaniu ziół i niejakiem ich własności różnych pojęciu. — Oto podobno wszystko. Dodamy tylko że baby uczyły się praktycznie usługiwać położnicom.

*

Wątek Dziadów i Bab w Wiedźminie:


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (2)..   


« Historia kultury   (Publikacja: 12-05-2018 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10214 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365