|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia kultury
Miłość bliźniego, ale tylko dalekiego [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
We wschodnim chrześcijaństwie przetrwały pokrewne praktyki, znane jako Owsianka dla Baby lub Babi Dzień. Zgodnie z tym zwyczajem, w drugi dzień Bożego Narodzenia, w uroczystość Najświętszej Bogurodzicy w południowo-zachodniej Rosji, wiele wiejskich kobiet szło do cerkwi ze specjalnie przygotowanymi ciastami, „myśląc o uczynieniu tego zaszczytu dla Matki Boga". Zwyczaj ten był wcześniej bardzo rozpowszechniony, ale nie jest tolerowany przez cerkiew. Metropolita kijowski Michał w 1590 r. potępił go i zakazał jako niezgodnego ze świętością Najświętszej Maryi Panny. W jednym z listów napisał: „I są też ciasta na wigilię Narodzenia Chrystusa, które są przynoszone do cerkwi, na cześć Matki Bożej, jest to wielka hańba i dogmat heretyków bezbożnych." W tradycjach tych widać pozostałości kultu Bogini Matki Można by rzec, że zapisek znaleziony na Śląsku jest zbyt wątłą przesłanką, by wnioskować, jak świętowano Boże Narodzenie w średniowiecznej Polsce, tyle że nie ma żadnych wcześniejszych dokumentów poświadczających celebrowanie tych świąt w średniowiecznej Polsce. Najstarsze zapisy na ten temat dotyczą XV lub XVI wieku.
Z drugiej strony nie jest też tak, że katolickie Boże Narodzenie „zawłaszczyło" dawne święta jak to się dziś pisze. W Objawieniu św. Jana, Jezus określa się mianem Gwiazdy Porannej, Jutrzenki. W Ewangelii Łukasza określany jest jako Wschodzące Słońce. W tradycji katolickiej to raczej Maryja określana jest mianem Jutrzenki, niosącej światło, czyli Jezusa-Słońce. Narodziny Jezusa w pełni więc harmonizują się z symboliką zimowego przesilenia. Chrześcijaństwo niczego więc nie ukradło „pogaństwu". Zawiera wiele elementów dawnych kultur, symboli i metafor, ale wniosło też nowe treści, czyli było elementem ewolucji kulturowej.
Obecność elementów dawnych wierzeń we współczesnej kulturze polskiej jest cennym świadectwem polskiej tolerancji. Nie dowodzi ona tego, że „Nie wszystko udało się Kościołowi zniszczyć", ale tego, że nie zapuściła u nas mocno korzeni protestancka zapalczywość do tępienia jakichkolwiek związków chrześcijaństwa z dawnymi religiami.
Pozostawianie pustego miejsca uchodzi dziś za typowo polską tradycję, jakkolwiek w przeszłości podobne zwyczaje występowały także w innych krajach. Biskup Wormacji w XI wieku, Burchard, potępiał zostawianie trzech pustych talerzy dla Matek, czyli Trzech Sióstr, więc zapewne Norn, bogiń losu. W wierzeniach polskich były to Trzy Zorze, boginie wyznaczające rytm życia i przepowiadające przyszłe wydarzenia, proszone były o pomyślność dla nowo narodzonych dzieci, nowożeńców oraz powodzenie w miłości. Na Zachodzie praktyki te zanikły wraz ze spalonymi czarownicami. W Polsce czarownic nie palono, więc zwyczaje, które wiązano z praktykowaniem magii, wprawdzie białej (dobroczynnej), ale jednak magii, uchowały się po dziś dzień.
Owo puste miejsce, które początkowo było czymś w rodzaju ołtarzyka dla bogini szczęścia i umarłych, pozostałość obiaty, zostało zlaicyzowane do samych umarłych, jakkolwiek była to redukcja dość niefortunna: wszak zmarłych przodków mogło być w domu kilkoro i więcej, zaś puste miejsce jest tylko jedno. W najnowszej historii z wigilii wygnano i duchy przodków, głosząc, że owo miejsce zostawiamy dla głodnego i zbłąkanego byle kogo, choć przecież zupełnie nie odpowiada to istocie owego zwyczaju i tym samym w sferze społecznego uzusu zdaje się być martwym. Choć martwym ani pustym przecież nie jest. Jest bowiem świadectwem naszej bogatej historii oraz umiarkowania polskiego katolicyzmu.
A może jednak powinniśmy zracjonalizować ową tradycję i połączyć ją z chrześcijańską miłością bliźniego, zostawiając pusty talerz dla potrzebujących? Jest kilka problemów dla takiej „racjonalizacji".
Jak wspomniałem, Boże Narodzenie to święta rodzinne i zwyczajnie nikt obcy nam raczej nie będzie w tym dniu pukał do drzwi. Możemy na Wigilię sami zaprosić jakiegoś potrzebującego, ale ów gest nie będzie przecież związany z pozostawianiem pustego miejsca dla niespodziewanego gościa. Istnieje tyle realnych możliwości praktykowania idei miłości bliźniego, że nie ma potrzeby naciągania ku temu niepasujących zwyczajów, które znaczenie mają jedynie symboliczne.
Po drugie, ci, którzy wzywają do aktów strzelistych wobec nielegalnych imigrantów wzywają de facto do łamania prawa. Masy tzw. uchodźców nie życzą sobie legalnej ścieżki azylowej, bo w ten sposób mogliby trafić do Polski, zaś ich celem jest najbogatsze państwo Unii. Chrześcijaństwo głosi miłość bliźniego, ale sprzeciwia się łamaniu prawa, wzywając, by oddać co cesarskie cesarzowi, czyli do niemieszania religii i polityki. Jeśli dane prawo jest twarde, bardziej po chrześcijańsku jest znosić mężnie owe trudy, hartując ducha, niźli przełamywać prawo, by poprawić swoją sytuację materialną. Chrześcijaństwo to bardzo trudna etyka, która nic nie ma wspólnego uprzyjemnianiem sobie życia.
Po trzecie wreszcie, ci, którzy mają skłonność do wiązania postawy wobec nielegalnej imigracji z chrześcijańską ideą miłości bliźniego w lwiej części najbardziej dystansują się wobec tej idei w praktycznym codziennym życiu w Polsce. Z czysto psychologicznego punktu widzenia, by móc efektywnie kochać innych, trzeba najpierw pokochać siebie. Ten kto sobą gardzi nie będzie dobry wobec własnej rodziny. Ten kto swą rodziną gardzi nie będzie dobry wobec sąsiadów. Ten kto gardzi swymi współrodakami nie będzie dobry w miłości bliźniego jako takiego. Gazeta Wyborcza, która pozostaje najbardziej charakterystycznym przedstawicielem środowisk wspierających nielegalną imigrację, kieruje się tą specyficzną etyką, która na co dzień głosi nienawiść wobec społeczeństwa polskiego. Publikują jedynie takie „informacje" czy felietony, które mają dowodzić, że Polacy są nietolerancyjni, tępi, zacofani, niemodni, okrutni, skorzy do oszustwa i zdrady, itd. Innymi słowy, na co dzień budzą nienawiść sąsiada wobec sąsiada. Swoimi wezwaniami do miłości dalekiego bliźniego jedynie maskują i potęgują swoją codzienną agendę hodowli gorliwej nienawiści i niechęci wobec tego bliźniego, z którym przyszło nam dzielić wspólną ziemię i kraj.
Jedną z barier rozwojowych Polski jest niski poziom zaufania społecznego: ludzie nie bardzo się lubią i nie bardzo sobie ufają, w efekcie nie bardzo nam idzie gra zespołowa jaką jest budowa efektywnego państwa. Gdy Polakowi przyjdzie żyć pośród Brytyjczyków, Niemców czy Norwegów, zazwyczaj jesteśmy zaskoczeni ich życzliwością i sympatycznością. W krajach tych jest bowiem wyższy poziom zaufania społecznego aniżeli w Polsce. Częściowo różnice te są całkowicie usprawiedliwione. W kraju uboższym niższy poziom zaufania społecznego jest czymś całkowicie zrozumiałym. Niemniej w dużej mierze jest to po prostu choroba społeczna, która jest uparcie pielęgnowana dominującą u nas pedagogiką wstydu, czyli ową tresurą w nienawiści, w której tak mocno dominują środowiska uważające się za najbardziej postępowe.
Ów hejt wobec współmieszkańców często usprawiedliwiany jest urojoną walką z „demonami nacjonalizmu". Faktem jest, że nacjonalizm w niektórych narodach prowadził do złych rzeczy, ale nie jest to przecież żadną normą. Poza tym chęć zwalczania nienawiści wobec innych narodów poprzez budzenie nienawiści wobec własnego narodu ma w sobie tyle sensu, co leczenie skaleczenia palca amputacją całej dłoni. Nie można być dobrym Europejczykiem będąc złym Polakiem. Szczególne zakorzenienie w kulturze polskiej najczęściej wzmacnia umiłowanie świata: poczynając od tolerancyjnej i pacyfistycznej kultury sarmackiej a kończąc na mesjanistycznej i prometejskiej kulturze romantycznej. Dlatego dobry Polak to zarazem dobry Europejczyk. Niemniej każda realna miłość bliźniego musi rozpoczynać sie od miłości bliskiego bliźniego. Bo to zawsze jest najtrudniejsze.
1 2
« Historia kultury (Publikacja: 31-12-2021 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10317 |
|