Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.179.155 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Friedrich Nietzsche - Antychryst
Lucas L. Grabeel - Homo Sanctus. Opowieść homokapłana

Złota myśl Racjonalisty:
(..) przywódcy uświadomili sobie, że siła instytucji religijnej wcale nie zależy od jednolitości wiary; zależy ona od jednolitości deklaracji.
 Filozofia » Historia filozofii » Filozofia współczesna » Nietzsche

Nietzsche: śmierć Boga [2]
Autor tekstu:

W czasach „wielkości w historii Izraela" Bóg stawał się z jednej strony obiektem wdzięczności i podstawą ufności w swe siły, gdy ludzkie działanie osiągało pozytywne efekty, z drugiej zaś bodźcem do krytycznej refleksji nad dotychczasowym postępowaniem w chwilach nieszczęścia. Wraz ze wzrostem znaczenia instytucji kapłaństwa „racjonalność" ta zaczęła się powoli zatracać. Oficjalna religia głosi, że wolą Boga jest, aby wierni przekazywali kapłanom dobra materialne. Oczywiście, takie przestrzeganie „woli bożej" nie prowadziło do żadnej poprawy aktualnej sytuacji ofiarodawcy, przez co religia traciła kontakt z rzeczywistością. Wtedy jednak chytrzy kapłani wprowadzili sofizmat o Bogu jako istocie objawiającej swą moc dopiero w zaświatach, przeciwstawianych wszelkim niedoskonałościom świata doczesnego. Miejsce Boga, którego obecność odczuwana było tu i teraz, wypłacającego się swym wiernym „gotówką" pomyślnych i niepomyślnych wydarzeń, zajmuje Bóg-lichwiarz, podpisujący in blanco dowolną liczbę „weksli", płatnych w tamtym świecie.

W życiu doczesnym należało odtąd tylko dawać, nie żądając niczego w zamian, by w „życiu wiecznym" odebrać sobie wszystko z procentem. "Bóg, który wymaga, — zamiast Boga, który pomaga, który użycza rady, który w gruncie rzeczy jest wyrazem na wszelką szczęśliwą inspirację odwagi i ufności w sobie…". [ 8 ] Kiedy zaś ów nowożydowski Bóg zesłał na Ziemię swego syna, by ten umarł na krzyżu, oznaczało to dla Nietzschego kres ziemskiej bożej mocy. Historia ludzkości doskonale ilustrująca nawet moc Boga-despoty, jako ilustracja potęgi Boga litościwego musiała stać się czystym urągowiskiem. Na końcu ów Bóg zestarzał się, „stał się miękki, kruchy i współczujący, raczej do dziadka podobny, niźli do ojca, zaś najpodobniejszy do starej chwiejącej się babki. I oto siedział na zapiecku, pełen zgryzoty, spowodowanej słabością nóg, światem i wolą własną umęczony i udusił pewnego dnia nadmiarem litości". [ 9 ] "Zbyt wiele nie udało się temu garncarzowi, co wprawy jeszcze nie nabrał! Że jednak mścił się na garnkach i stworzeniach swych za to, że mu się one nie udały, — to było grzechem przeciw dobremu smakowi". [ 10 ]

Ostatnią fazą upadku żydowskiego Boga jest religia chrześcijańska, w której zostaje on zdegradowany do rangi bezwolnego narzędzia w rękach kapłanów, „Bóg jako posługacz, jako listonosz, jako przestrzegacz kalendarza". [ 11 ] Litościwy Bóg chrześcijański pozostawiony samemu sobie wobec wybitnie bezlitosnej historii ludzkości nie ostałby się zapewne zbyt długo, gdyby na pomoc nie przyszła mu metafizyka platońska. Dobry świat prawdy absolutnej, przeciwstawiany fałszywej rzeczywistości doczesnej, stanowił idealne usprawiedliwienie jego bezsilności. Jeśli zresztą chodzi o ścisłość, to właśnie doktryna Platona, a nie działalność Jezusa z Nazaretu jest dla Nietzschego rzeczywistym źródłem religii chrześcijańskiej. „W złowrogiej tragedii chrześcijaństwa — czytamy - jest Platon ową "ideałem" zwaną dwuznacznością i fascynacją, dla której szlachetniejsze natury starożytne przestały rozumieć siebie i wstępowały na pomost, wiodący do „krzyża"… A ileż to Platona tai się jeszcze w pojęciu „kościoła", w strukturze, w systemie i w praktyce kościoła!" [ 12 ] Nawet jednak u Platona odrzucenie świata empirycznego pozoru i zwrócenie się ku idei najwyższego dobra odbywało się na drodze poznania rozumowego. Chrześcijaństwo odżegnuje się również od rozumu, gloryfikując czystą wiarę. Dla Nietzschego oznacza to po prostu wyniesienie głupoty ponad rozum, gdyż wiara gór nie przenosi, lecz owszem, osadza je tam, gdzie ich wcześniej nie było. [ 13 ]

Kim zaś był, zdaniem Nietzschego, Jezus? Na pewno nie chrześcijaninem, a jeśli nim był, to mianem tym nie można określić wyznawców stworzonej przez niego religii. „Już słowo "chrześcijaństwo" jest nieporozumieniem — w gruncie rzeczy istniał tylko jeden chrześcijanin i ten umarł na krzyżu. „Ewangelia" umarła na krzyżu. Co od tej chwili zwie się „Ewangelią", było już przeciwieństwem tego, co on przeżył, "złą nowiną", dysangelium. Jest to fałszywe aż do niedorzeczności, jeśli się znamię chrześcijanina widzi w „wierze", może w wierze w zbawienie przez Chrystusa: jedynie praktyka chrześcijańska, życie takie, jakie zmarły na krzyżu przeżywał jest chrześcijańskie…". [ 14 ] Działalność Jezusa stanowiła wedle Nietzschego próbę zniwelowania obecności w świecie zarówno owego starożydowskiego Boga-despoty, jak i nowożydowskiego Boga-sługi kapłanów. Jego programem jest "Nie wiara, lecz czynienie, przede wszystkim nieczynienie wielu rzeczy, inne bycie…". [ 15 ] Absurdalność wiary w zaświatowego Boga uświadamia sobie nietzscheański Jezus równie jasno, jak bezcelowość wszelkich prób powrotu do starego Boga-despoty. „Dobra nowina" głosi, że wszyscy ludzie są dziećmi bożymi, są zatem równi Bogu, a ich los spoczywa w ich własnych rękach. Życie staje się celem tu i teraz, a nie środkiem do zaświatowego ideału.

„Jezus przeciwstawił zwykłemu życiu życie rzeczywiste, życie w prawdzie - czytamy w jednej z notatek — nic nie jest mu dalsze, niż prostacki bezsens "uwiecznionego Piotra", wiecznego trwania osobowego. To, co zwalcza, to panoszenie się „osoby", jakżeż mógłby chcieć właśnie uwiecznić?" [ 16 ] Z innej notatki dowiadujemy się, że chrystianizm zawierał ideę zniesienia wszelkiej państwowości, a wraz z nią obowiązków służby wojskowej, prawodawstwa, różnic społecznych i narodowościowych. Nazarejczyk żąda nawet kasacji samego fenomenu społeczeństwa: buduje nową społeczność, chrześcijańską, otaczając się grzesznikami, prostytutkami, trędowatymi, głupim pospólstwem, gardząc zaś bogatymi, cnotliwymi i uczonymi. [ 17 ]

Jaka byłaby ta nowa praktyka, proponowana przez Jezusa? Znów pozostaje żałować, że rozprawy Nietzschego, tak bogate w drobiazgową, często niezbyt istotną krytykę chrześcijaństwa, tej ważnej kwestii poświęcają stosunkowo mało miejsca. "Jeśli cokolwiek rozumiem z tego wielkiego symbolisty — czytamy w jednym z fragmentów — to to, że tylko wewnętrzną rzeczywistość brał za rzeczywistość, za „prawdę" — że resztę, wszystko, co naturalne, czasowe, przestrzenno-historyczne, rozumiał tylko jako znak, jako sposobność do przenośni". [ 18 ] Pisanie o wewnętrznej rzeczywistości nie oznacza przy tym naiwnej metafizyki, gdyż stronę wcześniej czytamy: „Nie potrzebował on już żadnych formuł, żadnego obrządku dla obcowania z Bogiem ani nawet modlitwy. Zerwał z całą żydowską nauką pokuty i pojednania; wie, że jedynie w praktyce życiowej czuje się człowiek "boskim", „szczęśliwym", „ewangelicznym", każdego czasu „dzieckiem Boga". Nie „pokuta", nie „modlitwa o przebaczenie" jest drogą do Boga: jedynie praktyka ewangeliczna wiedzie do Boga, ona właśnie jest Bogiem". [ 19 ] Takie nauki mógłby przecież z powodzeniem głosić Zaratustra. Nic dziwnego, że w końcu Nietzsche — mówiąc o „chrześcijańsko-dostojnych wartościach" — dochodzi do wniosku, iż "dopiero my, my duchy oswobodzone przywróciliśmy do dawnego stanu to największe przeciwieństwo wartości, jakie istnieje!". [ 20 ]

Nadejście nowego człowieka, o jakim marzył Jezus, okazało się być niemożliwe. W tej sytuacji Nazarejczyka, „jedynego chrześcijanina" i „jedynego nie z tego świata" czeka już tylko droga na krzyż. Autor „Antychrysta" również usiłuje być rzecznikiem nowej praktyki życiowej. Czuje głęboki podziw dla postawy Jezusa, aż do ostatnich chwil świadomości wierzy, że uda mu się dokonać tego, czemu tamten nie sprostał: wyhodować nowego człowieka. Dopiero tuż przed utratą świadomości uzmysławia sobie, że jego też czeka już tylko droga na krzyż. W słynnej kartce pocztowej do Georga Brandesa, datowanej 4.01.1889 r. czytamy: „Przyjacielu Georg! Skoro mnie odkryłeś, znaleźć mnie nie było sztuką! Trudnością jest teraz mnie zgubić. — Ukrzyżowany". [ 21 ] Sens tej, jednej z ostatnich, wypowiedzi Nietzschego można chyba interpretować w sposób następujący: nie jest sztuką odkryć ukrzyżowanego ani chyba nawet wynieść go na ołtarze, sztuką jest zgubić go, tzn. zmienić sytuację duchową, w której każde pokolenie Europejczyków gotowe jest ukrzyżować go po raz drugi. „Ponieważ Jezus według Nietzschego nie jest źródłem chrześcijaństwa, lecz tylko środkiem — obok innych — zastosowanym przez chrześcijaństwo — zauważa Karl Jaspers — to odwrócenie prawdy Jezusa z góry jest radykalne". [ 22 ] Tracący świadomość Nietzsche wiedział już, że nie będzie świadkiem „narodzin człowieka". Jak wynika z zacytowanej powyżej kartki, przewidywał też, że jego myśl może zostać użyta „jako środek pomiędzy innymi środkami". Tymczasem nie jest sztuką wychwalać Nietzschego, krytyka starego porządku i „proroka" nowego (czynił to Brandes, który jako pierwszy prowadził wykłady filozofii Nietzschego), sztuką jest tak zmienić świat, by ani krytyka, ani proroctwa nie były już potrzebne.

Splatonizowana doktryna, przejmująca od imienia Chrystusa nazwę chrześcijaństwa, opiera się na następującym toku rozumowania: Bóg na pewien czas stał się człowiekiem i umarł na krzyżu, a potem zmartwychwstał i przeniósł się w zaświaty, skąd powróci dopiero na koniec świata. Tu leżą źródła martwoty Boga, a raczej źródła utrzymania w świecie martwego Boga. Z założenia, że we wszystkie ludzkie uczynki ma wgląd istota nieskończenie miłosierna wynikałoby, że jest to istota bezsilna. Z założenia, że wgląd taki ma istota nieskończenie potężna wynikałoby zaś, że jest to istota okrutna. Trzecie z kolei założenie, takie, na którym oparło się chrześcijaństwo, głoszące, że moc z miłosierdziem stanowią jedność w zaświatach, oznaczało martwotę Boga, gdyż zarówno jego moc, jak i miłosierdzie miały się mieć do empirycznego, ludzkiego świata nijak. Bóg zostaje w tym świecie utrzymany tylko za cenę potężnego wysiłku teologii, filozofii i instytucjonalnych form religii. [ 23 ]


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Fryderyk Nietzsche
Sięgnijmy do Nietzschego

 Zobacz komentarze (10)..   


 Przypisy:
[ 8 ] Ibidem, s. 35.
[ 9 ] Idem, Tako rzecze.., s. 364.
[ 10 ] Ibidem, s. 365.
[ 11 ] Idem, Antychryst, s. 81.
[ 12 ] Idem, Zmierz bożyszcz, Warszawa 1905-1906, s. 121.
[ 13 ] Idem, Antychryst, s. 77.
[ 14 ] Ibidem, s. 54-55.
[ 15 ] Ibidem, s. 55.
[ 16 ] Idem, Aus dem Nachless der Achtzigerjahre. Werke, Bd. III, Műnchen 1956, s. 654.
[ 17 ] Ibidem, s. 659.
[ 18 ] Idem, Antychryst, s. 49.
[ 19 ] Ibidem, s. 48.
[ 20 ] Ibidem, s. 52.
[ 21 ] Idem, Werke, Bd. III, s. 1350.
[ 22 ] K. Jaspers, Nietzsche und das Christentum, Műnchen 1952, s. 24.
[ 23 ] Tak pojmowane chrześcijaństwo rozpoczyna się, zdaniem Nietzschego, dopiero wraz z działalnością misyjną Pawła (zob. więcej: „Chrześcijaństwo czy paulinizm?", str. 1035). Jezus w ciągu całego swego życia nie zyskał ostatecznie ani jednego prawdziwego wyznawcy, Paweł w ciągu kilku godzin zyskuje ich tysiące. Oparta na metafizyce platońskiej teodycea bezsilnego Boga, osiągająca swój punkt kulminacyjny w doktrynie św. Augustyna, usprawiedliwia wszelkie zachodzące w świecie zło w sposób o wiele groźniejszy niż którakolwiek z dotychczasowych wersji platonizmu. Groźniejszy, bo negujący sens wszelkiej ludzkiej działalności w „tym świecie" i nawołujący do oczekiwania na nadejście „tamtego świata". „W Pawła wciela się typ przeciwny "radosnemu zwiastunowi", geniusz w nienawiści, w wizji nienawiści, w nieubłaganej logice nienawiści". (F. Nietzsche, Antychryst, s. 60).

« Nietzsche   (Publikacja: 03-09-2003 Ostatnia zmiana: 19-07-2006)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mirosław Żelazny
Profesor zwyczajny, kierownik Zakładu Estetyki w Instytucie Filozofii Wydziału Humanistycznego na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autor czterech książek oraz licznych artykułów i recenzji poświęconych historii filozofii nowożytnej i współczesnej, przede wszystkim niemieckiej - także historii etyki i estetyki. Tłumacz pism Kanta.
 Strona www autora
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2678 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365