Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.188.603 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Na terenie filozofii Boga sprawa jest trudniejsza. Jesteśmy bowiem zdani tylko na nas samych, podczas gdy Druga Strona milczy.
 Religie i sekty » Islam

Prawdziwi i urojeni wrogowie islamu [2]
Autor tekstu:

Cofnijmy się do dziewiętnastowiecznych Indii. Po krwawym powstaniu z 1857 r., narzucała się potrzeba wykorzenienia nakazu Dżihadu, rozumianego jako imperatyw walki z niewiernymi o rozszerzanie wiary. A klimat sprzyjał, bo społeczność muzułmańska była skacowana klęską i przygnieciona aktywnością misjonarską chrześcijan, dość umiejętnie podważających wśród słabo wykształconych religijnie lokalnych wyznawców islamu autorytet zarówno Koranu jak i Mahometa. Był to też okres brytyjskiego wsparcia dla hinduistów, jako potencjalnego bata na muzułmanów. Tak więc zagubieni indyjscy mahometanie jak przysłowiowej brzytwy chwytali się pierwszej lepszej szansy na zwiększenie swej religijnej asertywności i wtedy to właśnie w ostatnich dwóch dekadach XIX w. wzeszła gwiazda Mirzy Ahmada Ghulama z Kwadianu w Pn. Indiach. (oficjalna biografia hagiografów)

Bystry ten kleryk zabłysnął najpierw serią udanych artykułów polemicznych skierowanych przeciw apologetyce chrześcijańskiej, czym zjednał sobie takie zaufanie, że kiedy obiecał wydanie potężnego dzieła obrony islamu w 50 tomach, środki zaczęły spływać takim strumieniem, że niedawny podrzędny urzędnik sądowy zarabiający dotąd ok. 10 rupii na miesiąc niedługo potem mógł się chełpić majątkiem szacowanym przez siebie na 300 tysięcy rupii. Co prawda, zamiast obiecanych 50-ciu Mirza skończył na 5-ciu tomach (z czego piąty był podsumowaniem czterech poprzednich) i w zasadzie jednym rozwiniętym wątku argumentacyjnym zamiast obiecywanych dziesiątek, ale — jak stwierdził — różnica m. 5 a 50 jest różnicą jednego zera (czy po ichniejszemu — kropki), natomiast jeśli ktoś czuł się oburzony rzekomym sprzeniewierzeniem funduszów na propagowanie prawdziwej wiary, to najzwyczajniej mógł w przyszłości zaprzestać swej hojności.

W tym też czasie Mirza z Kwadianu słał do władz brytyjskich swego rodzaju monity, by przypomnieć się im jako wierny sługa, który wielokrotnie namawiał swoich zwolenników do lojalności wobec Imperium, przedstawianego im jako opatrznościowe wobec muzułmanów, a także zrozumienia potrzeby Dżihadu jako intelektualnej walki na argumenty. Zapewnienia te, jak również przypomnienie o wystawieniu przez ojca Mirzy kontyngentu Hindusów walczących przeciw swym krajanom w 1857, miało przypuszczalnie na celu zarówno uzyskiwanie na bieżąco wsparcia finansowego, jak i zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa ze strony rodaków coraz powszechniej zdegustowanych wykorzystywaniem przez Ahmada religijnej ignorancji prostego ludu w jego próbach — dość w sumie skutecznych (ruch przetrwał i podobno nawet się rozwija) - przedstawiania się najpierw jako Odnowiciel Wiary, potem Mahdi, potem jako ktoś większy od Mahometa, Obiecany Mesjasz, wracający Jezus, i wcielenie samego Boga, ale także nowy Kriszna. Co ciekawe, Mirza sam opisuje powyższe w zbiorze pt. — nomen omen — „Ruchany Kazek" (no prawie… — Kazen).

Mirzę Ahmada od początku popierali klerycy rodzinnie i finansowo powiązani z Brytyjczykami, i to oni w dużej mierze zdołali wylansować go na męża opatrznościowego. To dzięki Koronie Brytyjskiej zapoczątkowany przez Ahmada nowy odłam islamu — zwany Ahmadiją lub Kwadianizmem — mógł się rozprzestrzeniać od Indii, poprzez Bałkany po Wlk. Brytanię i USA, by stać się z czasem religią zauważalnej części diaspory muzułmańskiej na Zachodzie, a konkretnie tej jej części, która skłonna była się integrować z cywilizacją zachodnią i dystansowała się od dżihadowego radykalizmu. Obecnie ruch ten uznawany jest za zjawisko sytuujące się poza islamem. W latach 70-tych w Pakistanie i Arabii Saudyjskiej miały miejsce obrady islamskich gremiów jurydycznych, które uznały wyznawców kwadianizmu za niewiernych. Wydaje się, że ostatnie szacunki — 100 milionów — są co najmniej 10-krotnie zawyżone, dają jednak asumpt do przypuszczeń, że Ahmadija jest obecnie lansowana — głównie wśród muzułmanów — na globalistyczną religię, co wywołuje nerwowe reakcje Bahajów, mających podobne aspiracje w swej współpracy z ONZ.

Wydaje się jednak, że pomysły promowania Ahmadiji na religię ery globalizmu są skazane na porażkę. Działa wytoczone przeciw potomkom — tak tym biologicznym jak i ideowym - rzekomego Mahdiego przez ortodoksyjnych muzułmanów, głównie sunnitów, mogą mieć dość niszczycielską moc. Jedna z kilku witryn założonych w celu demaskowania Kwadianizmu szeroko cytuje wypowiedzi Mirzy, w których np. z jednej strony zabrania Dżihadu przeciw Brytyjczykom, z drugiej zaś namawia do lojalności wobec swego globalnego imperium posuniętej aż do donoszenia na spiskujących i zabijania ich w wojnie, a to nie może się odbić pozytywnym echem w świecie co nieco wykorzystanym — by nie powiedzieć wyeksploatowanym — przez anglosaski ekspansjonizm. Podaje też przeróżne niezrealizowane przepowiednie Ahmada, oraz jego przekręty i kłamstwa.

Jako ludzie przesądni, muzułmanie zwracają szczególną uwagę na koniec, jaki spotkał osoby podające się za wysłanników Allaha. Mirza Ghulam Ahmad zmarł na cholerę, którą sam uważał obok dżumy za oznakę gniewu Allaha za grzechy człowieka. Wydał on ostatnie tchnienie cierpiąc na ostrą biegunkę, wymioty i wstrząs mózgu od uderzenia się w oparcie łóżka. Jego londyński następca Mirza Tahir, czwarty kalif kwadiański — oskarżany o homoseksualizm (podobnie jak 2-gi kalif — ten także o wykorzystanie własnej córki) — przyjął po wielu naleganiach wyzwanie Iliasa Sutter'a z Karaczi, aby stanąć do pojedynku modlitewnego, który miał wykazać kto kłamie — czy on, czy jego adwersarze. W obecności kilkunastu tysięcy swych współwyznawców kalif Tahir stwierdził autorytatywnie, że w ciągu roku Bóg ukarze kłamcę. W niespełna rok później Tahir dostał wylewu podczas publicznej przemowy i zaczął niezrozumiale bełkotać, po czym wyznał, że jest chory psychicznie. Tak kończyli obiecani wiernym mesjasze i ich następcy.

„Wojny, które obalają reżimy a pozostawiają strukturalne powody ucisku i przemocy nietkniętymi, nie są najlepszą odpowiedzią na pogwałcenia praw człowieka (...). Zamiast tego należy promować wewnętrzne przemiany w obrębie kulturowych i religijnych tradycji tych krajów (...) Ci wewnętrzni aktorzy zazwyczaj potrzebują materialnego i politycznego wsparcia czynników zewnętrznych, jednak wsparcie to musi być udzielane w sposób, który nie podważa wiarygodności i legitymacji wewnętrznych transformacji." Słowa powyższe napisał Abdullahi Ahmed An-Na’im — sudański prawnik, religioznawca i działacz na rzecz praw człowieka, uczeń Mohammeda Tah'y — orędownika liberalnego islamu, męczennika z rąk islamistów w swym rodzinnym Sudanie.

Taha sprzeciwiał się szariatowi i fundamentalizmowi twierdząc, że na Koran należy patrzyć jak na całość złożoną z dwu części: tej spisanej w Mekce — o uniwersalnym, ekumenicznym i ponadczasowym przesłaniu, o ogólniejszym charakterze i dającą się interpretować bardziej metaforycznie — oraz tej z Medyny, odnoszącej się konkretnie do świata Proroka i w założeniu mówiącej o rzeczywistości, która powinna obowiązywać zasadniczo we wczesnej fazie istnienia Ummy. Przypuszczalnie o wiele więcej można zwojować wspierając współczesnych Tahów, niż wymyślając islamistom nowych Mahdich, albo zadając im upokarzające klęski i dolewając oliwy do ognia.


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Przemoc w islamie: wypaczenie misji Mohameta czy jej kontynuacja?
Politycznopoprawnościowy problem z terroryzmem

 Dodaj komentarz do strony..   


« Islam   (Publikacja: 10-04-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lesław Kawalec
Ur. 1970. Nauczyciel języka angielskiego w krakowskim liceum, prowadzi także zajęcia w Kolegium Językowym i na kierunku Filologicznym na WSEH w Bielsku-Białej. Interesuje się religią, historią, polityką i dydaktyką, rozumianą jako pomoc otoczenia w maksymalnym rozwijaniu potencjału młodego czowieka, jego inicjatywności i niezależnego myślenia. Światopoglądowo bliski jest mu socynianizm.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 6  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Impresje na odejście Rodaka naszego Konrada Wojtyły
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4080 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365