Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.215.760 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 310 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Połowy dokonał, kto zaczął.
« Felietony i eseje  
Papież i wróżka czyli o rewolucji [1]
Autor tekstu:

Przed paru miesiącami opublikowałem artykuł pt. „Tragedia Arcybiskupa". W tym artykule przewidywałem lawinę afer, których przedmiotem będzie współpraca hierarchów Kościoła katolickiego ze służbami wywiadowczymi PRLu. Już obecnie mamy aferę ojca Hejmo. Jest to tylko pierwsza jaskółka. Kościół robi co może, a może dużo. Już zawczasu w IPNie robi się, wśród dokumentów tajnych, bo tam wszystko jest tajne, osobną „supertajność", to jest taką szafę, sejf czy śmietnik, w którym znajdą się tak śmierdzące dokumenty, że dotrzeć do nich będą mogli tylko ludzie szczególnego zaufania, posiadający maskę gazową i mający zgodę od pana A, ministra B, księdza C i jeszcze tam kogoś, kto nie będzie ani księdzem, ani biskupem, tylko niezależnym rzecznikiem czegoś tam, a prywatnie będzie to kolega żony szwagra brata biskupa.

Arcybiskup Życiński, bohater poprzedniego mego artykułu, po czasie widzi zagrożenie i stara się (w oświadczeniu z dn. 02.06.05) znaleźć nowy obiekt zainteresowania, to jest odpowiedzialność esbeków prowadzących księżych kapusiów, aby odwrócić zainteresowanie od biskupów kapusiów. Podobny cel ma rzucanie gromów na supermarkety. W zakonach, będących od zawsze ośrodkiem intelektualnym Kościoła kat., organizuje się własne (zakonne) gremia mające oficjalnie na celu dublowanie działań IPNu, (jak podała TVN 04.04.05) a faktycznie chodzi o odnalezienie zawczasu biskupów-kapusiów, „by coś z nimi zrobić".

Ciekawe co?

Jak widać, na nasze szczęście, z dotychczasowych dokonań prasowych, nasi dziennikarze potrafią dotrzeć do spraw o różnym stopniu tajności. Do spraw tajnych docierają bez trudności i od razu. Do spraw ściśle tajnych, jak na przykład toczące się w prokuraturach śledztwa, docierają dość szybko a jedynie ujawnienie spraw niemożliwych do ujawnienia zabiera im więcej czasu.

Mój nieżyjący już profesor mówił: Wszystkim na tym świecie rządzi ekonomia, a miłość jest tego najlepszym dowodem, bo jest to chęć, przyczyna i skutek posiadania tego, co dla danego człowieka jest najbardziej cenne, czyli wysoko oceniane w kategorii ekonomicznej. Od siebie dodam, że o każdym konkretnym działaniu ludzkim decyduje motywacja, a w większości działań ta motywacja jest kreowana popytem na efekt danego działania. Jeśli ten popyt jest średni, to rozmaite utrudnienia lub sankcje karne mogą rzecz zmienić. Jeśli popyt jest ogromny, to żadne utrudnienia ani sankcje niczego nie zmienią i popyt spotka się z proporcjonalną do niego podażą. W czasach PRLu współpracownikami SB nie byli żadni wysocy hierarchowie Kościoła kat., lecz niżsi rangą księża, ale ci niewątpliwie sprytni ludzie, którzy potrafili korzystać z zasady: I Panu Bogu świeczkę, i diabłu ogarek, nie przestali być takimi, czyli sprytnymi i zaradnymi, w związku z upadkiem komuny, no i awansowali. Dla ludzi znających środowisko kościelne, a znam paru takich, jest jasne, że wśród obecnych biskupów jest wielu byłych pracowników Spółdzielni Ucho.

Jestem stuprocentowo pewny, że wyżej wspomniana sytuacja jest tak atrakcyjna dla masmediów, iż można być zupełnie pewnym dalszych rewelacji, tym razem o kapusiach biskupach. No chyba, że ci kapłani dysponują tak olbrzymimi zasobami w kolorze zielonym, że zakupią sobie milczenie. Milczenie na jakiś czas — bo tak na zawsze to na pewno się nie uda, co daj Panie Boże! Amen!

Ale kiedy to nastąpi?

No i: Co nastąpi?

A także: Gdzie nastąpi? Nastąpi, moim zdaniem, w Warszawie.

Warszawa — serce Polski — od czasów zaborów ciągle miała gości pruskich lub rosyjskich, którzy byli obiektem polskiej ofensywy. Miało to tę dobrą stronę, że mając konkretnego wroga mniej zwalczaliśmy się nawzajem. W roku osiemnastym, kiedy zewnętrznego wroga zabrakło trzeba było na gwałt szukać innych. Znaleziono trzech: Wszystkiemu są winni masoni, Żydzi i kolarze. Ten wybór wrogów był genialny, bo w zależności od potrzeby można było wybrać aktualnie najlepszego jako przeciwnika.

Dla nacjonalistów najlepszym wrogiem byli Żydzi, bo było ich w Warszawie mnóstwo (R. Dmowski — 49%, N. Davies — 45%), a jako środowisko dobrze wykształcone i bardzo prężne gospodarczo, świetnie nadawali się na Wroga Publicznego Nr 1.

Dla sanacji najlepszym wrogiem była masoneria, bo tajna, a więc niewygodna w systemie dyktatorskim, mimo że tak Bogiem a prawdą, spenetrowanie naszego społeczeństwa przez masonerię nigdy duże nie było.

Rowerzyści byli wrogiem uniwersalnym, bo najsłabsi i łatwo mógł im przyłożyć każdy.

Wszystko to stanowiło system stabilizacyjny.

W 1989 roku sytuacja była zupełnie inna. Żydów nie było, bo wymordował ich Hitler. Masoneria była tak słaba, że w ogóle się nie liczyła. Zaś kolarze, po przejściu ciernistej drogi w PRLu od roweru „Gromada" do „Bałtyka", już dawno przesiedli się na samochody marki „łaska" — po hiszpańsku mercedes.

Jedynym czynnikiem spajającym nie był wróg zewnętrzny, bo go — po raz pierwszy od stuleci — po prostu nie było. Wroga wewnętrznego, dzięki ustaleniom z Magdalenki, też nie było. Tym jedynym, ale niezwykle silnym czynnikiem spajającym była ogromna euforia z odzyskanej niezależności od komuny (tacy naiwni byliśmy) i łączona z tym nadzieja na wielki dobrobyt, który nastąpi już jutro. Jaka była rzeczywistość nie będę opisywał, bo każdy to wie. Ogólnie rzecz biorąc zaczął się rozwijać normalny, w swej początkowej fazie, czyli ten dziewiętnastowieczny, pazerny, antyhumanitarny kapitalizm. Jego skutkiem było postępujące w lawinowym tempie rozwarstwienie materialne społeczeństwa. Ilość ludzi szukających jedzenia po śmietnikach narastała prawidłowo, dla wstępnej fazy kapitalizmu, czyli lawinowo. Ilość nowych fortun, która powinna narastać o wiele wolniej od nędzy społecznej, zaczęła narastać też lawinowo, a to głównie dzięki nagromadzeniu przez mądrych komuchów mnóstwa pieniędzy państwowych na prywatnych kontach zagranicznych.

Drugim źródłem była prywatyzacja, która, jak pokazują kolejne komisje sejmowe, była wielkim złodziejstwem. To samo dotyczy aktualnie likwidacji mas upadłościowych.

Efektem jest katastrofalne poszerzanie się obszarów nędzy. Warszawa nie jest szczytem (dnem?) nędzy, ale przepaść między bogaczami i nędzarzami jest właśnie w Warszawie największa. Dlatego uważam, że właśnie w Warszawie dojdzie — ale do czego?

W każdej dziedzinie wiedzy znane są tak zwane czynniki indykatorowe, czyli wskaźnikowe. Na przykład wskaźnikiem czystości wody są te organizmy, które są najmniej odporne na zanieczyszczenia. Wskaźnikami zbliżającej się rewolucji jest bezkarność przełożonych przestępców. Właśnie wczoraj słuchałem o skandalicznym postępowaniu rzecznika praw dziecka. Krytyka tego pana przewija się przez doniesienia serwisów informacyjnych od dawna, a ostatnio sprawa została tak nagłośniona, że pan rzecznik na pewno wyleci. A czy odpowiednim gremium sejmowym, które przez cztery lata nie widziały tego skandalu przynajmniej jeden włos z głowy lub spod pachy spadnie? Na pewno nie!

Niedawno pomylono (wymieszano?) ładunki z pociskami gumowymi i ołowianymi. Zginęli ludzie. Winnych ukarano, a co z ich przełożonymi, którzy zaniedbali swych czynności kontrolnych i dopuścili, przez brak nadzoru, do takiej tragedii?

Przykładów można by podawać setki. Bezkarność przełożonych winnych, dlatego jest elementem wskaźnikowym, ponieważ pokazuje, że to nie tylko jednostka jest winna, lecz zgniły jest cały system.

Przed paroma miesiącami opublikowałem, na wstępie wspomniany artykuł, trafnie przewidujący dalszy ciąg wydarzeń. Jaka szkoda, że obecnie nie potrafię przewidzieć przyszłości.

Aktualny stan naszej państwowości jest tragiczny — o tym wszyscy wiemy.

Robienie szmalu wszelkimi możliwymi sposobami, bez oglądania się na prawo w błogim poczuciu bezkarności, korupcja, ograniczanie troski o najsłabszych do pięknych słów, mała skuteczność aparatu ścigania potentatów finansowych, korupcja ogromna, brak skutecznej walki z bezrobociem, płacenie ogromnych sum ze skarbu za „niesłusznie utracone dobra przez Kościół kat", korupcja przeogromna, gangsterstwo nieomalże jawne — to wszystko, plus ta mała kropelka, jaką w niedługiej przyszłości będą afery biskupów-kapusiów, zapowiada początek końca tej obecnej ogólnonarodowej makabry.

Tak sobie naiwnie myślałem!

No a do czego to naprawdę doprowadzi?

Przeprowadziłem w tej mierze szeroko zakrojone badania naukowe:

Naprzód posłużyłem się sennikiem egipskim. Niestety! Nie znalazłem tam ani hasła: Przeogromny Bałagan, ani hasła: Skurwysyństwo Ogólnopaństwowe. Poszedłem więc do wróżki. Pani wróżki nie zastałem, mimo przybycia w godzinach jej pracy.

— Trza poczekać — oświadczyła służąca.

— A ile trza? — zapytałem.

— Powinna być lada chwila, bo obiad nakazała na pierwszą.

— To pani wróżka będzie naprzód jeść obiad, a dopiero potem mnie będzie wróżyć?

— Ni mam pojęcia.

Wreszcie na chodnik przed kamienicę wjechała ogromna, czarna limuzyna i po minucie przyszła Pani Wróżka. Ja się spodziewałem, że to jakaś prymitywna baba, od której jednak dowiem się o nastrojach moich Rodaków. Nastrojach niezakłamanych przez rząd profesora Belki, rocznik statystyczny, ani przez księdza kaznodzieję.

Weszła pięćdziesięcioletnia pani, podeszła do mnie, utkwiła w moim nieciekawym obliczu swój ciekawy, a nieruchawy, hipnotyczny, wzrok i po chwili zapytała.

- Pan do mnie?

- Tak.

- Ale po co?

- No tego, żeby pani powróżyła.

- Na pewno? A nie jest pan z Izby Skarbowej?

- Nie, no skąd? — podałem wizytówkę.

— O to mi się pan przyda. — podeszła do okna, z dużej koperty wyjęła kliszę rentgenowską i mówi:

- No to niech pan podejdzie, zobaczy i powie, co z tego wynika.

- Niestety nie potrafię, bo jestem doktorem od technologii przemysłowej, a na połamanych kulasach, to się wyznaje lekarz.

— Szkoda! No a tak naprawdę, po co pan przyszedł? — świetna wróżka pomyślałem.

— No, ponieważ już mnie pani rozszyfrowała, to chyba pozostaje wyjście najbardziej niepraktyczne, czyli trzeba powiedzieć prawdę.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Pismo "natchnione" przez pogan
Paracetamol nie pomaga na ból myślenia

 Zobacz komentarze (1)..   


« Felietony i eseje   (Publikacja: 05-06-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej S. Przepieździecki
Pracownik akademicko-oświatowy. Autor książki "Szkoła życia" (2005).

 Liczba tekstów na portalu: 40  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Co robić? Komu ufać?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4171 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365