Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.152.516 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
Mariusz Agnosiewicz - Kościół a faszyzm. Anatomia kolaboracji

Złota myśl Racjonalisty:
"Precz upiory! Będę teraz mówił o człowieku, którego samo imię ma już moc egzorcyzmu, będę mówił o Immanuelu Kancie! Powiadają, że nocne mary pierzchają z przerażeniem, gdy ujrzą miecz katowski. Jakaż więc trwoga musi je ogarniać, gdy wyciągnie się ku nim dłoń uzbrojoną w Kanta "Krytykę czystego rozumu"! Księga owa to miecz, którym w Niemczech dokonano egzekucji na deizmie. (...) Immanuel..
« Społeczeństwo  
Reality show, direct shock i co dalej? [2]
Autor tekstu:

W Polsce widzowie mieli okazję oglądać już zmagania dwóch drużyn ulokowanych w zamożnym i biednym domku w programie „Dwa Światy", starcia Łysych o względy Blondynek, Gladiatorów o Amazonki, Barmanów. Z czasem wprowadzano coraz więcej kontrowersyjnych elementów do programów. Uczestnicy „Agenta" musieli ze sobą współpracować, by zdobyć mamonę, cały czas jednak musieli być czujni, ponieważ na swym karku czuli oddech tytułowego agenta, który miał za wszelką cenę pokrzyżować im szyki. Rozbitkowie z „Wyprawy Robinson" przez cały czas trwania produkcji zmagali się z przejmującym głodem, bo nie zawsze udało im się wygrać życiodajny ryż, który obok złowionych ośmiornic i wątpliwej wartości odżywczej rybek stanowił fundament pożywienia. Na dodatek pozwolono im konsultować się w kwestii eliminacji innych uczestników (co np. było zabronione w Big Brother czy Barze), co z kolei sprzyjało knuciu, spiskowaniu i obmawianiu siebie nawzajem za plecami innych. Po pewnym czasie kontrowersje przestały wystarczać. Zaczęto jawnie poniżać, na wyraźne jednak życzenie samych zainteresowanych, oraz przekraczać etyczne granice.

Fear Factor, w wersji polskiej Nieustraszeni, to program, który pokazuje do jakich poświęceń zdolny jest człowiek byle tylko udowodnić światu, że jest niezwykle odważny a przy okazji wzbogacić się o ładnych parę „kawałków". Drugorzędną sprawą wydaje się być fakt, iż robi to poprzez poniżenie siebie samego, ważny jest bowiem efekt końcowy. Program składa się z trzech części, gdzie pierwszą i trzecią stanowią konkurencje sprawnościowe. Środkowa natomiast, to pokaz wielkiej odwagi, który przejawia się tym, iż uczestnik zjada baranie oczy, mózg czy jądra, pozwala się przysypać stadem szczurów, pochłania wszelkiego rodzaju pędraki. Konkurencje te przyprawiają o mdłości nie tylko śmiałka amatora potraw mocno egzotycznych, ale także samego widza, który jednak rzadko decyduje się na zmianę kanału, rządny wiedzy, czy ten szaleniec to wytrzyma.

Zawsze można powiedzieć, że to wszystko co robią uczestnicy Fear Factor gdzieś w jakiejś kulturze uznawane jest za normę, jest, jeśli nie chlebem powszednim, to przynajmniej czymś co nie wzbudza wielkiego poruszenia. To do czego jednak posunęli się twórcy reality show „Wszystko o Miriam" nie da się w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć.

Zebrano grupę przystojnych osiłków i kazano im walczyć o względy przepięknej kobiety. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby owa dama nie była transseksualistą, który na razie zdążył jedynie odbyć kuracje hormonalną oraz zoperować sobie biust. Pieniądze zdobyte w programie Miriam miała przeznaczyć na dalsze „przepotwarzanie" się, tak więc szoł ten miał pozwolić jej stać się stuprocentową kobietą. Ciekawe czy mężczyźni biorący udział w projekcie po jego zakończeniu nadal czuli się stuprocentowymi mężczyznami.

Programu na wzór „Wszystko o Miriam" nie nakręcono jeszcze w polskiej wersji, nie wiadomo, czy ktokolwiek się tego podejmie. Jeśli jednak ktoś myśli, że ów program stanowi szczyt pomysłowości producentów to się grubo myli. Na Zachodzie bowiem powstają, bądź są już gotowe do realizacji następujące programy:

„I wanna have a famous face". Ma on pomóc zakompleksionym ludziom w staniu się prawdziwymi gwiazdami. W grę wchodzi ingerencja chirurgiczna, praca tabunów stylistów. Bohaterami pierwszego odcinka tej hybrydy byli nastoletni bliźniacy, którzy skarżyli się na to, iż nie mają powodzenia u dziewcząt w związku z czym, chcieliby coś zmienić w swoim wyglądzie, najlepiej wszystko. Tak naprawdę chcieli wyglądać jak Brad Pitt. MTV (bo na antenie tej stacji muzycznej miała miejsce emisja programu) szybko zafundowała chłopakom operacje, postarała się o odpowiednie wykończenie dzieła — fryzura, ciuchy, kosmetyczka… Bliźniakom samoocena niezwykle „podskoczyła", z męskich kopciuszków stali się duszami towarzystwa, obiektami żeńskich westchnień. Tak naprawdę prawie nic nie zmieniło się w ich wyglądzie zewnętrznym, jednak twórcom programu udało się wmówić odbiorcom, iż zmiana jest kolosalna.

Inne, równie ciekawe reality shows to np. — „Mój duży, gruby, obleśny narzeczony", gdzie kobieta ma przekonać swoich rodziców, że ten straszny mężczyzna to jej przyszły mąż; „I ty możesz zostać gwiazdą porno" — chyba wiadomo co jest nagrodą w programie; „Wygraj zieloną kartę" — uczestnicy to nielegalni mieszkańcy USA a zwłaszcza Latynosi, którzy biorą udział w programie łudząco podobnym do wspomnianego wyżej Fear Factor, nagrodą jest tytułowa zielona karta; „Poważnie jestem gejem" — zadaniem dwóch mężczyzn heteroseksualnych jest przekonanie specjalnej komisji o swojej domniemanej orientacji seksualnej.

Mamy jeszcze reality shows, w którym nie wolno zmrużyć oka nawet na dziesięć sekund przez cały tydzień; w innym nie ma co jeść i aby zdobyć pieniądze na jedzenie należy wykonać np. striptiz w barze; w Azji Wschodniej natomiast swego czasu święcił triumfy projekt, w którym uczestnicy przez cały czas jego trwania zamknięci byli w wagonikach kolejki górskiej i cały czas poruszali się w nim po tej samej trasie. Zastanawiające jest, co jest bardziej przygnębiające — fakt, że nie brak ochotników do tego typu eksperymentów, czy to, że owe eksperymenty gromadziły i nadal gromadzą przed ekranami telewizorów wielkie rzesze spragnionych ekstremalnych doznań widzów, agresywnie domagających się coraz to nowych atrakcji.

„(...) Wielki Brat stanowi oczywiście tylko wycinek tego, co się dzieje w kulturze masowej: olbrzymie nakłady rozmaitych Harry Potterów, inwazja wszelakiego rodzaju tandety. Zaliczam tu także pomysł "Polityki" — że Pilch zacznie pisać powieść, a czytelnicy będą ją kontynuować. (...) Powszechność uznania, jaką Wielki Brat cieszy się u telewidzów, nie jest argumentem na rzecz tego rodzaju widowisk. (...) Z tego, co słyszałem, programy te są przede wszystkim nudne i niesmaczne. Wynosi się za ich pomocą absolutną bylejakość do poziomu elit wzorotwórczych. Społeczeństwo, które nie uległo jeszcze zupełnemu zglajchszaltowaniu i niwelizacji (termin Witkacego), powinno to odrzucić. Telewizja pełni w tym przypadku bardzo negatywną rolę społeczną, podczas kiedy mogłaby zdziałać wiele dobrego. Nie jestem zgorszoną ciotką na kanapie; ja się wcale nie gorszę, mnie się tylko wydaje bardzo nie w porządku, że ktoś w taki sposób maltretuje i marnuje bezcenny czas ludzkiego życia. I właśnie ze względu na to, że tak silna jest tendencja masowego udawania się w ślad za Wielkim Bratem, że pojawiają się jego bracia mniejsi, należy się głośno przeciwstawić owczo-baraniemu pędowi. Nie trzeba tego utożsamiać ze stosowaniem cenzury. (...)"
Stanisław Lem, „W cieniu Wielkiego Brata", 18.7.2001.

We wstępie pracy napisałam, iż reality shows przechodzi powoli do lamusa, nie wzbudza już takich emocji, jak na samym początku, co właściwie można by odczytać jako schyłek tego typu rozrywki. Tymczasem w powyższym akapicie stwierdzam, że ciągle reality shows wzbudza żywe emocje i gromadzi ludzi przed ekranami teleodbiorników. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy ciągle mamy do czynienia z programem typu reality shows, czy w międzyczasie nie pojawiła się jakaś zwodnicza hybryda, która karze nam myśleć, iż w dalszym ciągu mamy do czynienia z reality show, a w rzeczywistości nie jest tak do końca?

Gdy prześledzimy, nawet pobieżnie, programy obecnie emitowane w telewizji, bez znaczenia czy polskiej, czy też zachodniej, dojdziemy do wniosku, iż coraz trudniej znaleźć produkcje, które byłyby nadawane choć po części na żywo (jak było w BB czy Barze), i które stanowiłyby prawdziwe szoł. Aktualnie bowiem realizowane są reżyserowanie niemalże od początku do końca spektakle, które tylko i wyłącznie szokują. Czy reality show w takim razie przeistoczył się na naszych oczach w direct shock?

"Reality show to hybryda czterech form — telenoweli dokumentalnej, teleturnieju, dramatu i talk — show" [ 3 ]. Czym w takim razie jest direct shock? Zlepkiem tych czterech gatunków plus horror? Jeśli tak, to aż strach pomyśleć, co będzie nam dane oglądać za jakiś czas. Jeszcze kilkanaście lat temu przeciętnego widza przerażał widok mechanicznego rekina w filmie „Szczęki", dziś niemalże każdy z nas ogląda ten horror uśmiechając się pod nosem i debatując, jak daleko i jak szybko posunęła się technika realizacji wielkich, kasowych produkcji.

Niektórzy całkiem świadomie, inni jakby od niechcenia dają się porwać ekshibistycznym przedstawieniom. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego oczekujemy, że pogramy te będą nas ciągle zaskakiwać, jesteśmy rządni coraz to nowych wrażeń. Winą za nasze oczekiwania możemy obarczyć endorfinę, czyli "hormon szczęścia, który ma działanie podobne do morfiny. Podobnie jak w przypadku narkotyku następuje adaptacja do określonej dawki i żeby nadal czuć pobudzenie, dawkę trzeba zwiększać. Dlatego zadania w reality show muszą być coraz bardziej ekstremalne, muszą iść coraz dalej, żeby poziom ekscytacji nie spadał" (Źródło...)

Jak widać nawet naukowo da się wytłumaczyć fascynacje tymi efemerydami. Ale nawet nauka nie jest w stanie udzielić pewnej odpowiedzi na pytania, co się stanie, gdy po reality shows, i direct shock ludziom spowszednieje? Gdzie endorfina ma swój limes i czy w ogóle go ma?


1 2 

 Zobacz także te strony:
Negatywna rola mediów
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kicz mieszka w lodówce
Negatywna rola mediów

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (3)..   


 Przypisy:
[ 3 ] Brenton, Cohen, op.cit., s. 60.

« Społeczeństwo   (Publikacja: 25-07-2005 Ostatnia zmiana: 28-07-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Ewelina Mędrala
Studentka etnologii. Studiuje dwie specjalizacje - antropologiczną i folklorystyczną w filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Zainteresowania: m.in folklor, sztuka ludowa i nieprofesjonalna, kontestacja i subkultury, architektura ludowa, socjologia, kultura popularna, semiotyka kultury, ludyzm, ludyczność.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kicz mieszka w lodówce
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4273 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365