Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.061.544 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 292 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Co mnie nie zabija, to czyni mnie silniejszym.
 Społeczeństwo » Homoseksualizm

Dlaczego tak trudno być innym w naszym społeczeństwie? [1]
Autor tekstu:

czyli homoseksualizm w wersji light

To oczywiste, że nie możesz być homoseksualistą. Coś takiego jak homoseksualizm po prostu nie istnieje. Może miałeś nadopiekuńczą matkę, albo zdradził cię mężczyzna, ale najprawdopodobniej, najzwyczajniej w świecie uległeś modzie na homoseksualizm. Chciałoby się krzyczeć „To homoseksualizm może być modny?!". Tylko że odpowiedź jest przecież oczywista — trendy może być wszystko, co pozwala się wybić z codzienności. Kiedyś był to rock&roll, później satanizm, dzisiaj mamy modę na maseczkę buntownika geja. Rzadziej lesbijki. Lesbijki są zupełnie wykluczone nie tylko z życia społecznego, ale nawet z życia homoseksualnego, skoro już musimy rozbijać rzeczywistość na dwie, tak absurdalne, części.

Istnieje wiele opinii o „modnym geju". Przede wszystkim, trzeba jednak zauważyć, ze jest modny właśnie, dlatego że nieakceptowalny przez heteronormatywność. Gej staje w opozycji do stworzonego świata i (jak wielu chciałoby wierzyć) jest do niego wrogo nastawiony. Od tego stwierdzenia już tylko jeden krok do uznania geja, czy lesbijki za osoby gniewne i agresywne. Ksiądz Józef Augustyn nawet tak pisze w swojej książce „(...) cechą charakterystyczną emocjonalności homoseksualnej jest nierzadko kompulsywna, neurotyczna agresja" [ 1 ]. Wniosek z tego prosty — trzeba się strzec! Nie można być zbyt wyrozumiałym rodzicem, nie można być zbyt brutalnym rodzicem, również nie można odrzucać niepasującego nam partnera(ki), bo, nie daj Boże!, na pewno zachoruje na tą niemoralną, wstrętna i odrażającą chorobę.

I tylko gdzie podziali się ci Geje? Przecież w roku 2003, 90% społeczeństwa deklarowało, że nie zna nikogo o orientacji homoseksualnej!

I BÓG STWORZYŁ ŚWIAT

A świat musiał być heteroseksualny. Był Adam i Ewa. Na arkę Noe zabrał parę zwierząt z każdego gatunku, a Sodoma została zniszczona za grzech, którego imię aż wstyd wypowiedzieć. Świat musiał być heteroseksualny, nie było innej opcji.

Innej opcji nie ma i teraz. Na ulicach pełno trzymającej się za ręce młodzieży, na billboardach roznegliżowane kobiety całują mężczyzn, a w telewizji, w późnych porach wieczornych, przedstawiane są „programy edukacyjne" dla dorosłych. Wszędzie mężczyzna i kobieta jako nierozerwalna całość, przedstawiana już nie tylko jako element niezbędny do przetrwana naszego gatunku, ale również jako system spójności kultury, przekazywania tradycji, rozwoju gospodarki. Świat niewątpliwie jest heteroseksualny, a w tym świecie to, co „inne" oznacza złe. A nawet więcej niż złe — obrzydzające, niemoralne, nienaturalne, nieetyczne, grzeszne, zgubne, buntownicze, zagrażające społeczeństwu i tradycji. Świat podzielony murem, jak niegdyś Berlin, po którego jednej stronie musi znajdować się to, co dobre, a po drugiej to, co złe. Co więcej — te dwie części nie mogą mieć ze sobą nic wspólnego, są wzajemnie wykluczające się.

GNIAZDO STEREOTYPÓW

Myśląc o homoseksualizmie trzeba sobie uświadomić pewną rzecz — świat na co dzień bombarduje nas informacjami o heteroseksualności. Jest ich tak dużo, że bywają niezauważalne, bo oczywiste. Za podobną oczywistość traktujemy to, iż każdy mężczyzna zakochuje się w kobietach, a każda dziewczyna w chłopcach. Bazujemy na pewnikach. Świat, który znamy jest wygodny, bo w większości swoich założeń — niezmienny. Nie musimy się zastanawiać czy ogień parzy lub czy woda jest mokra. Akceptujemy ten stan rzeczy, gdyż wynika z wcześniejszych, empirycznych doświadczeń. Nie musimy ich powtarzać, aby dowiedzieć się czy ogień ciągle jest gorący a woda nadal mokra.

Podobnie jest z seksualnością. Większość z nas nie analizuje tego, czym jest związek dwojga ludzi, co nas do siebie ciągnie, czym jest zauroczenie, zakochanie, pożądanie. Wiemy to nie tylko instynktownie, ale również na bazie wpajanych nam, od najmłodszych lat przekazów.

Jakże wielkie musi być zdziwienie dziecka, które dzięki informacjom go otaczającym zdaje sobie sprawę, ze powinny go pociągać dziewczynki, a odczuwa zainteresowanie chłopcami.

Zanim w pełni uświadomi sobie swoją homoseksualność minie sporo czasu. Będzie musiał przełamać ogromny konflikt wewnętrzny - czy zachowywać się tak jak oczekuje tego ode mnie świat (heteronormatywność) czy jednak kochać i być kochanym w taki sposób, w jaki tego naprawdę pragnę? Nie wiadomo, którą z tych dróg wybierze.

Dobrze znany dzisiejszej psychologii jest zachowanie homospołeczne, cechujące się nawiązywaniem silnych więzi męsko-męskich z jednoczesnym wykluczeniem zachowania homoerotycznego. Jednocześnie należy zauważyć, że zachowanie homospołeczne jest pożądane, w przeciwieństwie do zachowań homoerotycznych. Rodzi to specyficzną sprzeczność, kiedy mężczyzna chce być otoczony i akceptowany przez swoich znajomych a jednocześnie musi się obawiać czy nie zostanie posądzony o homoerotykę a wręcz homoseksualizm. „Jak zauważa Elizabeth Badinter, mężczyzna zdobywa swą męskość na drodze negacji: mężczyzną jest ten, kto nie jest ani kobietą, ani homoseksualistą, ani dzieckiem" [ 2 ]. Wszystko to, zebrane razem, staje się powodem homofobii, nawet wśród osób (mężczyzn) cechujących się zachowaniami homoerotycznymi czy homoseksualnymi.

Świat, w którym żyjemy nie daje nam możliwości wyboru naszej orientacji seksualnej. Z założenia przyjmuje heteronormatywność, którą popiera większością statystyczną i historycznymi przesłankami. Kiedy jednak ktoś z tej normy się wyłamie, wyłamie głównie wewnętrznie samookreślając się jako Gej lub Lesbijka, świat nastręcza mu problemów niezauważalnych lub świadomie unikanych z drugiej strony muru. Dla świata zaczynasz być homo nie wtedy, kiedy pożądasz swojego partnera(ki), nawet nie wtedy kiedy układasz sobie w swoim małym zaciszu życie z wybraną osobą czy kiedy obchodzisz z nim(nią) 10 rocznice związku. Dla świata stajesz się homo, kiedy wychodzisz na ulicę i trzymasz za rękę partnera albo afiszujesz się (jak nazwała to zachowanie prasa) całując ukochaną osobę w miejscach publicznych. Wtedy świat, bez względu na to, czy tego chce czy nie, musi zwrócić uwagę. Musi zauważyć. A skoro coś istnieje staje się problemem.

Można by pomyśleć — to przecież nic, żyjemy w XXI wieku, świat jest tolerancyjny. A tu proszę — ludzie, jako demokratyczna większość (bo homoseksualista to nie człowiek, a przedmiot dyskusyjny) wyrażają sprzeciw. Ich wypowiedzi, te okryte otoczką dobra i zrozumienia, można przedstawić jako zdanie: „Niech oni sobie żyją. Nie mam nic przeciwko. Tylko niech nie wychodzą na ulicę. To dla was niebezpieczne. Inni was nie zaakceptują. Róbcie to, co musicie w domu."

Rodzi się więc w naszym świecie obraz tolerancji, którą wypadałoby nazwać anty-tolerancją, a sprowadzający się do zachowania, które przyjmuje do wiadomości istnienie pewnego zjawiska, zachowań, upodobań, ale z racji tego, że owe zachowania są inne niż nasze trzeba je wepchnąć w cztery ściany i nie pokazywać dzieciom ani ludziom starszym, bo niewątpliwie umrą na zwał serca.

Inność, wyłamanie się poza schemat poznanego świata budzi strach. Inności się zaprzecza albo umniejszając jej znaczenie, albo w ogóle o niej nie mówiąc, a jak wiadomo, problem nienazwany nie istnieje. Społecznie pozwalamy więc na istnienie pewnych schematów i stereotypów, z którymi nie chcemy się rozstawać, które są wygodne, miłe i przyjemne, i w których uwiliśmy sobie bezpieczne gniazdko. A bezpieczeństwa tego jesteśmy w stanie bronić. Walczyć o nie zażarcie - pokazując nie tylko pazury czy rzucając groźnymi słowami, jak pokazały wypadki krakowskie, w obronie tych schematów jesteśmy w stanie użyć nawet broni takiej jak kamienie, jajka i obraźliwe transparenty. Byle tylko nie dać się wygryźć z naszego gniazda!

Po części rozumiem ten opór demokratycznej większości. Po części. Danie wszystkim swobody do wyrażania siebie, otwartości na orientacje seksualną budzi w nich niepokój. Strach, przed Innym, którego mogliby znaleźć w sobie.

STRATEGIA ODWRÓCONEJ RETORYKI

Kiedy w Krakowie, tydzień po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej, został zorganizowany Marsz Równości jego uczestnicy musieli uciekać. Jedna z uczestniczek pochodu tak wspomina wydarzenia: „W biurze festiwalowym (...) spotkała się spora grupka ludzi, którzy po demonstracji byli świadkami obławy na ulicach. Jeden chłopak miał fioletową koszulkę, drugi kolczyk w uchu (...). Musieli uciekać. (...) Inni uczestniczy demonstracji wpadali w panice do pierwszych lepszych sklepów, cukierni, pubów i bram. To była łapanka. Aktywni, moralni obywatele kulturalnego miasta o świętych tradycjach urządzali obławę na tych, których uważają za niemoralnych. Ludzie, którzy dotarli do eFKi, mało mówili, niektórym trzęsły się ręce, inni oglądali z niedowierzaniem i osłupieniem krwawe ślady po ostrych kamieniach na szyjach i ramionach". [ 3 ]

7.5.2004 r. obywatele Krakowa wyrazili sprzeciw pokojowej demonstracji o nazwie „Marsz Tolerancji". Sprzeciw skierowany, zupełnie nie pokojowo, w maszerujących ludzi. Ludzi zupełnie normalnych, różniących się od nich tylko jednym drobnym szczegółem — orientacją seksualną.

Kościół dyskretnie poparł kontrdemonstracje. Media nagłośniły zamieszki utrwalając stereotyp „agresywnego geja". Politycy umywali ręce lub, co ciekawsze, opowiadali się za tradycją katolickiej rodziny i moralnością społeczeństwa, licząc na nowy elektorat wyborczy.

Społeczeństwo niewątpliwie wykazało się tego dnia ogromną moralnością używając tylko tępych kamieni z ulic Krakowa.

Kontrdemonstranci nie tłumaczyli się wcale lub, jeśli już to robili, twierdzili, że byli prowokowani. Tę wersję zresztą poparli dziennikarze i kler. Wszyscy oni wystąpili w tym nierównym starciu jako obrońcy słusznych, polskich, katolickich wartości. Wszyscy oni pokazali nie tylko niezrozumienie problemu, ale również nieumiejętność słuchania. A gdzie szacunek, o którym tyle się mówi z ambony? Gdzie rządowy przedstawiciel Gejów czy Lesbijek? Gdzie w końcu konstytucyjna wolność do decydowania o sobie? Jednak to właśnie marsz homoseksualistów był katalizatorem zdarzeń. Opinia publiczna jakby jednogłośnie starała się powiedzieć: „dostali to, na co zasłużyli". A my? My jesteśmy obrońcami. Oni są źli. Oni atakują. Oni chcą nam odebrać nasze prawa. Zburzyć naszą moralność. Przeinaczyć nasz świat. Oni chcą żyć normalnie wśród nas, trzymać się za ręce, móc składać wspólne rozliczenie majątkowe.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Drugie życie homofobów
Do gazu

 Zobacz komentarze (16)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Ksiądz Józef Augustyn, duchowny i seksuolog "Homoseksualizm a miłość"
[ 2 ] Tomasz Basiuk, Co ma gej do heteryka?, "Res Publica Nowa" nr 9/2002
[ 3 ] Relacja Beaty Kozak z artykułu „Biedni Polacy patrzą na homoseksualistów" Błażeja Wrockiego, który ukazał się w książce Homofobia po Polsku (Warszawa 2004).

« Homoseksualizm   (Publikacja: 24-09-2005 Ostatnia zmiana: 19-10-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Karolina Piotrowska
Ukończyła Policealne Studium Reklamy uzyskując tytuł technika organizacji reklamy, obecnie studiuje w Warszawie psychologię kliniczną. Zainteresowania: antropologia kultury, zmiany w kultach i religiach, wierzenia w demony, złe duchy, upiory, historyczny aspekt okultyzmu, tarot, wampiryzm w ujęciu współczesnym. Współpracuje z VDay, międzynarodowym ruchem działającym na rzecz zakończenia przemocy wobec kobiet.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Rzecz o stereotypach
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4367 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365